Tekst: Ryszard Leszkowski, historyk, nauczyciel I LO w Kartuzach, w latach 1994 – 2015 był redaktorem naczelnym Gazety Kartuskiej.
Tomasz Słomczyński w swoim tekście Jestem Kaszubem. Nie jestem Polakiem, zastanawia nad stanem kaszubskiej świadomości. Przywołuje też trudne epizody z dziejów polsko- kaszubskich relacji.
Konteksty
Gdy podejmuje się kwestie etnicznej, względnie narodowej identyfikacji Kaszubów, zawsze robi się to przywołując określony kontekst. Punktem odniesienia jest w takich sytuacjach Polska. Historycznie rzecz ujmując, trudne relacje kaszubsko-polskie zdarzały się na przestrzeni dziejów. Można więc zadawać pytanie: czy Polska była matką, czy macochą?
Konteksty bywały też inne. Można przywołać opinię hitlerowskich „specjalistów” od teorii rasowych, którzy dowodzili, że Kaszubi to tacy trochę gorsi Niemcy i wystarczy trochę wysiłku by zrobić z nich w pełni Niemców. Czerwonoarmiści wkraczając w 1945 r. na Pomorze Wschodnie byli przekonani, że są na terenach niemieckich i odpowiednio do tej świadomości postępowali. Okupacyjne reminiscencje (bo przecież Kaszubi służyli w Wehrmachcie) pokutowały też w czasach PRL- u. Ówcześni „władcy” Polski nie darzyli, oględnie mówiąc, Kaszubów zaufaniem. Mało znany na przykład jest fakt, że pierwszy sekretarz KW PZPR w Słupsku, jeszcze w latach sześćdziesiątych snuł plany przesiedlenia Kaszubów na Śląsk. Marzyła mu się druga „Akcja Wisła”, ale już nie z Ukraińcami w roli głównej. A mało to Kaszubów – poborowych wysłano w pierwszych powojennych latach do śląskich kopalń? A mało trafiło na Syberię?
„Jednota” się nie separuje?
Słomczyński przywołuje wyniki ostatniego spisu powszechnego, w którym to 16 tys. osób wpisało w rubryce kaszubską narodowość. 212 tys. osób zaznaczyło w kwestionariuszu podwójną narodowość – polską i kaszubską.
Dodam tu, że populację Kaszubów oblicza się na około pół miliona osób, więc cała reszta, jak mniemam, zadeklarowała narodowość polską
Obecnie wyrazicielem idei „narodu kaszubskiego” jest Stowarzyszenie Kaszëbskô Jednota, której przewodzi Artur Jabłoński. Słomczyński przytacza poglądy lidera radykałów spod czarno-żółtej flagi.
Jednota, jak mówi lider, chce autonomii społeczno- kulturowej Kaszubów. Dodaje jednak, że nie można organizacji nazwać separatystyczną – Jabłoński nie kwestionuje faktu, że Kaszuby leżą w Polsce. Dobre i to.
Zajrzałem do „powielaczowej” publikacji Józefa Borzyszkowskiego z 1982 r. pt. „Istota ruchu kaszubskiego i jego przemiany od poł. XIX w po współczesność”.
Profesor pisze m. in. o ideowych protoplastach Stowarzyszenia Kaszëbskô Jednota, przedwojennych zrzeszińcach, m. in:
…używają wyrażeń „język kaszubski” i „naród kaszubski”. Pojęcie narodu kaszubskiego nie suponuje bynajmniej mniejszości narodowej, ale każe domyślać się jedynie syntezy wszelkich naukowo stwierdzonych odrębności kaszubskich. Naród kaszubski należy więc uważać za część narodu polskiego w znaczeniu państwowym. A ideę państwowości stawia się przed narodowością.
I jeszcze jeden cytat:
Podkreślając w duchu Ceynowy odrębność kaszubszczyzny i potrzebę jej rozwoju na zasadzie społeczno- kulturalnej samodzielności, za co spotykał ich zarzut separatyzmu, zrzeszińcy nigdy nie podważali trwałej łączności Kaszub z Polską.
Względny radykalizm zrzeszińców tłumaczy się trudnymi relacjami i doświadczeniami Kaszubów z napływową władzą polską. Słuchałem kiedyś wystąpienia prof. Józefa Borzyszkowskiego jako prezesa Zrzeszenia Kaszubsko – Pomorskiego. Istotę owych relacji określił cytując przedwojennego starostę kartuskiego, który ponoć mawiał, że Kaszub u niego w urzędzie może być co najwyżej woźnym.
Słomczyński zaś w swoim tekście przywołał próbkę owych przykrych doświadczeń z „wkraczającą” w 1920 r. na Pomorze Polską. Oddziały armii gen. Hallera zachowywały się wobec autochtonicznej ludności prawie jak okupanci. Ten przemilczany fakt autor przedstawił też w osobnym tekście.
Narodowość kaszubska?
Przypominam: 16 tysięcy osób w spisie powszechnym w 2011 roku zadeklarowało narodowość kaszubską. Kwestionariusz po raz pierwszy dawał taką możliwość.
Zastanawiam się, czy jest coś takiego jak narodowość kaszubska.
Tożsamość narodową kształtuje się przede wszystkim w oparciu o kulturę, tradycję, historię, język, świadomość swego miejsca na ziemi. Nawet jeżeli człowiek (szczególnie ten w co najmniej średnim wieku) wychował się w domu kaszubskojęzycznym, to już dalej, mimo całej niedoskonałości systemu edukacyjnego, poznawał Homera, Mickiewicza, Sienkiewicza, Miłosza, Szymborską, choć może i słyszał o Ceynowie, Derdowskim czy Majkowskim.
Uczył się o chrzcie Mieszka I, Bitwie pod Grunwaldem, wiktorii wiedeńskiej, Cudzie nad Wisłą, choć może i słyszał (a może nie) o dokumencie papieskim z 1238 r. do dux Slauorum et Cassubie księcia Bogusława I, czy o testamencie księcia Mściwoja.
Powtarzam, tożsamość narodową buduje świadomość rodzimej kultury, tradycji historycznej, dlatego trudno mi uwierzyć, że ktoś kto deklaruje narodowość kaszubską, nie ma w sobie pokładów tożsamości narodowej polskiej. Każde kaszubskie dziecko, które jako tabula rasa, dostało się w tryby szkolnego młyna, musiało ulec akulturacji.
Deklaracje narodowości kaszubskiej traktuję więc bardziej jako manifestację, jako mocne podkreślenie odrębności (skoro taka możliwość się nadarzyła), niż jako realny fakt socjologiczno – polityczny.
Gałąź kaszubska i owoc jej właściwy
Słomczyński przywołuje ś.p. prof. Brunona Synaka, który mówił, że posiada świadomość etniczną- kaszubską, narodową –polską, a nawet przyznał się do tożsamości europejskiej.
I to jest, jak mi się wydaje, naturalny porządek rzeczy, który zresztą nawiązuje do tradycji myśli „młodokaszubów”- środowiska kaszubskiej inteligencji z początku dwudziestego wieku. Idee ruchu popularyzował miesięcznik „Gryf”, który od 1908 roku wychodził staraniem Aleksandra Majkowskiego (działacz kaszubski, autor powieści 'Życie i przygody Remusa”) w Kościerzynie.
Na jego łamach Majkowski pisał w artykule „Ruch młodokaszubski”:
Tak nazwała swe dążenia garstka inteligencji młodszej a rodzimej na Kaszubach, która pod hasłem: Co kaszubskie to polskie- postawiła sobie zadanie wprowadzić pierwiastki szczepowe, kaszubskie do kultury ogólnopolskiej.
Kolejny z „młodokaszubów” z początku dwudziestego wieku, Jan Karnowski, w artykule „Wcielenie idei młodokaszubskiej” precyzował myśl Majkowskiego:
Myśl zaś zasadnicza, że właśnie na pierwiastkach swojskich trzeba oprzeć pierwiastki ogólnopolskie, że ideały kaszubskie i ogólnopolskie trzeba organicznie spoić.
W innym miejscu pisał:
Stosunek kultury ludowej kaszubskiej do ogólnopolskiej odpowiada mniej więcej stosunkowi gałęzi do drzewa. Gałąź kaszubska była dotychczas chora, chociaż i ją przenikały soki kursujące po całym drzewie. Ruch młodokaszubski ma specjalnie na oku usunięcie przyczyn tej martwoty, tak iż za jego staraniem gałąź ta wydać ma owoc jej rodzajowi właściwy. Wobec tego najpierwszym zadaniem tego ruchu byłaby praca pedagogiczna, mająca na celu sanację duszy kaszubskiej i wyrobienie charakteru. Ideały kaszubskie, które spełniać mają tutaj zadanie medycyny, zaszczepić trzeba i pielęgnować dopóty, dopóki ludność kaszubska nie przebudzi się do samodzielnego życia kulturalnego w tym znaczeniu, że przestanie być biernym, lecz stanie się czynnym członkiem w organizmie kultury polskiej.
Po więcej niż stu latach, słowa te „stały się ciałem”. Z tym chyba wszyscy się zgodzimy?
Na koniec osobista refleksja
Nie zgadzam się, by ktoś stawiał mnie przed alternatywą: wybieram naród kaszubski albo naród polski. Mam jednak satysfakcję, że w demokratycznej Polsce możemy w sposób nieskrępowany rozważać taką kwestię.
W latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia działałem w kierownictwie oddziału Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Sulęczynie. Po kilku latach od jego założenia, władze gminy wydały decyzję administracyjną zakazującą działalności członkom ZK-P z Sulęczyna. Argumentacja była kuriozalna. Zdarzyło się coś, co nie miało precedensu, nawet w PRL, której władze tolerowały przecież ZK-P.
Przypominam o tym fakcie tylko dlatego, by uświadomić jaki dystans pokonaliśmy – My, Kaszubi, stając się podmiotem, nie przedmiotem w swojej małej i wielkiej ojczyźnie