"Rosjanka z Powstania", uratowana z Marszu Śmierci przez Kaszubów 6

„Rosjanka z Powstania”, uratowana z Marszu Śmierci przez Kaszubów

Stały pod Bramą Śmierci w powstańczych mundurach, z orzełkami i biało-czerwonymi opaskami. Wielu więźniom niosły nadzieję, a u innych budziły niechęć.

Uratowana z Marszu Śmierci kobieta miała na imię Anna Wasilewska i rzeczywiście była żołnierką AK.

Po raz pierwszy dowiadujemy się o niej w relacji p. Zofii Ojowskiej, która wspomina, że w jej rodzinnym domu przechowywano uciekinierów z kolumn marszowych, jakie wyruszyły w ucieczce przed Rosjanami z obozu koncentracyjnego KL Stutthof.

Czytaj relację p. Zofii Ojowskiej: – I jeszcze była u nas jedna taka młoda pani. Przyszła i mówi, że jest z Warszawy, z Powstania Warszawskiego, ona jeszcze miała nogę przestrzeloną. Mówiła po rosyjsku. Pięknie po rosyjsku mówiła. Tata z mamą ranę jej umyli, dali inne ubranie, nakarmili. Została już u nas aż Ruscy przyszli, do końca wojny…

Enigmatyczna postać „Rosjanki z Powstania” powraca na nasze łamy – tym razem za sprawą Wirginii Węglińskiej, historyka specjalizującego się w temacie kobiet w KL Stutthof.

"Rosjanka z Powstania", uratowana z Marszu Śmierci przez Kaszubów
Wirginia Węglińska. Fot. archiwum prywatne

Wirginia Węglińska – doktorantka na Wydziale Historii Uniwersytetu Gdańskiego, temat badań: Polki więzione w obozie koncentracyjnym Stutthof, pracowała w Muzeum Stutthof, a obecnie pracuje w Muzeum Drugiej Wojny Światowej.

Z Wirginią Węglińską rozmawia Tomasz Słomczyński

Co możemy powiedzieć na temat „Rosjanki z Powstania Warszawskiego”, o której wspomina pani Zofia w opublikowanej przez nas relacji?

Z pewnością możemy powiedzieć niewiele. Ale możemy powiedzieć sporo na temat okoliczności, w jakich znalazła się i przebywała w obozie.

ANUSZKA

Zacznijmy więc początku. Jak się owa „Rosjanka z Powstania” nazywała?

Anna Wasilewska, ps. „Anuszka”. Urodziła się 25 maja 1924 roku na Ukrainie, w małej miejscowości w obwodzie lwowskim.

Czyli nie pochodziła z Rosji według granic sprzed 1939 roku, lecz z terenu dawnej Polski, dzisiejszej Ukrainy. I, jak rozumiem, trafiła do obozu transportem z Powstania.

Tak. Informacje o niej mamy między innymi z relacji Krystyny Gruszko, nastoletniej dziewczyny, która miała ją uratować podczas Powstania. Anna Wasilewska, wraz z grupą czterdziestu kobiet, łączniczek i sanitariuszek z Powstania Warszawskiego, trafiła do obozu Stutthof. Wspominają o niej prawie wszystkie kobiety jako właśnie „Rosjankę”, która została do nich dołączona w obozie w Pruszkowie podczas formowania transportu do obozu. Została uformowana grupa czterdziestu kobiet – łączniczek i sanitariuszek, które zostały dołączone do ludności cywilnej. Kobiety zataiły wówczas jej pochodzenie, nie chciały by została odłączona od nich jako Rosjanka.

W obozie koncentracyjnym Stutthof na początku były odizolowane od reszty więźniów, została im przydzielona dodatkowa ochrona. Te kobiety od samego początku domagały się by zagwarantowano im prawa jeńców wojennych – a przecież trafiły do obozu koncentracyjnego. To wzbudziło konsternację władz obozowych. Sam komendant Paul Werner Hoppe zgłosił się do komendantury wojskowej w Gdańsku, by ta przejęła grupę czterdziestu kobiet z AK, w której znajdowała się owa „nasza” Rosjanka. Komendantura, po – o ile dobrze pamiętam, kilkukrotnej interwencji, udzieliła negatywnej odpowiedzi motywując to tym, że w pobliżu nie znajduje się żaden obóz jeniecki.

Finalnie nie udzielono komendantowi obozu Stutthof żadnych instrukcji, jak ma postąpić w tej sytuacji. W związku z tym 13 listopada 1944 roku całą czterdziestkę wpisano do akt obozowych jako jeńców wojennych (kriegsgefangene). Anna Wasilewska została zarejestrowana w obozie pod numerem 101981.

"Rosjanka z Powstania", uratowana z Marszu Śmierci przez Kaszubów 1
„Rosjanka z Powstania”, uratowana z Marszu Śmierci przez Kaszubów. Wrzesień 1939 , Budowa pierwszego baraku dla więźniów obozu w Sztutowie. Zdjęcie z książki autorstwa Marka Orskiego „Filie obozu koncentracyjnego Stutthof w latach 1939-1945”, Gdańsk 2004. Źródło: Fotopolska.eu

ORZEŁKI, BIAŁO-CZERWONE OPASKI

Co wiadomo o ich przybyciu do obozu?

Więźniowie zobaczyli stojące w okolicy bramy śmierci młode kobiety, częściowo z różnymi polskimi oznaczeniami, orzełkami, biało-czerwonymi opaskami na powstańczych mundurach, to wywołało w nich niesamowite uczucie, od dawna nie widzieli polskich symboli, a teraz zobaczyli młode Polki, które jeszcze niedawno walczyły w Powstaniu Warszawskim… Mogli się przekonać, że gdzieś, za drutami jest Polska, że jeszcze walczy… O tym wspominał prof. Dunin-Wąsowicz. Sami więźniowie, na czele z późniejszym profesorem Krzysztofem Dunin-Wąsowiczem, którego nota bene też uratowali Kaszubi ratując z Marszu Śmierci, zorganizowali nieformalny komitet pomocy, który starał się gromadzić jedzenie, tytoń i dostarczali je potajemnie kobietom z Powstania.

Początkowo, przez pierwszy miesiąc, gdy ich los był niepewny i nie wiedziano co z nimi zrobić, były odizolowane od reszty więźniów, przebywały w specjalnie wydzielonej „sztubie” na terenie starego obozu w bloku nr 1. Przebywały w swoich ubraniach, w których przyjechały z Powstania. Czyli miały na sobie powstańcze „mundury”. To wciąż przykuwało uwagę pozostałych więźniów.

Zresztą zwracały na siebie uwagę w obozie, bardzo szybko blokowa Kazimiera Jackowska i jej zastępczyni Walentyna Narewska zaczęły się starać o przeniesienie tej grupy, która była dla nich niewygodna, do innej części obozu…

Blokowa?

Tak zwany pomocniczy aparat nadzoru składający się z więźniów to byli: kapo – pilnowali więźniów przy pracy – blokowi, którzy zarządzali więźniami przebywającymi w bloku, nadzorowali cały blok i dodatkowo w miejscach, zwanych „sztubami”, byli „sztubowi”, którzy podlegali blokowym.

"Rosjanka z Powstania", uratowana z Marszu Śmierci przez Kaszubów 5
„Rosjanka z Powstania”, uratowana z Marszu Śmierci przez Kaszubów. Lata 1966-1969 , Fragment obozu koncentracyjnego Stutthof – widok na ogrodzenie z drutu kolczastego i wieżę strażniczą. Źródło: Fotopolska.eu

BLOKOWE”, „AKÓWKI” I „STARE NUMERY”

W jaki sposób kobiety z Powstania drażniły blokowe?

Znajdowały się jeszcze na fali powstańczego uniesienia, stanowiły dużą grupę wyróżniającą się, przykuwająca uwagę, zarówno esesmanów jak i więźniów. Zresztą drażniły nie tylko blokowe. Część kobiet, społeczności więźniarskiej, była dość nieprzychylnie nastawiona do przybyłych z Powstania. Trzeba pamiętać, że mamy tutaj dwie rzeczywistości: są kobiety, które przetrwały trwającą kilka lat gehennę w obozie, i wiedzą, jakie konsekwencje mogą je spotkać za różnego rodzaju zachowania, unormowały sobie już jakoś ten świat obozowy, ustaliły hierarchię…

I nagle do obozu wkracza czterdzieści młodych kobiet, które reprezentują zupełnie inne zachowanie. Są dość butne, wszak walczyły w Powstaniu, nie wiedzą czym jest obóz, muszą się zasymilować zresztą więźniarek, i jest to trudne. Dodatkowo od początku przykuwają uwagę więźniów, mężczyzn, którzy zaczynają im pomagać. Następuje coś w rodzaju konfliktu interesów, jeśli mogę użyć takiego sformułowania…

To wszystko wynika z relacji samych więźniarek?

Tak. Wtedy w obozie funkcjonowała dość zintegrowana społeczność – „stare” więźniarki, jak się mówiło; „stare numery”, wskazują na to, że kobiety z Powstania były butne, zwracały na siebie uwagę i nie chciały się zasymilować ze społecznością. Natomiast relacje żołnierek wskazują, że kobiety w obozie były dla nich nieprzychylne, nieprzyjazne i od początku chciały się ich pozbyć. Z pewnością prawda leży pośrodku.

"Rosjanka z Powstania", uratowana z Marszu Śmierci przez Kaszubów 2
„Rosjanka z Powstania”, uratowana z Marszu Śmierci przez Kaszubów. 1941 , Baraki tzw. „starego obozu”. Zdjęcie z książki autorstwa Marka Orskiego „Filie obozu koncentracyjnego Stutthof w latach 1939-1945”, Gdańsk 2004. Źródło: Fotopolska.eu

PRZENIESIENIE. BLOK 27 W CZĘŚCI ŻYDOWSKIEJ

Okres wstępny, w którym były odizolowane od reszty obozu, minął 13 listopada?

Tak. Po 13 listopada, gdy już zarejestrowano je jako więźniarki, przydzielono im obozowe pasiaki. Co ciekawe – tej grupie, mimo, że były to kobiety, przydzielono ubrania męskie. Dla odróżnienia od innych więźniów nosiły na ramieniu opaskę z literami AK.

To była biało-czerwona opaska?

Tak mówiły mi więźniarki, z którymi robiłam wywiady, że była biało-czerwona. Jednak na sto procent nie jestem tego pewna. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby symbole narodowe mogły tak pojawić się w obozie. Bezpiecznie jest przyjąć, że dla odróżnienia od innych więźniarek, nosiły opaskę z literami AK.

A co z wymienionymi blokowymi? Zaszkodziły żołnierkom z AK?

Na skutek zabiegów czynionych przez blokową, kobiety z Powstania zostały przeniesione do bloku nr 27. Tam były dużo gorsze warunki. Przede wszystkim ten barak był ulokowany przy obozie żydowskim. Zostały umieszczone w przegęszczonej izbie, trzy osoby musiały się dzielić jedną obozową pryczą, tam też przeszły epidemię tyfusu, część z ich trafiało do komand roboczych, część do pracy w obozowym szpitalu. I dalej się odróżniały: ćwiczyły musztrę, narzucały sobie regulamin, jeśli chodzi plan dnia – chodzi o tak prozaiczne czynności jak mycie, ćwiczenia fizyczne, prowadziły też nielegalne nauczanie, dzieliły się na sekcje, uczyły się języków.

MARSZ ŚMIERCI

Aż nadchodzi ewakuacja… Przypomnijmy – pod koniec stycznia 1945 roku zostają uformowane kolumny marszowe. W skrajnie trudnych warunkach, przy kilkunastostopniowym mrozie, w pasiakach, byle jakim obuwiu (drewniakach), brnąc w śniegu, więźniowie zmuszani są do pokonywania 20-30 km dziennie. Kto nie jest w stanie iść, upada, jest zabijany na miejscu.

Podczas ewakuacji drogi więźniarek z Powstania rozchodzą się. Cześć z nich jest ewakuowana drogą morską. Zdecydowana większość opuściła obóz 26 stycznia w kolumnie pieszej. Najprawdopodobniej wśród nich znajduje się Anna Wasilewska.

Z dostępnych informacji wynika, że pierwszy nocleg miały w Cedrach Wielkich, z 26 na 27 stycznia, drugi na lotnisku w Pruszczu Gdańskim, to jest z 27 na 28 stycznia. Tam się znajdował podobóz żydowski, i stamtąd uciekło kilka kobiet z grupy, o której mówimy.

Później trasa jest tylko prawdopodobna, bo jest trudna do ustalenia. Jedna z badaczek tematu, Janina Grabowska podaje, że 27 stycznia kolumna przechodziła przez Kolbudy, potem szła przez Niestępowo, Żukowo, Przodkowo, Łebno i 4 lutego dotarła do Luzina.

Czyli musiała przechodzić przez Pomieczyno, które znajduje się między Przodkowem a Łebnem.

Grabowska nie wymienia tej miejscowości jako punktu noclegowego, więc możemy tylko domniemywać.

"Rosjanka z Powstania", uratowana z Marszu Śmierci przez Kaszubów 3
„Rosjanka z Powstania”, uratowana z Marszu Śmierci przez Kaszubów. Listopad 1941 , Budynek Komendantury obozu w Sztutowie. Zdjęcie z książki autorstwa Marka Orskiego „Filie obozu koncentracyjnego Stutthof w latach 1939-1945”, Gdańsk 2004. Źródło: Fotopolska.eu

URATOWANA Z MARSZU ŚMIERCI „ROSJANKA Z POWSTANIA”

Dlaczego uważa pani, że owa „Rosjanka z Powstania” z opublikowanej przez nas relacji Zofii Wojowskiej, to właśnie Anna Wasilewska?

Co prawda nie możemy z całkowitą pewnością stwierdzić, że wśród wszystkich więźniarek nie było jakiejś innej Rosjanki, która przeżyła Powstanie Warszawskie i trafiła do obozu. Ale „Rosjanka z Powstania” była tylko jedna w relacjach, to właśnie Anna Wasilewska, tak ją wspominały współwięźniarki. No i zastanówmy się: która Rosjanka podkreślałaby tak silnie, że „była z Powstania”?

Z relacji pani Zofii Wojowskiej, opublikowanej w Magazynie Kaszuby, wynika, że osoba uratowana tak właśnie silnie to podkreślała, mówiąc, że właśnie jest „Rosjanką z Powstania”. Według mnie tak właśnie robiłaby ta, która należała do tej wyjątkowej grupy czterdziestu łączniczek i sanitariuszek, żołnierek AK, które w obozie charakteryzowały się poczuciem odrębności, silnej identyfikacji z Powstaniem, były inaczej traktowane (na początku pobytu), nosiły zewnętrzne oznaczenia. Wątpię, żeby którakolwiek z innych uciekinierek z Marszu Śmierci dotarła do polskiego domu i to podkreślała. Dlatego sądzę, że ową „Rosjanką z Powstania”, która została przechowana przez mieszkańców Pomieczyna, była właśnie Anna Wasilewska, pochodząca z grupy sanitariuszek i łączniczek.

UCIECZKA, OCALENIE… ZEMSTA?

W lutym 1945 roku Anna Wasilewska ucieka z kolumny marszowej, trafia najpierw do gospodarstwa gdzie nie zostaje przyjęta, potem do domu w Barwiku – wsi koło Pomieczyna. Tam zostaje przyjęta przez kaszubską rodzinę i tam właśnie zastaje ją koniec wojny. To jeden z wielu dowodów na bohaterstwo, jakim odznaczali się – często do dzisiaj bezimienni, zapomniani, tzw. „zwykli ludzie”, którzy nie zamykali drzwi przed ściganymi przez Niemców uciekinierami. Ryzykowali wszystko – życie swoje i rodziny, a jednak – pomagali.

W tym miejscu warto uświadomić sobie, jak mało wiemy, z pokorą porzucić chęć formułowania jakichkolwiek jednoznacznych twierdzeń, gdyż… Mówię tak, bo według relacji pani Zofii Wojowskiej, którą opublikowaliśmy w Magazynie Kaszuby, „Rosjanka z Powstania” zachowuje się w sposób, który moglibyśmy dziś ocenić negatywnie. Po zajęciu terenu przez Rosjan, chce – rękami żołnierzy Armii Czerwonej, rozstrzelać gospodarza, który na początku odmówił jej noclegu i pomocy w ukryciu. Nie pasuje nam to do obrazu, który przed chwilą stworzyliśmy – dzielnej dziewczyny z AK…

CZYTAJ relację córki gospodarzy, którzy uratowali z Marszu Śmierci „Rosjankę z Powstania”: Marsz śmierci KL Stutthof. Tata z mamą nakarmili…

Nie, nie pasuje to do tego obrazu. Też się nad tym zastanawiałam… Gdzieś tam w sferze domniemań… Proszę sobie uzmysłowić, że kobiety te podczas ewakuacji obozu przeszły 170 km kilometrów, człowiek który jest skrajnie wyczerpany, znajduje się w sytuacji skrajnie opresyjnej, może zachowywać się bardzo różnie…

Co dalej działo się z naszą „Rosjanką z Powstania”?

Nie wiadomo. Ślad się urywa. Nie mam żadnych więcej informacji o Annie Wasilewskiej.


"Rosjanka z Powstania", uratowana z Marszu Śmierci przez Kaszubów 4
„Rosjanka z Powstania”, uratowana z Marszu Śmierci przez Kaszubów. Zbiorowa mogiła ofiar Marszu Śmierci w Pomieczynie. Fot. Tomasz Słomczyński/Magazyn Kaszuby

Komentarz autora:

Po pierwsze nie wiemy, czy sytuacja, w której „Rosjanka z Powstania” nakazuje czerwonoarmiście rozstrzelanie kaszubskiego gospodarza, w ogóle miała miejsce. Mamy do czynienia ze wspomnieniami czternastolatki, która je odtwarza dzisiaj, w wieku lat dziewięćdziesięciu.

Po drugie: zakładając, że jeśli nawet wydarzyło się „coś takiego”, to nie wiemy czy interpretacja wszystkich okoliczności tamtego zdarzenia, interpretacja czternastolatki była właściwa, czy dziecko mogło właściwie odczytać na przykład motywację, intencje kobiety.

A tak w ogóle…

Czy potrafimy wyobrazić sobie kilkudniowy marsz w kilkunastostopniowym mrozie w pasiaku, niemal na boso?

Czy możemy sobie wyobrazić życie w obozie, trzy osoby na pryczę, tyfus i skrajne wycieńczenie, znęcanie się obozowych oprawców?

Czy jesteśmy w stanie wyobrazić sobie siebie samych walczących w Warszawie we wrześniu 1944 roku?

Czy wiemy, jakbyśmy się zachowywali, doświadczając tego wszystkiego?

Odpowiedź jest jedna: nie nie wiemy. Kto twierdzi inaczej, że wie, że byłby niezłomny, zawsze szlachetny i bohaterski – ten kłamie.

I musimy brać to pod uwagę, jeśli zamierzamy w jakikolwiek sposób interpretować zachowanie Anny Wasilewskiej, albo którejkolwiek z kobiet, o których jest ten wywiad, lub co gorsza – jeśli ulegamy pokusie by oceniać ich uczynki.