Kaszubski Grudzień '70. Ludwik Piernicki

Kaszubski Grudzień ’70. Ludwik Piernicki

Żeglował, wędkował, zakochany był w dziewczynie o imieniu Bronka. Z jego kurtki, na ręce matki wypadły trzy karabinowe kule

Dziś od rana w Gdańsku miejskie służby czyszczą Pomnik Poległych Stoczniowców, który został obrzucony aktualnym błotem. Ktoś kto to zrobił, zapewne nie wie nic o ludziach, którzy zginęli w grudniu 1970 roku. Ten ktoś uznał, że pomnik-symbol będzie na tyle nośnym przekaźnikiem treści (PO to zdrajcy narodu), że warto wziąć spray do ręki.

Najważniejszy pomnik w Gdańsku nie upamiętnia dziś Poległych Stoczniowców, niestety. Niczego nie upamiętnia, niestety. Stanowi arenę. Cyrkową arenę, niestety.

W tej sytuacji trzeba o Nich przypominać. Zamordowani w grudniu 1970 roku nie byli wojownikami poświęcającymi się dla takiej czy innej Sprawy. W ogromnej większości byli zwyczajnymi obywatelami, ciężko pracującymi, mającymi swoje plany, marzenia, pasje, zupełnie niepolityczne. Nie planowali rewolucji, tylko ślub i wybudowanie domu. Nie myśleli o obaleniu komuny, tylko o nadchodzących świętach. Nie chcieli bić się na ulicach. Chcieli pójść do pracy i wrócić spokojnie do rodziny.

Oni kompletnie nie pasują do tych, którzy pod ICH pomnikiem krzyczą dzisiaj: „hańba” i „zdrada”.

W Magazynie Kaszuby, w kolejnych odcinkach cyklu reporterskiego przedstawimy sylwetki czterech mężczyzn poległych w grudniu 1970 – wszyscy oni byli Kaszubami, mieszkali tu lub stąd pochodzili.

Ludwik Piernicki

Piotr Brzeziński jest historykiem pracującym w Instytucie Pamięci Narodowej, współautorem książki „Pogrzebani nocą” o ofiarach Grudnia 1970 na Wybrzeżu Gdańskim. Podczas pracy nad książką, oprócz badania dokumentów, spotykał się z bliskimi zabitych, przeprowadzając z nimi wywiady. Również z rodziną Ludwika Piernickiego.

– To był młody, dwudziestoletni chłopak z Goręczyna. Z tego, co udało mi się ustalić w oparciu o relacje bliskich, miał poważne plany wobec narzeczonej, myślał o budowie swojego własnego domu. Pochodził ze spokojnej rodziny, w której były bardzo silne związki rodzinne, sam zresztą też uchodził za spokojnego młodego człowieka – opowiada Piotr Brzeziński.

Ludwik Piernicki pracował w Stoczni im. Komuny Paryskiej.

– Praca ta była spełnieniem jego marzeń – kontynuuje historyk z IPN. – Zresztą jego ojciec Klemens też pracował w Gdyni, najpierw w stoczni im. Komuny Paryskiej, potem w Zarządzie Portu Gdynia. Z tego, co opowiadali mi mieszkańcy, wówczas bardzo wielu z nich, z okolic Goręczyna, Somonina jeździło do Gdyni. Kursowały ranne pociągi, trzeba było wstawać w środku nocy.

W książce „Pogrzebani nocą” przytoczony jest fragment relacji brata Ludwika, Henryka Piernickiego: „- W stoczni cieszył się dobrą opinią, był poważany przez przełożonych. Mimo, iż był w wieku poborowym, ciągle odraczano mu służbę wojskową. Nie chcieli tracić dobrego pracownika. Może żyłby nadal, gdyby poszedł wtedy do wojska?”

Z zachowanych dokumentów wynika to samo, co mówi dziś brat Ludwika – dwudziestoletni chłopak jest w nich przedstawiany jako pracownik bardzo sumienny i zdyscyplinowany.

Piotr Brzeziński:

– Ludwik zaczynał pracę o 6.00, pracował do 14.00. W pół do piątej miał pociąg ze Sławek, musiał przejść przez las, przez łąkę. Wracał do domu o w pół do szóstej wieczorem.

Praca była ciężka, fizyczna ale Ludwik był raczej optymistycznie nastawiony do życia.

Zresztą praca nie pochłaniała go całkowicie. Dwudziestolatek z znajdował również czas na zainteresowania, na przykład uprawiał żeglarstwo na okolicznych jeziorach, szczególnie Ostrzyckim. Był członkiem sekcji żeglarskiej KS Bałtyk. Poza tym lubił wędkować w Raduni, zbierać grzyby i… jeździć na motorze. Jego czarna WSK z pewnością zadawała szyku. Z relacji wynika również, że podobał się dziewczętom. Jednak miejscowe Kaszubki musiały pogodzić się z faktem, że wybranka serca Ludwika – Bronka, była córką gospodarza spod Skarszew.

Z relacji tych, którzy Ludwika pamiętają, wynika, że nie pił alkoholu, nie palił papierosów. Był osobą głęboko wierzącą – podobnie jak cała rodzina Piernickich. Na jego legitymacji honorowego dawcy krwi widnieje napis, który dziś nabiera pełnego goryczy znaczenia: „Oddanie krwi jest najważniejszym czynem humanitarnym, świadczącym o wielkiej solidarności społecznej”.

W dniach 15 i 16 grudnia 1970 roku Ludwik zaangażował się w protesty robotnicze. Wiecował razem z innymi. 16 grudnia wysłuchał telewizyjnego przemówienia Stanisława Kociołka. Przyjął je z zadowoleniem – że pójdzie do pracy, że będzie lepiej, że ich postulaty zostaną spełnione.

Piotr Brzeziński: – Jego brat Henryk też dojeżdżał do Gdyni, tylko że późniejszym pociągiem. Ludwik jeździł do stoczni, Henryk dojeżdżał do przystoczniowej szkoły zawodowej. 17 grudnia jego młodszy brat też jechał do Gdyni, ale przeżył prawdopodobnie dlatego, że pojechał późniejszym pociągiem. To pokazuje przypadkowość tych śmierci…

O wpół do piątej, jak zwykle, wsiadł do pociągu relacji Kościerzyna-Gdynia. Wysiadł na stacji Gdynia Główna Osobowa. Przesiadł się do SKM-ki jadącej w stronę Gdyni Stoczni. Gdy wysiadał z kolejki, trafił wprost pod lufy…

Z akt sądowych wynika, że kule mogły być rykoszetami. To by oznaczało, że strzelano nie wprost w robotników, lecz np. pod ich nogi. Taka hipoteza nie jest do obrony – w świetle tego, co mówią świadkowie. Jak czytamy w „Pogrzebanych nocą”: „Oficjalnej wersji przeczy jednak relacja Henryka Piernickiego. – Widzieliśmy Ludwika w trumnie. Pozwolili nam go ubrać. Widać było jego rany. To nie był żaden rykoszet. Musiał dostać całą serią. Część kul przeszła na wylot. Mama wzięła na pamiątkę jego kurtkę. Gdy ją myła, wyleciały z niej jeszcze trzy kule. Od zaschniętej krwi zabarwiła się cała balia z wodą.”

Dziś kurtkę Ludwika Piernickiego, ze śladami po kulach możemy oglądać w Europejskim Centrum Solidarności.

Ludwik Piernicki jest pochowany na cmentarzu w Goręczynie.

***

Pogrzebani nocą. Źródło: ksiegarnia.dziennikbaltycki.pl
Pogrzebani nocą. Źródło: ksiegarnia.dziennikbaltycki.pl

Korzystałem z książki [mojego współautorstwa] : Piotr Brzeziński, Robert Chrzanowski, Tomasz Słomczyński, „Pogrzebani nocą. Ofiary Grudnia ’70 na Wybrzeżu Gdańskim. Wspomnienia, dokumenty„, POLSKAPRESS  Sp. z o.o., Gdańsk 2016.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Poniżej: GALERIA ZDJĘĆ ARCHIWALNYCH LUDWIKA PIERNICKIEGO