Mózgowe porażenie dziecięce nie musi być przeszkodą w strzelaniu z łuku czy kuszy.
***
ADRENALINA zagościła na dwa tygodnie w szpitalu w Dzierżążnie.
Pod tą nazwą kryje się niezwykły turnus rehabilitacyjny dla starszej młodzieży i młodych dorosłych z mózgowym porażeniem dziecięcym.
– To pierwsze tego typu zajęcia w Polsce. W tej edycji mieliśmy pięcioro uczestników. – mówi główny organizator, lekarz Bożena Jankowska, specjalista rehabilitacji medycznej na Oddziale Rehabilitacji Dziecięcej. – Turnus był zorganizowany w formie obozu strzelecko-sportowego z elementami pracy twórczej, a uczestnicy mieli wyznaczone zadania, które były dla nich prawdziwym wyzwaniem. Była to inicjatywa dla osób z tą samą jednostką chorobową, o percepcji w granicach normy i podobnym stanie funkcjonalnym – wszyscy uczestnicy to osoby jeżdżące na wózkach.

Sprawności i medale
Lek.: Bożena Jankowska:
– Głównym celem wspólnym dla wszystkich była poprawa kontroli postawy w pozycji siedzącej, czynna pionizacja i – jeśli to możliwe – edukacja chodu. Ponadto uczestnicy na początku deklarowali mierzalne cele, dotyczące czynności dnia codziennego, w których chcą osiągnąć większą sprawność. W trakcie zajęć z satysfakcją obserwowaliśmy czynione postępy, a na końcu turnusu przeprowadziliśmy ponowną ocenę. Wybitne osiągnięcia zostały uhonorowane odznakami sprawności oraz medalami. Okazało się, że ambicja i współzawodnictwo naprawdę uskrzydlają, dodają wiary we własne możliwości i to, co do tej pory wydawało się nieosiągalne, stało się możliwe.

Doktor z Holandii
Inspiracją dla tego pomysłu był – współpracujący z zespołem ordynator dr Marty Banach – holenderski fizjoterapeuta, światowy ekspert w zakresie rehabilitacji, nauczyciel akademicki z uniwersytetu w Maastricht, dr Eugene Rameckers. Holender przeszkolił pracowników z Oddziału Rehabilitacji Dziecięcej w Dzierżążnie, po czym swoje honorarium przeznaczył na zakup sprzętu i wyposażenia potrzebnego do organizacji turnusu.

Zdefiniowane cele
W zależności od możliwości, uczestnicy używali łuku wymagającego użycia obu rąk, kuszy, gdzie tylko jedną ręką operuje się cynglem, albo dmuchawki na lotki.
Oprócz wspólnych ćwiczeń przez zabawę, kooperację i współzawodnictwo w grupie, każdy miał zdefiniowane od początku cele indywidualne, w których dążył do jak najlepszych wyników. Dla jednego przejście kilku kroków, dla innego obieranie marchewki albo przygotowywanie kanapek, samodzielne ubieranie spodni, zakładanie butów, przesiadanie się, przejeżdżanie wózkiem przez próg.

Mówią uczestnicy ADRENALINY:
Nikola
Ćwiczę, aby schodzenie z wózka szło mi coraz lepiej. Staram się. Na tym turnusie jestem najbardziej zadowolona z zajęć indywidualnych np. stawania przy drabinkach.
Robert
Poświęcam teraz swój rok szkolny (Robert przygotowuje się do matury), ale naprawdę warto. Ćwiczymy swoją sprawność. Ulepszamy siebie. Widzę postępy w prowadzeniu wózka pod górkę. Początkowy wynik był powyżej 2 minut. Pierwszego dnia było ciężko, ale już drugiego czas był dużo krótszy. Albo nalewanie napoju do kubków! W ciągu 33 sekund wlałem płyn do 4 kubków, to mój najlepszy wynik! Jednak najfajniejsza zabawa to ciągnięcie, za pomocą liny, kolegi na wózku wokół szpitala! Mamy też własną, zrobioną przez nas i powieszoną na ternie szpitala flagę. Pomysł na nią zrodził się w ciągu pół godziny!

Jakub G.
Mam silniejsze mięśnie. Zwłaszcza nóg, ale wszystkie inne też. Sprawność dłoni ćwiczę obierając marchew i jak wrócę do domu, będę robił rodzicom zupę. Kanapki robiłem sobie już wcześniej, ale ich nie przekrajałem, a teraz to umiem. Dużo łatwiej przejeżdża mi się przez krawężniki i podjeżdża pod górkę. Moje pismo to były hieroglify, a teraz nauczyciele są w stanie się z niego rozczytać.

Jakub J.
Mi to kondycja skoczyła do góry. Tak z poziomu 0 na poziom 2. Jaka to skala? Moja własna. Taką ja widzę różnicę. Jak wrócę do domu, to będę przygotowywał te rzeczy tylko sam dla siebie. I tak wszyscy będą zadowoleni, bo kiedyś nie robiłem sobie nic. Po raz pierwszy jestem na turnusie sam, bez mamy. I jestem samodzielny.

Jerzy
Poprawiła mi się kondycja, bicepsy, poprawiłem tempo przemieszczania się po nierównej drodze w lesie. I podjeżdżanie pod krawężniki. Kanapki robię świetnie, w domu będę robił śniadania do łóżka.
***
Źródło (tekst i zdjęcia): Anita Dahm-Sobczyńska, Szpital Specjalistyczny w Kościerzynie Sp. z o.o.