Z początku może się wydawać, że wykupienie ubezpieczenia Autocasco, to wydatek zbędny. Przecież po zapłaceniu obowiązkowego OC, można wsiadać za kółko i ruszać w trasę. I byłaby to prawda o ile… mielibyśmy pewność, że nic złego, ani nam, ani naszemu autu, się nie przydarzy.
[materiał sponsorowany]

Albo wróżka, albo autocasco
To oczywiste, że nikt z nas takiej pewności nie ma. Chyba że ktoś uwierzy wróżce, która przepowiedziała przyszłość bez stłuczki, wypadku czy kradzieży auta. Ale – umówmy się, tacy ludzie są w zdecydowanej mniejszości. Pozostańmy więc przy przekonaniu, że przyszłość jest raczej nieodgadniona. A słynne Prawa Murphiego wskazują, że jeśli coś może pójść źle, to… zapewne tak się stanie.
Na przykład: Wracam na parking, widzę otartą karoserię na drzwiach. Albo wybitą szybę. Stłuczoną lampę. Albo wszystko naraz! Sprawcy brak. Koszt: kilka tysięcy złotych. Nie mając wykupionego ubezpieczenia Autocasco musimy sięgać do portfela. Ale to wcale nie jest najgorszy scenariusz. Bo może się zdarzyć, że do tego portfela będziemy musieli sięgać w podróży, na przykład zagranicznej. A co, jeśli trzeba będzie wzywać pomoc drogową w takiej – dajmy na to, Szwajcarii? Ile za to zapłacimy? Strach pomyśleć.
Wydaje się, że czarne scenariusze już zostały opisane. Nic bardziej mylnego. Bo stłuczona szyba, lampa lub porysowane drzwi, to jeszcze nic… w porównaniu do sytuacji, w których spowodujemy stłuczkę lub wypadek (policja uzna, że wina leży po naszej stronie). Z naszego OC poszkodowany naprawi sobie auto (albo kupi nowe, jeśli będzie miał tzw. szkodę całkowitą), my zaś – zostaniemy z wrakiem…
Tak to wygląda, gdy nie ma się wykupionego ubezpieczenia AC. Niestety. I żadna wróżka nam nie pomoże, gdy będziemy bezradnie stać na poboczu drogi obok stłuczonego samochodu.
Jedna strona, kilkadziesiąt ofert
Decydujemy się więc na ubezpieczenie autocasco. Zaglądamy do internetu w poszukiwaniu najlepszej oferty… I zaczynamy się gubić w gąszczu stron internetowych. Niektóre z nich przekierowują do ubezpieczalni, inne do multiagencji, zresztą naprawdę trudno opędzić nam się od reklam. Co więc robić?
Odpowiedź jest prosta: trzeba sprawdzić ubezpieczenia samochodu w porównywarce Rankomat.
Co nas czeka na tej witrynie? Wystarczy poświęcić kilka minut na wypełnienie formularza. Pytania mogą się wydawać dość szczegółowe (ile masz dzieci, od kiedy masz prawo jazdy… itd.), jednak pamiętajmy, że każdy agent ubezpieczeniowy również je zada – bo odpowiedzi, jakich udzielimy, wpłyną na wysokość ceny ubezpieczenia.
Gdy już przebrniemy przez ankietę, przed naszymi oczami pojawi się zestawienie ofert ubezpieczeń.
Na przykład: dla samochodu średniej klasy z 2009 roku Rankomat podaje 44 oferty ubezpieczenia. Warto się im przyjrzeć dokładnie – najtańsze kosztuje 900 zł. rocznie, najdroższe zaś… aż 5500 zł. Skąd ta różnica? Przede wszystkim wynika ona z różnorodności przedstawianych przez wyszukiwarkę ofert. Za cenę ok. 1000 zł. mamy obowiązkowe ubezpieczenie OC, ew. Asisstance (pomoc drogowa w razie potrzeby) i ubezpieczenie od Następstw Nieszczęśliwych Wypadków (tzw. NNW – jeśli w wypadku komunikacyjnym wystąpi tzw. szkoda na osobie, ubezpieczyciel wypłaca nam odszkodowanie).
Jak dalej wynika z tabeli: ubezpieczenie Autocasco możemy mieć przeznaczając na ten cel rocznie ok. 2400 zł., lub więcej. Pełen „wypas” polega na wykupieniu dodatkowego ubezpieczenia szyb i opon. To już koszt powyżej 3 000 zł. rocznie.
Obok każdej oferty znajduje się baner – po kliknięciu w niego zostajemy przekierowani do formularza kontaktowego z agentem reprezentującym konkretne towarzystwo ubezpieczeniowe.
Ułatwienie dla kierowców
Wybór ubezpieczenia OC jest dość prosty – jego zakres w każdym przypadku będzie taki sam, więc spokojnie możemy kierować się ceną. Inaczej jest z Autocasco. Znalezienie odpowiedniej oferty może przysparzać problemów. Dlatego ubezpieczenia AC na Rankomat, przedstawione w przejrzystej tabeli, to wielkie ułatwienie dla kierowców.