Zwyczaj szaleństwa zakupów na wyjątkowych promocjach – czyli tzw. Black Friday, przywędrował do Europy ze Stanów Zjednoczonych. Jego początki związane są ze świątecznymi paradami organizowanymi z okazji jednego z najważniejszych dni w amerykańskim kalendarzu – Święta Dziękczynienia. Nie jest to więc produkt naszych czasów, gdyż już od końca XIX wieku Amerykanie byli w listopadzie kuszeni wyjątkowymi wyprzedażami.
[materiał sponsorowany]
Święty Mikołaj w listopadzie
Uroczyste parady często były sponsorowane przez domy handlowe. Nic więc dziwnego, że próbowały one wykorzystać do promocji swoje zaangażowanie we wspólne świętowanie. Pojawiały się przy tej okazji ogłoszenia, w stylu: „przyjdź jutro do nas, a kupisz taniej…”. W ten sposób narodził się zwyczaj organizowania obniżek cen w piątek, który następuje po czwartkowym Święcie Dziękczynienia. Dodać należy jeszcze, że na końcu takiej parady zwykle kroczył Święty Mikołaj, zapowiadający Boże Narodzenie. Dlatego zaczęto kojarzyć Black Friday z momentem, w którym rozpoczyna się przedświąteczny sezon zakupowy.
Winni policjanci
Jednak sama nazwa zwyczaju robienia zakupów w ten szczególny czwartek, może dziwić. Dlaczego od lat 60 XX wieku zakupowe szaleństwo określamy mianem „Black Fiday”? Wszak słowo „czarny” nie kojarzy się z niczym przyjemnym. W ten sposób określa się wyjątkowe nieszczęścia, na przykład klęski żywiołowe czy dni, w których nastąpują krachy finansowe. Za tę niezbyt fortunną nazwę odpowiedzialni są policjanci z filadelfijskiej drogówki. Zwiększony ruch na drogach, gigantyczne korki w pobliżu sklepów… Z punktu widzenia funkcjonariuszy, którzy musieli stać na swoich posterunkach przez dwanaście godzin – taki dzień to coś w rodzaju klęski. Przyjęta przez nich nazwa zakorzeniła się i weszła na dobre do kultury masowej.
Polska: u większego taniej
Black Friday jest coraz bardziej popularny również i w Polsce. Trwa dyskusja, na ile Czarny Piątek jest tylko zabiegiem marketingowym, a na ile dniem rzeczywistych obniżek cen. Zeszłoroczne wyniki badań firmy konsultingowej Deloitte nie dawały podstaw do szczególnego optymizmu: internetowi sprzedawcy, których objęto badaniem, obniżyli ceny średnio zaledwie o 3,5 procenta. Co warto zaznaczyć, wykazano że większe obniżki stosują najwięksi gracze na rynku – duże sieci handlowe. Obniżki cen w Polsce są więc znacznie niższe niż w USA, gdzie sięgają one w niektórych przypadkach nawet 50 proc. To jednak nie zniechęca polskich konsumentów.
Wielkie pieniądze
W tym roku („Czarny Piątek” wypada na 29 listopada), jak wynika z badań firmy Smartscope, swoje uczestnictwo w wyprzedażowym szaleństwie zapowiada aż 68 proc. Polaków. To znaczący wzrost, gdyż w zeszłym roku badania wykazały, że tego dnia zakupy zrobiło 59 proc. Średnio Polak zamierza wydać tego dnia aż 382 złote. Nietrudno więc obliczyć, na jakie gigantyczne przychody mogą liczyć sprzedawcy w Polsce. Dlatego też starają się oni wydłużyć okres sprzedażowej prosperity. Przygotowali ofertę, tzw. Black Week, czyli obniżek, które są aktualne przez cały tydzień. Nie trzeba czekać na tłumy w sklepach w dniu 29 listopada, można już teraz ruszać na poszukiwanie cenowych okazji.
Telewizor? Tysiąc złotych w kieszeni
Nie ulega wątpliwości, że z punktu widzenia konsumenta, najkorzystniejsze będzie skierowanie się do dużych sprzedawców, którzy zapewne jak co roku, będą proponowali kupującym największe obniżki. Czy będą to rzeczywiste okazje?
Weźmy na przykład sklep Media Expert. Black Week już tu trwa. Ceny nie są stałe, wielkości poszczególnych promocji mogą się zmieniać z dnia na dzień. Wiadomo jednak, co nas będzie czekać w Black Friday, czyli 29 listopada. Telewizor wart ok. 4 000 zł. można będzie kupić taniej o ok. 1000 zł., smartfona wartego ok. 600 zł. nabędziemy za ok. 150 zł. mniej, zaś sięgając po laptopa o wartości 3 600 zł zaoszczędzimy 600 zł. W tym przypadku możemy liczyć na rzeczywiste okazje cenowe na półkach, gdzie stoją telewizory, smartfony, laptopy, tablety oraz tzw. Duże i Małe AGD.