Z całą świadomością strzelania we własne kolano piszę te słowa. Psuję dobry przedmajówkowy humor własnym czytelnikom, którzy zapewne, odliczając godziny do końca pracy, przebierają już nóżkami w oczekiwaniu na kilkudniowy fajrant na Kaszubach. A ja? Zamiast podawać przepisy na grillowaną karkówkę będę przynudzał i irytował.
Manifest niniejszy kieruję do działkowiczów, zwanych również – dla odróżnienia od miejskich hodowców pomidorów, domkowcami. To ci, którzy dziś popołudniu zapełnią rondo w Żukowie i Chwaszczynie powodując korki na kilometr, jadąc do swoich kampingów, domków holenderskich, bud i wypasionych daczy.
Przez najbliższe dni będą otwierać sezon. Poleje się piwo, posypie się węgiel drzewny, smużki dymu z aromatem mięsiwa powędrują ku niebiosom. A w niebiesiech Dobry Ojciec zmarszczy brwi. Bo, zaprawdę powiadam wam, grzeszny jest lud zamieszkujący domki letniskowe na Kaszubach.
Grzech pierwszy: To TYLKO domek letniskowy czyli widzę swoje pomidory, a resztę mam gdzieś.
Zabłądziłem ostatnio z synkiem w poszukiwaniu miejsca oznaczonego na mapie jako „grodzisko”. Było to w pobliżu osady, która nazywała się Grodzisko. Wokół same domki letniskowe, nie ma jak iść prosto do celu, trzeba kluczyć i omijać płoty. Za płotami ludzie. Pytam o drogę do grodziska.
– Jest pan w Grodzisku. Tu jest Grodzisko.
– Ale ja szukam g r o d z i s k a. W sensie miejsca, w którym przed wiekami żyli… No wie pan. Archeologiczne takie… Sprzed naszej ery… Grodzisko.
– Nie, tu nie ma nic takiego.
– Ależ jest – przekonuję. – Tylko nie wiem, gdzie dokładnie.
– Od wielu lat tu przyjeżdżam, spędzam każdą wolną chwilę i o niczym takim nie słyszałem.
– Naprawdę?
– Tak, ale wie pan… Ja tu mam TYLKO domek letniskowy.
Grodzisko znajdowało się jakieś 200 metrów od działki tych ludzi. Zastanawiające jest słowo TYLKO w powyższej wypowiedzi. Domek letniskowy jest TYLKO. To nic, że zajmuje potężną działkę, że gabarytami przewyższa niejedną wiejską chałupinę. Skąd to TYLKO?
Słyszę w tym słowie grzech. Docierają do mnie niewypowiedziane słowa: „Gdybym tu mieszkał na stałe, to bym się zainteresował, a tak to mam to w d… Chcę tylko rozpalić grilla, najeść się karkówy, oblać to wszystko piwem i doglądać pomidorów, a jak będzie ciepło, to będę sobie na bosaka i na gaciach chodził po obejściu, od płota do płota, tak spędzę sobotę, a w niedzielę wrócę do DOMU i tam będę się interesował różnymi rzeczami, grodziskami i innymi zajmującymi ciekawostkami”.
Dodam, że jedyną osobą, która wiedziała, gdzie jest grodzisko, była starsza pani z grabiami, miejscowa z krwi i kości. Niewykształcona, uboga, nieobyta w świecie, nie znająca pojęć „przed nasza erą”, „po naszej erze”. Zwyczajna wiejska staruszka.
Grzech drugi: Kupiłem se i nic nie będzie mi tu łazić
Ten grzech objawia się w stosunku do ludzi i zwierząt. Występują też jego ciężkie odmiany.
Jeśli chodzi o zwierzęta, najlepszym wyrazem opisywanej grzeszności, jest golenie trawników od linijki, robienie łymbledonów na kaszubskiej wsi. Nie będę się rozpisywał na temat szkód, jakie dla przyrody robi zamienianie łąki w kort tenisowy obsadzony po zewnętrznej tujami. Powiem tylko, że nie rozumiem zamiłowania – szczególnie mężczyzn, do ciągłego równania trawy przy samej ziemi. Poświęcają mnóstwo czasu i energii na dreptanie w tę i z powrotem za warczącą wniebogłosy kosiarką. Więcej tu pisać nie będę – w tym wydaniu Magazynu Kaszuby pisze o tym specjalistka w artykule Łymbledony na Kaszubach
Jeśli chodzi o stosunek do ludzi – mam na myśli grzech stawiania płotów. Z tym, że płot płotowi nierówny. Niektóre są symboliczne, liche i drewniane, inne zaś przypominają ściany bunkra.
Kiedyś byłem w Holandii w poszukiwaniu pracy. Jechałem z kolegami przez ichniejsze wsie. Zachciało nam się siusiu. Co się robi w takiej sytuacji w Polsce? Staje się przy drodze, przy jakiejś kępie krzaków. Być może to nie jest za bardzo eleganckie, ale cóż…. Takie życie. A w Holandii jechaliśmy, jechaliśmy, jechaliśmy… I nie było gdzie stanąć. Nie było kępy krzaków! Śliczne, zadbane płoty, tuż przy pasie drogi, ciągnęły się kilometrami.
Czasem, w koszmarach śni mi się tamten krajobraz.
Grzech nadmiernego stawiania płotów ma swoje dwie ciężkie odmiany. Pierwszą jest grodzenie dostępu do jeziora. Jasne, że to fajnie mieć „swój” brzeg, „swój” pomost. Tylko, że żeby mieć swoją plażę, to trzeba mieć najpierw swoje jezioro. Bo grodzenie dostępu do wód publicznych jest w Polsce nielegalne. Warto pamiętać więc, że (jak informują pracownicy Kaszubskiego Parku Krajobrazowego):
Druga odmiana omawianego grzechu nadmiernego stawiania płotów jest bardzo drastyczna. Grzesznikami są ci, którzy oprócz tego, że nie chcą żeby im ktoś łaził, to również nie chcą żeby ktoś na nich patrzył. Betonowe ogrodzenia wysokie na dwa metry. Powinno się ustawowo zabronić ich stosowania i wycofać ze sprzedaży.
Grzech trzeci: O jakie ładne! To se kupię i zasadzę.
W poprzednim wydaniu pisaliśmy o sprowadzonej z Węgier lipie, która prawdopodobnie zabija nasze rodzime trzmiele i pszczoły – artykuł znajduje się TUTAJ. Barszcz Sosnowskiego jest groźny dla ludzi. Przykłady można mnożyć. Gatunki obce, inwazyjne, przyrodniczo bezwartościowe albo wręcz szkodliwe. Skąd wzięła się moda na tuje i cyprysy? Dlaczego rosną w tylu ogródkach? W czym są gorsze od naszych poczciwych sosenek i świerczków? O co tu chodzi? Doprawdy – nie wiem…
Grzechów jest znacznie więcej. Śmieci w lesie, quady, pucowanie samochodów nad brzegiem jeziora, hałasowanie w dzień i w noc („Jooolka, Jooolka, pamiętasz lato ze snu…”).
***
Dobry Ojciec już nie marszczy brwi. Rozpogodziło się Jego oblicze. Dostrzegł domkowca wylegującego się skromnie, po cichutku, w wysokiej trawie, nieogrodzonej szczelnym płotem, pełnej mrówek i pająków, wsłuchującego się w śpiew ptaka gniazdującego na pobliskim dębie. Domkowiec zaczytany był w miejscowej publikacji o miejscowych ludziach.
***
PS. Mam świadomość, że opisywane grzechy nie są popełniane przez wszystkich domkowców, i nie tylko przez domkowców. Nie ulega jednak wątpliwości, że domkowcy do świętych nie należą.
Przeczytaj, jak urządzić ogród po kaszubsku – Kaszubskie ogrody.