O jeżach opowiada Aleksandra Mach, kierownik w Pomorskim Ośrodku Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Ostoja”.
Jeże trafiają do nas przez cały rok, z różnych przyczyn, w zależności od pory roku. Teraz mamy początek wiosny, wybudzają się z zimowego snu, z hibernacji i zaczynają szukać miejsca na lęgowiska. Rozpoczynają swoją wędrówkę w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca i często przecinają drogi i niestety są potrącane. Zresztą samochody, to główne i największe źródło jeżowych problemów. Okres potrąceń zaczyna się wczesną wiosną i trwa aż do końca października.
Potrącone jeże są osłabione, mają urazy wewnętrzne, pęknięty płaszcz z kolcami. Wtedy powstaje rana, to trzeba codziennie opatrywać… Niestety jest tak, że przy takim rannym jeżu pierwsze znajdują się muchy, składają tam jaja. Często więc takie rany są zanieczyszczone larwami much, co dla niektórych osób jest ciężkim przeżyciem – pomóc takim jeżom… Mimo to wiele osób się przełamuje i pomaga.
Takie rany oczywiście przemywamy, podajemy antybiotyki, jeż potrzebuje 3 tygodnie do miesiąca, żeby wydobrzeć. O ile obrażenia neurologiczne nie są zbyt poważne… Bo u jeży objawia się to w ten sposób, że odgryzają sobie łapki, mamy do czynienia z autodestrukcją. To taki typowy dla nich objaw neurologiczny po wypadku. Wtedy bardzo ciężko jest przywrócić takiego jeża do zdrowia, chociaż zdarzało się u nas, że jeże przestawały się wygryzać i zdrowiały. Jednak jeśli jest to przypadłość poważna, nasilona, to jest to nieodwracalne. Wtedy zwierzę cierpi… Kiedy widzimy, że nic już nie działa… To wtedy trzeba takie zwierze uśpić, żeby skrócić jego cierpienie, żeby się nie męczyło.
Ale potrącenia przez samochody, to nie jedyna przyczyna, ze względu na którą jeże trafiają do naszego środka. Czasem są pogryzione przez psa, innym razem – pokaleczone przez kosiarkę do trawy. Przed ścięciem wyższych zarośli warto zawsze sprawdzić, czy nie ma tam zwierząt, dopiero wtedy rozpocząć koszenie. Można w ten sposób uratować życie jakiegoś stworzenia – jeża albo innego żyjątka.
W maju pojawiają się u nas pierwsze małe jeżątka. Zdarza się tak, że matka w poszukiwaniu jedzenia dla młodych ginie w różnych okolicznościach. Często jest tak, że osoby, które mają w ogródku gniazdo jeży, wiedzą o tym, bardzo o nie dbają, żeby nie przeszkadzać matce jeżowej, czasem niektórzy nawet dokarmiają taką rodzinkę. Jak widzą, że młode wychodzą z gniazda, że coś jest nie tak, jeśli na przykład są to małe jeżątka, które nie mają jeszcze otwartych oczu… Wówczas możemy być zaniepokojeni. Trzeba chwilę poobserwować to gniazdo, czy matka nie wraca, no i jeśli przez parę godzin nie ma jej w gnieździe – jest to zły znak. Wtedy warto zadzwonić do nas i skonsultować, co trzeba w takiej sytuacji zrobić.
Kiedy trafiają do nas takie jeżowe maluchy, trzeba je odkarmić odchować, najpierw zapewniamy im dogrzewanie, w specjalnych inkubatorkach, a następnie są przenoszone na wybieg, potem spędzają coraz więcej czasu na wybiegu, zaczynają dostawać stały pokarm, aż w koncu są gotowe do opuszczenia i powrotu do środowiska.
Sierpień to jest okres, kiedy jeże zaczynają się usamodzielniać, i to jest okres kiedy opuszczają matkę, szukają swoich terytoriów. Wtedy jest wzmożony ruch jeży, i wtedy niestety bardzo dużo młodych osobników ginie pod kołami samochodów…
Późną jesienią przygotowujemy ogród do zimy. Czasem zostawiamy stosy chrustu, gałęzi, warto to wszystko pozostawić na całą zimę, bo jeż może tam sobie zrobić gniazdo. Ważne jest, że kiedy już postanowimy na przykład spalić taki stos, to żeby sprawdzić, czy nie ma tam żadnego jeża, trzeba to zrobić zarówno jesienią, zimą, jak i wczesną wiosną.
Zimą natomiast najczęstszym problemem jest to, że psy rozkopują gniazda hibernujących się jeży. Wówczas są one do nas przynoszone, pomoc polega wtedy tylko na tym, że trzeba je z powrotem zahibernować. Mamy specjalną wolierę zewnętrzną, która nam na to pozwala.
W tym roku przezimowaliśmy ponad 30 jeży, które trafiły do nas z różnych przyczyn. Mamy wysoką skuteczność w ich leczeniu, 80 proc. naszych jeży wraca do środowiska.
„Ostoja” przekazała nam dwa jeże, które wypuściliśmy w pobliżu lasu i pól (fotoreportaż poniżej). Jeden z nich trafił do ośrodka po potrąceniu przez samochód, drugi został wygrzebany przez psa i wybudzony z hibernacji.
***
Telefon do „Ostoi”: 606 907 740. Należy z niego korzystać w sytuacji, gdy widzimy dzikie zwierzęta, które są chore, ranne. Zanim podejmiemy interwencję, warto skonsultować się z fachowcami, żeby nie popełnić błędu, który może być tragiczny w skutkach dla samego zwierzęcia.
ZOBACZ FOTOREPORTAŻ – JAK DWA JEŻE „PO PRZEJŚCIACH” WRÓCIŁY DO DOMU
***
Pomorski Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Ostoja” w Pomieczynie prosi o wsparcie. Przekaż 1 % na „Ostoję”!