Gdańsk po kaszubsku. Święto miasta z jarmarkiem 26

Co kaszubskie to nudne?

Karujta sã zrobiło karierę.

Lało jak z cebra. Wracałem z dwudniowej wanogi, przysiadłem w Nowej Hucie k. Mirachowa na przystanku autobusowym. Od strony wsi, w ponurej wczesnowiosennej aurze rozkwitły cztery parasole. Panie szły dwójkami. Dwie z nich były starsze, około sześćdziesiątki. Mówiły po kaszubsku, tak, że nie szło zrozumieć. Usiadły po mojej prawej. Druga dwójka – kobiety młodsze, około trzydziestki. Rozmawiały ze sobą po polsku. Usiadły po lewej. Wtedy jedna ze starszych powiedziała coś nad moją głową do jednej z młodszych. Zrozumiałem jedno słowo: gdôczka. To chyba znaczy „kura” – myślałem. Ale pewności nie miałem.

Młodsza się uśmiechnęła.

– Jeszcze w szkole jest, ale po południu będzie w domu, to go do pani wyślę po jajka – odpowiedziała po polsku młoda mama.

I wszystko stało się jasne.

Bo to nudne jest

Albo taka sytuacja: działo się to podczas jednego ze spotkań z udziałem młodych Kaszubów. Prowadzący zapytał maturzystów, czy czytają po kaszubsku, odpowiedzieli, że owszem, potrafią.

– Ale czy coś czytacie?

– Nie, nie czytamy.

– Widzicie na przykład w gazecie felieton po kaszubsku – i co, dlaczego nie czytacie?

– Bo to nudne jest.

– Skąd wiecie, skoro nie czytacie?

Cisza, która nastąpiła po tym pytaniu, była bardzo wymowna.

Obrazek z przystanku autobusowego ukazuje to, o czym doskonale wiadomo – z jakiegoś powodu średnie pokolenie nie chce mówić po kaszubsku, choć mogłoby to robić, wszak w domu, w sąsiedztwie, starsze osoby posługują się tym językiem. Dlatego z takim zapałem uczymy kaszubskiego w szkole, żeby tę dziurę pokoleniową załatać. Drugi obrazek wskazuje, jaki bywa tego efekt.

Maturzyści nauczyli się takiej oto prawdy: język kaszubski służy do przemawiania na uroczystościach, na szkolnych akademiach, konkursach mowy ojczystej. Więc jeśli coś jest zapisane po kaszubsku, to z pewnością dotyczy takiej właśnie, fascynującej nastolatka, rzeczywistości.

Przed napisaniem niniejszego felietonu zajrzałem do internetu w poszukiwaniu filmików z lekcjami kaszubskiego. I co znalazłem? Zdjęcia kręcone w skansenie, gdzie wiejskie chaty, drewniane płoty, a w tle muzyka ludowa. Odnosi się wrażenie, że bùksë to słowo opisujące lniane spodnie z konopnym sznurkiem wszytym w pasie, zupełnie nie pasujące określenia dżinsów albo bojówek.

Karujta sã

Ale, ale… Przecież nie jest tak, że wszyscy rewitalizatorzy kaszubskiego zawsze chadzają tradycyjnymi ścieżkami.  Mamy próby wyciągania języka kaszubskiego z ludowo-martyrologicznej bańki. To dzieje się na przykład w mediach społecznościowych. Przykład? Proszę bardzo. To tutaj, w tych „rejonach” wirtualnej rzeczywistości pojawił się pomysł na nakładkę fejsbukową „karujta sã”.

To był strzał w dziesiątkę. I nie chodzi tu o moje sympatie polityczne, tylko o to, że nagle kaszubski staje się sexy. Jakże inne to jest od czytanek i przemówień z ambony. To czysta, mocna, dosadna, niegrzeczna emocja, związana z tu i teraz. Co więcej, wyrażone w tym języku hasło nie dotyczy tylko kaszubskości, więc nie zamyka przekazu w hermetycznej bańce. Jest także manifestem – poglądów i tożsamości zarazem, kierowanym również do polskojęzycznej „publiczności”. Manifestem, który podkreśla odrębną tożsamość z jednej strony, z drugiej zaś – przywiązanie do szerszej wspólnoty (politycznej i związanej z płcią).

Karujta sã zrobiło karierę. W plebiscycie na Kaszubskie Słowo Roku, organizowanym przez Fundację Kaszuby, po zaciętej walce zajęło wysoką drugą pozycję. Hasło Strajku Kobiet przegrało ze Słowem Roku zaledwie o dwa głosy (!). 272 osoby zagłosowały na znaną wszystkim niezbyt grzeczną perswazję, zaś 274 osoby na „larwę” – oznaczającą maseczkę – słowo do bólu aktualne, związane z naszą dziwaczną rzeczywistością.

Zapewne takich inicjatyw, jak wspomniany plebiscyt, jest więcej. Jednak wciąż zbyt mało. Taki Bosy Antek jak niżej podpisany, rad byłby, gdyby mógł częściej, spontanicznie, w sklepie i na ulicy, próbować sił w niełatwym języku, którego próbuje się nauczyć. Tylko, że w sklepie i na ulicy raczej nie mówi się o Derdowskim i Majkowskim i nie opiewa piękna kaszubskiego krajobrazu.

 

Tekst został opublikowany w miesięczniku Pomerania w marcu 2021 roku.