Jak się nosił Kaszuba w XIX wieku?

Jak się nosił Kaszuba w XIX wieku?

Kaszuba nie wiedział, co to haft kaszubski

Na zdjęciach powyżej – dobrze znane obrazki. Kaszubi w strojach ludowych. Tylko… Co w tym przypadku oznacza: „ludowych”? Zwykliśmy uważać, że strój „ludowy” musi być wiekowy (to znaczy mieć rodowód sięgający dawnych wieków), no i musi być masowo noszony przez „lud”.

Być może takie wymogi stawiane strojom ludowym sprawdzają się w regionach innych niż Kaszuby. Na Kaszubach nie jest to takie proste.

Historię haftu kaszubskiego – którym zdobione są męskie i żeńskie ubrania uznawane dziś za ludowe, opowiedziała nam znawczyni tematu, artystka Małgorzata Walkosz-Lewandowska, w wywiadzie Mało ludowy haft kaszubski. Przypomnijmy więc najważniejsze fakty, o których wspominała.

Po pierwsze, nie ulega wątpliwości, że w dziewiętnastym wieku nikt na Kaszubskiej wsi nie haftował ubrań we wzory, które dziś znamy i rozpoznajemy jako kaszubskie. Owszem, niektóre szlachetnie urodzone panny, być może również córki gburów, mogły nosić czepce powstałe w przyklasztornej szkole w Żukowie. Dodajmy – bardzo drogie czepce. Wzory na nich wyhaftowane przypominają te, która znamy dziś.

Jak mówiła Małgorzata Walkosz – Lewandowska w wywiadzie:

Haftowany czepiec kosztował od 5 do 8 talarów w czasie, gdy krowa kosztowała 10 talarów. Przeciętnej Kaszubki nie było na to stać. O prawdziwej „ludowości” moglibyśmy mówić w przypadku, gdyby chłopki haftowały dla siebie, dla swoich krewnych, przekazywały sobie tę wiedzę i umiejętność z pokolenia na pokolenie. Tak jednak w tym przypadku nie było.

To jak było z tym kaszubskim haftem? Skąd się wziął?

Teodora Gulgowska, z domu Fethke. Mówiono o niej „skaszubiona Niemka”. Była wykształconą plastycznie malarką, która studiowała w Berlinie.  Tam też chłonęła nowe trendy –  z Niemiec idee “Heimat und Volkskunde” czy Skandynawii idee rodzinnych muzeów na wolnym powietrzu. To zaowocowało powstaniem drugiego w Europie, po Skandynawii, skansenu na wolnym powietrzu, we Wdzydzach w 1906 r.

Wracając zaś do haftu…

Gulgowski gromadził stare, nieużyteczne dla Kaszubów przedmioty, które umieszczał w muzeum. Teodora zajęła się odtwarzaniem haftu. Niewątpliwie inspiracją było zetkniecie się z klasztornym haftem norbertanek w Żukowie, gdzie jej brat Jan Fethe był proboszczem. W tym czasie sztuka haftowania była już w zaniku. Był to ginący zawód, podobnie jak plecionkarstwo  z korzeni sosny i jałowca, garncarstwo, kowalstwo, bursztyniarstwo, sieciarstwo czy tkactwo. Gulgowscy postanowili ratować je od „wyginięcia”. W 1906 roku Teodora zaczęła prowadzić pierwsze kursy hafciarstwa.

Teodorze Gulgowskiej chodziło o to, żeby tej bardzo biednej społeczności wdzydzkiej dać jakąś możliwość zarobkowania. I udało jej się to. Na początku to było 10 hafciarek, potem, po kilku latach już 30 – 40. Swoje wyroby sprzedawały turystom, mieszkańcom miast. Na nich już nie ma cieniowania, jakie mamy we wzorach haftów klasztornych, wszystko tu jest uproszczone i unowocześnione – jak na tamte czasy. Te haftowane przedmioty musiały „się sprzedawać”.

Wychodzi więc na to, że twórczynią ludowego haftu kaszubskiego jest świetnie wykształcona w Niemczech artystka, nie-Kaszubka, która zamieszkała tu już jako dorosła osoba.

To skąd pomysł, by uznawać go za ludowy? Stąd, że – jak mówi Małgorzata Walkosz Lewandowska, on „sam się uludowił”.

Ten haft, który został stworzony przez Gulgowską, został przejęty przez całe środowisko kaszubskie. Zaczął żyć jakby własnym życiem. Powstawały szkoły w okresie międzywojennym – szkoła żukowska, pucka, po wojnie zaś szkoła wejherowska… Wyrastały jak grzyby pod deszczu. Stał się fenomenem – i zaczął być „ludowy”. I nawet jeśli w 1906 roku, kiedy Gulgowska organizowała pierwsze kursy, jeszcze taki nie był, to dzisiaj po ponad stu latach, już jest. Dlatego mówię, że się „uludowił”, dzięki pasji tworzących go ludzi.

A z haftem – cały strój. Dzisiaj „ludowy” – nieznany jednak na Kaszubach przed stu laty.

W związku z tym nasuwa się pytanie: to jak nosił się kaszubski chłop w XIX wieku?

Obecnie podejmowane są próby odtworzenia stroju – takiego, jaki noszono na Kaszubach zanim Teodora Gulgowska założyła pierwsze szkoły haftu. Jedną z taki prób podjął mieszkaniec Somonina, regionalista, przewodnik – Piotr Kowalewski. Jak pisze na swoim blogu:

Chciałem odtworzyć strój sprzed drugiej wojny światowej. Bogate materiały na ten temat zgromadził w latach 1931-1939 Józef Gajek, etnograf pochodzący z Lwowa. Posłużyłem się jego opisami, rysunkami i akwarelami, których duży zbiór zamieszczono w książce „Struktura etniczna i ludowa Pomorza” (wydawca: Instytut Kaszubski w Gdańsku, Gdańsk – Wejherowo 2009). Szczegóły kroju i detale pomogła odtworzyć Brygida Michalewicz z Garcza – krawcowa, hafciarka i projektantka, posiadająca bogate doświadczenie w ludowych strojach. Józef Gajek nie podał informacji, jak wyglądał liwk (kamizelka), dlatego została ona zrekonstruowana na podstawie opisu z Nowej Huty niedaleko Mirachowa. Oprócz liwkù, długiej sëkni (sukmany), chyba najbardziej zwraca uwagę koszula, na której nie ma haftu kaszubskiego. Haft ten pierwotnie zdobił kobiece czepce i szaty liturgiczne, a dopiero po wojnie zaczęto go stosować również z męskim stroju.

A oto efekt starań Piotra – strój uszyty przez Brygidę Michalewicz z Garcza. Tak wyglądał kaszubski chłop w XIX wieku.

Stroj_Goreczyno_01_opis_285

 

Cały artykuł Piotra Kowalewskiego – TUTAJ.