Kaszubi w walce o niepodległość Polski. Zapomniana historia? 1

Kaszubi w walce o niepodległość Polski. Zapomniana historia?

Dlaczego więc powstanie „pomorskie” albo „kaszubskie” nie wybuchło? Odpowiedź jest prosta: nie musiało.

Dobrze byłoby, gdybyśmy wszyscy – jako Pomorzanie, lepiej znali historię swojego regionu. Powinniśmy w szkole dowiadywać się o daninie krwi, jaką Kaszubi złożyli w walkach z bolszewikami, a potem w 1939 roku. Wówczas nie tak łatwo przychodziłoby niektórym urzędnikom wypowiadanie nierozsądnych słów, za pomocą których próbują pouczać mieszkańców Kaszub i Pomorza, czym jest, a czym nie jest patriotyzm.

***

Felieton Tomka Słomczyńskiego napisany po kontrowersyjnym przemówieniu wojewody pomorskiego Dariusza Drelicha – czytaj TUTAJ

Prof. Cezary Obracht-Prondzyński odpowiada wojewodzie pomorskiemu – czytajTUTAJ

***

Dlatego warto kilka faktów przywołać, jedną z lekcji historii powtórzyć.

Kaszubi i Pomorzanie walczyli w mundurach armii pruskiej na wszystkich frontach I wojny światowej, Źródło: Montage for WWI article, Wikipedia
Kaszubi i Pomorzanie walczyli w mundurach armii pruskiej na wszystkich frontach I wojny światowej, Źródło: Montage for WWI article, Wikipedia

 

Właśnie pierwsza wojna światowa ma się ku końcowi. W 1918 roku powstaje Polska… Ale jeszcze nie na Kaszubach.

Część 1: Jak Anders Kaszubów do walki szykował

– Poznaniacy walczą, a my na co czekamy? Jeszcze nie jesteśmy gotowi? A kiedy będziemy? – w kaszubskich domach w roku 1918 i 1919 takie głosy wypowiadane były szeptem, półgłosem lub całkiem otwarcie. Trwały dyskusje, coraz mocniej wrzało. Polska kształtowała się niemal z dnia na dzień.

Powstanie Wielkopolskie, które wybuchło 27 grudnia 1918 roku, miało spory wpływ na to, co w tym czasie działo się na Pomorzu.

Okazało się bowiem, że Polacy w Poznaniu i okolicach chwycili za broń i samodzielnie walczą o polskość swojej ziemi. Walczą z tym samym pruskim zaborcą odnosząc przy tym sukcesy. I wszystko to dzieje się tak blisko, już gdzieś w okolicach Bydgoszczy i Inowrocławia. Dlaczego nie w Chojnicach, Bytowie, Kościerzynie, Kartuzach i na wybrzeżu?

Z miesiąca na miesiąc Kaszubi byli coraz lepiej przygotowani do zbrojnego powstania. Ale wciąż czekali.

Władysław Anders na ćwiczeniach w 19. pułku huzarów, 1912 r.
Źródło: portalwiedzy.onet.pl, dzięki uprzejmości Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie

Majorze Anders, jest powstanie do zrobienia

W takich okolicznościach młody, 26-letni major, szef sztabu wojsk powstańczych w Wielkopolsce, Władysław Anders zostaje wezwany do głównodowodzącego wojskami powstańczymi, gen. Józefa Dowbór-Muśnickiego. Otrzymuje polecenie przygotowania planu powstania na Pomorzu.

Przyszły Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych, zastanawia się zapewne, jakie szanse ma zbrojne powstanie na terenach Pomorza i Kaszub.

Spójrzmy więc na sytuację oczami młodego oficera.

Jest początek 1919 roku…

Kaszubi gromadzą broń już od jesieni 1918 roku, kiedy w listopadzie świat obiega informacja o kapitulacji Niemiec. Magazyny broni powstają w prywatnych domach, w gospodarstwach, między innymi w Kłosowie, Czeczewie, Przodkowie. Broń pochodzi głównie od żołnierzy dezerterujących z armii pruskiej – jest od nich kupowana, choć zdarzają się także przypadki rozbrajania Prusaków. Nie są to jednak – z oczywistych względów, znaczne ilości. W strychach i piwnicach kaszubskich domostw może znajdować się po kilka, kilkanaście karabinów z amunicją.

Gdyby major Anders miał opierać plan powstania jedynie na przekonaniu, że siła militarna Kaszubów będzie się brała z gorących serc i owych piwnic i strychów, zapewne musiałby zwątpić w sens zrywu zbrojnego. Ale rzecz miała się inaczej.

Na przykład: w 1919 roku wzmaga się aktywność polskich organizacji paramilitarnych na Pomorzu – ośrodków Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, Towarzystwa Wojackiego „Jedność”, towarzystw skautowych. Dzieje się tak w samym Gdańsku, ale też w Kartuzach, Żukowie i w wielu innych miejscowościach. Działają legalnie, ale nielegalnie organizują szkolenia wojskowe, także – gromadzą broń.

Europa po Traktacie Wersalskim. Część Pomorza i Kaszub przypada Polsce (Mapa nie uwzględnia obszarów terytoriów plebiscytowych i zdemilitaryzowanej strefy Nadrenii, które pozostały w granicach Republiki Weimarskiej). Źródło: commons.wikimedia.org
Europa po Traktacie Wersalskim. Część Pomorza i Kaszub przypada Polsce (Mapa nie uwzględnia obszarów terytoriów plebiscytowych i zdemilitaryzowanej strefy Nadrenii, które pozostały w granicach Republiki Weimarskiej). Źródło: commons.wikimedia.org

Uda się? Nie uda?

Jak zwykle w powstańczych kalkulacjach, decydujące znaczenie mają trzy kwestie.

Po pierwsze: powszechność zrywu zbrojnego. Zazwyczaj na początku do walki staje garstka, która – zgodnie z założeniami, powinna w szybkim czasie zostać zasilona przez ludność miejscową, urosnąć do miana powstańczej armii. Pojawia się w tym miejscu pytanie dodatkowe: czy zdeterminowany, lecz słabo wyszkolony rekrut będzie w stanie stawić czoła regularnej armii pruskiej?

Po drugie: morale przeciwnika. O ile o przywiązanie do ziemi ojczystej wśród powstańców walczących w swojej sprawie, można być spokojnym, o tyle kwestią otwartą jest: czy przeciwnik będzie zdeterminowany, by poświęcać się dla walki o obcą ziemię? Poza tym: czy jest to żołnierz wyszkolony, sprawny, zaprawiony w boju?

Po trzecie: każde powstanie ma znacznie większe szanse powodzenia, jeśli może liczyć na pomoc z zewnątrz. Czy w tym przypadku Kaszubi i Pomorzanie na taka pomoc będą mogli liczyć?

Odpowiedzi na te pytania zapewne szukał major Anders.

Co mógł zameldować gen. Dowbór – Muśnickiemu?

Duże szanse

Kwestia pierwsza: powszechność zrywu. Konspiracyjne i pół-legalne struktury w tym czasie na Pomorzu funkcjonowały na tyle sprawnie i powszechnie, że można było sądzić, że powstanie spotka się z pozytywnym przyjęciem ze strony ludności. Tu kluczową kwestią jest wiara w zwycięstwo. Dwa fakty wydają się być kluczowe. Po pierwsze – kapitulacja Niemiec w listopadzie 1918 roku, która wyzwoliła propolskie nastroje na terenach zaboru pruskiego oraz sukcesy wojsk powstańczych w Wielkopolsce. To wszystko powodowało, że dla Kaszubów realną perspektywą było włączenie ich ojcowizny do granic Polski. Czy tego chcieli? Wydaje się, że tak, a może o tym świadczyć entuzjastyczne przywitanie armii gen. Hallera w 1920 roku, gdy już włączenie większej części Kaszub stało się faktem (co działo się później – zniechęcenie Kaszubów do rodaków z głębi Polski, to już zupełnie inna historia).

Poza tym w wątpliwość należy poddać tezę o tym, że młodzi Pomorzanie stawaliby do walki jako niewyszkoleni rekruci. Nic bardziej mylnego. Właśnie skończyła się I wojna światowa. Mieszkańcy zaboru pruskiego przez ostatnie cztery lata „wąchali proch” w mundurach armii pruskiej. Przeszli szlak bojowy. Okop nie był dla nich pierwszyzną. Zdolności bojowe powstańców nie odbiegałyby od wartości bojowych jednostek pruskich. Naprzeciw siebie stanęliby doświadczeni wojacy. O zwycięstwie mogłyby w tej sytuacji zadecydować: uzbrojenie, morale i determinacja.

Jak pisał Marian Hirsch w Gazecie Kartuskiej, ocenia się, że Wojskowa Organizacja Pomorza (powołana w 1918 roku na terenie zaboru pruskiego, mająca na celu m.in. przygotowanie powstania – red.) w momencie wybuchu walk miałaby do swej dyspozycji ok. 6 tys. żołnierzy zdolnych do udziału w walce.

Kwestia druga: morale przeciwnika. Oczywistym jest, że nie były wysokie w armii pruskiej. Kapitulacja i przeciągająca się wojna powodowały defetyzm w szeregach. Do tego należy dodać wpływy rewolucji bolszewickiej, w armii pruskiej powstawały już tworzone na wzór radziecki Rady Żołnierzy i Robotników. Dezercje Prusaków na terenie Pomorza były coraz bardziej powszechne. Tym bardziej, że w armii zaborczej służyli również Pomorzanie. Wielu z nich, jak można sądzić, w momencie wybuchu powstania natychmiast przeszłoby na stronę przeciwnika – czyli powstańców.

Kwestia trzecia: pomoc z zewnątrz. Na początku 1919 roku wydawało się, że jest możliwa. Liczono na pomoc od strony Gdańska.

Tą drogą miały do Polski wracać wojska gen. Józefa Hallera, tak zwana Błękitna Armia – kilka dziesiątek tysięcy żołnierzy, świetnie wyposażonych przez Francuzów, doświadczonych w walkach na frontach I wojny światowej. Była to wówczas najsilniejsza polska formacja wojskowa.

Jednak marzenia o inwazji wojsk polskich od strony morza wkrótce miały się rozwiać. ostatecznie Hallerczycy do Polski trafili nie drogą morską przez Gdańsk, tylko pociągami, i zaraz zostali przerzuceni na wschód, do walki z armią bolszewicką. Jednak o tym, że tak się stanie, major Władysław Anders na początku 1919 roku mógł nie wiedzieć.

Zostaliby sami?

Dlaczego więc powstanie, które dziś nazywalibyśmy „pomorskim” albo „kaszubskim” nie wybuchło?

Odpowiedź jest prosta: nie musiało.

Na mocy postanowień Traktatu Wersalskiego większa część Kaszub przypadła Polsce. Walka stała się więc bezprzedmiotowa.

Dziś wiemy, że 1919 i 1920 rok to był trudny czas dla Rzeczpospolitej, szczególnie wobec nawałnicy bolszewickiej. Gdyby powstańcy na Pomorzu zdecydowali się w 1919 roku na niepodległościowy zryw, gdyby nie zdołali zająć Pomorza w błyskawicznym tempie, wkrótce mogłoby się okazać, że pozostali osamotnieni. Błękitna Armia potrzebna była na wschodnich kresach Rzeczpospolitej. Tam decydowały się losy Polski.

Władze w Warszawie zapewne skoncentrowałyby się na odparciu nawałnicy bolszewickiej.

W ten sposób udało się ocalić wiele istnień ludzkich i uniknąć ofiary krwi.

Bitwa Warszawska. Plakat nawołumący do wstępowania w szeregi polskiej armii. Źródło: zyciewarszawy.pl
Bitwa Warszawska. Plakat nawołumący do wstępowania w szeregi polskiej armii. Źródło: zyciewarszawy.pl

Część 2: Bij bolszewika! Kaszubi w wojnie 1920 roku

W październiku 1919 roku – już po podpisaniu Traktatu Wersalskiego (wiadomo było, że powstania na Pomorzu nie będzie), w poznańskich koszarach, dokładnie rzecz biorąc na Jeżycach, rozpoczęło się formowanie Kaszubskiego Pułku Strzelców Pomorskich, pod dowództwem porucznika Lecha Kowalskiego.

66 Kaszubski Pułk Piechoty im. Marszałka Józefa Piłsudskiego, bo taką nazwę ostatecznie przyjęła formowana w Poznaniu jednostka, przeszedł własny szlak bojowy. Jak pisze w Gazecie Kartuskiej Kazimierz Socha Borzestowski: „Do roku 1921 w pułku służyli tylko Kaszubi i do tego jeszcze kawalerowie. 3 czerwca 1920 roku pułk wyjechał na front litewsko-białoruski, wchodząc w skład armii rezerwowej generała Sosnkowskiego. Następnie pułk został przerzucony na Polesie gdzie 18 czerwca stoczył walkę z pułkiem 216 im. Lenina. Radziecki pułk po ciężkich walkach został rozbity.”

Następnie Kaszubi brali udział w Bitwie Warszawskiej, w składzie 16 Dywizji, która 16 sierpnia przeprowadziła słynną kontrofensywę znad Wieprza, dającą wojskom polskim zwycięstwo.

W okresie dwudziestolecia pułk stacjonował w Chełmnie k. Świecia.

W kampanii wrześniowej wziął udział w Bitwie nad Bzurą, a ostatnią walkę stoczył pod Iławą, w dniu 17 września 1939 roku.

Polecamy film dokumentalny o 66 Kaszubskim Pułku Piechoty

Korzystałem m.i.n. z.:

  1. Kazimierz Socha-Borzestowski, 66 Kaszubski Pułk Piechoty im. Marszałka Piłsudskiego, Gazeta Kartuska Nr 49(1287), 7 grudnia 2016.
  2. Marian Hirsch, Nie tylko Śląskie i Wielkopolskie, Gazeta Kartuska Nr 31(1269), 14 października 2015.