Wigilia na Kaszubach nie była okazją do wystawnej kolacji.
Źródła historyczne mówiące o szczegółowym jadłospisie Kaszubów obowiązującym w okresie poszczególnych części roku liturgicznego i obrzędowego nie są może najbogatsze, ale można odszukać wiele przekazów, które wskażą, jak jadano w okresach świątecznych.
Podobnie do większości nacji wyznających wiarę katolicką, Kaszubi bardzo szanowali święta. Jednak, jak to się mówiło: na Boże Narodzenie przygotowuje się każdy, na Wielkanoc kto może, a na Zielone Świątki najwięksi panowie.

Przygotowania
Bezpośrednio przed najważniejszym ze świąt, a więc Bożym Narodzeniem, w czasie Adwentu, Kaszubi poświęcali czas na przygotowania. Zabijano zwierzęta gospodarskie, wytwarzano wędliny, kiszki, marynowano mięsa. W ostatnich dniach przed świętami uruchamiano piec chlebowy, by wypiec chleby, ciasta drożdżowe, pierniki i pierniczki, kulki zwane orzechami składające się z tartej marchwi, miodu i orzechów. Czasami, jak mówią niektórzy, stosowano je do zdobienia choinki, by dzieci mogły je podkradać, a następnie objadać się nimi po kątach.
Sam dzień Wigilii Bożego Narodzenia Kaszubi, zgodnie z przekazami, spędzali bardzo pobożnie, powstrzymując się od jedzenia, by dopiero po zachodzie słońca zebrać się w najlepszej izbie przy wspólnym posiłku zwanym godowa wieczerzô.
Brzadowô zupa
Kolacja, wieczerza, była skromna, bo postna. To nie zmienia jednak faktu, że podawano około 10 potraw. Były one oparte głównie na płodach ziemi – grochu i fasoli, maku, suszonych grzybach i suszonych owocach, kapuście, ziemniakach i siemieniu konopnym.
Najważniejszymi potrawami na kaszubskim stole wigilijnym była , czyli zupa z suszu owocowego podawana z kluskami rzucanymi, lub kluski z ucieranym makiem. W wielu regionach nie sposób było sobie wyobrazić wieczerzy bez kapusty z suszonymi grzybami z pobliskich lasów.
Rarytas znad morza
Z racji braku central rybnych i powszechnie dostępnego transportu, w głębi Kaszub, śledź był swego rodzaju rarytasem sprowadzanym znad morza. Podawano go raczej tradycyjnie i wszelkie obecne wariacje w przeróżnych sosach nie wchodziły w rachubę. Pojawiała się też wersja współczesnego śledzia w śmietanie, czyli solone śledzie z kartoflami w łupinach podane w sosie śmietanowym na wodzie po śledziach. Jeżeli chodzi o ryby, to wiele zależało od regionu. Podawano je w zależności od dostępności w różnych gatunkach i formach zależnych od regionu pozyskania. Dla przykładu, rybacy z Małego Morza łowili węgorze, które ich białki przyrządzały po ugotowaniu wraz z kluskami i sosem z suszu śliwkowego.
Bez kramônków né bȅłobȅ gwiazdki
W niektórych regionach Kaszub, szczególnie w Kaszubach strandowych, czyli nadmorskich, w okresie świąt wypiekano zdobione lukrem ciasto zwane kramônk. Ciasto, a może ciastko, wielkości jabłka, gospodynie wykonywały jako zdobiony pierścień składający się z mąki, utartej marchewki i wody.
Bunter Teller
Wiele przekazów historycznych wspomina o tym, że na stole świątecznym pojawiał się talerz ze specjałami i łakociami. Podawany w równych częściach dla każdego uczestnika wieczerzy zawierał ciasteczka, orzechy i słodycze.
Idziemy w gości
Zwyczajowo, Kaszubi odwiedzali sąsiadów i rodzinę drugiego dnia świąt. Ze względu na to, że „Kevin sam w domu” powstał wiele lat później, była to okazja do wspólnego śpiewania kolęd i pastorałek, zajadania, zażywania tabaki, żartów i krotochwili. Pito przy tym swojskie wino lub sznapsa.
Odmianą od tego zwyczaju było to, co robili rybacy morscy. W drugim dniu świąt, jak mówią przekazy, mieli spotykać się w ramach maszoperii u swojego szypra. Rozmawiali o planach na następny rok, popijali sznaps, grali w karty i często tabaczyli.

Wigilia na Kaszubach, święta i Nowy Rok. Warto wracać do tradycji
Choć wydaje się, że to zapis czysto historyczny, to przecież warto zwrócić uwagę na to, że w okresie świątecznym nie poświęcano czasu na bezczynność, na media społecznościowe, ale na spotkania z sąsiadami, rodziną, czy – jak w przypadku rybaków, z członkami zawodowej wspólnoty. Czasu na takie ludzkie spotkania życzę każdemu z Czytelników Magazynu Kaszuby.
***
Wsłuchajmy się w język kaszubski, to przepis na kaszubskie wypieki świąteczne.
W wigilią do pôłnia białczi piekłë chleba, a pò chlebie jô piec pòdskacył słomą i mëma ùpiekła młodzowi kùch. Pò kùchù bëłë piekłé „kaszëbsczé òrzechë”, jaczé mòja mëma sã naùczëła piec òd swòji matczi. Robioné òne bëłë tak, że sã òdbiérało kąsk òd chlebòwégò casta (tak, na kùklã). Pòdriwòwało sã marchwi (jesz rôz tëli co tegò casta). Marchew wëżimało sã ze sokù, cëkrzëło i przegniotło razã z castã chlebòwim. Z tegò nowégò casta robiło sã kùgelczi, kładło je do kòpónków i zaniosło do pieca. Dno pieca mùszało bëc wëcarté do czësta, żebë nie bëło nic pòpiołu i tej ne „òrzechë” sã całą noc piekłë. Reno kùgelczi wëgarniãté grulką do kòpónk bëłë zaniosłé do dóm, òblóné jesz syropã z cëkru. A czej òne wpiłë wszeden syrop, bëłë mitczé i dobré do jedzeniô. „Òrzechów” sã nie grëzło, le susało jak bómczi.
Bolesław Jażdżewski, Wspomnienie kaszubskiego „gbura”
