Historię tę opowiedział Piotr Zięcik, biolog, specjalista od ekspertyz przyrodniczych.
Zaczęło się od tego, że w zeszłym roku dostałem sygnał od znajomego, który odnalazł w Gdańsku to drzewo. Pod nim zauważył całą masę nieżywych, leżących na ziemi pszczół i trzmieli.
Drzewo to nazywa się lipa srebrzysta albo lipa węgierska i pochodzi z południowo-wschodniej Europy. Nazwa łacińska: Tilia tomentosa.

Pojechałem na miejsce. Od razu nie skojarzyliśmy wysokiej śmiertelności owadów z właściwościami samego drzewa. Zaczęliśmy szukać innych przyczyn… Ta lipa rosła na skraju drogi, więc doszukiwaliśmy się przyczyn w ruchu samochodowym. Pszczoły i trzmiele dość wolno latają i często ulegają kolizjom z samochodami. Była taka teoria, że pewnie samochody wybiły owady, ale – z drugiej strony, nieżywych pszczół i trzmieli w tym miejscu było tak dużo… Było ich kilkaset. Powiedziałbym ostrożnie, że dwieście, na pewno. Sytuacja na miejscu była taka, że obok jeździły samochody i rozjeżdżały nieżywe owady, więc trudno było nam dokładnie określić ich liczbę. Mogło być ich znacznie więcej. A to było tylko jedno drzewo…
Doszukiwaliśmy się też przyczyn związanych z opryskiem. Stanęło wtedy na tym, że ktoś pryskał jakiś ogródek środkami ochrony roślin.
Minął prawie rok, aż w literaturze przedmiotu udało nam się odnaleźć informację, że przyczyną tak wysokiej śmiertelności jest nektar lipy srebrzystej, zwanej również węgierską. Jest on po prostu trujący dla trzmieli i pszczół. Dla pszczół w mniejszym stopniu, ale jeśli one pobierają tylko ten nektar, to również padają. A niestety dzieje się tak, że podczas kwitnienia tej lipy żądłówki pobierają nektar tylko z niej.

Zasadniczo mamy w Polsce dwie lipy rodzime – lipę szerokolistną i drobnolistną, natomiast ten gatunek, o którym mówię – lipa srebrzysta czy węgierska, to jest gatunek, który późno kwitnie, po naszych lipach rodzimych. A lipa jest gatunkiem miododajnym. W okresie jej kwitnienia może być jedynym źródłem nektaru, więc pszczoły i trzmiele z całej okolicy zlatują się do tego drzewa.
Można w tym momencie zadać pytanie – dlaczego „nasze” trzmiele i pszczoły się trują, a „węgierskie” – nie?
To jest materia dość skomplikowana i chyba niewyjaśniona, w każdym razie w literaturze nie znalazłem wyjaśnienia tego zjawiska.
Być może w okresie kwitnienia tej lipy na Węgrzech jest znacznie więcej innych miododajnych gatunków, natomiast u nas jest to jedyny taki gatunek, jedna z bardziej pożywnych roślin i większość żądłówek u nas nie uzupełnia diety nektarem z innych gatunków przez tydzień, czy dwa tygodnie. Taka jest teoria, natomiast rzeczywista przyczyna tego zjawiska nie jest znana.

Ja mam swoją teorię, która jest niepotwierdzona, to tylko hipoteza. Być może jest tak, że oddziaływanie tego drzewa przez długi okres spowodowało, że na Węgrzech, w drodze ewolucji, przetrwały tylko te populacje, które są uodpornione. Trzeba pamiętać, że do Polski człowiek sprowadził ten gatunek, on nigdy u nas nie występował. Stało się tak dlatego, że to drzewo jest atrakcyjne wizualnie, ma dość duże liście, zwartą koronę, liście mają biały meszek od spodu i srebrzy się na wietrze… Zaczęto je wprowadzać ze względów dekoracyjnych.
Te drzewa, które my widzieliśmy miały ok, 30 lat. Być może są również i starsze drzewa w Polsce, natomiast w szkółkach jest to gatunek jak najbardziej dostępny, który można sobie kupić do ogrodu albo na działkę. Występują w Polsce, dość powszechnie. W Gdańsku rosną na przykład na Biskupiej Górce. Przewertowałem literaturę i natrafiłem na zdjęciach alei w Warszawie, całej obsadzonej tym gatunkiem.
Według mnie to może być duży problem, szczególnie w obliczu problemów, jakie mamy z pszczołami i trzmielami. W ostatnim dziesięcioleciu nastąpił bardzo gwałtowny spadek ich liczebności.
W Polsce mamy 31 gatunków trzmieli, zarówno gatunki rzadkie, jak i dość pospolite, ale nawet te występujące niegdyś powszechnie, obecnie są coraz mniej liczne. W przypadku lipy węgierskiej mamy taką sytuację, że jedno drzewo, czy klika drzew, potrafi mocno ograniczyć populację miejscową tych owadów. Trzeba pamiętać, że rodzina trzmiela to nie jest tak jak w przypadku pszczół – kilka tysięcy osobników, to jest średnio 100 osobników. Więc jeżeli takie drzewo wytruje 30-40 osobników to na pewno bardzo mocno osłabi tę rodzinę. Niewykluczone, że trzmiele, które gniazdują w najbliższej okolicy lipy srebrzystej … Że po prostu skończy się ich bytowanie.
Z całą pewnością należy podjąć jakieś badania na ten temat. Jaka jest skala oddziaływania – nie wiadomo, nie wiemy też, ile takich drzew rośnie w kraju. Ale – biorąc pod uwagę nawet tylko jedno drzewo, trzeba pamiętać, że trzmiele – wszystkie gatunki, są w Polsce prawnie chronione. Nie wolno ich zabijać, niszczyć miejsc przebywania, żerowania. A tu mamy element zewnętrzny, wprowadzony ręką człowieka, który im ewidentnie szkodzi.
Gdyby moje podejrzenia się potwierdziły, najrozsądniej byłoby po pierwsze – ograniczyć sprzedaż drzew tego gatunku, zastąpienie istniejących drzew rodzimymi gatunkami, czyli po prostu trzeba by wyciąć rosnące lipy srebrzyste, i w to miejsce posadzić nasze, rodzime gatunki.
Gdyby okazało się, że moje podejrzenia są słuszne, wówczas trzeba by było sporządzić wytyczne dla zarządów dróg i zieleni i innych służb, które obsadzają zielenią miasta – żeby nie stosowały tego gatunku. No i oczywiście potrzebna by była akcja edukacyjna dla właścicieli ogrodów.
W ostatnich latach w całym kraju podejmujemy próby wspierania pszczół i trzmieli, sadzimy na przykład kwietne łąki. Jest szereg programów czynnej ochrony skierowanych dla pszczół i trzmieli, które mają na celu zabezpieczenie tych gatunków… A tu okazuje się, że gdzieś kątem, bokiem „wchodzi” nam drzewo, które mocno szkodzi tak cennym dla nas owadom.
