Z ornitologiem Piotrem Zięcikiem rozmawia Tomasz Słomczyński
Idzie człowiek teraz w zimie do lasu i co słyszy? Nic nie słyszy. Głucha cisza. Wszystko śpi.
Tak może się wydawać, bo gdybyśmy zmierzyli ilość aktywnych gatunków teraz w zimie i w porze wiosenno-letniej, to okazałoby się, że teraz mamy ich zdecydowanie mniej. Część się hibernuje, duża część, szczególnie ptaków, odleciała na południe.
Czyli nic się nie dzieje, nuda ogólnie rzecz biorąc?
Nie do końca. Na pewno jest mniej aktywnych gatunków, na pewno jest ciszej, ale i tak cały czas jest ich w lesie sporo. Raz, że mamy do czynienia z gatunkami, które u nas zostają, z gatunkami, które są w stanie znieść nasze warunki zimowe, ale też mamy dużą grupę ptaków, które do nas przylatują ze wschodu. Przy czym część z tych osobników, które przyleciały, to są te same gatunki, które odleciały na południe…
Nie bardzo rozumiem.
Może nam się wydawać, że mamy cały czas sikory, ale to nie są te „nasze” sikory, bo te nasze odleciały do Niemiec, a te, które widzimy, przyleciały z Rosji.
Dla tych „rosyjskich” jesteśmy tzw. ciepłym krajem?
Tak, jesteśmy dla nich cieplejszym krajem. Dodatkowo przylatują też gatunki, które latem nie występują. Mówimy tu o jerach. Jer to jest taki bliski krewniak naszej pospolitej zięby.
A nasze zięby odleciały?
W dużej części – tak. Nie wszystkie co prawda, jest ich znacznie mniej niż latem, choć niekiedy możemy przy karmniku zauważyć ziębę. Ale teraz dominuje jer, możemy go obserwować przy karmniku, nie jest to gatunek spotykany latem. Oprócz jera mamy także jemiołuszki. Możemy je zaobserwować, jak obsiadają bądź to jarzębiny, bądź to topole obrośnięte jemiołami. To też jest gatunek północny, który możemy obserwować w Polsce tylko i wyłącznie zimą. Do tego dochodzą duże stada kwiczołów. Jest to gatunek gniazdujący u nas, natomiast to co w tej chwili obserwujemy, takie chmury kwiczołów, nawet po kilkaset osobników, to są ptaki ze wschodnich populacji, które u nas teraz szukają pożywienia, owoców dzikiej róży na przykład. Te ptaki robią trochę hałasu w lesie… Natomiast jeżeli wyjdziemy na wycieczkę, a zza chmur wyjdzie słońce, to z całą pewnością usłyszymy już pierwsze nawołujące, śpiewające „godowo” sikory. Promienie słońca już je na tyle podkręcą… „Godowo” zaczynają odzywać się kosy. Gdzieniegdzie zza tych ośnieżonych drzew słychać już wiosnę…
Wiosnę! To bardzo dobra wiadomość. A czy są już ptaki, które łączą się w pary?
A tak! To może być zaskakujące, ale mamy kilka gatunków ptaków, które już teraz, w te mrozy, łączą się w pary i już tokują, szukają partnerów. Myślę, że już w najbliższych tygodniach bieliki, jedne z naszych największych ptaków drapieżnych już, lada tydzień będą składały pierwsze jaja.
Okres inkubacji u bielików trwa ponad miesiąc, okres przebywania młodych ptaków w gnieździe jest długi, wylatują z gniazda dopiero w lipcu, w początkach sierpnia. Stąd lęgi zaczynają już pod koniec stycznia, na początku lutego. Podobnie zresztą, jak kruki – kolejny gatunek bardzo wcześnie rozpoczynający lęgi. Na tyle wcześnie, że gniazda zajmowane przez kruki są powtórnie zajmowane przez przylatujące do nas w maju kobuzy – takie małe sokoły.
Kruki już połączyły się w pary?
Kruki już nawet mogą siedzieć na jajach, podobnie zresztą jak puszczyki.
To już trzeci dowód na to, ze wiosna się zbliża.
Puszczyki są teraz aktywne, bardzo dobrze je słychać. Jak śpiewają w lesie. Natomiast myślę, że już w niektórych dziuplach nawet mogą być młode.
Jeszcze jakieś dobre, wiosenne wieści z lasu?
Może z lasów i ogrodów: Za dwa, trzy tygodnie pierwsze sierpówki i grzywacze zaczną budować gniazda… A za tydzień, dwa tygodnie, jak tylko wyjdzie słońce, zaczną werblować dzięcioły. To są ptaki, które nie śpiewają, ale swoje terytoria oznaczają seriami szybkich stuknięć. One wabią partnerki stukając w drzewo. W słoneczny lutowy dzień możemy usłyszeć ten charakterystyczny dźwięk przypominający werbel. A za dzięciołami pójdą sikory. Także z tygodnia na tydzień głosów ptasich usłyszymy coraz więcej.
Ta głucha cisza, o której wspomniałem na początku będzie stopniowo ustępować ptasiemu radiu. A czy na niebie możemy zobaczyć jakiś wiosennych migrantów?
Trudno powiedzieć…. Wydaje mi się, że nie…. Ale może dojść do takich sytuacji, że… Może być tak, że część ptaków, na przykład drapieżne – myszołowy, błotniaki, przylecą już ze wschodu. Była w tym roku przedłużona jesień, było dużo pokarmu i niektóre ptaki stamtąd nie odleciały. Teraz warunki się pogorszyły i te ptaki mogą uciekać ze wschodu. W tym samym czasie na południu i zachodzie zrobiło się cieplej i niektóre ptaki drapieżne, także myszołowy, już mogą lecieć na północ – czyli do Polski. Wszystko się kiełbasi ze względu na pogodę… W efekcie u nas mogą się spotykać teraz ptaki, które uciekają przed mrozem z północy i wschodu z tymi, które już lecą na lęgowiska z południa i zachodu.
Co one takie wyrywne? Nie mogą poczekać aż wiosna przyjdzie na dobre?
Są w sumie dwie strategie postępowania w zimie, i trzecia, będąca strategią pośrednią. Pierwsza strategia to: zostajesz na zimę w okolicach lęgowiska i dostajesz mocno w kość ze względu na trudne warunki, a na wiosnę jesteś trochę słaby, sponiewierany zimą, ale jednocześnie jesteś pierwszy i zajmujesz najlepsze terytorium. Dzięki temu masz najfajniejszą babkę – i udany lęg. Druga strategia jest taka, że odlatujesz na zimę, potem przylatujesz, jakieś tam terytorium sobie znajdziesz, jakąś babkę też, myślisz sobie: „jakoś to będzie, grunt, że zimuję w ciepłym i jestem w dobrej kondycji na wiosnę”. I trzecia strategia: są ptaki, które co prawda odlatują, ale starają się jak najszybciej wrócić.
Cwaniaczki… Chcą zjeść ciastko i mieć ciastko. Grzać tyłki w ciepłych krajach i jednocześnie być pierwszym do fajnej babki.
Tak, i szybko zająć dobre terytorium. Dodam jeszcze, że w przypadku wielu gatunków dzieje się tak, że część osobników pozostaje na zimę, bo są chore, słabe, nie są w stanie odlecieć. I kiedy jest lekka zima, udaje im się. Ten model zachowania przekazują potomstwu. Przy czym uda im się przeżyć jedną zimę, drugą, trzecią, a przyjdzie czwarta zima – cięższa, i je wszystkie wykosi.
Na koniec zapytam: czy jesteś zwolennikiem dokarmiania w zimie ptaków?
Nie. Sypię co prawda słonecznik dla sikorek, ale bardziej dla obserwacji dla dzieci niż w wyniku rzeczywistej potrzeby. Nie uważam, żeby to było konieczne. Z małymi ptakami wróblowatymi jest trochę inaczej, bo one i tak tu są, nie odlatują. Inaczej jest z ptakami wędrującymi.
Na przykład łabędziami spod mola w Sopocie, masowo dokarmianymi przez turystów?
Część tych łabędzi spod mola w Sopocie jest już tak spasionych, że nie potrafią latać. Przyjdzie bardziej sroga zima i… Nie chce mówić, że będzie tragedia. Będzie nieprzyjemna sytuacja. Ptaki, które przez nas tu zostały, zostaną skute przez lód. Dodam, że z drugiej strony, sytuacja, w której ptaki zostają i nie przeżywają zimy, jest naturalna i bardzo często w populacji potrzebna. Bo z ptakami, które nie odlatują, coś jest nie tak, wszak nie odleciały z jakiegoś powodu. Są to osobniki chore, nieprzystosowane, natura tak sobie to ułożyła, że przychodzi zima i ma je wykosić. A my je dokarmiamy, ratujemy je – a one powinny wypaść z populacji. I utrzymujemy nie do końca dobre geny.
***
Te wspaniałe zdjęcia ptaków [powyżej] pochodzą ze stronykimpictures.pl
Wielkie dzięki za pozwolenie na ich publikację!