Był sobie kiedyś świat bez smartfonów. Bez internetu. Bez goreteksów, śpiworów, które się mieszczą w kieszeni, latarek diodowych, które świeca na pół kilometra. To były czasy, w których na trekking mówiło się: „chodzenie”. „Maszynka” służyła do gotowania. Rodziny spędzały czas nad jeziorem pod namiotem, który ważył 25 kilogramów. Leżaczki rozkładane, stoliki rozkładane (na filmie: pan na leżaczku, co chlebuszek kupuje codziennie, jest łudząco podobny do kogoś… Taki sam wąs…).
Wielu powie, że były to lepsze czasy.
Jednak warto zwrócić uwagę na słowa lektora:
W budkach sprzedawano „jakby hot-dogi”.
Wart podkreślenia był fakt, że „nawet mięso żeśmy kupili”.
Funka, Charzykowy, Swornegacie, lipiec 1989. Do dziś nie zmienił się krajobraz. Jak słyszymy na filmie: „W tym zakątku widoki sprawiają, że klopsy ze słoika smakują inaczej, a gorzka herbata nie przeszkadza. Nie chce się narzekać.”
Warto obejrzeć ten krótki, trzyminutowy film. U tych, którzy pamiętają te czasy, wzbudzi on uśmiech. Niejeden powie z rozrzewnieniem: „to były czasy!”
Kto jednak chciałby dziś spędzić wakacje: „jezioro Charzykowskie 1989″?
Źródło: Youtube.pl