[współpraca Tomasz Słomczyński]
Kończy się deszczowy listopad. Rok powoli żegna się ze światem, odchodzi do historii. Zabiera ze sobą słońce, ostatki ciepła. Za chwilę Ziemia pogrąży się w mroku. Nastaną najkrótsze dni. W pochmurne wieczory i noce, strachy podchodzą pod okna domostw. Chłoszczą wiatrem szyby, łamią suche gałązki, pogwizdują. Zaczyna się pora adwentu.
Adwent, adventus znaczy „przyjście”. W chrześcijaństwie początkowo termin ten wiązano z Epifanią, czyli przyjściem Jezusa w czasach ostatecznych. W V wieku rozszerzono go o święto Bożego Narodzenia. Adwent miał charakter pokutny. Związany był z postem, abstynencją małżeńską i był czasem skupienia, ascezy i modlitwy. Narodził się w IV wieku na terenach Hiszpanii i Galii. W Rzymie nie był wówczas jeszcze znany. Dopiero w VI wieku, Papież Grzegorz Wielki ujednolicając liturgię przyjął adwent dla całego Kościoła, określił czas trwania i zniósł jego charakter pokutny.
W tradycji polskiej zwyczaje adwentowe nawiązują do praktyk zakonu benedyktynów i cystersów, a więc do pokuty i ascezy. Do niej należą też poranne msze roratnie odprawiane przed świtem, które zapoczątkowano w czasie panowania króla Bolesława Wstydliwego, a więc w XIII wieku. Wiele obyczajów wiąże się z kultem świętych; św. Marcina, św. Katarzyny, św. Andrzeja czy św. Mikołaja.
W czasach przedchrześcijańskich adwent, okres poprzedzający Gody, czyli święto przesilenia zimowego, był czasem przeznaczonym na wyciszenie, kontakt z przodkami i wróżenie przyszłych losów.
Współcześnie możemy mówić o zwyczajach adwentowych, w których łączą się elementy chrześcijańskie z pogańskimi, a także o zwyczajach typowo polskich oraz regionalnych.
Kolor fioletowy wskazuje na oczekiwanie na spotkanie z Jezusem i na ducha pokuty. Symbolizuje również żałobę oraz godność (np. strój biskupa czy prałata). Używany jest podczas Adwentu, w Wielkim Poście i w liturgii za zmarłych.
Tradycje adwentowe na Kaszubach
Na Kaszubach wiele zwyczajów adwentowych sięga swoimi korzeniami czasów przedchrześcijańskich, prasłowiańskich, gdy przygotowywano się do Godów.
Pora adwentu to czas szczególny. Przyroda zamiera, dnie stają się krótkie, zimne, wietrzne i ponure, jakby za chwilę miał nastąpić koniec świata. Ziemia zbija się w grudy, chmury wiszą nisko nad polami, wkoło zalega śmiertelna cisza. Nie jest to czas łaskawy dla ludzi. Trwa oczekiwanie…
Rolnicy nie wychodzą w pole. Nie wolno orać ani bronować. Ziemia odpoczywa. Śpi. Zresztą mróz i śnieg stoją na straży, nie dadzą przystępu do niej. Gdyby jednak kto się uparł, to spotka go kara; nieurodzaj, choroba lub inne nieszczęście. Kobiety też muszą powstrzymać się od wielu prac. Nie przędą, nie szyją, nie drą pierza ale spotykają się po domach, śpiewają nabożne pieśni i modlą się. Trzy razy w tygodniu; w środy, piątki i soboty obowiązuje post. Adwent to czas pokuty i ascezy. Nikt nie tańczy, nie muzykuje, nie zawiera małżeństw. Ostatni raz można było zabawić się w dzień świętego Andrzeja.
Kaszubska młodzież chętnie brała udział w andrzejkowych potańcówkach, które zwykle odbywały się w karczmach. Tego dnia nie mogło obyć się bez wróżb i przepowiedni. Panny chciały wiedzieć, kiedy wyjdą za mąż i która będzie pierwsza przy ołtarzu, jak będzie miał na imię wybranek, jaka przyszłość je czeka. Lały wosk próbując odczytać przeznaczenie z kształtu zastygłej plamy, ustawiały buty jeden za drugim poczynając od środka izby w kierunku drzwi – ta, której trzewik przekroczył próg miała pierwsza stanąć na ślubnym kobiercu. Ale z kim? Z Piotrkiem, Józkiem, Jaśkiem? Zapisywały imiona kawalerów na karteczkach, wkładały pod poduszkę a rano… wyciągały drżącą ręką na chybił trafił jedną z nich i wszystko było jasne. Ten! Czy wróżby się spełniały, nie wiadomo. Na pewno towarzyszyły im wielkie emocje.
Długie, ciemne i ponure wieczory sprzyjały także opowieściom. Snuły się więc wspomnienia, historie prawdziwe i zmyślone, o kaszubskich duchach i demonach – łópim, wieszczim, Pólnicy czy Purtku. Dzieci tuliły się do matek, panny piszczały ze strachu a panowie udawali odważnych. Nie łatwo było wracać po ciemku do domu, gdy za każdym krzakiem czaiła się czyjaś pokutująca duszyczka albo i sam Purtk. Kawalerowie korzystali więc z okazji proponując co ładniejszej pannie odprowadzenie pod same drzwi chaty. I jak tu nie ulec?
Czytaj o kaszubskich demonach:
Kaszubskie Zaduszki. Wierzenia, które odeszły w niepamięć,
Kaszubskie Zaduszki. Upiorne opowieści,
Demon to nie wiocha. Demon to brand,
Kolorowy świat mitów kaszubskich
Wczesnym rankiem, długo przed wschodem słońca ciągnęli ludzie z wiosek do kościoła na mszę roratnią. Zwykle zaczynała się o szóstej rano. Nie było samochodów, często nocą śnieg zasypał drogi, trzeba było brnąć w głębokich zaspach. Mimo wczesnej pory kościół był pełen. Adwent to czas zastanawiania się nad sobą, nad swoim dotychczasowym postępowaniem. Zapalone, roratnie świece sprzyjały rozważaniom i modlitwie.
Wiele z tych zwyczajów można było spotkać także w innych rejonach Polski. Natomiast typową, kaszubską tradycją była tak zwana gwiôzdka. Od początku adwentu aż do Bożego Narodzenia wędrowała wieczorami po wsiach grupa kolędników. Było to zwykle kilka lub kilkanaście osób przebranych za różne postaci i maszkary. Był wśród nich gwiôzdor, inaczej zwany gwiżdżem, biała śmierć z kosą, kominiarz symbolizujący szczęście, milicjant, jako ten, co pilnuje porządku, żołnierz na drewnianym koniu, diabeł – uosobienie zła, anioł, a także zwierzęta; wilk, krowa, byk rogaty, koza, uważana za symbol szkodnictwa, niedźwiedź, symbol powagi, bocian będący zwiastunem urodzaju, a także koń, któremu przypisywano zdolność łączenia się ze światem zmarłych. Kolędnikom towarzyszyli muzykanci.
Wizytę kolędników oznajmiał głos dzwonka. Zwykle gwiżdż zaczynał pytaniem skierowanym do gospodarza:
– Chceta wa panią gwiôzdkę widzec? (chcecie zobaczyć panią gwiazdkę?)
Gospodarz powinien odpowiedzieć także pytaniem:
– A skądkaż òna je? (a skąd ona jest?)
Gwiżdż podawał wówczas nazwę danej wsi. I tak zaczynała się kolęda.
Według jednych źródeł, adwentowe kolędowanie polegało na odgrywaniu pantomimy. Dopiero w wigilijny wieczór zamieniało się w ożywiony dialog, gdy do trupy dołączał dziad i baba. Dziad głośno narzekał na babę a baba nie pozostawała mu dłużna. Gwar i wesoła zabawa towarzyszyły obrzędom. Występ zawsze kończył się życzeniami pomyślności, urodzaju i płodności.
Według innych źródeł od początku kolędnikom towarzyszył dziad i baba. Wszyscy przebrani byli w starannie wykonane stroje i pięknie zdobione drewniane maski, mieli niezbędne atrybuty i tak ucharakteryzowane twarze, że trudno było rozpoznać kryjące się za nimi postaci. Razem tworzyli barwny, wesoły korowód zmierzający od chaty do chaty.
Zasadą było, że do izby pierwszy wkraczał gwiazdor lub gwiazdka prowadzona przez anioła. Za nimi wchodził niedźwiedź, którego prowadził Cygan, potem wojak na koniu i pozostali przebierańcy. Całość zamykał diabeł ze śmiercią. I zaczynała się zabawa, figle i psoty. Bocian szczypał po łydkach panny, kominiarz i diabeł czernili sadzami twarze dziewcząt, panny piszczały, dziad z babą smagali rózgami dzieci, które nie umiały pacierza, a tym, które wyrecytowały bez pomyłki, gwiazdor dawał słodkie prezenty. Przeważnie były to pierniczki z dziurką, które w Wigilię zawieszano na choince.
Na koniec zabawy gwiazdor rozsypywał na podłodze słomę, którą w wigilijny wieczór należało obwiązać drzewa owocowe w sadzie.
Kolędnicy odwiedzali wszystkie chaty we wsi. Gdyby kogoś pominęli, oznaczałoby to nieszczęście dla gospodarza. Za figle spłatane tego dnia nie wolno było się gniewać, a za występ, psoty i życzenia należało złożyć datek do żebraczego worka dziada.
Kolędowanie kończyło się w Wigilię o północy. Potem następował okres ciszy i świętego spokoju.
W niektórych rejonach Kaszub zdarzało się, że przybycie kolędników poprzedzone było wizytą gwiżdża. Miał on za zadanie dowiedzieć się, które z dzieci w czasie kolędy należy szczególnie pochwalić, a które zganić. Rodzice często przekazywali wtedy gwiżdżowi podarki, które miał wręczyć dzieciom w czasie wizyty.
Natalia Szroeder i Weronika Korthals kolędują po kaszubsku, w towarzystwie kaszubskich kolędników.
Adwentowe kolędowanie było przedstawieniem, w którym ukazywano dobro walczące ze złem, a rozwagę z huczną zabawą. Kolędnicy cały rok przygotowywali się do występów. Dużo czasu zajmowało im wykonanie strojów, masek i atrybutów. Wszystko musiało być zrobione z wielką starannością. Oprócz tradycyjnej zabawy liczono także na sowite datki. Toteż gdy zdarzyło się, że we wsi spotkały się dwie grupy kolędników, dochodziło do bójek.
Do niedawna na Kaszubach żywa była tradycja Gwiôzdki. Teraz zanika. Wkrótce stroje i atrybuty kolędników będzie można oglądać jedynie w muzeach, a o adwentowych zwyczajach poczytać w publikacjach z dziedziny etnografii.
Oprócz Gwiôzdki, na Kaszubach, podobnie jak i w innych regionach kraju pojawiają się kolędnicy z szopką zwaną betlejemką, przedstawiającą stajenkę z nowonarodzonym Jezusem, Matką Bożą i św. Józefem. Śpiewają kolędy i składają świąteczne życzenia, również licząc na zapłatę w formie słodyczy lub pieniędzy. Ten rodzaj kolędowania staje się coraz bardziej popularny w miastach. Jednak z każdym rokiem można zaobserwować coraz niższy poziom wykonanych szopek; często są to świąteczne pocztówki umieszczone w oklejonych papierem pudełkach po butach, a dzieci obchodzące domy rzadko kiedy znają więcej niż jedną zwrotkę kolędy. Można odnieść wrażenie, że ta tradycja przybiera zdecydowanie komercyjny charakter i zagubiła pierwotny sens kolędowania.
Źródła [m.in.] :
Tomasz Łącki, „Rok obrzędowy w kaszubskiej wsi Kiedrowice”, Magazyn Regionalny Społeczno-Kulturalny Naji Goche, www.najigoche.kaszuby.pl [brak daty] .
Andrzej Busler, „Od Adwentu do Świąt Bożego Narodzenia – kaszubskie zwyczaje”, www.kaszubi.pl [brak daty]
„Jak to dawniej w Adwencie na Kaszubach bywało”, Gazeta Kaszubska 20 grudnia 2012 [brak autora]
***
Opisane zwyczaje sięgają swoimi korzeniami do czasów przedchrześcijańskich.
Święto Godów (inaczej: Kres, Stado, Kolęda, Szczodre Gody) było obchodzone 21-22 grudnia, czasem aż do 6 stycznia. Było to święto związane z przesileniem zimowym, gdy nadchodzi najdłuższa noc w roku, ale po niej dzień znów zaczyna się wydłużać. Do słowiańskich zwyczajów, które kultywowano należały wróżby. Poza tym grupy w rytualnych przebraniach obchodziły wszystkie domy śpiewając kolędy i zbierając zapłatę w naturaliach. Zwyczajowo całowano się pod podłaźnicą i jemiołą, spożywano 12 potraw, przygotowywano dodatkowe nakrycie dla zmarłych przodków.
Skojarzenia ze współcześnie kultywowanymi zwyczajami bożonarodzeniowymi nasuwają się same.
Jak czytamy na portalu Fronda.pl:
Okres świąt Bożego Narodzenia przypada na okres Szczodrych Godów. To pradawne święto Słowian przypadające w noc przesilenia zimowego. Uznawane było za początek nowego roku solarnego, ale również liturgicznego. Słowianie wierzyli, ze właśnie w tym czasie bóg nieba, słońca i ognia – Swaróg odzyskuje panowanie nad Ziemią. Radośnie czcili, więc zwycięstwo światła nad ciemnością. Odbywały się wówczas huczne biesiady na przywitanie nowego roku. Podczas Godów zaprzestawano wszelkich prac, a czas spędzano na odwiedzaniu gości, obdarowywaniu się prezentami i śpiewaniu tradycyjnych pieśni. Słowianie radowali się nadzieją zakończenia zimy i zwycięstwa Słońca. Był to też czas pamięci o zmarłych. W pierwszy poranek Godów ubierano Diduch w kolorowe ozdoby, orzechy, jabłka i dzwonki. Snop stał zawsze we wschodnim rogu domu. W wieczorem 24 grudnia szli wszyscy do świątyni. Czekali przed nią na Kniazia lub Podgrodnego (wojewodę lub starostę) oraz Radę Starszych. Po przybyciu namiestników, po kolei wchodzili do zewnętrznej świątyni. Przez uchylone zasłony obserwowano nabożeństwo umieszczania figury Swaroga w złotej kołysce. Kapłanki śpiewały modlitewne kołysanki a kapłani składali ofiary z miodu, mleka, chleba i piwa. Palili wonne zioła i świeżo zebraną żywicę, w wielkich kadzielnicach. Po modłach i śpiewach główny kapłan bądź kapłanka, namoczoną gałązką sosny, skrapiano wiernych. Następnie figurę w powijakach kasta kapłańska procesyjnie wynosiła ze świątyni i udawała się do grodu, i podgrodzia. W tym czasie wierni w pośpiechu wracali do swych domów i czekali na przybycie procesji. W darze dawano szczodre, czyli cenny kruszec, kamień, bądź pożywienie i obrusy. Po przejściu Korowodu Swaroga rozpoczynała się uczta dziękczynna. Aby zapewnić urodzaj na przyszły rok, podczas uczt umieszczano siano pod obrusami. Rozpoczynano od jałowej pajdy chleba, którą nawzajem się błogosławiono, począwszy od najstarszych rodu…
Cały artykuł TUTAJ
Przeczytaj również: Szopka bożonarodzeniowa na Kaszubach.