Czy warto wybrać się na grzyby w okolice Kartuz, skoro prawdopodobnie wynik poszukiwań będzie marny? Odpowiedź jest jedna – oczywiście, że warto. Bo – parafrazując popularne powiedzenie, nie chodzi o to by złapać króliczka (w tym przypadku raczej zajączka), ale chodzi o to, bo go gonić. W szukaniu grzybów same grzyby wcale nie muszą być najważniejsze. Znajdziemy je – to dobrze. Nie znajdziemy – też dobrze.
Dlatego też w Magazynie Kaszuby proponujemy leśne spacery – „grzybowe” trasy, jednak ostrzegamy: grzybów w tym roku jak na lekarstwo. Taki stan rzeczy został spowodowany prawdopodobnie suchym latem. Ale to nie znaczy przecież, że w lesie jest mniej pięknie.
Jeśli mamy już wybrać się na grzyby, i wrócić z pustym koszykiem, wybierzmy taką trasę, która spowoduje, że satysfakcja i doznania estetyczno – przyrodnicze wynagrodzą nam próżny trud przetrząsania krzaków w poszukiwaniu brunatnych kapeluszy. Wybierzmy najatrakcyjniejsze rejony – te, które wskazujemy w artykule.
Zaplanujmy sobie dzień szukania grzybów – być może – bez grzybów. Czy warto się nachodzić, by wrócić z niczym? Niech za odpowiedź na to pytanie posłużą zamieszczone poniżej zdjęcia kaszubskiej złotej jesieni. Wszystkie zostały zrobione w ostatnich dniach, w miejscach dokładnie oznaczonych na naszych mapkach.
Proponujemy wycieczkę: można rano przyjechać do nas PKM-ką z Trójmiasta, a wieczorem wrócić do domu. Oczywiście – podobnie samochodem, miejsc parkingowych w naszym mieście nie brakuje.
Kartuzy są położone wyjątkowo – są otoczone pierścieniem lasów o szerokości kilku kilometrów. A w lesie tym wiele jest uroczysk, miejsc, które warto odwiedzić. Z nimi związanych jest kilka historii, które warto poznać. Tak przy okazji zbierania grzybów. Albo – niech to właśnie grzyby będą „przy okazji”. Jak kto woli.
Odwiedzenie wszystkich poniższych miejsc jest możliwe w ciągu jednego dnia – proponowane przez nas wycieczki zajmą ok 2-4 godzin niespiesznego marszu, spaceru. Wytrawniejsi piechurzy, mogą w ciągu jednego dnia odbyć np. dwie z nich. Na przykład zwiedzić Bilowskie Buczyny i potem przejść 2 kilometry, żeby znaleźć się w pobliżu jeziora Cichego i Zamkowej Góry.
Tak, czy inaczej – komu w drogę, temu czas (i dobre, wygodne turystyczne buty). Spójrzmy więc na pierwszą mapkę…
Wycieczka 1.Arboretum, Stawy w Lesie Bilowskim
Z Kartuz wyjeżdżamy (lub wychodzimy) drogą na Sierakowice, tuż za ostatnimi zabudowaniami zatrzymujemy samochód po prawej stronie szosy (zostawiając Kartuzy za plecami), jest tu parking przy arboretum. Cała wycieczka – wraz z obejściem wokół Stawu IV, zajmie nam ok. 2 godziny (ok. 6 kilometrów). Można dodać do tego czas poświęcony na szukanie grzybów – wedle uznania.
Arboretum znajduje się pod opieką Nadleśnictwa Kartuzy.
W arboretum możemy sprawdzić i poszerzyć wiedzę w zakresie rozpoznawania drzew – krajowych i bardziej egzotycznych. Jesień to najlepszy na to czas. Wykształcone w pełni liście, szyszki. Samo arboretum wygląda jak taki dziki park. Ma w sobie wiele uroku, specyficznego „klimatu”. To dobre preludium do leśnej wycieczki.

Z arboretum ruszamy (piechotą lub podjeżdżamy samochodem) wąską asfaltówka pod górę, do cmentarza w Bilowie (tu także wygodnie zaparkujemy samochód). Ruszamy przed siebie, zostawiając cmentarz i zabudowania za plecami. Wkraczamy na leśną drogę. Po chwili dostrzegamy wymalowany na biało kamień ze znakiem kierującym nas na pierwszy punkt widokowy (na naszej mapce dojście na punkt widokowy w Bilowie zaznaczyliśmy czerwoną linią).
Przed nami niezwykle urokliwe stawy, nazywane według rzymskiej numeracji I, II, III, IV. Każdy z nich warto obejść, pospacerować, poszukać grzybów. Popatrzeć na nie z różnych stron. W orientacji w terenie pomogą nam kolejne białe kamienie.
Kapliczka Leśnika
Warto także dotrzeć do niezwykle ustrojonej kapliczki znajdującej się za Stawem IV. Wiąże się z nią taka oto historia:
Historię tego miejsca opowiedział mi Jacek Duda, leśniczy z Bilowa:
– Kapliczkę zawiesił na drzewie świętej pamięci Stanisław Szeszuła, miejscowy leśniczy. W czasie wojny był młodym chłopakiem. Został wcielony do armii niemieckiej. Wraz grupą żołnierzy został wzięty do niewoli przez czerwonoarmistów. Rosjanie po kolei ich wszystkich rozstrzeliwali. Wtedy po polsku powiedział: „Nie zabijajcie mnie, jestem Polakiem!” Modlił się w tym momencie do Matki Bożej. W grupie żołnierzy rosyjskich również znalazł się jeden Polak. Pan Stanisław został wzięty na bok. W ten sposób uratował życie – wszyscy pozostali żołnierze armii niemieckiej zostali rozstrzelani. Po wojnie Stanisław Szeszuła został leśniczym. Kapliczka dziękczynna za cudowne uratowanie życia najpierw znajdowała się w jego domu, podobno miał ją w sypialni. Później postanowił powiesić ją w lesie, w miejscu, które szczególnie mu się podobało ze względu na krajobraz wokół. Powiesił ją na drzewie, po drugiej stronie drogi od miejsca, w którym znajduje się dzisiaj. Tego buka, na którym ją powiesił, dzisiaj już nie ma. Sama kapliczka zaś została przewieszona i niedawno został tu postawiony kamień – ku pamięci pana Stanisława.
Jak wynika z opowieści leśniczego, kapliczka zyskała drugie życie.
– Miejscowi ludzie zaadoptowali sobie ją i upiększają to miejsce po swojemu, sztucznymi kwiatami. Tu odbywają się nabożeństwa. Dobrze, że żyje dziś swoim życiem, ale moim zdaniem bez tych sztucznych, plastikowych kwiatów byłoby dużo lepiej. Matka Boska nie cieszy się ze sztucznych kwiatów w lesie. Gust odpustowy w lesie nie przystoi, ale ja nie jestem w stanie tego zwalczyć.
To może wydawać się zaskakujące, że wierni przychodzą się tu modlić. Do najbliższych zabudowań jest kawał drogi, trzy, cztery kilometry.
– Pielgrzymują do niej z Łapalic i z Kartuz. Starsze osoby, głównie kobiety. Raz na miesiąc odbywa się tutaj nabożeństwo.
Z kapliczki mamy do przejścia drogą niecałe dwa kilometry do cmentarza w Bilowie, skąd zaczynaliśmy spacer. Możemy wracać najkrótszą drogą, lub – rzecz jasna – spacerować wokół, w poszukiwaniu… na przykład grzybów. W pobliżu (patrz mapka poniżej) Zielona Góra, najwyższe wzgórze spośród tych, które otaczają Kartuzy.

Wycieczka 2.Jezioro Ciche i Zamkowa Góra
Wycieczkę rozpoczniemy przy drodze wyjazdowej z Kartuz na Bytów, z centrum miasta dotrzemy tam ulicą Jeziorną, do końca. Za ostatnimi zabudowaniami, po lewej stronie (zostawiając Kartuzy za plecami) zauważymy tablicę informującą o (nieistniejącej faktycznie w terenie) ścieżce przyrodniczej i niebieski szlak pieszy. Skręcamy w las kierując się znakami tegoż szlaku. Od tego miejsca na Zamkowa Górę mamy ok 2 km. W ciągu godziny damy radę wspiąć się na wzgórze i wrócić do punktu startowego. Jednak czas poświęcony po drodze na szukanie grzybów – to już kwestia indywidualna…
Po chwili jesteśmy nad jeziorem Cichym.
Jezioro Ciche
Jezioro to opisywał znany w dwudziestoleciu międzywojennym dziennikarz i pisarz, Józef Kisielewski, w książce „Ziemia gromadzi prochy”. Brzmi to tak:
Jest ono ciche i zatajone miedzy kręte leśne brzegi. Taką fantastykę kształtów nie łatwo sobie wyobrazić, trudno wyśnić, wymarzyć. W nagłym wzruszeniu przypominają się motywy szwajcarskie, nałażą wspomnienia znad Lemanu, wyskakują gdzieś z kątów pamięci pochwytane sztafaże wschodnie, chińskie czy malajskie. Ale to wszystko jeszcze nie to. Cisza i obłoki, cynober i błękit, ramiona najpiękniejszej panoramy i najwspanialsze marzenie. W takim miejscu powinna być postawiona tablica ostrzegawcza dla szoferów: “Baczność! Nie oglądać się! Obejrzenie grozi śmiercią.” Najbardziej zatruty wyziewem miasta człowiek, największy cynik, najtępszy szturmak wielkomiejski otworzy gębę w nabożeństwie, kierownica wysunie mu się z rąk, a on razem z wozem spłynie lekko po zboczu na samo dno Cichego Jeziora. I taki będzie efekt pięknego krajobrazu.
Jeziorko, owszem ładne, ale… Czy człowiek „otworzy tu gębę w nabożeństwie”? Hm… Chyba niekoniecznie. Zresztą – najlepiej sprawdzić samemu.
Z jeziorem Cichym wiąże się legenda. Nieopodal znajduje się Zamkowa Góra (za chwilę się na nią wdrapiemy). „Zamkowa” – bo niegdyś znajdował się tam zamek (w rzeczywistości – wczesnośredniowieczne grodzisko, ale o tym za chwilę). Raz na sto lat na szczycie wzgórza pojawia się królewianka. Jednego razu młody chłopak – czasem jest on pastuszkiem pasącym owce na brzegu jeziora, w innej wersji – rybakiem łowiącym tu ryby, dostrzegł tę postać i sam zamek, który wyłonił się spod ziemi (należy tu dodać, że dzisiaj, gdy rośnie gęsty las, byłoby to niemożliwe, lecz – być może, niegdyś przestrzeń miedzy jeziorem a Górą Zamkową porastały łąki).
Królewianka poprosiła go o to, by przeniósł ją przez wody jeziora, wówczas Zamek pozostanie na powierzchni na zawsze, a sama królewianka będzie nim władać wraz z pastuszkiem. Stawka więc była wysoka, ale zjawa postawiła jeden warunek – chłopak nie może obejrzeć się do tyłu podczas przenoszenia swojej wybranki przez wodę. Wziął się więc młody Kaszuba do roboty, i… Nagle, gdy już przenosił królewiankę, z tyłu dobiegły go głosy. Obejrzał się zaciekawiony, królewianka znikła, podobnie sam zamek – zapadł się pod ziemię na kolejnych 100 lat.
Ten motyw – przenoszenia królewianki i zapadłego zamku, pojawia się w kaszubskich legendach wielokrotnie, w odniesieniu do różnych miejsc. Najpiękniej opisał tę legendę Aleksander Majkowski w „Życiu i przygodach Remusa”.
To nie jedyna legenda, świadcząca o tym, że Zamkowa Góra kryje w sobie się zapadły zamek. Jest jeszcze jedna, ale… Najpierw musimy się dostać na szczyt.
Zamkowa Góra. Damroka
W tym celu idziemy wzdłuż południowego brzegu jeziora, widzimy, jak niebieski szlak odbija w lewo pod górę, my zaś idziemy prosto. Może się zdarzyć, że po oddaleniu się od brzegu, zgubimy ścieżkę. Nie przejmujmy się tym, jest ona tak zarośnięta, że rzeczywiście niełatwo ją odnaleźć. Idźmy po prostu przed siebie, bacząc, byśmy mieli po prawej stronie szosę – dokładnie ją słychać, a także miejscami widać (kierujmy się w ten sposób, by nie stracić jej z pola widzenia i słyszenia, a nie zabłądzimy). Po kilku minutach drogi na przełaj przez las, w niedalekiej odległości od szosy, odnajdziemy taką oto tablicę (na zdjęciu poniżej). Jesteśmy u stóp Zamkowej Góry. Nie idźmy jednak od razu w górę po stoku, uszanujmy znajdujący się tu rezerwat. Skręćmy w lewo i wejdźmy na Górę Zamkową czerwonym szlakiem. Żeby go odnaleźć, musimy obejść wzniesienie i „zaatakować” szczyt od strony południowo-zachodniej (patrz mapka poniżej).
Nadchodzi czas na drugą legendę. Posłuchajmy tej opowieści, przypatrując się zarysowi wałów, które niegdyś otaczały średniowieczne grodzisko. Bohaterką tej historii jest Damroka, kaszubska księżniczka, która jest postacią historyczną…
A co z grzybami? No właśnie, mieliśmy ich szukać. Tak łatwo zapomnieć o ich zbieraniu, gdy tyle fantastycznych opowieści snuje się wokół miedzy drzewami. No cóż – rozejrzyjmy się. Wokół piękny las bukowy, zaś u stóp Zamkowej Góry – młodniki. Może tam znajdziemy jakiegoś prawdziwka?
[Uwaga – nie zbieramy grzybów na samej Zamkowej Górze – tu znajduje się rezerwat, poruszamy się tylko szlakiem i niczego nie zabieramy z lasu] .
Wycieczka 3. Nad Jezioro Białe i Czarne
Wycieczkę zaczniemy na ul. Sambora w Kartuzach. Za Komendą Powiatową Policji znajduje się duży parking. Piechotą, z dworca dojdziemy tu w 10 minut. Stąd do jeziora Białego są cztery kilometry. Na całą wyprawę, razem z szukaniem grzybów po drodze, należy przeznaczyć ok. 4 godzin. Przejdziemy – 8 – 10 kilometrów.
Kierujemy się w stronę lasu, a po przekroczeniu jego granicy, idziemy wzdłuż brzegu jeziora Klasztorne Duże. W ten sposób dochodzimy do oczyszczalni ścieków (jeżeli będziemy mieli pecha, poczujemy przez chwilę nieprzyjemny zapach). Do oczyszczalni prowadzi droga asfaltowa, którą teraz przecinamy w poprzek, zostawiając oczyszczalnię po lewej stronie – dochodzimy do nieczynnych torów kolejowych (patrz mapka poniżej). Linia kolejowa prowadzi do Sierakowic, i w najbliższych latach ma zostać zmodernizowana i otwarta. Póki co jednak, możemy bezpiecznie się tędy poruszać. Torami kolejowym idziemy około jeden kilometr, mijamy najpierw ładny widok na jez. Klasztorne, później osadę Prokowskie Chrósty, dochodzimy do miejsca, w którym łączy się z torami czerwony szlak pieszy. Dalej idziemy szlakiem – możemy także z niego zboczyć, na Melgrową Górę. W końcu jednak dojdziemy do jeziora Białego. Gdy ujrzymy jego brzeg, możemy iść wygodną, utwardzoną drogą szutrową, lub zejść do samego brzegu i kierować się ścieżką. Polecamy ścieżkę przy brzegu, jest naprawdę urokliwa.
Nad jeziorem znajduje się gminne kąpielisko z dużym pomostem. Latem jest tu bardzo gwarno – mieszkańcy okolicznych wsi i Kartuz przyjeżdżają tu zażywać kąpieli.
Niech nie zdziwi nas widok płetwonurków. To zwyczajowe miejsce, w którym schodzą pod wodę. Dlaczego właśnie tutaj? Ze względu na przejrzystość wody – jest naprawdę imponująca. Z pomostu można obserwować snujące się przy dnie ryby, mniejsze i całkiem spore. Polski Związek Wędkarski zarybia te wody pstrągami.
Jest jeszcze jedna ciekawostka związana z tym miejscem. Na wysokim brzegu – stojąc na pomoście będziemy go mieli po prawej stronie, na początku lat dziewięćdziesiątych zamieszkał John Borrell, pochodzący z Nowej Zelandii dziennikarz, korespondent wojenny. I nie byłoby może w tym nic godnego odnotowania, gdyby nie fakt, że napisał dość ciekawą książkę o tym, jak to jest zamieszkać na Kaszubach. Książka przedstawia punkt widzenia Anglosasa, dla którego jezioro Białe i Kaszuby znajdują się na krańcach Europy. Można się z tym punktem widzenia zgadzać lub nie, na pewno warto się z nim zapoznać. Książka nosi tytuł: „Nad jeziorem Białym”.
Teraz – zostawiając pomost i kąpielisko za plecami, można podejść pod górę, przez łąkę lub drogą, i dotrzeć do znajdującego się obok jeziora Czarnego. Na południowy wschód od obu jezior – duży kompleks leśny, w którym, zapewne – rośnie pełno grzybów… Tym bardziej, że John Borrell opisuje w swojej książce, jak znajduje tu kanie, maślaki i prawdziwki.