Jest bardzo ciepła i słoneczna niedziela, 15 kwietnia 2018 roku. Miejscowość Kolano. Szwoleżerowie na Kaszubach przygotowują konie. Na płocie spoczywają siodła, przytroczone sę do nich koce, pałatki, worki z owsem dla koni. Na dziedzińcu stadniny trwają przygotowania do wyjazdu kawalerzystów.
Mówi Arkadiusz Kupper:
– Jako „Szwadron Kaszuby” jesteśmy oddziałem zamiejscowym Stowarzyszenia „Szwadron Kawalerii im. 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich”, który stacjonuje w Starogardzie Gdańskim.
Szwoleżer to nie ułan
Szwoleżer jest lepiej wyszkolony niż ułan, ma większe umiejętności jeździeckie, tak samo konie szwoleżerów są lepiej wyszkolone… Tak, to taka elita w wojskach kawaleryjskich.
Z dziada pradziada
Konie są u nas w rodzinie od dziada-pradziada, od małego jeździło się u nas na koniach. I zawsze, kiedy czytałem książki historyczne lub oglądałem filmy, czułem podekscytowanie… Że kiedyś działo się coś wielkiego, a dzisiaj już jeździ się tylko rekreacyjnie lub sportowo. A to przecież nie to samo… Nie ma takiej adrenaliny.
Zobaczyliśmy, pojechaliśmy
Pewnego razu zobaczyliśmy inscenizację historyczną z udziałem szwoleżerów, to było trzy lata temu w Sarnim Dworze, tam zapoznaliśmy Krzysztofa Landowskiego, który jest dowódcą naszego szwadronu. Od razu się zapytał, czy nie chcemy do nich wstąpić, bo akurat potrzebuje ludzi. Pytał się, czy mamy konie, czy mamy chłopaków i chęci… Okazało się, że mamy wszystko. „To przyjedźcie do nas, zobaczycie, jak to wygląda…” – powiedział. Tydzień później już u niego byliśmy. I potem wszystko potoczyło się szybko, po dwóch miesiącach mieliśmy już uszyte mundury, i tak się zaczęło.
Realia walki i zabawa
Gdy teraz jeździmy, staramy się odzwierciedlać realia walki w polu, chociaż jest to w sumie zabawa. Czasem jednak inne grupy rekonstrukcyjne nas zapraszają, wówczas mamy świece dymne, wybuchy, jest wówczas adrenalina, człowiek czuje się jak na wojnie. Konie się płoszą, trzeba być nastawionym bojowo… To chyba jest tak, jak było kiedyś podczas walki, wrażenia są porównywalne.
Bez zastanowienia
Gdybym żył w tamtych czasach, nie byłoby chwili zastanowienia. Od razu bym chłopaków zgarnął… Tak, na pewno wszyscy by stanęli konno do boju, jakby trzeba było.
Akcja
Nasz oddział składa się z trzynastu chłopaków, jak jest akcja, piszę do nich sms-y, gdzie i o której godzinie trzeba się stawić.
Akcja to na przykład pokazy latem dla turystów, co dwa, trzy tygodnie. Pokazujemy nasze umiejętności, są wieczorki kawaleryjskie, opowieści historyczne, wspólnie śpiewamy pieśni. Staramy się innym ludziom pokazywać to, co nas interesuje. Jeździmy do szkół, jesteśmy w stanie na przykład zabrać dwa konie, i wówczas dwóch szwoleżerów robi taką lekcję historii. Pokazujemy jak się włada bronią białą, opowiadamy różne historie związane z kawalerią.
Dlaczego szwoleżerowie „rokitniańscy”?
Szarżą pod Rokitną miała miejsce 13 czerwca 1915 roku. II Brygada Legionów brała wówczas udział w walkach przeciwko Rosjanom, w szeregach sił austro-węgierskich.
W szarży wzięło udział 64 kawalerzystów II dywizjonu kawalerii legionowej, którzy mieli stanowić wsparcie dla nacierającej piechoty. Rtm. Zbigniew Dunin-Wąsowicz osobiście poprowadził ułanów do szarży. Zdołali oni, w ciągu około 15 minut przedrzeć się przez 3 linie wroga.
Z ogólnej liczby 64 ułanów, którzy brali udział w szarży, wróciło… sześciu. Reszta poległa, została ranna, pod częścią ułanów padły konie.
Poświęcenie polskich kawalerzystów nie zostało wówczas wykorzystane. Podczas natarcia piechota nie wsparła jazdy w stopniu dostatecznym.
2 Pułk Szwoleżerów Rokitniańskich istniał od listopada 1918 roku, lecz swoją nazwę – ku upamiętnieniu bohaterskich kawalerzystów, otrzymał w czerwcu 1919 roku. Najpierw stacjonował w Bielsku (dziś: Bielsko-Biała), później – od 1926 roku, w Starogardzie Gdańskim.
2 Pułk Szwoleżerów Rokitniańskich brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku (walki w rejonie min. Koziatyna, Szczurowic, Klekotowa, Radziechowa, Korostenia), a także w kampanii wrześniowej 1939 roku, m.in. w bitwie nad Bzurą.