Brodnica Dolna. Fot. Tomasz Słomczyński/Magazyn Kaszuby

Coraz bardziej wyrżnięte Kaszuby

Te drzewa ktoś kiedyś posadził, by towarzyszyły przydrożnej kapliczce. A teraz ktoś inny je zetnie. Bo może. Bo mu ustawa pozwala.

Wybieram się z Kartuz na krótką przejażdżkę, która potrwa zaledwie godzinę. Sprawdzam, czy rzeczywiście jest, jak mówią – że cała Polska ścina drzewa.

Jeśli na pierwszy rzut oka nie widać nic szczególnego, z pewnością TO słychać. Dźwięk pił łańcuchowych dobiega z różnych miejsc, w każdej niemal wsi. A na wielu wiejskich podwórkach leżą świeżo ścięte drzewa – pocięte najczęściej na 2-3 metrowe pnie.

Siekierezada kaszubska.

Krótka samochodowa przejażdżka przebiegała trasą: Kartuzy – Brodnica Dolna – Wygoda Łączyńska – Borucino -Żuromino – Stężyca – ZgorzałeRęboszewo – Kartuzy. To trasa wiodąca przez najpiękniejsze tereny Szwajcarii Kaszubskiej, gdzie największym walorem – skarbem wręcz, jest krajobraz. Tonące w zieleni wsie, łąki i pola pełne zadrzewionych „wysp”, jeziora i lasy porastające strome zbocza. Krajobraz ten winien być najpilniej strzeżoną wartością.

 

Jadę więc i patrzę…

To co widzę, to skandal. Masowość wycinek jest po prostu wstrząsająca. Drzewa padają w każdej z mijanych wsi.

 

BRODNICA DOLNA

Czasem ludzie nie wycinają wszystkich drzew. Część – rzeczywiście, tną przy ziemi, inne zaś pozbawiają gałęzi. Sterczą same pnie, wygląda tak jakby przeszedł tędy front. To nie są ścięte drzewa. To zniszczone drzewa.

WYGODA ŁĄCZYŃSKA

Ciekawe jest to, że często wycinający drzewa zasłaniają swoje „dzieło”. Przykrywają gałązkami, żeby nie było widać. Żeby ludzie nie gadali?

BORUCINO

Tutaj, nad brzegiem jeziora Boruckiego pozostałości po ściętych drzewach przykryte były ściółką. Wystarczyło jednak odgarnąć ją… Zresztą i tak doskonale widoczne były trociny leżące na topniejącym lodzie. Czyżby sprawcy wstydzili się swego procederu. Jeśli wiedzieli, że ścinanie drzew jest niewłaściwe – to po co to robili? Komu przeszkadzały drzewa nad brzegiem jeziora?

DROGA BORUCINO – ŻUROMINO

Młode sosenki. Leżą w wielu miejscach przy drodze.

STĘŻYCA

Wycięte całe zagajniki i pojedyncze, stare drzewa wzdłuż drogi.

ZGORZAŁE

RĘBOSZEWO

Ręboszewo. Fot. Tomasz Słomczyński/Magazyn Kaszuby
Ręboszewo. Fot. Tomasz Słomczyński/Magazyn Kaszuby

Kiedy przejeżdżałem przez wieś akurat dwóch ludzi ścinało drzewo. Jeden trzymał za pasy, drugi pochylał się z piłą. Drzewo było już nacięte (na zdjęciu są niewidoczni, stoją za drzewem). Niełatwe mają zadanie – pień nie może przewrócić się na jezdnię, ani na budynek… Muszą ciąć po kawałku.

Dwa drzewa, między nimi Boża Męka. Drzewa szumiały Jezusowi, dawały mu cień w upalne dni. Ktoś kiedyś pewnie dlatego je tu posadził. Taka kaszubska tradycja.

A teraz ktoś inny je zetnie. Bo może. Bo mu ustawa pozwala.

***

Rozmawiam z pracownikami rozsianych po Pomorzu Parków Krajobrazowych. Niezależnie od tego, czy pracują na południu, północy czy w centralnej części województwa, mówią mniej więcej to samo: czują wściekłość i bezsilność. To, co chronili przez tyle lat, z dnia na dzień jest dzisiaj rujnowane. I nic nie da się z tym zrobić.

Chociaż… Prawie nic. Bo to nie jest tak, że na Pomorzu można ścinać wszystko, co tylko jest na prywatnej działce – jak mówi nowa ustawa.

Na Pomorzu – obok ustawy, obowiązują również inne przepisy, ustanowione przez Sejmik Województwa Pomorskiego.

Zgodnie z nimi: na terenach chronionych jakimi są Parki Krajobrazowe nadal obowiązuje zakaz likwidowania i niszczenia zadrzewień śródpolnych, przydrożnych i nadwodnych, jeżeli nie wynikają one z potrzeby ochrony przeciwpowodziowej i zapewnienia bezpieczeństwa ruchu drogowego, wodnego lub budowy, odbudowy, utrzymania, remontów czy naprawy urządzeń wodnych.

Nie można więc – co do zasady, wycinać: zadrzewień śródpolnych, przydrożnych i nadwodnych.

A na zdjęciach powyżej – w Borucinie mamy wycięte „zadrzewienie nadwodne”. Tak, tylko – w tym akurat przypadku wycinka jest tuż za granicą Kaszubskiego Parku Krajobrazowego. Dosłownie kilka metrów za jego granicą.

Większość pozostałych wycinek – to likwidacja zadrzewień przydrożnych.

Czyżby było tak, że mamy do czynienia z masowym łamaniem przepisów?

***

Kwestia jest polityczna. Nikt nie chce wypowiadać się „po nazwisku”. Jedynie anonimowo. A sprawy mają się tak:

– To nie jest tak, że rolnicy wycinają drzewa, które im słońce zasłaniają. Jedno ścięte duże drzewo to może być na przykład dwa tysiące złotych zysku, kiedy rolnik sprzeda porąbane i przesuszone drewno do kominka. Przez ostatnie 50 lat rosły mu banknoty na podwórku. Zetnie taki 10 – 20 drzew i ma fajne nowe auto od ministra Szyszki.

– I niech ten rolnik nawet dostanie mandat za ścięcie drzewa – niech to będzie 500 zł. Trudno, zamiast 2 tysięcy będzie do przodu tylko tysiąc pięćset na jednym drzewie. Żeby mieć na nowe auto zetnie o dwa drzewa więcej…

– Mamy tak zwane walory krajobrazowe. Co się na nie składa? Prywatne gospodarstwa. Własność prywatna. Czy to oznacza, że można z nią robić, co się chce? To dlaczego nie można wybudować bloków mieszkalnych w Ostrzycach? Fabryki nad jeziorem Wdzydzkim albo Charzykowskim? To dlaczego chroni się miejsca wykopalisk archeologicznych, nawet jeśli są to tereny prywatne?

– Dlaczego więc zaprzestaliśmy chronienia krajobrazu?

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Nie zawsze wolno ciąć. Ustawa Szyszki czasem „nie działa”