1

„Kaszubi w Niemczech nie wspominają o tym, że są Kaszubami”

Niemiecki dziennikarz o Kaszubach z perspektywy naszych zachodnich sąsiadów

Martin Sander jest Niemcem, dziennikarzem pracującym dla Deutschlandradio (ogólnokrajowe radio publiczne w Niemczech). Spotkaliśmy się w Kartuzach. 18 sierpnia 2021 roku przyjechał na Kaszuby by podróżować rowerem i zbierać materiały do dziennikarskich relacji.

Jak powiedział na wstępie, Polską zainteresował się już w latach pierwszej Solidarności – na początku lat osiemdziesiątych. Najpierw uczył się języka polskiego w Niemczech, fascynował się polska literaturą, wymienia Tyrmanda, Konwickiego i Miłosza. Zaczął pisać doktorat o relacjach miedzy polskimi i niemieckimi literatami w latach trzydziestych i trafił na Katolicki Uniwersytet Lubelski, gdzie przez pięć lat pracował jako wykładowca. Potem jeszcze dwa lata mieszkał w Poznaniu, a następnie w Warszawie, gdzie – już jako dziennikarz, pracował w charakterze korespondenta. Specjalizował się w tematyce kulturalnej. Obecnie obszarami jego zainteresowań są: historia i polityka historyczna – jak mówi nie tylko w Polsce ale i w Niemczech, gdzie jest to „pole manipulacji historycznej” oraz wiara, religia.

– Od pewnego czasu obserwuję sytuację wokół kościoła katolickiego i kampanii przeciwko LGBT, nie tylko w Polsce, ale też w Rosji, bo jest to również kampania Putina skierowana antyeuropejsko. Zadaję sobie też pytanie skąd bierze się w Polsce – w kraju nastawionym entuzjastycznie do Europy, wzrost antyeuropejskich nastrojów.

Tym razem przyjechał do Polski wiedziony doniesieniami prasowymi o sporze w Linii, dotyczącym figur kaszubskich duchów.

– Zawsze sprawdzam, czy dzieje się coś ciekawego, nie tylko w dużych miastach ale też na prowincji.  Pomyślałem, że przyjeżdżając tutaj można się dowiedzieć co się dzieje z ludźmi, dlaczego w pewnym momencie powstają ruchy broniące pewnych tradycji, atakujące innych, odmawiające innym tego, co nam się wydaje naturalne. Taka sytuacja jak w Lini może się również zdarzyć w Niemczech, Francji, w Polsce, gdziekolwiek.

Niechęć do rzeźb – kaszubska czy nie?

Spotykamy się w deszczowy poranek 19 sierpnia 2021 roku.

– Wczoraj przyjechałem pociągiem do Wejherowa, tam zanocowałem , potem podjechałem koleją podmiejską do Strzebielina, stamtąd jechałem bardzo fajną trasą przez las i ścieżką obok rzeki Łeba, dotarłem w końcu do Osieka, do Chrystusa który tam stoi w miejscu, gdzie stała figura kaszubskiego ducha, dalej ruszyłem szlakiem „Poczuj Kaszubskiego Ducha”. Trafiłem do Tłuczewa, do Jaromiry Labuddy, stamtąd do Lini, gdzie spotkałem się z panią wójt Bogusławą Engelbrecht i szefową ośrodka kultury Kamilą Soroko. Zanocowałem w Lini i stamtąd dzisiaj przyjechałem do Kartuz na spotkanie z tobą.


O sporze wokół rzeźb kaszubskich duchów czytaj tutaj:

Co się wczoraj stało w gminie Linia? „Zwyciężył Jezus”?

oraz tutaj:

Kaszubskie duchy w gminie Linia. Kto się ich boi? [FELIETON]


– I jakie masz spostrzeżenia na temat sporu wokół rzeźb?

– Wiem, że przeciwnicy rzeźb duchów to jest nieduża ale głośna grupa. We wsi  pytałem ludzi – koło kościoła, sklepu. Wiele osób nie chciało się wypowiadać, wyczułem niepewność w tej kwestii, takie odniosłem wrażenie.

Tłumaczę Martinowi, że fakt, że ludzie nie chcieli na ten temat rozmawiać wcale nie musi wynikać z tego, że są niepewni, że nie maja zdania.

– To była dość głośna sprawa medialna, trafiła nawet do Faktów TVN, najpopularniejszego serwisu informacyjnego w Polsce, dla małej wsi to było znaczące wydarzenie – mówię. – Po drugie widać po tobie, słychać akcent, że jesteś z zagranicy. Kaszubi mają zwyczaj milczenia przed obcymi, to wynika z historii. Tę ich cechę nazywam ostrożnością, a wynika z tego, że w dwudziestym wieku doświadczali wiele złego od osób, które tu przybywały – Niemców, Polaków i również sowietów.  Dlatego wykształcili tę swoją  ostrożność. Mają swoje zdanie ale niekoniecznie pod sklepem czy kościołem osobie z obcym akcentem ją zwerbalizują – zaznaczyłem.

Martin przyjął to do wiadomości, zgadzając się, że rzeczywiście, to mógł być powód braku chęci rozmowy z nim na ten temat.

– Ale jest także druga kwestia – kontynuował. – Ksiądz, który zainicjował protest przeciwko figurom duchów, pochodzi z Krakowa. Czy to ma znaczenie? Sami Kaszubi są dobrymi katolikami ale szanują swoją tradycję – kilka osób się w ten sposób się wypowiedziało. Inni zaś mówili, że Kaszubi mają swoją tożsamość katolicką i boją się tej dawnej, przedchrześcijańskiej kultury. Ta sprawa nie jest dla mnie do końca jasna…

Chodzi mi o to, że wystąpienie przeciwko rzeźbom duchów to może być przejaw antykaszubskości ale równie dobrze może być przejawem właśnie kaszubskości. Według mnie można to interpretować tak, i tak.

Niemcy o Kaszubach. Heimat?

– Masz jakieś osobiste doświadczenia z Kaszubami?

– W trakcie trwania mojej pracy naukowej spotkałem jednego profesora pochodzącego z Kaszub, który mi mówił, że po polsku zaczął mówić w wieku siedmiu lat, wcześniej mówił tylko po niemiecku. Być może również po kaszubsku, tego nie wiem na pewno. Nie chcę wymieniać jego nazwiska, bo nie wiem, czy tego by sobie życzył.

– Pojęcie „Kaszuby” jest jakoś obecne w świadomości Niemców?

– Funkcjonuje w Niemczech na podstawie trzech książek.

Chodzi o książki Guntera Grassa, trzy, w których wspomina o Kaszubach. Wiemy wszyscy, że w „Blaszanym bębenku” jest kaszubska babka małego Oskara. Innego źródła wiedzy o tym regionie w Niemczech praktycznie nie ma.

Być może starsze pokolenie kojarzy, ze to jakaś dawna wschodnia prowincja Niemiec.

– Gdybyśmy w Niemczech w Berlinie podeszli do dwudziestopięciolatka i powiedzieli: „Kaszuby” – czy miałby jakieś skojarzenie? – pytam.

– Trudno powiedzieć. Mógłby nie mieć żadnego. Może by coś kojarzył, ale chyba nie wiedziałby gdzie się znajdują, może że gdzieś w Polsce, że gdzieś we wschodniej części dawnych Niemiec… Jeśli ktoś jest oczytany i zna dzieła Guntera Grassa, to będzie wiedział. Wiesz… Spotykały mnie takie sytuacje, że w niemieckiej redakcji, kiedy redaktorzy dowiadywali się, że relacjonuję z Warszawy, pytali: „to jest… Polska, czy tak?”

W Niemczech jest ignorancja wobec Polski, wobec wszystkiego, co leży na wschód od Odry.

– A co z mitem „Heimatu” w odniesieniu do Kaszub? Stąd wysiedlono wielu Niemców, niemieckojęzycznych Kaszubów, czy tez po prostu Kaszubów czujących się Niemcami.

– Kaszubi w Niemczech nie wspominają o tym, że są Kaszubami. Znam jedną panią, która sprząta u nas i ma bardzo dobry kontakt z moją rodziną. Jest przez nas traktowana jako Polka , choć trzydzieści lat temu przyjechała do Niemiec z papierami niemieckimi. Tylko ja rozmawiam z nią po polsku i tylko mi powiedziała, że jest Kaszubką. W Niemczech innym osobom tego nie mówiła. Inna rzecz – to są środowiska – jak to się u nas mówi – wypędzonych. Chodzi o ludzi przesiedlanych w latach czterdziestych. Zaznaczę, że dla większości społeczeństwa niemieckiego nie ma to większego znaczenia, to jest sprawa osób starszych.

– W tych opowieściach pojawiają się Kaszuby jak utracony Heimat?

– W mniejszym stopniu. Jeśli mówimy o wypędzeniach to głośno mówi się albo o Śląsku albo o Mazurach. O Kaszubach raczej się nie mówi albo mówi się w znacznie mniejszym stopniu. Jedynie fachowcy wiedzą, że część Kaszubów została wysiedlona z komunistycznej Polski, i że ludzie ci dostali niemieckie obywatelstwo.

– Kaszubi w Polsce czasem są uważani za tych „proniemieckich”. Zdarza się, że im się to wytyka, że to tacy „ukryci Niemcy”. Co powiedzieliby na to sami Niemcy?

– Byliby bardzo zdziwieni.  Taka informacja w ogóle do nich nie dociera.

Polskość, kaszubskość, niemieckość – to są kwestie zbyt skomplikowane dla dzisiejszych Niemców, to wiedza dostępna dla naukowców. Kaszubi w Niemczech są traktowani jak wszyscy inni „obcy”, mieszkańcy innego kraju, w tym przypadku Polski.

W Berlinie istniało osiedle dla przesiedleńców z Polski, oni wszyscy mieli niemieckie papiery. Sami Niemcy traktowali ich jako Polaków, wypędzonych z Polski, ale Polaków.

Jak w Brandenburgii

– Jak ci się podobają Kaszuby?

– Podobają mi się bardzo. Jak nie pada wszystko jest w porządku, wczoraj jechałem piękna trasą. Tu jest podobnie jak w Brandenburgii. Nie ma większych różnic, zarówno jeśli chodzi o krajobraz, jak i zagospodarowanie, infrastrukturę turystyczną. Jak żartobliwie mówił Konrad Adenauer, po minięciu Magdeburga musiał zasłaniać zasłony w pociągu, bo już dla niego zaczynała się Syberia. Chodziło o to, że na wschód od Magdeburga zaczyna się płaski krajobraz z lasami i jeziorami, który jest również na Kaszubach i dalej, w Europie środkowej i wschodniej.  Z tego powodu tez nie był popularny we wschodnich landach.

– Co dalej planujesz?

– Wypróbuję nowy szlak rowerowy nad Wisłą, od Grudziądza do Włocławka i także zamierzam relacjonować tę wędrówkę. Mam różne tematy, na przykład teraz powstaje pomnik polskich ofiar drugiej wojny światowej w centrum Berlina, więc dla mnie tematem jest, jak to jest odbierane w Polsce. Są komentarze ze strony ofiar, które nie dostały odszkodowań… To  także jest dla mnie temat.