Najnowsza książka Pawła Huelle jest jedną z nielicznych próbą wprowadzenia kaszubskości do głównego nurtu współczesnej literatury.
Najnowsza książka Pawła Huelle jest jedną z nielicznych próbą wprowadzenia kaszubskości do głównego nurtu współczesnej literatury.
Niech ta wspaniale opowiedziana, magiczna historia zabrzmi przez chwilę swoją własną melodią: „Ojciec był podczas marszu milczący. Ale kiedy zatrzymaliśmy się przy strumieniu w Dolinie Bobrowej na posiłek, powiedział: – Czy ty wiesz, kim są Kaszubi?
Nie potrafiłem tego ująć w paru słowach. Poza tym, że pan Bieszk mówił inaczej niż my. Rozumiałem większość jego zdań, choć nie wszystkie wyrazy. Niektóre wydawały się zmyślone, jak gdyby nieprawdziwe. Na przykład – metk. Dlaczego zły duch nie ma się nazywać po prostu zły duch, tylko metk? Albo – belnota. Czy nie można powiedzieć normalnie – odwaga? Ojciec zaśmiewał się z takich argumentów i tłumaczył, że to stary słowiański język, w którym do dziś istnieją słowa dawno już przez nas porzucone. Jak monety wycofane z obiegu. Woda potoku była krystaliczna, na jego piaszczystym dnie połyskiwały nieliczne kamienie, a kiedy wyjąłem jeden z nich, z jasną żyłką kwarcu biegnącą w poprzek czarnej masy, ojciec powiedział: – To jest właśnie jak stare słowo wyjęte ze strumienia czasu: nieprzydatne a piękne”.
Dalej wraz z autorem (jeden z głównych bohaterów jest chłopcem, to alter ego Pawła Huelle) trafimy do checzy, w której trwa obrzęd pustej nocy – pożegnania zmarłej osoby. Potem znajdziemy się na łodzi, wypłyniemy wprost na spotkanie z kaszubskim wampirem ópi albo wieszczi (tu zdania są podzielone: szyper łodzi z panem Bieszkiem sami nie mogą dojść do porozumienia w kwestii tożsamości upiora).
Jednak „Śpiewaj ogrody” to nie jest powieść o Kaszubach.
Główna historia opowiadana przez autora dzieje się w gdańskim środowisku artystycznym. Jej bohaterem jest kompozytor oraz jego piękna żona Greta. Przybyły po wojnie wraz z rodziną chłopiec stopniowo odkrywa historię ich miłości, wędrując w czasie jakby przemierzał zaczarowany ogród.
Kaszubskość nie rozbrzmiewa tu pełnym głosem. Autor nie przewidział dla niej partii solowych w swoim dziele. Choć, trzeba to przyznać, stanowi ważny głos… ale – niestety, tylko w chórze wątków pobocznych.
Dlatego poszukiwacz kaszubskości, po przeczytaniu „Śpiewaj ogrody” odczuje niedosyt. Nie dość pozwolił mu autor poznać Kaszubę o nazwisku Bieszk. Smutne jest z nim rozstanie: „Kiedy przestał oddychać, trzymałem go za dłoń. (…) Nie było pustej nocy, modlitw ani trzykrotnego stuknięcia o próg domu wynoszonej trumny, z chóralnym zaklęciem – nam wszetko, tobie nic.”
Paweł Huelle każe nam się rozstawać z człowiekiem, z którym chciałoby się jeszcze spędzić trochę czasu.
Podobno autor kiedyś pisał powieść kaszubską, ale nigdy jej nie skończył. Podobno kaszubskie wątki w „Śpiewaj ogrody” są pozostałością po tamtej pracy.
Pozostaje nadzieja, że Paweł Huelle w kolejnej powieści opuści swoją Oliwę i jeszcze śmielej wyruszy w podróż, gdzieś w stronę Kartuz, Kościerzyny czy Wejherowa.
Paweł Huelle, „Śpiewaj ogrody”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2014.
[Źródło: Gazeta Kartuska]