Alpaki na Kaszubach są już od paru lat i z roku na rok cieszą się coraz większym powodzeniem. Na spotkanie z nimi wybrała się blogerka Karola Kułaga.
Co alpaka je?
W pewną urokliwą jesienną niedzielę Wymagający Trzylatek, z samego rana wskakuje nam do łóżka i pyta:
– Co robimy? Czy gdzieś wychodzimy? Co dzisiaj zwiedzimy? A gdzie dzisiaj jedziemy?
– Synu mój… jest siódma rano… niedziela… niech no tylko powieki otworzę, bo nic nie słyszę….
Po kilku wcześniejszych ustaleniach z Głową Rodziny i nieśmiałych acz pełnych nadziei rozmowach z Matką-Koleżanką podjęliśmy decyzję, że spacer z alpakami, to jest to, co nas kręci. Poczuliśmy “zew natury”, chęć przygody, wyrwania się z miasta, jak i ogólną potrzebę przebywania wśród zwierząt. Syn w pierwszej chwili nie do końca zatrybił:
– Alpaki?
– Lamy?
– Mamusiu, co to są alpaki?
– To chodzi?
– Pływa?!
– A co alpaka je?
Przestrzeń i wilgotny las. Spontan
Po cierpliwym odpowiadaniu na wszystkie możliwe pytania, spakowaliśmy manatki, Głowa Rodziny ustaliła współrzędne i okazało się, że z Wejherowa do Nowej Huty podróż zajmie Nam zaledwie 40 minut. Cudownie! Ruszyliśmy, ku przygodzie!
Wieś przywitała nas malowniczym krajobrazem, zapachem wilgotnego lasu i przestrzenią, jakiej w mieście nie mamy.
Agroturystyka mieści się w Nowej Hucie niedaleko Mirachowa. Prowadzi je małżeństwo, pani Agnieszka i Pan Grzegorz.
– Skąd pomysł na hodowlę alpak?
Odpowiada pan Grzegorz.
To był spontan. Dostaliśmy gospodarstwo w spadku, podjęliśmy decyzję o uruchomieniu agroturystyki. Szukaliśmy zwierząt, które przyciągnęłyby turystów. Miały być konie, ale tych wszędzie dużo. Potem strusie, ale do tych nie da się przytulić, więc przypadkiem znaleźliśmy alpaki. Czytaliśmy o nich bardzo dużo i kilka dni później pierwsze alpaki pojawiły się u nas. Oczywiście to był błąd, bez żadnej wiedzy kupiliśmy egzotyczne zwierzaki. Następstwem było szybkie zdobywanie wiedzy. Od 3 lat uczestniczę w większości kursów, seminariów itp. Dziś sam dzielę się zdobytą wiedzą organizując szkolenia.
Zaburzona Krysia
Oprócz alpak są tutaj kucyki, kozy a także Lama Krystyna. Od razu zareagowaliśmy utartym stereotypem i pytamy:
– A pluje?!
– A, pluje – odpowiada Pan Grzegorz – ale nie każda lama pluje. Ta niestety jest skrzywiona behawioralnie.
Krystyna trafiła tutaj z powodu dość nietypowych perypetii. Pan Grzegorz opowiada:
Urodziła się w warszawskim ZOO. Jej matka padła przy porodzie. Kryśka została zabrana do ludzkiego domu, gdzie mieszkała do 8 miesiąca życia. Znała tylko człowieka i zaczęła traktować go jak swoje stado. Koleżanka zajmowała się nią najlepiej jak potrafiła, jednak poprosiła mnie, żebym ją przetransportował i tak trafiła do nas. Dziś jest już lepiej, ale tak łatwo skrzywienia się nie wyprostuje.
Właściciele hodują alpaki dla pozyskiwania wełny i sprzedają jako surowiec, ale nie tylko. Pan Grzegorz opowiada:
Postanowiliśmy poza agroturystyką uruchomić zagrodę edukacyjną. Na dzień dzisiejszy czekamy na odpowiedź odpowiednich władz, ale namiastka tej zagrody już funkcjonuje. W projekcie są trzy rodzaje zajęć edukacyjnych: Filcowanie wełny na mokro, poznawanie Kaszubskiego Parku Krajobrazowego podczas spaceru z alpakami i lamami, a także malowanie na różnych materiałach (drewno, tkaniny) wzorów kaszubskich.
Alpaki na Kaszubach – nie tylko rozrywka
Spacer z alpakami ma aspekt terapeutyczny. Spotkanie twarzą w twarz dziecka i zwierzęcia uczy empatii do zwierząt, dbania o ich potrzeby. Z początku nieśmiało i z dystansem, powoli zaczynali oswajać się ze sobą, by na końcu przytulać i czerpać z tego nieograniczoną radość. Alpaki są łagodne i spokojne, więc nadają się dla tak małych dzieci jak trzylatki, czy nawet dwulatki. Nasze dzieci z chęcią prowadziły alpaki na spacer, dawały im jeść, głaskały, przyglądały się, przede wszystkim nie popędzały. Wiele się z tej wycieczki nauczyły i przeżywają do tej pory to spotkanie.
W ofercie można skorzystać z noclegu, do dyspozycji jest plac zabaw, jacuzzi, basen, a także kawa i ciepły obiad. Chętnych do spaceru w trybie slow (i to baaardzo slow), nie brakuje.
Z alpakami można spacerować również zimą, pod warunkiem – jak zastrzega pan Grzegorz, że nie będzie chlapy.
Jestem przekonana o tym, że na pewno jeszcze tam wrócimy. A może nawet i zimą?