Czy pani jest aniołem? O poszukiwaniu Jana Mądrego, ofiary Marszu Śmierci 1

Czy pani jest aniołem? Historia Jana Mądrego, ofiary Marszu Śmierci

Mistyczne spotkanie na cmentarzu. Anioł lub nieprawdopodobny wręcz przypadek. Tajemnica nagrobka ofiary Marszu Śmierci na cmentarzu w Pomieczynie.

Ostatni dzień października 2016, cmentarz w Pomieczynie, krzątanina przed jutrzejszym świętem. Zbiorowa mogiła, tu pochowane zostały ofiary Marszu Śmierci. Złożone przez mieszkańców kwiaty, znicze, na płycie napis:

Wspólna mogiła ok. 40 mężczyzn i 12 kobiet więźniów obozu koncentracyjnego STUTTHOF bestialsko zamordowanych przez hitlerowców w lutym 1945 r. w czasie marszu ewakuacyjnego. Cześć ich pamięci.

Tuż obok drugi pomnik, znacznie mniejszy, jakby przycupnął skromnie nie chcąc na siebie zwracać uwagi:

Jan Mądry. Żył lat 30. Zabrany z Warszawy Pragi dn. 31.VIII.1944 roku do obozu Stutthof, nr więźnia polit. 78519. Zginął w lutym 1945 r. Pochowany w mogile zbiorowej. Matka i Siostra prosi o Zdrowaś Maria.

Nagrobek Jana Mądrego nie daje spokoju. Skąd się wziął? Dlaczego właśnie ten człowiek, spośród kilkudziesięciu bezimiennych ofiar Marszu Śmierci, ma tutaj swój pomnik? Kto i w jakich okolicznościach sprawił, że jego imię i nazwisko nie przepadło w bezimiennej mogile?

Nagrobek Jana Mądrego, ofiary Marszu Śmierci na cmentarzu w Pomieczynie. Fot. Tomasz Słomczyński/Magazyn Kaszuby

Anioł

Początek lat dziewięćdziesiątych. Marianna Mądra miała sen. Anioł podszedł do niej od tyłu i mocno ją objął. Tego dnia Marianna płacze na cmentarzu na warszawskim Bródnie.

Lucyna Perepeczko podchodzi do niej od tyłu, obejmuje ją.

– Czy pani jest Aniołem? – pyta Marianna.

Lucyna dziwi się. Co za pytanie?

– Widzę, że pani płacze, chciałam dodać otuchy i zapytać, dlaczego…- tłumaczy zmieszana.

Marianna wskazuje na grób. Na nagrobku napis: Jan Mądry.

–  Mój brat zginął podczas wojny. Niemcy go zabrali. Jest pochowany daleko, w jakiejś wsi…

– Jakiej wsi?

– Nazywa się Pomieczyno. Ale ja nie wiem, gdzie to jest.

Lucynie nagle robi się gorąco.

– Ja wiem. Wiem doskonale. W okolicy mam dom.

Mariannie rozszerzają się oczy.

– A nie mówiłam? Miałam rację. Pani jest aniołem.

Mistycyzm

Kwiecień 2018, Galeria Handlowa Metropolia we Wrzeszczu. Lucyna Perepeczko zamówiła koktajl owocowy. Głośno tu, choć to przedpołudnie, środek tygodnia. Emerytowana nauczycielka języka angielskiego mówi, że bardzo lubi to miejsce. Za wielką szybą ładny widok – wieża kościoła na Czarnej, skrzyżowanie, kamienice Dolnego Wrzeszcza.

– To spotkanie z Marianną, było takie jakieś… Mistyczne. Jestem w Warszawie na cmentarzu bródnowskim, idę na groby moich bliskich, ale wcale nie tą samą drogą, co zawsze. Sama nie wiem dlaczego, ale wybieram alejkę, która wiedzie naokoło. Słyszę płacz, wręcz szloch, widzę kobietę, podchodzę, chwytam za ramiona, ona odwraca się, mówi, że jestem aniołem, że jej się to śniło. A potem wymienia nazwę wsi Pomieczyno, którą przecież doskonale znam, wiem, gdzie jest ta mogiła na wiejskim cmentarzu… Tak, to wszystko było jakieś takie… Dziwne i mistyczne.

Czy pani jest aniołem? O poszukiwaniu Jana Mądrego, ofiary Marszu Śmierci
Lucyna Perepeczko, fot. Tomasz Słomczyński/Magazyn Kaszuby

Jan Mądry

Janek był starszym bratem Marianny. Opiekował się nią. Matka ciągle w rozjazdach, między Warszawą i wsią, szmuglowała mięso. Marianna pamięta, jak Janek przynosił cukier, owijał w płótno i dawał młodszej siostrze do ssania. Dziewczynka to uwielbiała, był to w zasadzie jedyny smakołyk, jakiego mogła kosztować w czasie okupacji. Pewnego dnia, dokładnie w przeddzień powstania, które miało wybuchnąć po przeciwnej stronie Wisły, Janek nie wrócił do domu. Wkrótce rodzina się dowiedziała, że został schwytany podczas łapanki.

Stutthof

Czy rzeczywiście został schwytany w dniu 31 sierpnia? Dość wątpliwe, mogło to być dzień lub dwa wcześniej. Bo jedyny ślad „obozowy” po Janie Mądrym znajduje się na liście transportowej – wraz z ponad dwoma tysiącami innych więźniów z Warszawy zostaje zarejestrowany w Stutthofie właśnie 31 sierpnia. To był jeden z transportów tzw. warszawskich (numery obozowe: od 77121 do 79363).

Nie wiemy nic o dalszych obozowych losach Jana. Druga połowa 1944 roku to w KL Stutthof okres chaosu. Przybywają tu kolejne kilkutysięczne transporty Żydów z Auschwitz, Rygi, Kowna, a także Polaków z Warszawy. W ciągu paru miesięcy do obozu trafia więcej osób niż zarejestrowano w nim od 1939 roku. Zdarza się, że na jedną pryczę przypada trzech więźniów, a w niektórych częściach obozu (gdzie przetrzymywani są Żydzi) nie ma prycz w ogóle.

Jan Mądry znika więc z oczu badaczy w tłumie więźniów Stutthofu.

Antagonizm

Znane są tylko relacje dotyczące nie tyle samego Jana, co transportu, którym przyjechał. Na przykład wspomnienia więźnia Krzysztofa Dunina-Wąsowicza, innego warszawiaka, który trafił do Stutthofu kilka miesięcy wcześniej, w maju 1944 roku.

Dnia 31 sierpnia przyszedł duży transport z Warszawy przez Pruszków. Było tam ponad 3000 mężczyzn i ponad 600 kobiet z Pragi, Grochowa i Marymontu (z kolejnych, nadawanych numerów osobowych, wynika że w transporcie było dokładnie 2 242 więźniów – red.). Kilkuset mężczyzn z tego transportu pojechało później do Neuengamme (obóz koncentracyjny w Hamburgu – red.). (…) Był to element przeważnie drobnomieszczański. Do walki zbrojnej (chodzi oczywiście o Powstanie Warszawskie – red.) odnosili się krytycznie, nawet wrogo. Przeważnie nie brali oni udziału w żadnej akcji. Mówili, że miasto zniszczone jest w stu procentach. Nie można było dowiedzieć się nic konkretnego (…). Wobec ich postawy my, warszawiacy z majowego transportu, aresztowani za przygotowania powstańcze, ustosunkowaliśmy się do nich niechętnie. Zarzucaliśmy im, że opuścili broniącą się jeszcze Warszawę, że nie chcieli się bić i że uciekali od tego, do czego każdy z nas, gdyby tylko mógł, przystąpiłby natychmiast z pełnym entuzjazmem. Między naszymi dwiema grupami panował zdecydowany antagonizm. Swoją niechęć posuwaliśmy tak daleko, że odmawialiśmy im pomocy. Powoli jednak zaczęło się to zacierać. Pod wpływem rozmów i przemyśleń nasz początkowo entuzjastyczny stosunek do powstania uległ pewnej zmianie. Nabraliśmy więcej krytycyzmu. Większość ludzi z transportu z 31 sierpnia wyjechała do podobozów do Elbląga czy Gdańska, gdzie wielu z nich zmarło.

Wszystko, co wiemy z powyższej relacji Dunin-Wąsowicza, dotyczy grupy więźniów, w której znajdował się Jan Mądry, nie zaś jego samego. Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że o jego stosunku do Powstania Warszawskiego nie wiemy kompletnie nic.

Marsz Śmierci

Wiadomo natomiast, że pod koniec stycznia 1945 roku wyrusza w jednej z kolumn ewakuacyjnych, rozpoczyna Marsz Śmierci. Prawdopodobnie tak jak inni otrzymuje 500 gram chleba i 120 gram margaryny – prowiant na kilka dni. Nie wiemy, jak jest ubrany. Być może ma na sobie tylko pasiaki, być może udało mu się „zorganizować” jakieś lepsze ubranie. Niewykluczone, że wciąż ma na sobie te same ubrania, co latem 1944 roku, gdy został aresztowany. Po kilku dniach marszu na dwudziestostopniowym mrozie dociera do Pomieczyna. Ale… Skąd to wszystko wiadomo?

Czy pani jest aniołem? O poszukiwaniu Jana Mądrego, ofiary Marszu Śmierci 2
Lista transportowa z nazwiskiem Jana Mądrego. Źródło: Zbiory Muzeum Stutthof w Sztutowie

Jak relacjonuje Lucyna, która tę historię usłyszała od samej Marianny: Po wojnie Mariannę Mądrą i jej matkę odwiedza kilku mężczyzn. Byli w transporcie, trafili z Jankiem do obozu, wyszli razem na Marsz Śmierci. Przeżyli. Opowiadają.

Po kilku dniach Janek nie miał już siły iść. Było wiadomo, że kto zostanie z tyłu, zatrzyma się, usiądzie na śniegu, ten zostanie zabity. Mimo to Janek usiadł – miał już wszystkiego dość. Podszedł esesman, przyłożył lufę pistoletu między oczy, pociągnął za spust. Widzieli to. To było, gdy przechodzili przez wieś Pomieczyno. Tam pewnie gdzieś jest pochowany.

Nie można wykluczyć, że nie tylko towarzysze niedoli widzieli śmierć Janka. Znane są relacje mieszkańców Pomieczyna i okolicznych wsi.

Pełno trupów

Brunon Frankowski: Pamiętam, jak szli. Mieli na sobie obozowe ubrania, czyli pasiaste spodnie i koszule. Było ich mnóstwo, może z dwieście osób w kolumnie, a jeszcze wielu zostało zabitych po drodze. Gdy ktoś nie miał siły iść i się przewrócił, to Niemcy go dobijali. Jednego zabili na szosie niedaleko Gosza (…). Dwóch zabili w Hopach. Wzdłuż całej trasy pełno było trupów.

Każda parafia zbierała

Bronisława Kwidzińska: Mieszkaliśmy na wysokim wzgórzu w Otałżynie, a z drzwi naszego domu było widać, jak szosą przez Pomieczyno Niemcy prowadzą więźniów (…). Gdy jakiś więzień nie mógł już iść, nie mógł się wyrównać z resztą, upadł, to Niemcy tylko: strzał i do rowu! Zostawiali ciało i maszerowali dalej. Po chwili szła druga kolumna i znów działo się to samo. (…) Przy krzyżu niedaleko państwa Sochów leżało dwóch więźniów rozstrzelanych, aż mi się słabo zaczęło robić. Do wilanowskiej szkoły naliczyłam dziewięć osób zabitych. Niektórzy trzymali się za głowę, rękawica pełna była mózgu. Kiedy byłam w Wilanowie, przejeżdżał Jankowski z Rębu, zbierał trupy i zawoził do Przodkowa. Każda parafia zbierała trupy ze swojego terenu: do wilanowskiej szkoły parafia Przodkowo, a od wilanowskiej – parafia Pomieczyno.

Bezimiennie

Stefan Merchel: Gdy jeńcy już przeszli, sołtys nakazał zebrać ciała zabitych i pochować je na cmentarzu. Pogrzeb był skromny. Już nie pamiętam, kto go zorganizował, czy ówczesny organista, czy ksiądz Jankowski, który był wtedy tutaj proboszczem. Przy bramie cmentarnej został wykopany dół i tam wrzucono ciała. Ale po wojnie powstał specjalny komitet, odnaleźli to miejsce i wtedy pochowali jeńców we wspólnym grobowcu. Bezimiennie, bo nie mieli przecież przy sobie żadnych dokumentów.

Czy pani jest aniołem? O poszukiwaniu Jana Mądrego, ofiary Marszu Śmierci 3
Marianna Mądra. Na ścianie monidło z wizerunkiem Marianny, Jana i ich matki. Fot. Tomasz Słomczyński/Magazyn Kaszuby, Źródło: archiwum prywatne

List

W 1994 roku Marianna Mądra wysłała list do Lucyny Perepeczko. Wspomina spotkanie z „aniołem”: Jak spotkałam Panią przy grobie to z radości płakałam, chciałam opowiedzieć wszystko jednym tchem, dlatego tak dużo mówiłam.

Pisze w nim, że po spotkaniu na cmentarzu, i po tym, jak Lucyna wskazała jej gdzie jest Pomieczyno, pojechała tam… Została serdecznie przyjęta przez miejscowych. Wzięła ziemię z cmentarza, ze zbiorowej mogiły i rozsypała ją na symboliczny grób na Bródnie.

Pisze także, że nie jest szczęśliwa. Czuje się samotna.

Ja 23 lata sama w tych czterech ścianach i przy grobie na cmentarzu Mamy i Brata, tylko tu mogę się wyskarżyć, wypłakać o mściwy los.

Opowiada też o blokowisku, w którym mieszka: Tu nie ma dobrych sąsiadów, milionerzy, biznes, a ja to dewotka w ich oczach, jak czego chcą ode mnie to mnie widzą dopiero. Podlanie kwiatów, zostawienie kluczy, pilnowanie dzieci, itd.

Ani słowa nie pisze o nagrobku. Z pewnością gdyby go postawiła, napisałaby o tym.

Pewnego razu, trzy lata później, na Wszystkich Świętych Lucyna znowu jest na cmentarzu na Bródnie. Jest umówiona z Marianną przy symbolicznym grobie Jana Mądrego. Dziwi się – Marianny nie ma. To wprost niebywałe, żeby w takim dniu kobiety nie było przy symbolicznym grobie brata. Lucyna zostawia list.

Po roku wraca w to miejsce. Na nagrobku obok widnieje nowy napis: Marianna Mądra. Zmarła kilka dni po zeszłorocznych Zaduszkach. Czyli, kiedy Lucyna zostawiała list, Marianna pewnie była już bardzo chora. Dlatego kobiety się nie spotkały.

Czy pani jest aniołem? Historia Jana Mądrego, ofiary Marszu Śmierci

Nagrobek

Bez odpowiedzi pozostaje pytanie, kto ufundował nagrobek Jana Mądrego na cmentarzu w Pomieczynie, przy zbiorowej mogile. Podpis umieszczony na płycie wskazuje na siostrę, czyli Mariannę właśnie. Jednak w liście do Lucyny kobieta o tym nie wspomina… Dlaczego? Czy to ona ufundowała pomnik?

Proboszcz miejscowej parafii, ks. Henryk Zieliński nie może pomóc, nagrobek został postawiony za jego poprzednika, a w dokumentach ślad nie pozostał. Nie bardzo może pomóc również Teresa Socha, nauczycielka w szkole Podstawowej w Pomieczynie. Pamięta Mariannę Mądrą, gdy przyjechała do wsi, kilkanaście lat temu. Rozmawiały. Nagrobek, owszem pojawił się po jej wizycie. Ale czy to Marianna go ufundowała? Wiadomo, że na pewno nie była osobą majętną, wręcz przeciwnie – nawet podróż do Pomieczyna stanowiła dla niej spory wydatek.

– Czy pani Mądra go ufundowała? Szczerze mówiąc – nie wiem. Na sto procent tego panu nie powiem – mówi Teresa Socha. – Niech więc to pozostanie nie do końca wyjaśnioną tajemnicą.

 


Bardzo dziękuję za pomoc p. Lucynie Perepeczko i p. Danucie Drywa, Kierowniczce Działu Dokumentacyjnego Muzeum Stutthof w Sztutowie, a także Darii Kaszubowskiej.

Cytowana relacja Krzysztofa Dunin – Wąsowicza pochodzi z książki: „Krzysztof Dunin-Wąsowicz. Stutthof. Ze wspomnień więźnia obozu koncentracyjnego”, wyd. Muzeum Stutthof w Sztutowie, 2011.

Cytowane relacje z Pomieczyna i okolic pochodzą z książki: „Stutthof jidze. Marsz Śmierci we wspomnieniach mieszkańców Pomieczyna i okolic”, wyd. Stowarzyszenie Rodzina Kolpinga w Pomieczynie, Pelplin 2017.