Zachwyt pospolity

Sikora… I co powiecie? Za bardzo zwyczajna, żeby się zachwycić?

Szperając w sieci w poszukiwaniu tekstów przyrodniczych, które nie zaczynałyby się od nazw łacińskich, nie koncentrowały na analizie odchodów i wyników sekcji, i nie kończyły danymi statystycznymi, natrafiłem na blog Krzysztofa Mikundy. W jednym z wpisów zaczyna od polemiki z Arystotelesem. To już coś! – pomyślałem.

A potem, w trakcie lektury, poczułem, że autor zabrał mnie na spacer, taki zwyczajny, absolutnie nienaukowy. Ale bardzo uroczy.

Zadzwoniłem do pana Krzysztofa, żeby zapytać kim jest, i co robi.

Właściciel agencji reklamowej z Olsztyna. To znaczy, że przyrodnik-amator? Niekoniecznie. Z wykształcenia zootechnik, po studiach na Akademii Rolniczo-Technicznej w Olsztynie, jak sam mówi: „pięć lat działania w kole naukowym…”. Ale profesjonalistą też nie jest, nie pisze żadnych prac naukowych, nie bada odchodów i nie robi sekcji zwłok.

– Tak, czuję się ekologiem – mówi. I jednym tchem wypowiada trzy trudne słowa brzmiące jak zaklęcie: – Jednak interpretacja pojęcia „ekolog” deprecjonuje się i nabiera znaczenia pejoratywnego.

Na pytanie, co ma na myśli, przechodzi na ludzką mowę:

– „Ekolog” kojarzy się wielu ludziom z histerykiem przywiązującym się do drzewa. Nie, nie jestem kimś takim. Nie uważam, żeby każdy myśliwy był mordercą zwierząt, a każdy leśnik wycinał bez opamiętania lasy.

To jak rozumie swoją ekologię?

– Łażenie po lesie jest u mnie choroba przewlekłą o ostrym przebiegu – odpowiada Krzysztof Mikunda, autor bloga „Leśne opowieści”.

Za zgodą Krzysztofa Mikundy publikujemy poniżej jeden z wpisów – ten, który zaczyna się od Arystotelesa, a kończy… zupełnie zwyczajnie. I polecamy bloga, do którego można zajrzeć klikając TUTAJ.

***

[tekst i zdjęcia Krzysztof Mikunda]

Wtorek, 19 kwietnia 2016

Arystoteles, z którym czasami zdarza mi się nie zgadzać (na całe szczęście On nic na ten temat nie wie!) znacznie częściej wypowiadał kwestie, pod wpływem których, pozostaję nieustająco od lat.

Ot, chociażby taka luźno rzucona przez Mistrza, definicja filozofii.
W „Zachęcie do filozofii” napisał – „filozofowanie polega na dziwieniu się zwykłymi rzeczami!”
Padam do nóg Jaśnie Pana! To jest Boskie!
Może to infantylizm, może jestem niedorozwinięty, może odejdę z tego świata z takim dziecięcym zaskakiwaniem się coraz to inną wiedzą czy spostrzeżeniem, ale naprawdę uwielbiam dziwić się zwykłymi rzeczami.

Z tego powodu fotografując setny raz mazurka przeżywam ekscytację. Z tego powodu każde spotkanie z przyrodą jest dla mnie pierwszym i niepowtarzalnym.
Narzekanie i smucenie pozostaje mi obce jak Ósmy Pasażer Nostromo! 😉
(tu daje się słyszeć szmer uśmiechów na sali)

Ale dlaczego ja tak z tym Arystotelesem zacząłem… ?
Zaraz, chwila, to miało czemuś służyć!
Aaa, już wiem! Bo dzisiejsze zdjęcia nie dość, że będą „od czapy”, to jeszcze bez składu i ładu, a ja szukając jakiegoś wspólnego dla nich mianownika, wymyśliłem że są zwykłe.
Zwykłe, bo zwykłe jest ostatecznie wszystko co fotografujemy. Zwykłe są jelenie, zwykłe są żaby, zwykłe są mrówki i łabędzie. Miłośnik architektury fotografuje zwykłe domy… itd.

Ale co z tego się pytam, skoro np. nas to zachwyca? Skoro potrafimy się wciąż i wciąż dziwić zwykłymi rzeczami?

Tego dnia pierwszą ożywioną istnością, którą sfotografowałem, był myszołów.

 
No i co to takiego, można by zapytać? Niejeden malkontent odpowie, ano nic, zwykły myszołów …
No zwykły, ale ponieważ jest bardzo jasną odmianą, mnie to zachwyca! Zwykła rzecz, a zachwyca.
Spieszę dodać, że nawet gdyby był typową, częściej spotykaną brunatną wersją, też by mnie zachwycił w swojej zwykłości 🙂 Jeżeli też tak macie, a nie wątpię, że tak właśnie jest, zapraszam do pozachwycania się dziś zwykłymi zdjęciami, zwykłych istnień. Przyroda jest piękna w każdej, nawet zwykłej formie.
my3m
Zwykła plama farby i zwykła sikora czubatka, normalna rzeczywistość dzisiejszego lasu… i jak? Mnie zachwyca 🙂
 
my4m
Co roku w lutym mówię, o rany, za chwilę cały internet będzie zażurawiony! I sam nie umiem ich nie sfotografować i czynię to przy każdej najmniejszej okazji! Dlaczego? Bo są zachwycające w swojej niezwyczajnej zwyczajności. Rok w rok przylatują o tej samej porze, rok w rok trąbią w ten sam sposób. Rok w rok wyglądają tak samo i tak samo wyglądają ich kurczaki. Ale… Rok w rok są też tak samo zachwycające!
my5m

Gdy będąc w lesie myślałem o tej całej niezwykłej zwyczajności otaczającego mnie lasu, chciałem trafić na sikorę bogatkę. Trafiłem. Najpospolitszy gatunek, a jednak… Zapiekle broniła swojego rewiru, opieprzała mnie tak, jakby to ona ważyła 110 kg, a ja ileś tam gram! I na tym czubku i w tym słońcu i te jej kolory – to wszystko jest niby zwyczajne, a takie zachwycające, tak bardzo godne dziwienia się.

I wychodząc z lasu, trafiłem na resztki po byłym gospodarstwie. Zostało kilka betonowych wspomnień tylko … i drzewko owocowe.
Na kwiatach tego drzewa, znalazłem najzwyczajniejszego motyla, popularną rusałkę pawika.
Jeżeli już tego nie wytrzymujecie, można wcisnąć enter, ale ten motyl mnie również dziwił – tym samym zachwycał.

my6m
 Jakaż to konstrukcja!
 
 Kiedyś czytałem, że nawet jeżeli nie u wszystkich, to u większości motyli, nie ma w skrzydłach barwnika!!! To co widzimy jako kolory jest w rzeczywistości rozszczepionym światłem w mikropryzmacikach, bo taka jest struktura pokrywy motylego skrzydła. Można się dziwić zwykłą rzeczą? A przecież to tylko nudna fizyka 😉
 
A potem najzwyklejsze ale jakże zadziwiające pszczoły!
 
 
 Zwróćcie uwagę ile tego dobra już nakleiła na kończyny! Nie będę robił „kopiuj-wklej”, po prostu zajrzyjcie TUTAJWARTO! I gdy już w drodze powrotnej byłem przy samym domu …
 
 
my11m
 … jak my długo na siebie patrzyliśmy. Widziałem go, a on mnie widział i podziwiałem jego spokój, pewność siebie i w ogóle. Wiedział, że nic od niego nie chcę …

I wiecie co pomyślałem?
Piękno tkwi w oku patrzącego! Ono jest wszędzie wokół nas. Wystarczy otworzyć oczy i widzieć, a nie tylko patrzeć.
Przyroda jest piękna 🙂