W nowym odcinku swojego vloga Tomek Słoma Słomczyński się nudzi. Co gorsza, nudę tę prezentuje swoim widzom, robi to z premedytacją i w jakimś celu…
SAMOTNOŚĆ DŁUGODYSTANSOWCA
Chodzi o to, że tak właśnie bardzo często wyglądają tzw. solówy – czyli mikrowyprawy odbywane w samotności. Wyglądają na potwornie nudne, wszak nie ma do kogo się odezwać… Chociaż Słoma próbuje zaprzeczać temu poglądowi.
Jest do kogo się odezwać. Można i trzeba wtedy gadać do siebie samego. Czyli robić coś, co jest nam bardzo potrzebne, ale zazwyczaj nie mamy na to czasu, odwagi, nie mamy tego w zwyczaju, sadząc, że ktoś, kto gada do siebie, jest niespełna rozumu. A Słoma lubi gadać do siebie, i gdy jest sam na mikrowyprawie, bez przerwy to robi.
Mikrowyprawa solo to – zdaniem Słomy, bardzo ważny czas, podczas którego człowiek może w końcu poświęcić czas zdecydowanie najbliższej sobie osobie, czyli – sobie samemu. Porozmawiać ze sobą do bólu. Nie ma ściemy, nie ma udawania kogoś innego. Szczerość gwarantowana. Dlatego pewnie zdaniem wielu podróżników – prawdziwe podróżowanie odbywa się tylko w samotności. Bo przecież podróż ma wiele wymiarów – jednym z nich jest spotkanie z sobą samym.
BURZA
Ale nie tylko filozoficznie Słoma przynudza w nowym odcinku swojego vloga. Przyznaje się do tego, że trochę boi się burzy wspominając, co robił dwa lata temu, gdy przez Pomorze przetoczyła się straszliwa w skutkach nawałnica.
I tak to, z dala od zgiełku myśli i harmidru obowiązków, Słoma przeprowadza nas przez mglistą i senną niedzielę.
– O to chodzi w mikrowyprawach. Mi o to chodzi – kończy film.