Leśnym duktem łączącym Wejherowo z Celbowem wędrowałem ostatnio w listopadzie. Puszcza Darżlubska była szara, mglista i z klimatem. Towarzyszom podróży, współwędrownikom mówiłem, że ma tu powstać szeroka jezdnia, którą się będzie jeździć nad morze. W zasadzie nawet nie musi powstawać, bo w sensie formalnym ona istnieje. „Idziemy teraz drogą powiatową” – mówiłem, „a to, co widzicie, ten błotnisty trakt, to tylko złudzenie”. Nie wierzyli, że urokliwa leśna droga to w zasadzie prawie to samo, co dwupasmowa asfaltowa jezdnia ze ścieżką rowerową, szerokości kilkunastu metrów.
Czytaj również: TIR-em przez Puszczę Darżlubską
Ach, jakże niemądrzy byli ci moi towarzysze podróży. Ale można im to wybaczyć, wszak nie mieli okazji zapoznać się z dokumentacją, z której jasno wynika, że planowana inwestycja nie będzie w istocie budową drogi, tylko rozbudową istniejącej. Wytnie się tylko trochę drzew, na skraju drogi, i już, nic wielkiego się nie stanie.
Papier przyjmie wszystko
Mowa jest o inwestycji, która po roku analiz środowiskowych, 6 lutego 2018 roku doczekała się postanowienia Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Urzędnicy od przyrody stwierdzili, że można budować drogę przez najcenniejsze obszary Puszczy Darżlubskiej, przez obszar Natura 2000. Postawili jednak kilka warunków. Zastrzegli między innymi że trzeba postawić znaki ograniczające prędkość do 50 km/h, że trzeba zapewnić bezpieczne przejścia dla małych i średnich ssaków (dla dużych już nie), i że ciężarówki będą mogły tędy jeździć, ale tylko do 12,5 tony. I jeszcze trzeba będzie powiesić budki dla ptaków. Jeśli inwestor spełni wymogi, to droga nie podzieli lasu. Tako rzecze RDOŚ.
A przyrodników doprowadza to do wściekłości. Oczywiste jest, że podzieli. Wystarczy tam pojechać, zobaczyć jak to wygląda dzisiaj, i wyobrazić sobie drogę – taką na przykład, jaka już jest od dawna wybudowana po sąsiedzku, wiodącą z Wejherowa przez Piaśnicę do Krokowej (sam inwestor wskazuje ją jako „podobną”). To pas szerokości kilkudziesięciu metrów, po którym samochody śmigają bez przerwy z prędkością 60 – 120 km/h.
Papier wszystko przyjmie, również twierdzenie pracowników RDOŚ, że droga nie podzieli lasu. To oczywista nieprawda. Nie trzeba być ekspertem, żeby to stwierdzić. Tak jak nie trzeba być astronomem, żeby twierdzić, że Słońce jutro z rana pojawi się na wschodzie.
Płacę i wymagam
Przy okazji tej inwestycji na myśl przychodzą dwa wspomnienia. Pierwsze dotyczy przyrodników, którzy mówili mi: „nigdy więcej nie wezmę zlecenia polegającego na robieniu Raportu. Albo jestem przyrodnikiem, albo…” No właśnie, nie ma sensu dalej cytować.
Chodzi o tzw. Raport o oddziaływaniu inwestycji na środowisko (OOŚ). Procedura (w uproszczeniu) jest następująca: RDOŚ, mając do czynienia z planowaniem inwestycji w obszarach cennych przyrodniczo, nakazuje inwestorowi jego wykonanie. Raport taki ma zostać sporządzony przez wynajętych przez inwestora do tego celu ekspertów.
Jakich ekspertów? Z jakiej listy? Nie ma takiej listy.
Mają oni rzetelnie ocenić wpływ inwestycji na środowisko, następnie wyniki swoich rzetelnych analiz przedstawić swojemu pracodawcy – inwestorowi, a następnie pobrać od niego wynagrodzenie.
Tak to wygląda, takie są przepisy i praktyka działania.
Moi znajomi przyrodnicy, którzy w prostych żołnierskich słowach mówili, co sądzą o robieniu takich zleceń, mieli za sobą sprawy sądowe z inwestorami, którzy odmówili wypłaty wynagrodzenia. Bo im się zamówiony przez nich samych Raport OOŚ nie spodobał.
Jaki z tego wniosek? Obecnie funkcjonujący system jest do zmiany. Oczywiście, że inwestor powinien płacić ekspertom od przyrody za ich pracę. Ale nie powinien ich z niej rozliczać.
Mocne słowa
Wracając na drogę powiatową (leśny dukt) z Wejherowa do Celbowa, mamy sytuację następującą: przyrodnicy – aktywiści uważają, że sporządzony Raport OOŚ jest nierzetelny, a droga powstać absolutnie nie powinna. Przyrodnicy – urzędnicy z RDOŚ uważają natomiast, że Raport OOŚ jest w porządku, a droga może powstawać.
Przyrodnicy kontra przyrodnicy, eksperci kontra eksperci. Jak dobrze znamy taką sytuację. Co ma zrobić przeciętny Kowalski, komu wierzyć?
Warto więc w tej sytuacji zadać pytanie, kim są owi protestujący przyrodnicy – aktywiści. Czy to jacyś ekoterroryści, oszołomy?
Zważywszy, że Puszcza Darżlubska jest siedliskiem wielu gatunków chronionych ptaków, w tym sów (głównie dlatego ustanowiono tutaj Obszar Natura 2000), w tej sprawie aktywni są ornitolodzy. Dokładnie rzecz ujmując: Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków – największa w Polsce organizacja zajmująca się ochroną awifauny i Stowarzyszenie Ochrony Sów – największa organizacja w Polsce specjalizująca się w tematyce „sowiarskiej”.
Obydwie organizacje nie przebierają w słowach, mówią o „sankcjonowaniu przez RDOŚ dewastacji przyrody” (OTOP) i o „skandalicznym raporcie, który manipuluje informacjami” (SOS).
Można nie lubić przywiązujących się do drzew ekologów, ale jednego odmówić tym akurat ludziom się nie da: braku wiedzy i doświadczenia. A także (w odróżnieniu od innych organizacji tzw. ekologicznych) umiaru w używaniu kategorycznych twierdzeń. Ci akurat zwykli ważyć słowa. Kiedy już się decydują na kategoryczne twierdzenia, to musi być coś na rzeczy.
Krecik
Jest jeszcze drugie wspomnienie. Z dzieciństwa.
Jest taka czeska (w zasadzie: czechosłowacka) bajka: Krecik. Żyje on sobie w lesie, ptaszki śpiewają, sarenki biegają. Najpierw przychodzą panowie i planują inwestycję. Główny bohater jest zaniepokojony: „bo jak to – przecież ja tu mieszkam”? Nie ma się czego obawiać – panowie zostawią miejsce, które zajmuje Krecik, tak żeby będzie mógł dalej sobie mieszkać. Wytną las dokoła, ale to jedno miejsce zostawią. Wkrótce potem nie ma już ptaszków, nie ma sarenek, jest jedno drzewo, norka Krecika i buldożery wokół. Powiedzielibyśmy: stanowisko zostało zachowane. A potem ostatnie drzewo zostaje ścięte, a Krecik z przyjaciółmi nagle orientują się, że wokół jest miasto.
Wspomnienie to przywodzi na myśl, że pozwolę sobie użyć nadętego nieco stwierdzenia, filozofię postępowania.
Dyskusja o drodze przez Puszczę Darżlubską dotyczy na przykład tego: czy będzie ona przeszkadzać rzadkim gatunkom sów. Jak daleko od planowanej drogi stwierdzono występowanie np. włochatki? 100 metrów? 500 metrów? Jeśli dalej niż bliżej, to wszystko w porządku? Albo bielika: zmieniono przebieg trasy, żeby ominąć stwierdzone stanowisko. Droga biegnie teraz obok, więc wszystko w porządku…?
Nie, nie w porządku.
Puszcza Darżlubska, przestronny salon czy małe klitki?
Nie ma znaczenia, że akurat na trasie planowanej drogi nie ma takiego czy innego stanowiska rzadkiego, chronionego gatunku. Wczoraj było, dziś nie ma, jutro mogłoby być. Nie wiadomo, czy będzie, ale mogłoby… Ale jeśli powstanie droga, to wiadomo, że nie będzie.
Może bielikowi „znudzi się” dotychczasowe gniazdo i postanowi założyć nowe, obok? Może przyleci jakiś inny bielik i też będzie chciał założyć gniazdo w pobliżu? Albo niezwykle rzadki puchacz? Kto dziś jest w stanie wykluczyć taką ewentualność? Może pojawiające się tu wilki zdecydują się na powiększenie watahy? Albo wataha się podzieli i będą żyły tu dwie? Może za dwa lata ilość chronionych sów się podwoi?
I co z tego, że akurat dzisiaj droga „nie przeszkadza”?
Zawsze będzie przeszkadzać. Puszcza Darżlubska to ma być dom dla zwierząt. One wolą mieć duży przestronny salon, nie dwie małe klitki, jakie ludzie chcą im teraz zafundować. Nawet jeśli w dwóch klitkach jakoś przeżyją, to istnieje duże ryzyko, że prędzej czy później się wyprowadzą, bo nie będzie im tu dobrze. Pójdą szukać przestronnego salonu. Dużego, zwartego kompleksu leśnego.
No i co z tego, że korki?
Puszcza Darżlubska jest takim właśnie „zwartym kompleksem leśnym”, których na Pomorzu i w Polsce wcale nie jest tak wiele. Przestronnym salonem, w którym można w miarę wygodnie mieszkać.
Tak, wiem, że ona „przeszkadza”, że trzeba ją omijać samochodem, a to powoduje korki.
No i co z tego? Jak trzeba omijać, to trzeba. Trudno.
Zostawmy Puszczę Darżlubską przyrodzie.
***
PS. Sprawa jeszcze nie jest przesądzona. RDOŚ wydał „Postanowienie”, w najbliższym czasie pojawi się ostateczna „Decyzja”. Bedzie ją można skarżyć…
Więcej na ten temat przeczytasz także w:
Tomasz Słomczyński, Asfaltowa droga przez puszczę. Urzędnicy nie widzą problemu, ale przyrodnicy oburzeni, Gazeta Wyborcza Trójmiasto, 23 luty 2018.