Prezent świąteczny – krośnięta – materiał sponsorowany
Zszedłem do drewutni. W kominku przygasło, trzeba coś dołożyć.
W sumie mogłem się spodziewać, że je spotkam, prędzej czy później. Jeśli sprowadziłem się z rodziną na Kaszuby, to trzeba taką ewentualność wliczać w rachunki ewentualnych zysków i strat… Niby tak, ale przecież każdy byłby zaskoczony widząc coś takiego.
Dwóch jegomości siedziało na stercie porąbanego drewna do kominka. Wpatrywali się we mnie milcząco. Ja też stanąłem jak wryty.
– Co się gapisz? – ten w czerwonym kubraczku miał głos zachrypnięty, jakby od stuleci palił fajkę.
– Ehhh…
– Nie wiesz kim jesteśmy, co? – ten w białym ubranku miał głos jękliwy i piskliwy.
– Yyyy… Skrzatami…?
– No masz ci los, niech cię Purtk śmierdzącym kopytem zdzieli w ten pusty łeb… Skrzaty? A co ty jesteś, w anglosaskim kraju jakimś, czy co? Do Reichu za groszem wyemigrowałeś? Czy może na Kaszubach wylądowałeś? Może jeszcze powiesz na nas „krasnoludki”? Takie jak u Tolkiena?
Dokładnie tak chciałem powiedzieć, ale milczałem zdziwiony tym spotkaniem, i tym że te małe ludziki takie oczytane. Chwila krępującej ciszy. Świdrujące spojrzenia małych postaci. Tak jakby znały mnie od dawna, i co gorsza – bardzo mnie nie lubiły.
– A słyszałeś kiedyś o krośniętach?
Teraz mi się przypomniało. Krośnięta – kaszubskie krasnoludki, jak niektórzy mawiali. Żyją z ludźmi w gospodarstwie, bywają pomocne, ale też złośliwe. W odróżnieniu od krasnoludków, tworzą całe rodziny – na Kaszubach można więc spotkać krośnięckie żony i dzieci, nie tylko facetów. Choć ci dwaj tutaj to z pewnością faceci.
– Słyszałem. Czemu… Czego…? – wciąż nie mogłem wydusić z siebie zdania. Nie założyłem gumiaków, teraz czułem jak kapcie przesiąkają od mokrej trawy.
– Co? Co ty się tak jąkasz? – czerwony, chrapliwy łypał małymi oczkami.
– Pewnie chcesz wiedzieć, co tu robimy – biały wydawał się być nastawiony bardziej koncyliacyjnie. – No właśnie na ciebie czekamy. Mamy ci coś do powiedzenia – jękliwy założył rękę na ramię swojemu towarzyszowi.
– Słucham – szepnąłem nieśmiało nie wiedząc za bardzo jak się zachować.
– Nie chcemy już więcej mieszkać u ciebie…
Nie brzmiało to dobrze. Nie wiedziałem czy cieszyć się, czy wręcz przeciwnie. Oznaczałoby to, że dotychczas krośnięta u mnie mieszkały, czego nawet nie zauważyłem.
– …chcemy żebyś nam znalazł nowy dom.
– Ale jak mam to zrobić? – spytałem.
– Nie wiem. Sprzedaj nas jak zabawki, albo coś… Możemy być świątecznymi ozdobami. Popracujemy w charakterze Mikołajów. To żadna ujma. W końcu święty to święty… No i wszyscy w niego wierzą. I mu się podlizują. Bylebyśmy tylko nie byli myleni ze skrzatami czy krasnoludkami, bo tego najbardziej nie lubimy.
– Wymyśl jakiś sposób. Jesteś nam to winny.
– Ja? Niby dlaczego? – Coś zaczęło się we mnie buntować. W sumie, to te „moje” krośnięta były trochę bezczelne.
– Jak to dlaczego? To ty nawet nie zauważyłeś, jak ci pomagaliśmy? A kto porąbał to drewno? A kto skosił trawę w lecie? A kto zamiatał podwórko? Widzisz, nawet nie zauważyłeś. Nawet nie zostawiłeś dla nas miski mleka, żadnego smakołyka. Dlatego chcemy sobie odejść od ciebie. Dlatego masz nam znaleźć nowego właściciela. Kogoś takiego, kto w nas uwierzy, będzie nas szanował i nie będzie nas nazywał „skrzatami”. Jesteśmy krośnięta, i kropka!
Wracałem do domu z naręczem porąbanych kawałków drewna. Rzeczywiście – myślałem, że zostało jeszcze z zeszłego roku, ale… Może i porąbały kilka pieńków. Trawa skoszona – myślałem, że sąsiad się za to zabrał.
„No tak… I co ja mam teraz zrobić? Jak ja im znajdę drugi dom?” – myślałem wchodząc po schodach. Chyba rzeczywiście spróbuję znaleźć kupca.
Pomysł na prezent świąteczny – Krośnięta!
Zaopiekuj się krośniętami, przyjmij je pod swój dach.
Krośnięta – do kupienia w sklepie internetowym pokaszubsku.pl.
http://pokaszubsku.pl/produkt/kaszubskie-krosnieta-marek/
http://pokaszubsku.pl/produkt/kaszubskie-krosnieta-stefan/