Otwierają przestrzeń pomiędzy Niebem a Ziemią, siadają w kręgu przy ogniu, dzielą się pieśnią i tańczą w rytm bębnów, otwierają się na magię i mądrość świata roślin, by śnić nowy sen, sen o harmonii, sen o otwartym sercu, sen o cudzie bycia człowiekiem.
Tak o sobie piszą.
Mariola i Wojtek są organizatorami Festiwalu Zielone Kręgi – Szamańskiego Festiwalu Uzdrawiania.
Mariola zaprasza do siebie, oczywiście, że może być z aparatem, będzie jej bardzo miło przywitać dziennikarza.
Festiwal odbywa się w Kożyczkowie, zaledwie kilka kilometrów od Kartuz. Próżno szukać ogłoszeń i reklam w mediach. Ja sam dowiedziałem się o jego istnieniu przypadkiem, podwożąc autostopowiczkę.
Tak czy inaczej, wsiadam do auta i po kilku minutach jestem na miejscu – między zabudowaniami, które niegdyś służyły jako gospodarstwo.
Dobiega muzyka. Głośna i zupełnie popowa. Mariola przysyła sympatycznego przewodnika, który ma mnie oprowadzić po festiwalu, pokazać, co tu się dzieje.
W starej stodole, na piętrze, w wyremontowanym wnętrzu trwają warsztaty tańca. Szaleństwo, niczym nie skrępowane. Stąd ta głośna muzyka. Tańczą tak już trzecią godzinę, zostali najwytrwalsi, z najlepszą kondycją. Na początku było ich znacznie więcej.
Chwasting, czyli: stan indywidualnego doświadczania w praktyce i uwalniania wewnętrznej intuicji. Podczas warsztatów odkrywamy siłę chwastów i ich właściwości, smakujemy i przerabiamy aby wydobyć ich cenne właściwości. Uruchamiając wszystkie zmysły otwieramy się na intensywne poszukiwania swoich chwastowych przyjaciół. Zamiast martwić się brakiem znajomości nazw, uruchamiamy nasz intuicyjny kontakt z ziołami. Poprzez zapach, kolor, wygląd i ciekawość uczymy się komunikować z chwastami.
Mówi Barbara Styczeń (na środkowym zdjęciu pierwsza z lewej), prowadząca zajęcia z chwastingu: – To, co nam pozostało w tradycji, od czego nie zostaliśmy odcięci, to są właśnie tak zwane zioła, czyli rośliny występujące w naszym klimacie, które w pewnym momencie zostały uznane za chwasty. Ta tradycja gdzieś nam uciekła na przestrzeni historycznych dziejów. Jeśli podłączymy się z powrotem pod nasze „ziołowe” otoczenie, z którego nasi przodkowie korzystali – spożywając je, przetwarzając, wykorzystując do uzdrawiania, wyjdziemy wówczas boso na trawę…
– Kiedy stąpamy po łące, to nie wiemy, że stąpamy po jedzeniu?
– Tak. Nie wiemy, no nie mamy już wzorców.
Po warsztatach wszyscy – za pomocą dłoni, bez sztućców, spożywamy posiłek złożony między innymi z polnych kwiatków.
W ramach Festiwalu Zielone Kręgi powstało coś w rodzaju festiwalowej wioski. Na centralnym placu stoi między innymi jurta (zdjęcie po prawej), w której odbywały się przed chwilą zajęcia dla dzieci. Teraz dzieci przebywają z dorosłymi na placu w oczekiwaniu na obiad, który za chwilę będzie rozdawany – do kuchni ustawi się kolejka. Tymczasem przed obiektywem staje dziewczynka z żółtymi kolczykami.
– Będziesz modelką? A może już jesteś?
Rzeczywiście, dziewczynka zdaje się „zawodowo” pozować do zdjęć.
– Już jestem – odpowiada.
Na placu rozstawiono stoiska, między innymi to, na którym sprzedaje się…
– Czy to są pułapki na myszy?
– Nie. Chyba, że myszy lubią takie dźwięki.
Tomek (na zdjęciu poniżej, w pomarańczowej bluzie) przyciska blaszki zamontowane na drewnianym klocku. Rozbrzmiewają kojącym plumkaniem. Rzeczywiście, ten dźwięk ma w sobie coś uspokajającego. Jakąś moc. Odnoszę wrażenie, że przy stoisku nagle czas daje po hamulcach i z piskiem opon się niemal zatrzymuje.
– To są kalimby. Służą do tworzenia muzyki relaksacyjnej. Wczoraj mieliśmy tu koncert muzyki relaksacyjnej.
„Muzyka Źródła” jest projektem muzycznym, który ma formę ceremonii dźwięku. Do każdej komórki Waszych (i naszych) ciał zostanie podana wzorcowa wibracja. Powoduje to oczyszczanie na poziomie komórkowym przede wszystkim z lęku. Kiedy jesteśmy wolni od strachu, lęku i co za tym idzie, od szkodliwego oprogramowania, możemy dostrzec czym życie jest na prawdę. Jest cudem. Cudem doświadczania, stwarzania, świadomości i kreacji. Świat jest przyjazny i wspierający, to pewne.
Tomek celebruje dźwięki (długo szukałem tego słowa, bo zwyczajne „muzykuje” wydało mi się w tym przypadku nieodpowiednie) razem z Basią (na zdjęciu powyżej).
Basia: – Te instrumenty, oprócz tego, ze mają piękny, przestrzenny dźwięk, to również na poziomie komórkowym, wibracyjnym, masują nasz organizm. Przywracają naturalne ustawienia w ciele. My, ludzie, w sposób naturalny uwielbiamy to, co jest piękne. Gdy otaczamy się pięknem, to mamy lepsze samopoczucie. Gdy nasze samopoczucie jest lepsze, wówczas jesteśmy zdrowsi.
Stawiają mi na dłoni. Uderzają pałeczką. Rozlega się dźwięk, jakby dzwonu Zygmunta, tylko w wersji mikro. Wyraźnie czuje na dłoni delikatne, ale wyraźne wibracje.
Tomek nie tylko celebruje dźwięki. Prowadzi również warsztaty świadomego śnienia.
– Chodzi o to, żeby we śnie złapać autorefleksję, że się śni. Istnieją techniki, które to umożliwiają. Trzeba to wyćwiczyć, tak jak na siłowni ćwiczy się mięśnie, tak tez tutaj…
– Kiedy śnisz, to możesz sobie powiedzieć, mam ochotę sobie polatać – i sobie latasz we śnie?
– Jeśli akurat złapię autorefleksję że śnię, to tak. Ale z tym lataniem to też jest różnie, bo czasami w lataniu przeszkadza coś, co nazywa się pamięcią grawitacji. I wtedy zamiast latania, mam skoki.
– Sen służy spełnianiu marzeń?
– Tak, można spełniać marzenia. Ja zawsze mówię, że to jest piaskownica wszechświata. Masz nieograniczone możliwości. Możesz się tym bawić. Wszystko, co sobie wyobrazisz, możesz to wykreować.
– O co tu chodzi? – głupie, naiwne pytanie nie świadczy o mnie najlepiej, ale jest przydatne – rozmówca zazwyczaj od razu opowiada o sobie.
– Mam tu wyroby z Gwatemali i z Meksyku. Gram na instrumentach.
Bierze do ust drewniany instrument przypominający flat albno gigantyczną fujarkę. Rozlega się dźwięk przenoszący w przestrzeni. Niemal rozglądam się w poszukiwaniu na horyzoncie Andów albo Gór Skalistych.
– Za chwile będę prowadził warsztaty Pieśni Tradycyjne. Poza tym asystuję mojej nauczycielce w tradycyjnej majańskiej ceremonii ognia, ceremonii kakao, ceremonii szałasu Temazcal…
Skąd to wszystko bierze się u Tomka?
Często wyjeżdża do Gwatemali.
Tomek wspomniał o ceremonii szałasu Temazcal – szałasu potów.
Przygotowania trwają nieopodal.
– Z sauną ma to tyle wspólnego, że też jest gorąco i jest para. Ale na tym podobieństwa się kończą – mówi Wojtek, mistrz ceremonii (na zdjęciu szara bluza z kapturem, biało-czerwona torba przewieszona przez ramię).
Szałas potów jest to niezwykłe i transformujące doświadczenie, które pomaga głębiej poznać siebie, jest to też przestrzeń, w której człowiek może otrzymać uzdrowienie dzięki kochającemu objęciu Ziemi. W łonie Matki jest ciemno i gorąco, w obecności podstawowych mocy świata, świadomość ludzka pogłębia się i rozświetla nowe wcześniej nieznane lub zapomniane pola.
Sam szałas wydaje się być już skończony. Wojciech kończy układać stos, który wieczorem zapłonie ogrzewając kamienie. Po trzech godzinach będą rozgrzane do czerwoności. Zostaną ułożone w szałasie. Stoją już wiadra z wodą, którą będą oblewane.
– Jest to ceremonia, w której inicjuje się trzy ołtarze: ołtarz ognia, ołtarz żółwia, który symbolizuje życie na Ziemi, i ołtarz łona matki ziemi i to jest (wskazuje na szałas) zarówno symboliczne, jak i dosłowne łono w tym sensie, że wchodzimy tam żeby się oczyścić, wrócić do pierwotnego czasu i narodzić się na nowo. Żeby zostawić to, co w życiu nam już nie jest potrzebne, żeby podziękować siłom, dzięki którym jesteśmy na Ziemi. I żeby wyjść z szałasu z nową energią dla tego, czego pragniemy dla naszego życia. Chodzi o to, żeby odnowić relacje ze sobą, z Ziemią i z przyrodą.
– Czy rzeczywiście stan świadomości jest podczas tej ceremonii odmieniony?
– Tak, na pewno, jest tam totalnie ciemno – nie ma żadnego źródła światła, bardzo gorąco, często również ciasno. To wszystko wpływa tak, że zmienia się percepcja, do tego dochodzą pieśni, zioła, którymi są posypywane kamienie, i które są w wodzie, to wszystko jest dużym impulsem dla nas i może uruchomić zarówno oczyszczające, katartyczne doświadczenia, jak i doświadczenia lękowe, trudne dla nas. Świadomość zmienia się zdecydowanie, choć raczej nie należy tego porównywać do halucynacji, wizji. Na pewno jednak jest to inny stan niż na co dzień.
Na zdjęciu poniżej – przykryty plandeką stos, za nim udekorowana żółtymi kwiatami figura przedstawiająca żółwia (usypana z piasku), w głębi – szałas potów.
Kiedy gotowy stos przykrywany jest plandeką (przed wieczorem może padać, a drewno musi być przecież suche), trwają również ostatnie prace przy dekorowaniu Ołtarzu Żółwia symbolizującego życie na Ziemi. Pytam, czy mogę zrobić zdjęcie. W odpowiedzi widzę uśmiechy.
Uśmiechy towarzyszą mi do końca pobytu na festiwalu.
Festiwal Zielone Kręgi – Szamański Festiwal Uzdrawiania potrwa do niedzieli 21 sierpnia.
Więcej informacji, m.in. program festiwalu – znajdziesz TUTAJ
Strona www Tomasza Gruby (warsztaty świadomego śnienia, muzyka relaksacyjna, muzykoterapeutyczne instrumenty) www.thomasharmony.com
Strona www Tomasz Czyby (muzyka, płyty, instrumenty muzyczne) www.harevis.com
[Cytaty pochodzą ze strony internetowej zielonekregi.pl]