Wczoraj w Magazynie Kaszuby opublikowaliśmy rozmowę z Romanem Drzeżdżonem o krośniętach. Dziś rozmawiamy o stolemach, Purtku, morach i dwóch wyjątkowo przerażających upiorach: Wieszczym i Łopim.
[Roman Drzeżdżon jest kaszubskim pisarzem, publicystą i satyrykiem, jak również pracownikiem Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie, gdzie zawodowo zajmuje się badaniem kultury i literatury kaszubskiej]
***
STOLEMY
Stolemy były olbrzymami.
Tak, to legendarne olbrzymy, który ukształtowały nasze Kaszuby.
Jak tego dokonały?
Bardzo zwyczajnie. Kiedy stolem chciał usiąść, to usypywał pagórek. Kiedy chciał przejść na drugą stronę jeziora, wyrywał drzewa z korzeniami, a potem zasypywał to ziemią. Po jakimś czasie w tym miejscu pojawiały się torfowiska. Kiedy walczyły, brały się za bary, zapierały się nogami w ziemię i przepychały, w ten sposób powstawały pagórki.
No to rzeczywiście duże były…
Były tak wysokie, że mogły sobie usiąść nad jeziorem Żarnowieckim, jeden siedział po stronie krokowskiej drugi po stronie gniewińskiej, i podawały sobie tabakierę przez jezioro. Chodziły po Zatoce Puckiej, moczyły sobie nogi w ten sposób. Robiły sobie zawody w rzucaniu ogromnymi kamieniami.
Silne były na pewno. Ale czy mądre?
Stolemy zwykle dawały się przechytrzyć przez stolemki.
Słyszałem, że stolemów już nie ma bo same siebie wytłukły, co do jednego, w wielkiej wojnie, którą między sobą prowadziły.
To nieprawda. Najpierw stolemy walczyły ze smokami, których na Kaszubach było bardzo dużo. Potem rzeczywiście, walczyły między sobą. Jednak wcale się nie wytłukły co do jednego, część stolemów przetrwała te wojny.
To dlaczego ich dzisiaj już na Kaszubach nie ma?
Na koniec było już ich niewiele i nie były tak silne jak kiedyś. Wtedy dały się przechytrzyć człowiekowi, który je ostatecznie przegonił.
Dokąd?
Wróciły tam, skąd przyszły, czyli do Skandynawii. Być może dzisiaj na dalekiej Północy jakieś stolemy jeszcze żyją. Trzeba poszukać śladów w literaturze, w sagach skandynawskich.
Legendę o Stolemie i Stolemce i o tym, jak zmieniał się krajobraz na skutek zachcianek olbrzymki, znajdziesz TUTAJ
Stolemy można oglądać w gminie Gniewino, gdzie postawiono piętnaście drewnianych figur.
Obecnie w Gniewinie i okolicach zlokalizowanych jest piętnaście figur stolemów. Stolemowa Rodzina zamieszkała na terenie Kompleksu „Kaszubskie Oko” sąsiadując z „zielarzami” i „stolemową jadalnią”. Stolem „Kaszub” wraz ze Stolemem „piłkarzem” upatrzyli sobie miejsca przy drodze wjazdowej do Gniewina. W Nadolu możemy spotkać stolemów „rybaków”, a w Perlinie „rolników”. Mierzyno natomiast zamieszkują stolemy „drwale”. Te mityczne postaci zagościły tu na dobre i w krótkim czasie stały się wizytówką gminy oraz zyskały rzesze sympatyków (źródło: www.gniewino.pl)
***
PURTK
To diabeł, który do dziś jest żywy w mowie Kaszubów.
Co to znaczy?
To jest taki diabeł, który brzydko pachnie. Swoją nazwę wziął od „purtania”. „Purtać” to znaczy po kaszubsku puszczać bąki albo mieć rozwolnienie, biegunkę. Ale nie tylko. Również do dzieci mówi się w ten sposób. Ja sam, kiedy coś zbroiłem, słyszałem w dzieciństwie: „ty Purtku”. Jak stary motocykl robi „pur-pur, to mówi się że „purta”.
Z tego co wiem, to nie jest to jakiś straszliwy diabeł.
Nie, bardzo straszny nie jest. Żyje na ziemi i jego zadaniem jest kusić ludzi do złego. Ale robi to w sposób nie do końca udany. Człowiek, szczególnie kobieta, potrafi go przechytrzyć, kobiety na Kaszubach są zawsze mądrzejsze… Już od czasów stolemów. Bardzo często próbował w okresie wczesnego chrześcijaństwa pokrzyżować plany duchownym. Chciał na przykład roztrzaskać budujący się klasztor.Nie udało mu się jednak. Stąd w Odargowie nieopodal Żarnowca leży ogromny głaz – purtk z nim na miejsce nie doleciał. Dodam, że to głaz sprowadzony ze…
Niech zgadnę. Ze Skandynawii?
Tak! Jak pan widzi, nasze kaszubskie demony mają wiele wspólnego ze Skandynawią.
Ten, który chciał rozbić mury klasztoru w Żarnowcu, to był Purtk rozzłoszczony.
Tak, ale Purtki mają różne cechy: są wesołkami, chytruskami. Niektóre też żyją w morzu i czasami powodują sztormy.
Ale, z tego, co się orientuję, jego główną cechą jest to, że nie jest zbyt rozgarnięty…
No tak, za mądry to on nie jest… Być może dlatego nie mieszka na stale w piekle, bo Lucyfera za bardzo denerwuje swoją głupotą.
I zapachem.
Więc pewnie Lucyfer zesłał go na ziemię, na Kaszuby, żeby tutaj dokazywał. Ale tutaj też – no niestety…
Kaszubskie kobiety nie dają mu rozwinąć skrzydeł…
No nie, nie dają.
Legendę z Purtkiem w roli głównej, którego przechytrzył gospodarz kaszubski znajdziesz TUTAJ
***
Mora to już inna, że tak powiem, liga. Tu nie ma żartów.
Tak, to dusicielka, w polskiej mitologii znana jako zmora. To jest kobieta, która nawet nie wie, że jest morą. Jej dusza oddziela się od ciała i przychodzi w nocy, szczególnie do mężczyzn. Wchodzi przez szparę pod drzwiami albo przez dziurkę od klucza. I siada okrakiem na człowieku, i go dusi.
Jak się przed morą uchronić?
Jest kilka sposobów. Na przykład trzeba dobrze uszczelnić pokój, można zatkać dziurkę od klucza albo wszystkie szpary, żeby mora nie weszła do pokoju. Poświęconą kredą można wokół łóżka narysować koło, wtedy mora nie może przez nie przejść. Kiedy się człowiek budzi od tego morzenia, to może znaleźć na swoim ciele na przykład jabłko lub źdźbło słomy. To jest właśnie ta mora, która momentalnie się przemienia – tak żeby się człowiek nie zorientował, że coś jest nie tak. No i bywa tak, że morzony nadgryza to jabłko, które znalazł. Wtedy, na drugi dzień morę można rozpoznać, bo jest zraniona – ma nadgryziony policzek albo ucho odgryzione. Jak powiedziałem, te kobiety bardzo często nie wiedzą o tym, że są morami. A morą może zostać dziewczyna, która się rodzi jako siódma z kolei córka w rodzinie. Choć morzenie może prowadzić do śmierci, to mora wcale nie jest najstraszniejszym demonem kaszubskim.
Straszniejsze są wieszczy i łopi?
Tak, to są najbardziej straszne postacie. Obydwa te demony wstają z grobów. Wieszczy zabija najpierw członków swojej najbliższej rodziny, a później dalszych członków rodziny. Łopi jest jeszcze gorszym demonem, bo zabija wszystkich, których napotka. A jak w nocy, po powstaniu z grobu dotrze do dzwonnicy, wówczas dzwoni, i umierają wszyscy, którzy słyszą dźwięk dzwonu.
A co można z kimś takim zrobić?
Te demony ludzie rozpoznają już przy narodzinach. Wieszczcy na przykład rodzi się w czepku na głowie – mam na myśli błony płodowe. I tutaj mamy różnicę w kulturze polskiej i kaszubskiej: w Polsce, kiedy mówimy, że człowiek urodził się w czepku na głowie, to znaczy tyle, że miał po prostu szczęście. A na Kaszubach dawniej – bo teraz już nie, kiedy się powiedziało o kimś, że jest w czepku urodzony, to znaczyło to, że człowiek ten jest naznaczony, że może być demonem. Po śmierci kogoś takiego trzeba było się jeszcze przed pogrzebem albo w trakcie pogrzebu odpowiednio zabezpieczyć, żeby nie wstawał z grobu. Robiło się to na różne sposoby. Na przykład wkładało mu się monetę do ust, żeby ją ssał. Abo dawano mu w ręce kawałek sieci, żeby rozplątywał węzełki. A najczęściej dawano kartkę z książeczki do nabożeństwa z litanią, ale taką kartkę, na której nie było słowa amen, żeby nie mógł skończyć modlitwy i musiał przez cały czas, w kółko ją odmawiać. Wtedy nie miał czasu na to, żeby wstawać z grobu. Albo kładło się go twarzą do ziemi, żeby nie mógł wstać. A jak to wszystko nie pomagało, to nocą chodziło się na cmentarz, rozkopywało grób i obcinało mu się głowę i kładło między nogi. Wtedy na pewno już nie wstawał z grobu. Trzeba było wtedy zabrać ze sobą trochę jego krwi, bo krew ta służyła do leczenia, pomagała na choroby dotyczące duszy, oczarowania, uroki rzucane przez czarownice. Te właśnie przypadłości leczyło się krwią tego demona…
Artykuł o morach, wieszczym i łopim znajdziesz TUTAJ
Opowieść o miłości i morzeniu, zawartą w kaszubskiej legendzie znajdziesz TUTAJ
***
W najbliższą sobotę w Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej – podczas Nocy Muzeów, zostanie otwarta wystawa pt. „Bestiariusz kaszubski”. Wystawa jest podzielona na dwie części. Pierwsza jest przeznaczona dla dzieci – pracownicy muzeum pokażą stolema, czarnoksiężnika, krośnięta, Purtka, Grzenię, Borową Ciotkę. Druga część będzie poważniejsza, będzie podróżą przez literaturę kaszubską, od Floriana Ceynowy po dzień dzisiejszy.
Oprócz wystawy w ramach Nocy Muzeów przewidziano również pokaz filmu „Na psa urok”, opowiadającego o magicznych wierzeniach Kaszubów.
Więcej informacji o wystawie i o Nocy Muzeów w Wejherowie znajdziesz TUTAJ.