W sobotę „pisklę czapli” trafiło do lecznicy dla zwierząt przy ul. Kartuskiej w Gdańsku. Pan, który je przyniósł, kierował się dobrymi intencjami – żal mu było malucha, którego znalazł w trawie, w okolicy zbiornika wodnego w Kokoszkach. Był przekonany, że tej młodej „czapli” ratuje życie.
Pisklę trafiło do Pomorskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Ostoja” w Pomieczynie. Okazało się, że to nie jest czapla, tylko żuraw. Pisklę było zdrowe. Dlaczego zostało – jak twierdził ten pan, porzucone przez rodziców?
Wcale nie zostało porzucone. Prawda jest taka, że chcąc pomóc zwierzęciu, możemy mu zaszkodzić. Od błędu może nas uchronić odrobina wiedzy o zachowaniu się ptaków.
Mówi ornitolog Leszek Damps z „Ostoi”: – Z tego, co wiem, było tak, że grupa osób przebywała w pobliżu zbiornika wodnego, kiedy w jakiś bliżej nieokreślony sposób znalazła się w pobliżu pary żurawi wraz z pisklęciem. To pisklę prawdopodobnie zostało w jakiś sposób odcięte od ptaków dorosłych. Ludzie pomyśleli, że ptaki je porzuciły. Tymczasem dorosłe żurawie najprawdopodobniej były w pobliżu, czekały aż sobie ludzie pójdą, nie wiedziały co robić, przecież to dzikie zwierzęta, nie wiedzą, jakie ludzie mają zamiary.
Zabieranie w okresie lęgowym piskląt jest częstym błędem, jaki popełniają ludzie i nie dotyczy to tylko żurawi. Niektóre gatunki ptaków zachowują się tak, że pisklęta opuszczają gniazda, jeszcze nie potrafią latać i samodzielnie sobie poradzić. To nie znaczy, że trzeba im jakoś pomagać! Rodzice takiego pisklęcia najprawdopodobniej są w pobliżu, dokarmiają je, i się nim opiekują. To naturalne zachowanie, podyktowane często względami bezpieczeństwa. Mówiąc najogólniej – ptaki są bezpieczniejsze w ukryciu niż w dość mocno eksponowanym gnieździe, narażonym na ataki takich drapieżników, jak np. lis.
Leszek Damps: – To było pisklę jedno lub dwudniowe, które jeszcze nie miało wypracowanych mechanizmów ucieczki, nie miało długich nóg, które pozwoliłyby mu uciekać przed człowiekiem. W „Ostoi” pisklę zostało podkarmione, dotarliśmy też do osoby, która je znalazła, ustaliliśmy, w którym dokładnie miejscu zostało zabrane od rodziców. Z doświadczenia wiedziałem, że w pobliżu będą tam ptaki dorosłe, po tak krótkim czasie nie powinny opuścić jeszcze rewiru lęgowego, nawet jeśli byłoby to jedyne ich pisklę.
W poniedziałkowy poranek ekipa „Ostoi” wyruszyła na miejsce.
– Ptaki były na jeziorku, na wysepce, okazało się, że miały jeszcze drugie pisklę. „Naszego” pisklaka zostawiliśmy, widzieliśmy, jak rodzice podeszli do niego, ogarnęli stadko… I powinno być już wszystko dobrze.
***
W tym miesiącu pisaliśmy o podróżach Zuzy i Zygi – puszczyków, które na skutek ludzkiej „troski” zostały zabrane od rodziców (patrz poniżej – „Powiązane artykuły”). Również młode sowy opuszczają dziuple po narodzeniu. Ornitolodzy apelują, żeby bezmyślnie nie zabierać ptaków z ich środowiska. Jeśli znajdziemy pisklę poza gniazdem, nie oznacza to jeszcze, że jest pozostawione samemu sobie. Zabierając je stamtąd możemy wyrządzić więcej szkody niż pożytku.
***
Poniższe, zachwycające zdjęcia żurawi (dorosłych, rzecz jasna) publikujemy dzięki uprzejmości Grzegorza Jędro, za co serdecznie dziękujemy.
Jak można przypuszczać, na Kaszubach młode żurawie będą coraz częściej trafiać w ludzkie ręce. Wynika to z faktu, że ptaki te upodobały sobie w ostatnich latach towarzystwo człowieka, jakby chciały zdetronizować bociany, dotychczas uważane za najwierniejszych towarzyszy ludzi. O tym, co dzieje się w ostatnich latach w kwestii ludzko-żurawiej, opowiadam na swoim videoblogu (poniżej).
Z góry przepraszam za jakość techniczną nagrania i obiecuje poprawę (uczę się dopiero obsługi sprzętu), choć – znając moje uzdolnienia w tej materii, pewnie nie nastąpi ona jakoś bardzo szybko…
Zobacz też żurawie na noclegowisku w zachwycającym filmie pt. „Odlot”