Genealogia – żmudne przeglądanie starych dokumentów, rozrysowywanie diagramów i dociekanie, czyją córką była dziewczynka na zdjęciu, mężczyzna z wąsem – czym zięciem… Żmudna praca, a potem mniejsze i większe olśnienia i odkrycia. W końcu, z zamierzchłej przeszłości wyłania się obraz, ledwie zarysowany. Reszta to już kwestia wyobraźni…
Publikujemy artykuł pani Izoldy Wysieckiej z Juszek, która od wielu już lat zajmuje się genealogią. Suche fakty, daty narodzin, śmierci, chrztów i ślubów, niczym puzzle składają się na obraz powszedniego dnia na Kaszubach przed stu laty. Jaki to dzień?
Poniedziałek, jedenasty listopada 1918 roku, być może jest deszczowy, być może mglisty. Przodkowie pani Izoldy, budzą się, zwyczajnie, jak co dzień…
U Modrzejewskich
W Juszkach u Modrzejewskich zapewne pierwsza budzi się Otylia. Czy w domu jest jej mąż Franciszek? Nie wiadomo, być może gdzieś daleko jako żołnierz niemieckiej armii cieszy się, że to już koniec. Tymczasem Otylia ma na głowie cały dom, tylko w niewielkim stopniu może pomóc jej 75-letni ojciec Augustyn. Urodziła ośmioro dzieci, ale żyje tylko czwórka. 8-letnia Franciszka i 2 lata młodszy Janek starają się wyręczyć mamę w drobnych pracach. 4-letnia Anna siedzi cichutko z boku, nikt nie spodziewa się, że ma przed sobą tylko 3 miesiące życia. W kołysce słodko śpi niespełna 4-miesięczna Marta.
U Kurszewskich
U sąsiadów Kurszewskich w ten poniedziałek być może dyskutują o tym, co wyczytali w gazetach. „Pielgrzym” od jakiegoś czasu donosi już o możliwej zmianie dla Polaków, nadziei na własne państwo. „Kursy”, jak na nich mówią we wsi, do ciężkiej pracy chętni może nie są, ale są oczytani. Franciszek jest surowym mężem i ojcem, Anna jest jego drugą żoną, którą rodzina do małżeństwa z nim właściwie zmusiła. Z 15 dzieci Franciszka w listopadzie 1918 r. żyje ósemka. Najstarsza Amalia, już 26-letnia, powoli traktowana jest przez rodzinę jak stara panna. Pomaga matce w wychowywaniu młodszego rodzeństwa, jest surowa jak ojciec i często karci maluchy. Wyjdzie za mąż dopiero w wieku 38 lat i jeszcze zdąży urodzić troje dzieci. Najmłodsza Leosia jest oczkiem w głowie mamy, w sierpniu skończyła rok i niepewnie chodzi po małej izdebce. Dziadkowie Walenty i Józefina, oboje 75-letni, wspominają być może synów Walentego i Maksymiliana, których stracili przez wojnę 3 lata wcześniej. Walenty ciągle żałuje, że zaginęły listy powiadamiające o śmierci synów. Józefina, zwana z racji niskiego wzrostu „małą babką”, jest uosobieniem dobroci dla swych wnuków. Mieszka w Juszkach już od 55 lat, ale nigdy nie zapomniała, że pochodzi z Wiela, a jej przodkami byli Derdowscy. Do końca życia będzie bała się, że ponownie wybuchnie wojna. Umrze niespełna rok przed początkiem jeszcze gorszego konfliktu niż ten, który właśnie minął.
U Piekarskich
W odległym o 19 km Chwarzenku u Piekarskich trzyletnią Agnieszką opiekują się starsze siostry 9-letnia Lucka i 6-letnia Marynka. 13-letnia Lena jest już dość duża, aby przejąć część obowiązków mamy Walentyny. Na całe życie siostry pozostaną sobie wyjątkowo bliskie. 11-letni Konrad pomaga rodzicom, jak może. A w domu się nie przelewa, Piekarscy nie mają własnej ziemi. Utrzymują się z pracy najemnej ojca Józefa. W lichej chałupie obok mieszka dziadek dzieci – także Józef Piekarski. Ma 75 lat, jest schorowany, całe życie pracował w majątkach bogatszych od siebie, w tym ponad 50 lat w Chwarzenku. Mieszka z drugą żoną Marianną, która jest głuchoniema. Za 8 lat, kiedy będzie trwała parcelacja majątku w Chwarzenku, zostanie mu przyznane wsparcie, z którego jednak władze się nie wywiążą. Zmusi to Józefa w 1930 r. (na dwa lata przed śmiercią) do podyktowania dramatycznego listu z prośbą o opał, gdzie na końcu widnieje (złożony w jego imieniu) podpis „Józef Piekarski, ubogi gminny”.
U Wischerów
Pod wieczór w pobliskiej Starej Kiszewie 26-letnia wdowa Bertha Wischer goni do łóżek dwójkę swoich dzieci – Trudę i Willego. Kiedy usną, zamyśla się nad robótką nad swoim losem. Dla rodziców Juliusa i Berthy jest utrapieniem. Jej dzieci nie mają ojca, 6-letnia Truda jest dzieckiem nieślubnym, ojciec 4-letniego Willego nawet go nie zobaczył, zmarł od ran odniesionych na froncie, kiedy synek miał 3 miesiące. Zgorzkniała Bertha w ten wieczór wspomina też pewnie brata Wilhelma, który zmarł zaledwie dwa tygodnie wcześniej w wieku 25 lat. Nawet się nie domyśla, że za chwilę Wielka Historia wkroczy w jej życie. Rodzice i całe rodzeństwo opuszczą na zawsze rodzinne strony kiszewskie wybierając życie w Niemczech, a nie w odrodzonej Polsce. A Bertha? A Bertha zakocha się w polskim listonoszu Alojzym rodem z kaszubskiego Dzierżążna i… zostanie Polką.
Autor: Izolda Wysiecka
I tak oto jedenasty listopada dobiega końca. Bohaterowie tej opowieści kładą się spać, przykręcając knoty lamp naftowych, zdmuchując świece. Nic szczególnego się nie dzieje. Bo zazwyczaj nie dzieje się nic szczególnego. Tylko Czas i Historia kroczą nieubłaganie i niepostrzeżenie…