Jestem Kaszubem. Nie jestem Polakiem

Wszyscy Polacy kłamią. Kaszubi mają czarne podniebienia. Komu zależy na tym, żeby budzić demony z przeszłości?

W trakcie kilkudniowej majówki zjeździłem Kaszuby od Wejherowa po południowe krańce regionu. Przyglądałem się wywieszanym flagom, ale nie tym, które zawisły na skutek administracyjnych decyzji włodarzy, tylko powiewającym na prywatnych posesjach. Niejednokrotnie widziałem łopoczące (bywało dosyć wietrznie) kolory: biały, czerwony, a tuż obok: czarny i żółty.

Radosny nastrój mąciły jednak zapamiętane słowa działacza kaszubskiego Artura Jabłońskiego, opublikowane przed miesiącem w jednej ze śląskich gazet.

Pamiętam, jak w 2002 roku w sejmie ważyły się losy obecnie obowiązującej ustawy o mniejszościach. Jak wtedy wnieśliśmy, jako Kaszubi o uznanie nas za mniejszość etniczną, już na drugi dzień dowiedzieliśmy się z prasy, że jesteśmy niewdzięcznikami, którzy stosują jakieś faszystowskie metody i którym chodzi tylko o polskie pieniądze. Nie ma się co przejmować. Psy szczekają, a karawana jedzie dalej. W języku kaszubskim mamy także i takie powiedzenie: Chto gôdô pò pòlskù, ten łże.

Przywołał on słowa popularnego niegdyś na Kaszubach powiedzenia: „Chto gôdô pò pòlskù, ten łże”. Być może to miał być żart. Bardzo słaby. To tak, jakbym napisał w Magazynie Kaszuby, że Kaszubi mają czarne podniebienia i włosy między zębami. Nie widzę żadnego sensu w powtarzaniu tego typu durnych powiedzonek. Co więcej, przypomina mi to wywoływanie demonów z przeszłości, które od dawna powinny być pogrzebane.

Dlatego też, tuż po polskim narodowym święcie, postanowiłem na łamach Magazynu Kaszuby poruszyć kilka zasadniczych kwestii.

DSC_0148
Fot. Tomasz Słomczyński

Po pierwsze: co to jest Kaszëbskô Jednota?

Stowarzyszenie Osób Narodowości Kaszubskiej Kaszëbskô Jednota powstało w 2011 roku i zrzesza osoby, które nie czują się Polakami. Ich jedyną narodowością – jak twierdzą – jest kaszubska. Organizacja ta dąży do przyznania Kaszubom statusu mniejszości etnicznej w Polsce i opowiada się też za decentralizacją władzy i finansów. W 2015 r. Jednota promowała profil na Facebooku „Jestem Kaszubą, jestem Ślązakiem, a nie Polakiem”. Władze stowarzyszenia powołują się na wyniki spisu powszechnego z 2011 r. Wówczas deklarację przynależności wyłącznie kaszubskiej (bez wskazania na przynależność do narodowości polskiej) złożyło 16 tys. osób (212 tys. osób złożyło deklarację narodowości polskiej i kaszubskiej jednocześnie).

Stowarzyszenie Kaszëbskô Jednota ma ok. 100 członków. Jego profil na Facebooku zyskał prawie 4800 tzw. polubień, z czego od początku roku liczba ta wzrosła o ponad 1200 „lajków”.

Artur Jabłoński jest członekiem rady programowej tego stowarzyszenia i jego głównym ideologiem. Jak tłumaczył w „Dzienniku Bałtyckim”, kaszubscy narodowcy „podejmują starania, by (…) osiągnąć pełnię praw jako odrębny naród autonomiczny kulturowo”. Jego zdaniem młodzi członkowie organizacji dostrzegają „grożący Kaszubom proces wynarodowienia” we współczesnej Polsce. Jednocześnie działacze stowarzyszenia zdecydowanie odcinają się od „wszelkiego rodzaju separatyzmów” i zapewniają, że nie mają zamiaru w żaden sposób podważać faktu, że Kaszuby znajdują się w granicach Polski. „Nigdy nie miałem poczucia, że jestem w Polsce dyskryminowany. To mój kraj, moje miejsce na ziemi. Jedyne, co odczuwam, to brak należytego zrozumienia dla spraw kaszubskich i dialogu ze stroną polską. Polacy i Kaszubi powinni wspólnie pracować dla pomyślności Pomorza” – stwierdził w jednym z wywiadów Artur Jabłoński.

1 kwietnia 2016 roku Kaszëbskô Jednota została członkiem obserwatorem European Free Alliance – frakcji w Parlamencie Europejskim, uznawanej za radykalną, która reprezentuje narody bez państwa. Ma obecnie siedmiu parlamentarzystów pochodzących ze Szkocji, Walii, Katalonii. Jak stwierdzają członkowie Jednoty, obecność Kaszubów w tym gronie ma się przyczynić do walki z ich postępującą polonizacją.

Po drugie: skąd wzięło się powiedzenie: „Chto gôdô pò pòlskù, ten łże”?

Jednym zdaniem można na powyższe pytanie odpowiedzieć w ten sposób: z wzajemnych animozji i niechęci, jakie na przestrzeni dziejów żywili do siebie Polacy (pochodzący z innych części Polski) i Kaszubi.

Trzeba jasno to powiedzieć: to nie jest tak, jakby chcieli tego niepoprawni apologeci odwiecznej polskości Kaszub, że nasze wspólne dzieje zawsze naznaczone były wzajemną miłością i zaufaniem.

Długo można opisywać te dość skomplikowane stosunki. Swój szczególny wyraz znalazły one wiosną 1920 roku, kiedy wojsko polskie zajmujące Pomorze, wprowadziło tutaj porządki przypominające brutalną okupację, gdzie poszkodowanymi wcale nie byli Niemcy, tylko właśnie Kaszubi (artykuł na ten temat znajdziesz TUTAJ). Kaszubi, ze swojej strony mogli tylko utrwalić negatywny stosunek do „Bosych Antków” – takim pogardliwym przydomkiem określano przybyszy z terenów Galicji czy Kongresówki. Rzeczywiście, z reguły Kaszubi – przez wieki zamieszkujący tereny, na których dominował tzw. żywioł niemiecki, stali na wyższym poziomie, jeśli chodzi o kulturę materialną, od ludności napływowej z miasteczek i wsi ubogich rejonów Polski południowej i wschodniej (stąd określenie „bose”). Z drugiej strony ludność napływowa nie uznawała kaszubskiej odmienności, nie rozumiała języka. Odbierała to wszystko jako swego rodzaju ułomność wobec polskiej kultury. W rezultacie poprzez większą część dwudziestolecia międzywojennego na Kaszubach największe wpływy polityczne miała endecja, która formułowała postulaty zwiększania autonomii Pomorza względem władzy w Warszawie.

Dlatego też – co należy przyznać, Kaszëbskô Jednota nie „wymyśliła” swojej ideologii. W zasadzie od początku swojego istnienia ruch kaszubski był niejednorodny, a jedna z linii podziałów przebiegała tam, gdzie toczyły się dyskusje o polskości Kaszub i stosunku władz w Warszawie do samych Kaszubów.

Lata PRL-u to kolejny okres, w którym Kaszubi mieli wiele powodów by używać powiedzonka przywołanego przez Artura Jabłońskiego.

brunon synak
Brunon Synak, źródło: jestemstad.pl

W wywiadzie realizowanym w ramach projektu „Jestem stąd” wspominał tamte czasy zmarły w2013 roku prof. Brunon Synak, wychowany w rodzinie kaszubskiej samorządowiec i wykładowca Uniwersytetu Gdańskiego:

– Świadomość kaszubskości umocniła szkoła, ale niestety w sensie negatywnym. Szkoła utrwalała w nas kompleksy. Mimo że chodziło tam sto procent dzieci kaszubskich i w domu wszyscy rozmawialiśmy po kaszubsku, w szkole nie wolno nam było mówić w tym języku nawet w czasie przerwy. Tylko po polsku. Ja miałem dodatkowo pecha, że uczyły mnie dwie nauczycielki, które pochodziły z Rzeszowszczyzny. One nas po prostu nie rozumiały – dopiero po pewnym czasie zorientowałem się, że właśnie dlatego je denerwowało, gdy rozmawialiśmy po kaszubsku. Nie pojmowały też naszej odmienności, tego, że jesteśmy Kaszubami wrośniętymi w tę ziemię. Wynieśliśmy to z domu wraz ze świadomością, że trzeba to pielęgnować i na tym budować polskość. Natomiast one chciały budować polskość zamiast kaszubskości, wypierając nasze poczucie tożsamości. W szkole podstawowej i średniej kaszubskość była dla mnie jak worek z kamieniami, który musiałem nieść na plecach. To było celowe działanie ze strony władz. Kaszubi byli przez władze komunistyczne uznawani za Polaków niepewnych. Podejrzewano ich o ukrytą opcję niemiecką. Z czasem pozwolono na tzw. folklor, cepelię. Natomiast, broń Boże, nie na samoświadomość, na poczucie tożsamości kaszubskiej. Szkoła w naszym regionie była niezwykle antykaszubska.

Po trzecie: Czy to wszystko oznacza, że Kaszubi nie chcą być Polakami? Że mówienie „Chto gôdô pò pòlskù, ten łże” ma swoje uzasadnienie?

Na obydwa powyższe pytania odpowiedź jest jedna: absolutnie nie. Z co najmniej dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że Kaszëbskô Jednota z pewnością nie reprezentuje znaczącej części Kaszubów. Jest to niewielka organizacja, szczególnie jeśli porównać ją ze Zrzeszeniem Kaszubsko-Pomorskim, które ma w swoich szeregach 5,6 tys. członków. ZK-P bardzo dalekie jest od jakichkolwiek dążeń, które można by nazwać „autonomicznymi”. Przez kilka lat organizacji tej przewodził cytowany powyżej Brunon Synak, który w tym samym wywiadzie stwierdził, że:

– Dla mnie tożsamość jest taką wewnętrzną, świadomą autooidentyfikacją. Natomiast tożsamość narodowa jest identyfikacją z wartościami, kulturą narodu, którego człowiek czuje się obywatelem. Ja mam podwójną tożsamość, a nawet potrójną – jeśli włączyć identyfikację europejską, ale podstawową jest polsko – kaszubska. Czuję się Polakiem w kategoriach ściśle narodowych, a Kaszubem w kategoriach etnicznych. Uważam, że jestem bogatszy mając podwójną tożsamość. Byłoby mi trudno powiedzieć, która z nich zajmuje większą część mojej świadomości i serca. Bliżej mojego ciała jest tożsamość kaszubska, tak jak podkoszulek – jego się bardziej czuje, a tożsamość polska jest tak jakby koszulą.

***

Tymczasem Karol Rhode, sekretarz zarządu stowarzyszenia Kaszëbskô Jednota, przyznaje: – Podwójna tożsamość jest drogą do asymilacji. A jak wiadomo, asymilacja jest zgubna dla mniejszości.

W wolnym kraju każdy ma prawo do swoich poglądów i może głośno o nich mówić. Mi jednak serce rosło, kiedy podczas majowego weekendu mijałem dwie łopocące obok siebie flagi w czterech kolorach. Mam jednak świadomość, że zgoda nie jest dana raz na zawsze. Że można ją zburzyć, zdeptać, zamienić w nienawiść. Tak łatwo to zrobić, przywołując na przykład durne powiedzonka, które dawno straciły termin ważności.

 

 

Korzystałem m.in. z :

Tomasz Słomczyński, „Kaszubi będą walczyć o swoje prawa w PE”, Rzeczpospolita, 28.01.2016.

Wywiad zrealizowany w ramach projektu „Jestem stąd. Polska wielu narodów”, Stowarzyszenie Centrum Polsko-Niemieckie w Krakowie, Dom Anny Frank w Amsterdamie, www.jestemstad.pl.

Wywiad z Arturem Jabłońskim pt. „Chto gôdô pò pòlskù, ten łże”, Jaskółka Śląska, 3 kwietnia 2016 roku.