Prakaszubscy wojownicy z Sopotu 7

Dysonans po sopocku

Sopot pełen jest kontrastów. Dlaczego widok auta przywodzi na myśl badania archeologiczne?

URBS GYDDANYZC. Jak doskonale wiemy, nazwę tę zapisano w „Żywocie św. Wojciecha”. Autor hagiografii świętego rzecz jasna, nie widział nadbałtyckiej siedziby pogańskich Pomorzan, opierał się na relacjach, najprawdopodobniej towarzyszy Wojciecha, którzy widzieli wszystko na własne oczy. Użył słowa „URBS”. Więc miał na myśli „miasto”. Nawet nie gród, a ludne, duże, gwarne wczesnośredniowieczne miasto.

W 1997 roku hucznie obchodzono tysięczną rocznicę powstania grodu nad Motławą. Na uroczystości przybyli prezydenci Richard von Weizsaecker, Roman Herzog, George Busch a także królowa Holandii Beatrix z małżonkiem. Dziś jednak wiadomo że kwestia tysiąclecia Gdańska jest bardziej skomplikowana niż wówczas można się było tego spodziewać. Mianowicie – trudno zaprzeczyć, że URBS GYDDANYZC istniał w 997 roku. Tu nie ma sporu. Sęk jednak w tym że nie wiadomo, gdzie ów URBS GYDDANYZC się znajdował. Bo raczej nie w tym miejscu, które wskazywali prezydentom świętujący millenium w 1997 roku. Pokazywali ulice Czopową i Grodzką nad Motławą – to tak zwane Widły Motławy i Wisły.

Gdzie to URBS?

W 2007 roku ukazała się publikacja profesora Błażeja Śliwińskiego, znanego mediewisty specjalizującego się w badaniu Pomorza, zatytułowana: „Początki Gdańska. Dzieje ziem nad zachodnim brzegiem Zatoki Gdańskiej w I połowie X wieku”. Przywołując wyniki badań dendrochronologicznych (badania wieku zachowanego drewna) naukowiec potwierdził, że najstarsze zabytki archeologiczne z miejsca określanego mianem „wideł Wisły i Motławy” pochodzą z roku 1050. Nie mogły więc być świadkami chrztu gdańszczan, o którym czytamy w legendzie o św. Wojciechu.

W tej sytuacji profesor Błażej Śliwiński wskazuje inną lokalizację – Górę Gradową. Wiele wskazuje, że tam w 997 roku znajdował się gród. Pewności jednak mieć nie możemy, gdyż na terenie tym przez trzysta lat budowano fortyfikacje miejskie, grunt więc dawno temu przekopano i odnaleźć cokolwiek tam już nie sposób.

Przesuwamy daty

O tym wszystkim rozmawiałem ostatnio z archeologami w grodzisku zlokalizowanym w miejscu, którego nazwa zostanie w XIII wieku zapisana jako „Sopoth”. Funkcjonowanie grodu datowano pierwotnie na okres od VIII w. do X w. Miało służyć miejscowej ludności przez około 200 lat. Jego koniec wiąże się z powstaniem nowego, prężnego ośrodka – Gdańska. Tak w 1976 roku napisała w Roczniku Sopockim prowadząca na miejscu badania archeologiczne Alicja Łuka, informację tą w „Bedekerze Sopockim” powtórzył Franciszek Mamuszka.

– W związku z tym, że współczesne badania, przeprowadzane z wykorzystaniem nowoczesnych technologii, „przesuwają” powstanie grodu nad Motławą, musimy i my „przesunąć” daty wyznaczające okres funkcjonowania grodziska w Sopocie. To już nie będzie VIII/IX wiek, a X/XI, a może nawet początek XII wieku – twierdzi Paweł Pogodziński, archeolog z sopockiego muzeum i grodziska.

To wciąż są spekulacje, które można zamienić na twarde dane. Trzeba byłoby wykonać badania, ale nie dendrochronologiczne, jak w Gdańsku (w Sopocie nie ma zachowanego materiału drzewnego), tylko badania realizowane metodą C14 (datowanie radiowęglowe).

– Naszą największą bolączką jest to, że nie potrafimy wskazać okresu, w jakim funkcjonowało nasze grodzisko – stwierdza Paweł Pogodziński i widać jak nagle smutnieje, jakby mówił o swoim osobistym problemie. Kontynuuje: – Musielibyśmy zrobić wykopy, pobrać próbki, wysłać je do badań. Jedna próbka to koszt 1500 złotych plus vat. Całe badanie…? Kosztowałoby ponad sto tysięcy złotych. Tyle kosztowałoby odkrycie naukowe, które gruntownie zmieniłoby wiedzę o początkach kurortu.

Sopoccy archeologowie takich pieniędzy nie mają.

Dysonans

Wracając z grodziska przechodzę przez ulicę Haffnera, obok hotelu, skręcam koło kortów tenisowych, idę w stronę Grandu, wymijam zaparkowane auta. Porsche, lexusy, nowiutkie suv-y BMW, mercedesy. Wszystko wokół jest takie eleganckie, ekskluzywne, drogie. Wtedy do głowy przychodzi takie słowo: „dysonans”. Sprawdzam pospiesznie w Słowniku Języka Polskiego: „rozbieżność, niezgodność między elementami tworzącymi jakąś całość”.

Tekst został opublikowany w miesięczniku Pomerania w październiku 2021 roku.