Rowerami z Kartuz do Ostrzyc 9

Rowerami z Kartuz do Ostrzyc

Prawie wyzionęliśmy ducha podjeżdżając pod Trzebińską Górę! Tego momentu z pewnością nikt nie zapomni… No może oprócz Hani, która w przyczepce czytała książeczkę.

[zdjęcia: Patrycja Momot]

Kolejną wyprawę w ramach pierwszomajowego weekendu ambitnie planowaliśmy w kierunku Kamiennych Kręgów w Trątkownicy. Potem zaczęliśmy mierzyć siły na zamiary i stwierdziliśmy, że będzie super jeżeli dojedziemy do Ostrzyc. I w taki sposób decyzja zapadła – jedziemy! Pakujemy prowiant do plecaka, dorzucamy kocyk oraz najważniejszy sprzęt turystyczny – wiaderko i łopatkę – w końcu naszym celem jest jedno z najpiękniejszych miejsc turystycznych nad Jeziorem Ostrzyckim, więc plażowa piaskownica zapewniona! Wszystko to ładujemy do pakownego bagażnika naszej wypożyczonej fantastycznej przyczepki rowerowej – i w drogę!

Trasa przejazdu (orientacyjnie) zaznaczona czerwonymi kropkami. Źródło: www.eko-kapio.pl
Trasa przejazdu (orientacyjnie) zaznaczona czerwonymi kropkami. Źródło: www.eko-kapio.pl

Jak zawsze zaczynamy wyprawę z kartuskiej promenady, gdzie obok restauracji Złota Jesień można zostawić samochód na niewielkim parkingu i rozpocząć pedałowanie. Niestety do Ostrzyc nie ma wytyczonej żadnej bezpośredniej trasy rowerowej z Kartuz, ale to nie stanowi żadnego problemu, gdyż do Goręczyna dojedziemy prostą leśną drogą, a stamtąd już można „wskoczyć” na rowerową trasę Kamienne Kręgi, która według mapy bezpośrednio ma doprowadzić nas do Ostrzyc. No właśnie, jak zawsze według mapy ma być prosto i łatwo, a nam jakoś te drogi się krzyżują… Czyżby gubienie się było wpisane w nasze rodzinne wyprawy? Tym razem jednak mamy wrażenie, że zawiodły oznakowania, ale o tym trochę później.

Wyruszamy. Pełni sił i zapału po udanej wyprawie do Chmielna (zobacz TUTAJ) mijamy po prawej stronie nieśmiało przebijające się po między drzewami przepiękne Jezioro Ciche oraz tajemniczą Zamkową Górę (o Zamkowej Górze czytaj TUTAJ). Jedzie się lekko i przyjemnie, choć nieco pod górę. Drzewa dają miły cień, bo dzień słoneczny i ciepły (przynajmniej na początku). Spotykamy wielu rowerzystów, mimo iż nie jedziemy żadną oficjalną trasą rowerową. Może warto przemyśleć tę kwestię i utworzyć sensowne połączenia tras rowerowych między Kartuzami a okolicznymi miejscowościami? Droga już jest, a to najważniejsze.

Nie wiadomo kiedy wyjeżdżamy z lasu i rozprzestrzenia się przed nami krajobraz zielonych pagórków. Gdzieniegdzie stoją pojedyncze domy, a my z zachwytem spuszczamy nogi z pedałów i dajemy się ponieść drodze w dół – taki odpoczynek się przydaje, zwłaszcza że przed nami kolejna górka, na którą trzeba będzie wjechać. Ale widoki nagradzają wysiłek! Z góry widać już Goręczyno – niewielką wieś, w której na skrzyżowaniu dróg stoi zabytkowy kościół Trójcy Przenajświętszej i Wszystkich Świętych. Warto go zwiedzić, z uwagi na gotycką figurę Matki Bożej Miłosierdzia oraz rzeźbę św. Barbary. Robimy sobie odpoczynek na kościelnym dziedzińcu – również dlatego, że jest tu wystarczająco dużo miejsca by dzieci pobiegały, ławeczka przy plebanii by coś przekąsić oraz biblioteka wraz z informacją turystyczną, niestety czynną tylko w dni powszednie.

DSC_0107
Wnętrze kościoła w Goręczynie, fot. Tomasz Słomczyński

Parafia w Goręczynie należy do najstarszych na Pomorzu. Została założona prawdopodobnie w XIII wieku. Patronką pierwszej, drewnianej jeszcze świątyni, była św. Agata. W 1583 r. wizytator biskupi zapisał, że kościół jest drewniany i pod wezwaniem Wszystkich Świętych. Ówcześni opiekunowie parafii kartuzi w 1639 r. wybudowali nową murowaną świątynię w stylu barokowym. Budowla ta, w zmienionej postaci, dotrwała do dziś. Na zewnętrznej wschodniej ścianie kościoła znajduje się tablica erekcyjna z XVII wieku z napisem łacińskim : Ten kościół wybudowano na chwałę Trójcy Przenajświętszej, Wszystkich Świętych za brata Kaspera Kocheliusa, prokuratora kartuzi w Trewirze w roku 1639. W 1772 r. kościół został konsekrowany przez bpa Cypriana Wolickiego, sufragana włocławskiego. W 1905 r. powiększono kościół przez dobudowanie po bokach transeptu, dzięki czemu uzyskał kształt krzyża. Obecny kształt architektoniczny świątyni jest skutkiem restauracji prowadzonej w latach 1912-1914 przez ks. Proboszcza Anastazego Kopaczewskiego, pod kierunkiem konserwatora Prowincji Prusy Zachodnie Bernharda Schmida. Restauratorskie prace malarskie wykonał wówczas malarz Arthur Fahlberg z Friedrichshagen k. Berlina. Najstarsze zabytki z doby gotyku to: figura Matki Bożej Miłosierdzia w głównym ołtarzu, rzeźba św. Barbary na wieży znajduje dzwon z 1400 r. o wadze 717 kg. Cennym zabytkiem jest też rzeźba św. Brunona (XVII w.), patrona kartuzów, która stoi w ogrodzie plebanii. Wyposażenie kościoła pochodzi głównie z XVII i XVIII wieku. Ołtarze prezentują sztukę baroku. Ołtarz główny jest poświęcony Wszystkim Świętym, lewy ołtarz boczny św. Trójcy, a prawy Matce Bożej. W ołtarzu głównym znajduje się ruchomy obraz, a za nim wspominana już figurka MB Miłosierdzia. Do wyposażenia kościoła, które decyduje o jego pięknie, należą witrażowe okna, odnowiona chrzcielnica, zabytkowa ambona, odrestaurowane organy, obrazy i sztandary oraz kaszubskie świeczniki i nakrycia ołtarzy (źródło: Wikipedia).

Kościół w Goręczynie
Kościół w Goręczynie

Przez Goręczyno według mapy tuż obok kościoła wiedzie trasa rowerowa Kamienne Kręgi, na którą chcemy wjechać, kierując się w stronę Ostrzyc. Stwierdzamy, że oznakowanie nie jest jednoznaczne, mimo tego, iż mijaliśmy nowoczesne drogowskazy, mówiące o tym szlaku. Posiłkujemy się mapą, ale nie decydujemy się jechać pod stromą górkę, która teoretycznie ma nas poprowadzić do Ramlej, a stamtąd do Ostrzyc. Ryzyko ciężkiego podjazdu na darmo jest zbyt duże, więc postanowiamy pojechać drogą asfaltową, w górę rzeki Raduni, która wije się po lewej stronie ulicy. Z trasy widzimy kajakarzy, którzy zmagają się z nurtem znanej na Kaszubach rzeki – spływają z Ostrzyc do Trątkownicy. Dojeżdżamy na miejsce bez problemu, jednak podróżowanie tą dość ruchliwą ulicą jest uciążliwe i stresujące.

Zaraz na początku wjazdu do Ostrzyc mijamy pensjonat „Zielony Młyn”. Zaraz zaraz, nagle przypomniało mi się, że to tutaj można podziwiać ponad 1000 kaktusów. Z głównej drogi zjechaliśmy dosłownie kilka metrów i znaleźliśmy się nad rzeką Radunią. Naszą uwagę przykuła niewielka szklarnia, a w niej imponująca kolekcja kaktusów! Oglądaliśmy je z zachwytem, ale niestety zza szyby, ponieważ nie można do niej wejść. Właściciel poinformował, że turystów do środka nie wpuszcza – ze względu na brak dostatecznej ilości miejsca, nie ma nic przeciwko żeby oglądać rośliny z zewnątrz – fotografia kolekcji kaktusów TUTAJ. Po krótkich oględzinach ruszyliśmy dalej. Czekał na nas zasłużony odpoczynek na plaży.

Ostrzyce, jak zawsze, witają nas sporą ilością turystów. To przecież jedna z najpopularniejszych wypoczynkowo – turystycznych miejscowości na Kaszubach. W sumie nie ma się co dziwić – urokliwa miejscowość położona jest nad Jeziorem Ostrzyckim, jednym z piękniejszych jezior na Pojezierzu Kaszubskim. Znana jest również z licznych pensjonatów oraz smakowitej kuchni regionalnej (to właśnie w Ostrzycach jadłam obłędnego w smaku lina i sandacza!). Gospodarze wioseczki dbają o nią w każdym calu – w centrum miejscowości powstał budynek na wzór kaszubskiej zabudowy, w którym mieści się m.in. informacja turystyczna, z której za każdym razem wychodzę  obładowana mapami i pomysłami na kolejne wyprawy. Zaraz obok jest całkiem spory darmowy parking dla zmotoryzowanych, a z tyłu budynku jest darmowa toaleta. Zejście na plażę urozmaica Alejka Legend Kaszubskich – na płytach chodnika można podziwiać malowidła przedstawiające ważniejsze treści kaszubskich prawideł, a w tamtejszej informacji turystycznej można nabyć książkę z tymi legendami.

W ciepłe letnie dni przyjeżdżamy tutaj z dzieciakami poszaleć w wodzie (niestety kąpielisko jest niestrzeżone) albo popływać na rowerku wodnym czy kajaku, bo wypożyczalnia sprzętu wodnego jest na wyciągnięcie ręki. Na plaży stoi niewielkie molo, z którego odpływa stateczek wycieczkowy, zabierający turystów na rejs po jeziorze. My tym razem nie decydujemy się na żeglugę, pozostajemy także obojętni na zapachy z pobliskiego baru – gofry i lody nie stanowią konkurencji dla smakowitej drożdżówki z przepisu Magdy Stefańskiej (znajdziecie go TUTAJ). Z wielką ochotą rozkładamy koc, a na nim nasze piknikowe gadżety i z apetytem zjadamy nasz wyjazdowy prowiant. Brzuchy pełne, słonko przygrzewa, dzieciaki zajęte budowaniem zamku, a my wsłuchując się w cichy szum wody i wiatru, powoli odpływamy w błogostan – takie chwile są bezcenne…

Pobliską okolicę można podziwiać z urokliwego punktu widokowego na Wzgórza Szymbarskie i Ostrzyckie, jakim jest Jastrzębia Góra (227m n.p.m.). Już kilkakrotnie wspinaliśmy się na to wzniesienie, ponieważ widok z niego jest zachwycający. Na jego wierzchołku leży również głaz narzutowy – pomnik przyrody – „Kamień Królewski” o wysokości 1,6m i obwodzie 6,7m, także jest co podziwiać.

Po prawie półtoragodzinnym odpoczynku zrywa nas na równe nogi powiew zimnego wiatru i nadciągające ciemne chmury… Czyżby naszą wycieczkę miałby urozmaicić deszcz? W oka mgnieniu pakujemy nasze rzeczy i ruszamy w drogę. Im dalej jedziemy w głąb wsi, tym wyraźniej można zobaczyć kolejne atrakcje Ostrzyc – zmodernizowana alejka, prowadząca wzdłuż brzegu jeziora do znanego centrum rekreacji, unowocześniona druga plaża, kolejna wypożyczalnia sprzętu wodnego. Wśród zmian architektonicznych szukamy jasnych drogowskazów, gdzie mamy się kierować, jednak znowu pojawiły się problemy… Tym razem bez mapy nie dalibyśmy rady – na darmo szukaliśmy znaków, w którym momencie trzeba skręcić z głównej drogi na dalszą część naszego szlaku rowerowego. Na szczęście papierowa nawigacja oraz męska spostrzegawczość sprawiają, że znajdujemy się na wymaganej drodze do Koszowatki. Zanim jednak do niej dotarliśmy, prawie wyzionęliśmy ducha podjeżdżając pod Trzebińską Górę! Ależ było ekstremalnie. Tego momentu z pewnością nikt nie zapomni… No może oprócz Hani, która siedziała sobie wygodnie w przyczepce i czytała książeczkę. Już od małego wie, jak się urządzić.

Po koszmarnym podjeździe nastał cudowny moment jazdy „po prostym”. Droga wiodła nas po kamienistej drodze, na której odkryliśmy drogowskazy naszego Szlaku Rowerowego Kamienne Kręgi, jednak wskazywał on kierunek tylko w jedną stronę… przeciwną do tej w którą jechaliśmy, dlatego tak często gubiliśmy szlak. Już w domu doczytałam, że trasa wiedzie z Ostrzyc do Goręczyna w kierunku Trątkownicy, a my jadąc z Kartuz do Ostrzyc, jechaliśmy jakby „pod prąd”, a tego już drogowskazy nie uwzględniły…Widać, jazda pod prąd, jak już to często w życiu bywa, musi być wymagająca, trudniejsza, ale jakże satysfakcjonująca, gdy mimo wszystko odkrywa się, że jest się na tzw. dobrej drodze!

Z miejscowości Rąty prowadzi nas już tylko droga – nogi luźno zwisają, a koła rowerów nabierają szalonej prędkości. Tak, to lubimy najbardziej, a zwłaszcza wtedy gdy gonią nas deszczowe chmury! Ale ucieczka nie przysłania nam malowniczych widoków dookoła – tylu „mniszkowych” żółciutkich pól naraz jeszcze nie widziałam.

Żółte pola "mleczy"
Żółte pola „mleczy”

Błyskawicznie zjeżdżamy z „rątowej” górki i znajdujemy się w Sławkach Dolnych, gdzie skręcamy w stronę Goręczyna, zostawiając nasz niedokończony Szlak Kamienne Kręgi, który wiódł znów pod górę w stronę Sławek Górnych, a potem do Trątkownicy. Odkładamy odwiedziny Kamiennego Wesela na kolejną wyprawę – duch wprawdzie ochoczy, ale rozsądek bierze górę. Mamy jeszcze przed sobą szmat drogi do Kartuz (17 km!), a pogoda niepewna.

Ostatecznie udaje nam się dotrzeć do Kartuz bez większych przeszkód. Burza oszczędziła nas, przechodząc bokiem. Jedynie drobny deszczyk umilił nam czas kolejnych podjazdów i zjazdów na trasie Goręczyno – Kartuzy. Dzieciaki nawet go nie poczuły, bo smacznie spały w przyczepce. To najpiękniejszy widok po udanej wycieczce.

***

Więcej na temat Ostrzyc i atrakcji, które czekają tam na turystę – w artykule Ostrzyce. Turystyczna perełka Kaszub.

DCIM100MEDIA