Było nas najpierw siedmioro, później załoga wyszczuplała do sześciu osób.
Szliśmy z Gołubia do Mojusza. Zajęło nam to dwa dni.
Cóż można powiedzieć o takiej Mikrowyprawie?
Nie sposób przywołać wszystkich żartów po drodze, opisać wszystkich śmiechów i uśmiechów, i rozmów całkowicie poważnych. Po polsku i po kaszubsku prowadzonych.
Wysiłku, z jakim przynosiliśmy drzewo, by było czym napalić. Nastroju starej kaszubskiej checzy, w której nocowaliśmy. Twardej karimaty i ciepła bijącego od kominka.
Nie sposób opisać mokrego śniegu, zamglonego widoku, przemoczonych butów.
Nie sposób.
Uścisku dłoni na koniec wspólnej wędrówki, ostatniego już uśmiechu, dwóch słów: do zobaczenia. Za miesiąc, na kolejnym Beskidzie Kaszubskim.
***
Zachęcamy do wyruszenia w trasę, którą pokonaliśmy. Poniżej na naszej mapce – atrakcje, które czekają po drodze.
Przeczytaj również:
O Garecznicy – reportaż: Baby jagi, śpiący rycerze i dość tajemniczy wirus
O Izbie regionalnej w Zgorzałem – reportaż: Ważne sprawy pani Zyty
Ta sama okolica latem, z perspektywy kajaka: Kajakowy spacer po Raduńskim Dolnym
***
To była piąta „wałãga” z cyklu Beskid Kaszubski i pierwsza dwudniowa. Wraz z odwilżą przyszły infekcje, które wyeliminowały część zapowiedzianych wcześniej uczestników, więc na starcie pojawiło się kameralne grono. Z najbardziej uzdrowiskowej miejscowości w Szwajcarii Kaszubskiej – Gołubia, wyruszyliśmy do wnętrza pętli jezior raduńsko-ostrzyckich…
Dokładną relację z Mikrowyprawy, skreśloną fachowym przewodnickim piórem przez Piotra Kowalewskiego, przeczytasz TUTAJ.
A oto film. Tak było…
Kolejny Beskid Kaszubski już w lutym. Każdy może wyruszyć na taką Mikrowyprawę, o ile czuje się na siłach i chce z nami wędrować.
Informacje o kolejnych Mikrowyprawach znajdziecie w Magazynie Kaszuby i na profilu FB Beskid Kaszubski.