KONSTYTUCJA! Od teraz również w języku kaszubskim 1

Kaszubi głosują na PiS. Prawda to? [FELIETON]

Na kogo głosują Kaszubi?

„W nadchodzących wyborach Kaszubi – jak zwykle, zagłosują na Prawo i Sprawiedliwość”. Takie twierdzenie słychać w dyskusjach politycznych, które teraz – w trakcie kampanii wyborczej, toczą się przy stołach, w rodzinach i na forum publicznym. „Kaszubi zagłosują na prawicę, bo przecież tak mocno są związani z Kościołem, bo jako mieszkańcy wsi i małych miasteczek nie mają dla siebie alternatywy w 'wielkomiejskich’ propozycjach opozycji. Zresztą – w ostatnich wyborach Kaszubi zagłosowali na PiS, co potwierdza, że są kościelni i konserwatywni”.

Kilkukrotnie już słyszałem takie twierdzenia.

Tymczasem to nie do końca jest tak, że Kaszubi zagłosowali w ostatnich wyborach na prawicę. To nie do końca jest tak, że zawsze są konserwatywni. To nie do końca jest tak, że zawsze mieszkają na wsiach i w małych miasteczkach. I wreszcie – przy urnach wyborczych nikt nikogo nie pyta o tożsamość regionalną i korzenie etniczne. W uproszczeniu, że „Kaszubi głosują na PiS”, tkwi wiele stereotypów, które – tak zakładam, nieświadomie i bezwiednie, są powielane przez wielu pomorskich dziennikarzy, publicystów, komentatorów. Potem powtarzane są podczas dyskusji przy rodzinnych stołach.

Tymczasem rzeczywistość jest bardziej skomplikowana niż wygląda na pierwszy rzut oka i trzeba ten kaszubski, polityczny włos podzielić na czworo. Najlepiej zacząć od samego pojęcia: „Kaszubi”.

Kaszubi. Kim są, gdzie mieszkają i na kogo głosują?

Przypomnijmy: według danych ze spisu powszechnego z 2011 roku, w Polsce mieszka 232 547 Kaszubów. Warto zaznaczyć, że 215 784 z nich zadeklarowało podwójną tożsamość – polską i kaszubską, natomiast 17 746 zadeklarowało pierwszą tożsamość jako kaszubską, z czego 16 377 wskazało identyfikację kaszubską jako jedyną (bez polskiej). Język kaszubski jako ten, który służy do komunikowania się w domu wskazało 108 140 osób, a 3 802 osoby wskazały, że jest to jedyny język, jakiego używa się w domu.

Mówiąc „Kaszubi” mówimy więc – jeśli trzymać się wyników spisu powszechnego, o grupie liczącej prawie ćwierć miliona ludzi, mieszkającej w ogromnej większości na Pomorzu, między Gdańskiem i Słupskiem, Władysławowem i Chojnicami.

Jednak wyniki Narodowego Spisu Powszechnego to nie jedyne dostępne dane opisujące społeczność Kaszubów w Polsce. Warto w tym miejscu przywołać wyniki badania prof. Jana Mordawskiego, opublikowane w książce, wydanej w 2005 roku przez Instytut Kaszubski w Gdańsku – „Statystyka ludności kaszubskiej – Kaszubi u progu XXI wieku”.

Badania prof. Mordawskiego objęły kilkadziesiąt gmin w powiatach: kartuskim, kościerskim, bytowskim, człuchowskim, gdańskim, słupskim, lęborskim, wejherowskim, puckim, oraz w miastach: Słupsk, Gdynia, Sopot i Gdańsk. Wynika z nich, że na wymienionym obszarze mieszka 390 tys. „rdzennych” Kaszubów i 175 tys. osób z częściowym rodowodem kaszubskim. W całej Polsce zaś – zdaniem naukowca mieszka aż 600 tys. Kaszubów.

Kogo więc mamy na myśli, gdy mówimy o „Kaszubach”, którzy głosują na PiS? Albo szerzej: kogo mamy na myśli, mówiąc „Kaszubi”? Tych, którzy mówią po kaszubsku, czy tych, którzy mają obydwoje rodziców rdzennie kaszubskich, czy może tych, którzy mają tylko jednego rodzica z Kaszub? Tych, którzy są rdzennymi Kaszubami, ale wolą o tym nie pamiętać i się do tego nie przyznają (takich także nie brakuje)? Jest jeszcze inna grupa ludzi, którzy jak dotychczas nie są objęci żadnymi badaniami, to ludzie którzy wybrali sobie to miejsce do życia i z entuzjazmem poznają tę kulturę i starają się wtopić w społeczność kaszubską. Nie mają żadnych korzeni kaszubskich, ale tożsamość, z którą obcują na co dzień staje się dla nich bardzo ważna, niejako ją „nabywają”.

Kaszuba w wielkim mieście

Utarło się – i jest to myślenie stereotypowe, że Kaszuba to ten, który mieszka w małej miejscowości, który mówi po kaszubsku i od święta przebiera się w ludowy strój. Turystów częstuje tabaką i zaprasza na przejażdżkę wozem drabiniastym. Tymczasem – wróćmy do badań prof. Mordawskiego, najwięcej Kaszubów mieszka w Gdyni. Nie w Kartuzach czy Kościerzynie, ale właśnie w dużym, nowoczesnym mieście, gdzie raczej nie doświadczy się widoku kaszubskiego stroju, a w sklepie co rano nie słychać kaszubskiego języka. W Gdyni – według przywoływanych badań, mieszka ok. 80 tys. Kaszubów, z czego połowa to osoby z „pełnym rodowodem” a druga połowa – z „częściowym rodowodem” kaszubskim. Drugą co do wielkości miejscowością w Polsce, zamieszkaną przez Kaszubów, jest Gdańsk – mamy tu ok. 50 tys. osób z „pełnym” lub „częściowym” rodowodem, trzecią zaś Wejherowo – tu mieszka ich 30 tys. Wychodzi więc na to, że na terenie szeroko rozumianej aglomeracji trójmiejskiej mieszka ok. 150 tys. Kaszubów. Przyjmując dane prof. Mordawskiego, dotyczące całej społeczności na Pomorzu, otrzymujemy wynik: w aglomeracji Trójmiasta mieszka ponad jedna czwarta (150 tys. osób) wszystkich (565 tys. osób) Kaszubów (określanych według definicji przyjętej przez naukowca).

Mówiąc „Kaszubi” i mając przed oczami obraz zapamiętany z festynu, na którym byliśmy podczas urlopu, zwykle nie mamy na myśli tej grupy ludzi.

Kaszuba idzie na wybory

Wróćmy teraz do polityki, i do wyników ostatnich wyborów do Europarlamentu. W prasie pojawiły się twierdzenia, że „Kaszubi zagłosowali na PiS”. Tymczasem…

W Gdyni – czyli miejscu, gdzie mieszka największa grupa Kaszubów, na Koalicję Obywatelską zagłosowało 57,4 procent wyborców, na Prawo i Sprawiedliwość – 25,8 procent. W Gdańsku – w drugim co do wielkości miejscu zamieszkania Kaszubów, na Koalicję Obywatelską zagłosowało 60,3 procent wyborców, na Prawo i Sprawiedliwość – 26,5 procent. W Wejherowie zaś – trzecim co do wielkości „kaszubskim” mieście, na Koalicję Obywatelską zagłosowało 49,5 procent wyborców, na Prawo i Sprawiedliwości – 35,3 procent.

Nie znamy rzecz jasna, szczegółowych danych, które pozwoliłyby nam jednoznacznie stwierdzić, jak głosowały osoby określane jako „Kaszubi” (według takiej czy innej definicji). A skoro nie wiemy, nie możemy niczego wyrokować.Jeśli tak, to mówiąc: „Kaszubi głosują na PiS” nie możemy tej tezy odnieść do mieszkańców dużych miast, aglomeracji, więc do jednej czwartej kaszubskiej społeczności. Tam wszakże wybory zdecydowanie wygrała opozycja.

Kaszubi głosują na PiS. Prawda to?
By Jan Mordawski & Poznaniak (wektoryzacja) – Praca własna na podstawie:Jan Mordawski: Geografia współczesnych Kaszub [w:] Historia, geografia, język i piśmiennictwo Kaszubów. Gdańsk: Wydaw. M. Rożak : Instytut Kaszubski, 1999. s. 103 ISBN 83-86608-65-X, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org

Kaszuba ze wsi lub małego miasteczka

Teraz należy spojrzeć na mapę Kaszub. Do obszaru zamieszkiwanego przez tę grupę etniczną zalicza się powiaty: słupski, lęborski, wejherowski, pucki – to Kaszuby Północne, bytowski, kościerski i kartuski – to Kaszuby Środkowe oraz powiat chojnicki – to Kaszuby Południowe (niekiedy do terenu Kaszub zalicza się również powiat człuchowski).

Jakie były wyniki wyborów do Europarlamentu na kaszubskim „interiorze”?

Na Kaszubach Północnych wygrała opozycja:

  • powiat słupski: KO – 44,8 proc, PiS – 36,9 proc.,

  • powiat lęborski: KO – 48,3 proc., PiS – 35,4 proc.

  • powiat wejherowski: KO – 46,3 proc., PiS – 37 proc.

  • powiat pucki: KO – 49 proc., PiS – 36 proc.

Przewaga Koalicji Obywatelskiej była na Kaszubach Północnych wyraźna. Mówiąc: „Kaszubi głosują na PiS” musimy dokonać kolejnego wyłączenia: tym razem, obok mieszkańców aglomeracji, trzeba wyłączyć z tej tezy mieszkańców północnych powiatów, tak zwanej kaszubskiej „Nordy”.

Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory na Kaszubach Środkowych i Południowych:

  • powiat bytowski: PiS – 45,4 proc., KO – 39,9 proc.

  • powiat kartuski: PiS – 47,4 proc., KO – 40,12 proc.

  • powiat kościerski: PiS – 48,6 proc., KO – 39,2 proc.

  • powiat chojnicki: PiS – 46,8 proc., KO – 40 proc.

Z powyższych danych wynika niezbicie, że mówienie: „Kaszubi głosują na PiS” jest w istocie potwierdzeniem faktu, że pięć „kaszubskich” powiatów zagłosowało na PiS. Jak już powiedzieliśmy, twierdzenia tego nie można zastosować do czterech innych (północnych) powiatów oraz do tych Kaszubów, którzy mieszkają w obrębie aglomeracji Trójmiasta.

Wychodzi więc na to, że teza o Kaszubach, którzy głosują na PiS jest w istocie fałszywa. Co więcej – twierdzenie takie pomija szereg zróżnicowań funkcjonujących w obrębie samej grupy i jest wyrazem wciąż funkcjonującego stereotypu.

Bo Kaszubi to nie tylko mieszkańcy odwiedzanych przez turystów miejscowości – takich jak Chmielno, Ostrzyce czy Charzykowy lub Swornegacie, gdzie widujemy czasem ubranych w stroje ludowe rdzennych mieszkańców, z tabakierą w kieszeni i z tradycyjnymi wypiekami na stoisku podczas festynu. Kaszubi to również wykładowcy akademiccy, studenci, inżynierowie, artyści, fachowcy różnych branż, robotnicy, mieszkańcy Trójmiasta, a także żyjący z turystyki i rybołówstwa ludzie morza. Nie ma żadnych podstaw – opierając się na wynikach ostatnich wyborów, by twierdzić, że wszyscy oni (lub w większości) są zwolennikami prawicy.

Kaszuba – jaki jest? Czy coś go wyróżnia?

Niniejszy artykuł, do tego momentu, zawierał analizę dostępnych danych statystycznych, dotyczących liczby Kaszubów, ich miejsca zamieszkania i wyborów politycznych. Od tego momentu będzie raczej felietonem, prezentującym poglądy i przemyślenia autora.

Prawdziwe lub rzekome przywiązanie Kaszubów do konserwatywnej części sceny politycznej jest często kojarzone z religijnością Kaszubów. To prawda, że Kaszubi mieszkający w małych miasteczkach i wsiach, są związani z Kościołem Katolickim. Albo może… Nie tyle z Kościołem, co z proboszczem albo wikarym, którego znają i szanują, wobec którego potrafią być także krytyczni. To ważne postacie w tych społecznościach. Jednak w obrębie samego Kościoła także są rózni kapłani. Jedni angażują się w bieżącą politykę, inni nie. Tak czy inaczej, Kaszubi chodzą do kościoła. Widać to „gołym okiem”. Jednak należałoby zadać pytanie, czy mamy w tym przypadku do czynienia z kaszubską specyfiką, czy też z charakterystycznym dla całej Polski przywiązaniem mieszkańców tzw. prowincji do Kościoła? Czy inaczej jest na Podlasiu, Kujawach, Wielkopolsce i na Podhalu? Śmiem twierdzić, że nie. Kaszubi, tak samo jak Górale czy mieszkańcy Podkarpacia, są religijni, jeśli dorastają w niewielkich społecznościach deklarujących swoje przywiązanie do tradycji, której częścią – dla wielu najważniejszą częścią, jest religia katolicka.

A co z wyborczymi „prezentami” Prawa i Sprawiedliwości? Mówi się, że „Kaszubi dali się kupić za 500+”. Jako przykład podaje się wielodzietne rodziny, na przykład w Sierakowicach, które skorzystały na tym najwięcej (Sierakowice od lat szczycą się jednym z największych przyrostów naturalnych w kraju, sąsiednie gminy – podobnie). Tam właśnie Prawo i Sprawiedliwość uzyskało rekordowo wysokie wyniki.

Takie stawianie sprawy – że „dali się kupić” – jest nie do przyjęcia. Nikogo nie powinno dziwić ani oburzać, że rodzina wielodzietna, której teraz wiedzie się lepiej, będzie żywiła sympatię do tej partii politycznej, której polepszenie swojego bytu zawdzięcza. To nie jest „sprzedajność”, ale racjonalny rachunek: skoro politycy mają nam służyć, mają dbać o to żeby nam było lepiej, to skoro sprawiają, że jest nam lepiej, będziemy na nich głosować”. I wszystko na ten temat, czy to się opozycji podoba, czy nie. Tak głosują ludzie nie zainteresowani ideologiami, konstytucyjnością, kwestiami ustrojowymi, mają do tego prawo i trzeba to uszanować. A głosy wśród polityków i zwolenników opozycji, okazujące pogardę dla tych, którzy zagłosowali na PiS ze względu na 500+, poza tym że są oburzające, świadczą o zwykłym politycznym nieudacznictwie tych, którzy rządzili przed 2015 rokiem.

Pora zadać pytanie: czy sympatia rodzin wielodzietnych do partii politycznej, która wprowadziła 500+, jest specyfiką kaszubską? Dla mnie jest oczywiste, że nie. Takie rodziny – szczególnie ze wsi i małych miasteczek, zagłosowały na PiS w całej Polsce, i z kaszubską tożsamością nie ma to nic wspólnego.

Samorządność kontra centralizacja. Sprawa kaszubska

Jest jednak – tak mi się wydaje, coś, co Kaszubów wyróżnia, przynajmniej tą część z nich, która aktywnie bierze udział w życiu organizacji stawiających sobie za cel kultywowanie tradycji. Jest to przywiązanie do samorządności. Kaszubi – przez wieki, zarówno przez Niemców, jak i rządy polskie (dwudziestolecie międzywojenne i okres PRL-u) byli dyskryminowani, a ich bogatą kulturę – duchową i materialną, sprowadzano do ozdobnika rodem z Cepelii. Ostatnie trzydzieści lat zaowocowało powstaniem warunków do rzeczywistego rozwoju organizacji regionalnych. To zasługa rządów liberalnych i lewicowych, a także szerokiego strumienia funduszy, które płynęły z Unii Europejskiej.

Prawda jest taka – im więcej w polskiej polityce tendencji centralistycznych, tym gorsze widoki dla ruchów regionalnych. Zresztą obecne narracje partii rządzącej, przypisujące „niemieckość” lub „niepolskość” poszczególnym grupom społecznym, mogą brzmieć niepokojąco również dla Kaszubów. Wielu osobom, szczególnie spoglądającym na Kaszuby z perspektywy Warszawy, język kaszubski przypomina język niemiecki a służba dziadka w Wehrmachcie jest powodem do wstydu i dowodem na to, że Kaszubi – podobnie jak gdańszczanie, wciąż są „elementem” podejrzanym i niepewnym w polskim społeczeństwie.

To oczywiście są bzdury. Ale w sferze narracji ideologicznych, niejedna bzdura, tysiąc razy powtórzona, trafia do świadomości ogółu jako prawda objawiona. Z pewnością rozumieją to kaszubskie elity, kaszubscy inteligenci i intelektualiści – raz po raz dając wyraz swojemu zaniepokojeniu. Reszta społeczności, w ogromnej większości, zdaje się nie zajmować tym szczególnie.

W centralizacji państwa upatrywałbym niebezpieczeństwa dla społeczności kaszubskiej – z jednej strony, i możliwości dotarcia opozycji do kaszubskich dusz i rozumów – z drugiej. Opozycja, która nie ma takich narzędzi, jak 500+, czy podwyżki płac dla poszczególnych grup społecznych i zawodowych, mogłaby stanąć – w imię idei samorządności, którą rzekomo reprezentuje, po stronie tych, którzy nadal chcą swobodnie i bez ograniczeń kultywować kaszubskie tradycje i kulturę… Opozycja mogłaby wskazywać na zagrożenia dla kaszubskiego regionalizmu, które się wiążą z prowadzoną już i planowaną centralizacją państwa. Mogłaby postawić sprawę w ten sposób: „To my stworzyliśmy warunki dla rozwoju naszego regionalizmu, i dzisiaj może to nam zostać odebrane. Znowu usłyszymy o tym, że Kaszubi są separatystami i germanofilami. Nie dopuśćmy do tego.”

Opozycja jednak zdaje się nie dostrzegać możliwości wykorzystania tych zagrożeń do własnych celów politycznych, i nie czyni z tego tematu kampanii w kaszubskim „interiorze” – nie ma takich dyskusji na przykład w Kartuzach. Zresztą… Odnosi się wrażenie, że opozycji tu nie ma. Jest gdzieś daleko, w Gdańsku, gdzie walczy o Westerplatte i prawa osób LGBT.

Opozycja mogłaby powalczyć o Kaszubów – tych z aglomeracji oraz z małych miasteczek i wsi, którzy wcale nie są tak kościelni i konserwatywni, jak się uważa. Mogłaby, ale w zasadzie tego nie robi. Nie chce, nie potrafi albo się boi. Trudno powiedzieć.