Autor: Barbara Kąkol, dyrektor Muzeum Kaszubskiego im. Franciszka Tredera w Kartuzach
Umiejętność wykorzystywania naturalnych materiałów do wyplatania różnorodnych przedmiotów, przędzenia i tkania, znana była na Kaszubach od wieków.
Oprócz plecionkarstwa i powroźnictwa, tkactwo jest jedną z bardziej zaawansowanych odmian technik przeplatania. Na przestrzeni XVIII – XIX wieku należało ono na Kaszubach do najpospolitszych zajęć rękodzielniczych.
Dywanik, co ma cztery tysiące lat
Obróbką surowca lnianego i owczego oraz tkactwem zajmowały się głównie kobiety. Wykonywano zarówno tkaniny ubraniowe, jak i np. chodniki, tzw. szmaciaki. Prace związane z przygotowaniem przędzy i wyrobem tkanin wykonywane były w okresie od późnej jesieni do przedwiośnia.
Mimo znacznego rozwoju przemysłu włókienniczego w II poł. XIX w., jeszcze co najmniej do II wojny światowej trwano na Kaszubach przy tradycyjnym ludowym tkactwie.
Najstarszych materiałów dotyczących tkactwa dostarczają okazy z gdańskiej osady rzemieślniczo-rybackiej z czasów wczesnośredniowiecznych, gdzie wydobyto znaczne ilości tkanin jednobarwnych i pasiastych. Ponadto w 1936 r. na torfowisku Józefa Lewny w Łączyńskiej Hucie odkryto fragment plecionej maty. Wytworzona z dartego łyka, jest najstarszym materiałem z obszaru Polski (pochodzi z okresu neolitu ok. 4000-3000 p.n.e). Zobaczyć ją można w Muzeum Kaszubskim im. Franciszka Tredera w Kartuzach.
Proces tkania polegał na ścisłym połączeniu za pomocą techniki krzyżowej pojedynczych nici, Podstawowymi surowcami do wyrobu nici były: konopie, len oraz owcza wełna.
O ile owcza wełna bezpośrednio po obcięciu, umyciu i rozczesaniu na specjalnych szczotkach nadawała się już do użycia, to len i konopie musiały być poddane żmudnej i pracochłonnej obróbce.
Na Kaszubach, do dziś hoduje się owce pomorskie – to rodzima odmiana owiec długowełnistych. Dzielą się one na dwa typy: kaszubski i koszaliński. Typ kaszubski został wytworzony na podłożu prymitywnych owiec utrzymywanych przez tutejszą ludność z byłych województw gdańskiego i elbląskiego. Już w II połowie XVII wieku Kaszubi i Kociewiacy zaczęli swoje owce krzyżować “fagasami” – tak bowiem nazywano owce żuławskie, należące do kolonistów holenderskich, którzy osiedlali się w widłach rzek Wisły i Nogatu. Później hodowano kolejne krzyżówki – z wykorzystaniem tryków m.in. fryzyjskich i holsztyńskich
Obecnie w Polsce funkcjonuje Program Ochrony Zasobów Genetycznych Zwierząt Gospodarskich, który obejmuje również owce pomorskie, w ilości 38 stad i 2058 owiec – matek.
Międlice i cierlice
Kaszubi do końca XIX w. uprawiali len. Był on wysiewany wiosną. Latem już następowały pierwsze prace związane z obróbką lnu (wyrywany wraz z korzeniami, aby uzyskać jak najwięcej surowca). Następnie przechodzono do kolejnych etapów obróbki (namaczanie, suszenie, tarcie).
Należy nadmienić, że len, a właściwie siemię lniane wykorzystywano w medycynie ludowej nie tylko dla zdrowia, ale i urody.
Zwykle w październiku przystępowano do międlenia lnu, w celu pokruszenia i usunięcia osłonek łodyg, aby uzyskać czyste, długie włókno. Służyła do tego międlica. Była to deska szerokości kilkunastu centymetrów i długości około 1,5 metra z wyciętą szczeliną, w którą wchodziła druga deska. Obie deski połączone były bolcem. Pracowały jak duże nożyce, łamiąc łodygi lnu. Do usuwania połamanych łodyg (zwanych paździerzami) używano cierlice. Cierlica tym różniła się od międlicy, że miała dwie szczeliny.
Następnie włókno wyczesywano ręczną szczotką, aby usunąć resztki paździerzy i oddzielić pakuły od włókna długiego. Szczotka do czesania lnu była zrobiona z kawałka deski, w którą powbijano ostre gwoździe.
Wrzeciona, kądziele, kołowrotki
W zimowe wieczory kobiety przędły nici (przędzę) używając wrzecion i kądzieli lub kołowrotków. Kiedy szpula na wrzecionie kołowrotka była już wypełniona, przy pomocy motowidła nici zwijano w motki.
Funkcję przęślicy i wrzeciona przejął późniejszy wynalazek – kołowrotek, który spowodował, że proces uzyskiwania nici stał się mniej pracochłonny.
Proces tkania materiału z przygotowanych nici przebiegał na specjalnych urządzeniach zwanych krosnami. Narzędzie to składało się z drewnianych ram, pomiędzy którymi zamocowane były wałki z nawiniętą tzw. osnową, na którą składała się duża ilość nici ułożonych równolegle obok siebie. Za pomocą podnóżka i nicielnic osnowa dzielona była na dwie części, pomiędzy którymi przewlekane było czółenko z nicią – tzw. wątek.
W wyniku powtarzalności tego procesu uzyskiwano po pewnym czasie, trwałą zwartą płaszczyznę materiału.
Miękkie koszule i sztywne warpy
Używanie nici lnianych umożliwiało uzyskanie białego cienkiego płótna. Mogło być ono następnie farbowane lub zadrukowane za pomocą rzeźbionych klocków – w których wyryto różne wzory, najczęściej ornamenty roślinne. Jako farbę stosowano odpowiednio przygotowane soki roślinne. Farbowano nie tylko utkane płótna, ale i samą przędzę.
Wprowadzenie do czółenka tkackiego kolorowych nici osnowy pozwalało na uzyskanie trwałych wzorów na tkaninie. W ten sposób powstały charakterystyczne dla Kaszub płótna pościelowe zdobione kratką niebieską lub czerwoną.
Wykonywano głównie białe, lniane i lniano-bawełniane płótna. Płótna wykonywane były na Kaszubach jeszcze w XX w. Szyto z nich elementy odzieży: czapki, pasy, spódnice, fartuchy, kamizelki, spodnie, koszule. Podczas szycia odzieży, szczególnie koszul i spódnic, nierzadko łączono dwa gatunki płótna – z mocniejszego i grubszego szyto części niewidoczne, z delikatniejszego górne części koszul i dolne spódnice. Wiele uwagi poświęcano śnieżnobiałemu odcieniowi płótna, stąd wszystkie tkaniny (oprócz kolorowych) poddawano bieleniu. Bielenie polegało na praniu tkanin i zaparzaniu ich w roztworze ługu, płukaniu w rzece lub jeziorze i rozściełaniu na łące, aby poddać je działaniu słońca, rosy i deszczu.
Powstały także samodziały, wełniane warpy, które barwiono na jeden kolor. Aby zapewnić mu trwałość i sztywność poddawano go tzw. folowaniu: materiał zanurzano w gorącej wodzie, następnie ubijano do czasu, aż włókna uległy połączeniu w mocny, zbity materiał. Otrzymany w ten sposób folusz, z reguły biały, poddawany był następnie farbowaniu na charakterystyczne dla Kaszub kolory: granat, niebieski, brąz, rudy i czerwony. Używany był do szycia ubiorów męskich i kobiecych. Wykonywano też z niego typowe dla stroju kaszubskiego obszerne sukmany.
Ze skrawków starych materiałów a także resztek wełny i nici wykonywano (zwłaszcza przed świętami) również barwne pasiaki spełniające rolę chodników. Tradycja ich wyrabiania kontynuowana jest przez działający przy Muzeum Kaszubskim w Kartuzach Klub Rękodzieła Kołowrotek.
Wełna z duszą
Jest na Kaszubach wiele legend, baśni i niesamowitych opowieści przekazywanych z pokolenia na pokolenie w zimowe wieczory, w których zachowały się opisy czynności związanych z – ogólnie rzecz biorąc, tkaninami i ubraniami, a „w głównych rolach” występują atrybuty tkackie.
Jedną z nich jest bajka Dziewczyna i żołnierz.
Żyła na Kaszubach dziewczyna, która miała narzeczonego na wojnie. Po pewnym czasie przestała otrzymywać od niego wiadomości. Była z tego powodu bardzo smutna. Na pomoc przyszła jej stara wieszczka, która poradziła dziewczynie co ma robić. Otóż nakazała jej, w dużym garnku gotować ubranie narzeczonego i powtarzać w kółko; „Czy żyw, czy nie żyw, niech mój Janek przyjdzie tu”. I tak do północy. Kiedy zegar wybił dwunastą, na koniu nadjechał narzeczony. Kochankowie wsiedli na konia i pojechali na przejażdżkę. Żołnierz zapytał: „Świeci księżyc jasno, nie jest tobie, dziewczę, straszno? Na co dziewczyna odpowiedziało przecząco. I tak co pewien czas, żołnierz powtarzał to samo. Dotarli do cmentarza, tam narzeczony zsiadł z konia i zniknął. Do dziewczyny przybiegło dziecko i poinformowało, że ma ona szybko uciekać, gdyż grozi jej straszne niebezpieczeństwo ze strony narzeczonego, który jest upiorem.
Dziewczyna zaczęła biec. W pobliżu znajdowała się chata kaszubska, w której otrzymała schronienie. Gospodarze zamknęli drzwi na zasuwę. Potępieniec, niestety dotarł do domostwa i nawoływał do otwarcia drzwi. Kiedy to nie pomogło, rozkazał miotle bez duszy, aby je otworzyła. Byli w tej chacie mądrzy ludzie, którzy wiedzieli, że w chrust miotły należy włożyć patyk, aby miotła miała duszę i nie była upiorem. Nieopodal miotły leżał kłębek wełny bez duszy. Żołnierz zawołał: „Kłębku bez duszy, otwórz mi drzwi!” I kłębek migiem zaczął turlać się do drzwi. Na szczęście gospodarze szybko go rozwinęli i z powrotem nawinęli na kawałek papieru. W ten sposób Kłębek, już z duszą, uspokoił się. Wówczas kogut zapiał, żołnierz stracił moc i musiał odjechać. Dziewczyna została uratowana.
***
Jak wyglądał strój kaszubski, dajmy na to, przed stu laty? Myliłby się ten, kto by pomyślał, że pełen był haftów i zdobień – tak jak dzisiejszy strój ludowy. Wyglądał mniej więcej tak:
Próby rekonstrukcji tego stroju dokonał Piotr Kowalewski, który tak pisze na swojej stronie internetowej wanoga.eu:
Dzisiejszy kaszubski strój świetlicowy został wykreowany w latach pięćdziesiątych XX wieku i sam rozwija się odrębną drogą. Haftowane zdobienia są dodawane w męskim ubiorze w coraz to nowszych miejscach, co sprawia, że staje się jeszcze bardziej pstrokaty i jeszcze bardziej ludowy i niż może być. Chciałem zatem odtworzyć strój sprzed drugiej wojny światowej.
Bogate materiały na ten temat zgromadził w latach 1931-1939 Józef Gajek, etnograf pochodzący z Lwowa. Posłużyłem się jego opisami, rysunkami i akwarelami, których duży zbiór zamieszczono w książce „Struktura etniczna i ludowa Pomorza” (wydawca: Instytut Kaszubski w Gdańsku, Gdańsk – Wejherowo 2009). Szczegóły kroju i detale pomogła odtworzyć Brygida Michalewicz z Garcza – krawcowa, hafciarka i projektantka, posiadająca bogate doświadczenie w ludowych strojach. Józef Gajek nie podał informacji, jak wyglądał liwk (kamizelka), dlatego została ona zrekonstruowana na podstawie opisu z Nowej Huty niedaleko Mirachowa. Oprócz liwkù, długiej sëkni (sukmany), chyba najbardziej zwraca uwagę koszula, na której nie ma haftu kaszubskiego. Haft ten pierwotnie zdobił kobiece czepce i szaty liturgiczne, a dopiero po wojnie zaczęto go stosować również z męskim stroju.