W trakcie konferencji w Morskim Instytucie Rybackim w Gdyni, która miała miejsce w zeszły czwartek, oczom zgromadzonych ukazał się dość osobliwy widok. Na stole prezydialnym znalazła się taca z rybami. Brodaty i siwy rybak dramatycznym głosem skarżył się, że dorsz w Bałtyku jest w fatalnym stanie. Wyławia się go za mało, poza tym jest za chudy i niewielki. Nie nadaje się do przetwórstwa.
Konferencja była prowadzona przez doradcę Ministra Gospodarki Morskiej i Wód Śródlądowych Grzegorza Hałubka, a wszystko to działo w obecności znamienitych gości, a mianowicie posła Kukiz’15 Andrzeja Kobylarza, Prezesa Zrzeszenia Rybaków Morskich Jacka Wittbrodta, członków rządowego Zespołu Doradczego ds. Rybołówstwa Bałtyckiego – Katarzyny Wysockiej i Pawła Kozioł.
Jak na wstępie zaznaczył ministerialny doradca Grzegorz Hałubek, dyskusja miała toczyć się „na każdy temat byle tylko trzymać się tematu stanu ekosystemu Bałtyku”.
Ponadto głos mógł zabrać każdy. Tak też i było. Prezes Zrzeszenia Rybaków Morskich w dramatycznym przemówieniu wzywał środowisko naukowe do jednoznacznego wskazania, w jakim stanie jest ekosystem Bałtyku. O wszelkie problemy obwiniał Unię Europejską i żądał dodatkowych pieniędzy dla rybaków. Grzegorz Hałubek również winił Unię Europejską. Oskarżał ją o doprowadzenie do sytuacji, w której brak jest planktonu i fitoplanktonu, podstawowego pokarmu ryb. Prezes Stowarzyszenia Nasza Ziemia Marcin Buchna opisywał złowrogi wpływ na populację ryb solanki wypłukiwanej z kawern w Dębogórzu, gdzie powstaje magazyn gazu PGNiG. Katarzyna Wysocka wskazywała na budowę gazociągu Nord Stream. Ma on przebiegać przez Głębię Gdańską, w której – zdaniem ekspertki, dorsze odbywają tarło. Ostatecznie jeden z rybaków o wszelkie zło oskarżył foki wyjadające resztki nielicznych, pozostałych jeszcze w Bałtyku, ryb.
Przez trzy godziny konferencji podnoszono, że za brak dorsza w Bałtyku odpowiedzialna jest Unia Europejska, rurociąg Nord Stream, solanka z podziemnych magazynów gazu, a na koniec, że winne są foki.
Spotkanie to z czasem zaczęło coraz bardziej przypominać polityczny wiec, bardziej niż merytoryczną dyskusję prowadzoną w oparciu o wiarygodne dane naukowe.
Tymczasem, rozmawiając o problemach rybaków, trzeba pamiętać, że podnoszone przez nich kwestie wcale nie są nowe. Rybacy od dawna mówią o „chudym” dorszu.
Dorsz jest chudy jak nigdy dotąd…, dorsz bałtycki jest w bardzo złym stanie…, dorsze nikną w oczach… – pisano w 2013 roku. To samo słychać i dziś.
Dlatego warto pochylić się nad tym, co przed pięciu laty autorytatywnie stwierdzili naukowcy z Morskiego Instytutu Rybackiego w artykule „Chudy dorsz” – fakty i mity[1] .
Dorsze odżywiają się szprotami i śledziami.
To fakt, który musi być wzięty pod uwagę. Dlatego – jeśli mówić o kondycji bałtyckich dorszy, nie sposób pomijać tej kwestii.
Badania MIR z 2013r. potwierdzają ówczesne obserwacje rybaków. Jak twierdzą naukowcy w cytowanym artykule, średnia masa dorszy, szczególnie tych starszych zaczęła się zmniejszać od 2007 r. W 2012 r. dorsze były średnio 30% „chudsze” niż sześć lat wcześniej. Przy czym spadki mas sieęgające 40-60% obserwowano zarówno dla szprota jak i śledzia. Główną przyczyną „chudnięcia” szprota było rosnące zagęszczenie stada.
Jeszcze kilka lat temu złowiony przez rybaków 40 centymetrowy dorsz ważył blisko półtora kilograma. Dziś – zaledwie 600-700 gramów – czytamy w publikacji MIR sprzed pięciu lat. I dalej: Najwyższe średnie masy dorszy zarejestrowaliśmy na początku lat 90-tych oraz w latach 2000-2002. Najwyższe masy indywidualnych osobników nigdy nie przekroczyły 800 g – napisano w publikacji MIR.
„Dorsz głoduje, bo nie ma szprota” „Problemem jest wyłowiony w tej części Bałtyku szprot” – to cytaty z wypowiedzi rybaków z 2013 i z konferencji z lutego 2018 roku. Są to te same twierdzenia.
Naukowcy w 2013 roku rozprawiali się z tym poglądem; twierdzili że szprota w Bałtyku jest dosyć aby zaspokoić potrzeby pokarmowe dorszy. W latach 80-tych mniej było szprotów, a kondycja dorszy była lepsza [„biomasa dorsza była najwyższa”] .
Problemem więc nie było wówczas wyłowienie szprota. Co więc nim było? Migracje oraz brak analogicznych migracji dorszy, które nie podążają za szprotami. Szprot na Bałtyku zawsze się przemieszczał, tworząc duże koncentracje na różnych obszarach, w różnych porach roku. Na przykład obserwowano duże jesienne koncentracje tego gatunku na północy Bałtyku. Wcześniej trzykrotnie stwierdzono zanik koncentracji szprotów w południowym Bałtyku i przemieszczenie się ich dalej na północ. Nie wiązało się to z ich przełowieniem, a raczej ze zmianami hydrologicznymi.
W 2013 roku mieliśmy sytuację, w której dorsza wschodniobałtyckiego ogólnie w Bałtyku było więcej niż kilka lat wcześniej. A jednak problem – z punktu widzenia rybaków, istniał. Skąd się brał? Okazuje się, że zmniejszenie dostępności i wydajności dorsza może być związane z jego rozmieszczeniem. Rybacy poławiający na mniejszych jednostkach, o tzw. małej dzielności morskiej są ograniczeni przestrzennie i nie są w stanie podążać za dorszem, kiedy ten odpływa w dalsze od brzegów rejony.
I tu – być może, pojawia się sedno problemu.
O pogorszeniu się stanu zarybienia morza mówią głównie rybacy przybrzeżni. Ci co łowią na Zatoce Puckiej, Mierzei Wiślanej. To ich rzeczywiście dotyka problem braku ryby. Nie ma sensu oskarżanie fok i Unii Europejskiej. Polityka ograniczania limitów połowowych sprawdza się – w tym sensie, że ilość dorsza w Bałtyku wzrasta. Być może jednak zmienia się jego rozmieszczenie.
Czy to oznacza, że wszystko jest w porządku i żadnego problemu nie ma? Absolutnie nie.
Profesor Iwona Psuty z MIR, po konferencji, podczas rozmów kuluarowych powiedziała coś, co być może jest najważniejszym twierdzeniem, swoistym podsumowaniem istniejącej sytuacji.
– Jeśli chodzi o problemy podnoszone przez rybaków, z pewnością dzieje się coś złego, jednak żaden naukowiec w tym momencie nie jest w stanie jednoznacznie powiedzieć, co to takiego jest.
Lokalne problemy ze środowiskiem należy monitorować i badać, nie szczędząc sił i środków. Zamiast – zgodnie z obowiązującą koniunkturą polityczną, oskarżać wszystkich naokoło, trzeba rzetelnie zidentyfikować problem i zastosować środki zaradcze. Zarówno o charakterze ekologicznym, jak i ekonomicznym. Chociażby w postaci pomocy finansowej dla rybaków przybrzeżnych.
***
Zgadzasz się z autorem?
Zapraszamy do dyskusji, chętnie opublikujemy listy od Czytelników:
***
[1] [Brak autora] , Morski Instytut Rybacki, publikacja dostępna pod adresem:
http://www.portalmorski.pl/resources/Chudy%20dorsz%20fakty%20i%20mity%20MIR-PIB.pdf