[ Borowa Ciotka w Lipuszu. Wszystko wzięło się z pasji – artykuł sponsorowany ]
Borowa Ciotka w Lipuszu, przy dość ruchliwej drodze z Kościerzyny do Chojnic. Upalne południe. Pojawiają się pierwsi klienci, zamawiają ryby. Tuż obok trwa budowa, uwija się koparka. Na pierwszy rzut oka widać, że to miejsce zmienia się, nabiera rozmachu. Pan Paweł pojawia się lekko po czasie. Przeprasza za spóźnienie, zabiegany jest…
Z Pawłem Gostomskim z „Borowej Ciotki” w Lipuszu rozmawia Tomasz Słomczyński.
***
Skąd wzięło się to wszystko? Mam na myśli miejsce, w którym się teraz znajdujemy.
Wzięło się to z pasji, to jest ważne i to chyba najlepsze określenie. Oczywiście jest też to biznes, ale trzeba zaznaczyć, że aspekt finansowy jest tu trochę jak by tłem, fundamenty leżą gdzie indziej. Niestety dzisiaj tak się dzieje, że w biznesie często nastawia się tylko na to żeby „coś z tego mieć”… Według mnie, szczególnie w naszej branży, to nie jest dobry kierunek gdy liczą się wyłącznie finanse a człowiek jest gdzieś na boku. Tu u nas wartości są inne. Chcemy dawać przyjemność, zarażać naszą pasją, a jeśli będzie to zrobione dobrze to pieniądze pojawia się prędzej czy później. Nie są one osią działania. Więc, odpowiadając na pana pytanie, pasja to jest chyba geneza tego wszystkiego, co tutaj dzisiaj widzimy…
W porządku, jak rozumiem, taka jest filozofia waszego działania, ja jednak chciałbym dowiedzieć się od czego się to zaczęło w wymiarze prozaicznym, namacalnym… Cały czas mówi pan: „my”. To znaczy kto?
Nasza rodzina. Jestem menedżerem restauracji Borowa Ciotka w Lipuszu, członkiem rodziny właścicieli. Zaczęło się od firmy budowlanej, w ten sposób pojawił się pierwszy większy kapitał. Ojciec – prowadząc firmę budowlaną, nigdy nie rezygnował ze swoich pasji. Hodowla zwierząt, jeziora, rybołówstwo, ale też w rodzinnym domu było zamiłowanie do gotowania, ojciec lubił wędzić, robiliśmy tez własne przetwory… W momencie, w którym pojawiła się finansowa możliwość inwestycji, pasje i marzenia przybrały realnych kształtów.
Czyli – konkretnie…?
Zaczęło się od kupienia ziemi, wydzierżawienia ponad 1,4 tys. ha jezior.
Po co wam jeziora?
Jakby to powiedzieć… To jest nasze zamiłowanie do ryb jezior, lasów, do natury, a więc do tego, co stanowi o charakterze Kaszub. Jeziora są duszą Kaszub. Żeby to lepiej zobrazować dla porównania przywołam Mazury. Tam też są jeziora, ale tam wszystko zmienia się „pod turystę”. Jeziora na Kaszubach mają trochę inny charakter. Tu są wrośnięte w kulturę. Dawały utrzymanie Kaszubom. Dlatego dziś dla Kaszubów są bardzo ważne i są ich częścią, w wymiarze nie tylko fizycznym.
A czy dzierżawa jezior ma swój biznesowy wymiar?
Tak. Z jezior można wyłowić ryby.
Te same ryby, które możemy dziś zjeść tutaj, w waszej restauracji?
Dokładnie tak – jeśli mówimy o rybach jeziornych – linach, szczupakach, sielawach.
Prześledźmy dalej waszą historię. Macie już jeziora, ryby – i co dalej?
Ziemia, którą także nabyliśmy, pozwoliła nam założyć hodowlę krów rasy Limousine, danieli, trzody chlewnej w systemie wolnego wybiegu.
Znowu zapytam: po co?
Z zamiłowania… Ale też, co oczywiste – dla ekologicznego mięsa najwyższej jakości, i po to by móc się potem nim dzielić, czyli na sprzedaż i przetwórstwo. Bo – nie wspomniałem o tym dotychczas, po drodze jeszcze powstała masarnia. Produkujemy wędliny z mięsa zwierząt, które sami hodujemy.
Czas chyba już, w naszej opowieści, dotrzeć do momentu, w którym postanawiacie otworzyć restaurację Borowa Ciotka w Lipuszu.
Tak, to nastąpiło stosunkowo niedawno – przed rokiem, i raczej było efektem wcześniejszych decyzji. Jeśli mamy tyle swoich ryb, zdrowego mięsa, to przecież możemy to spożytkować w naszej restauracji, i podzielić się tym wszystkim z naszymi klientami… Więc postanowiliśmy otworzyć „Borową Ciotkę”. Przedtem był tu zajazd „Country”, a wcześniej też była tu karczma. To miejsce ma długie tradycje związane z gastronomią.
Nazwaliście się „Borowa Ciotka”. To opiekunka lasu. Kaszubska Pani Lasu. Dobry duch, przyjazny tym ludziom, którzy szanują przyrodę.
Nieprzypadkowo obraliśmy sobie ją za patronkę. Kieruje nami zamiłowanie do ziemi – chodzi o ten rodzaj uczucia, jakim rolnik darzy swoją ziemię. Ale też o zamiłowanie do ziemi kaszubskiej – tak jak Kaszub kocha swoją małą ojczyznę. To również zamiłowanie do lasów, jezior i rybołówstwa – to takie mocne, kaszubskie uczucie, sięgające korzeniami wielu pokoleń wstecz. Tu także chodzi o szacunek do darów lasu, do ziemi którą uprawiamy, do zwierząt, które hodujemy. One widzą słońce, pasą się na otwartej przestrzeni. Dzięki temu zresztą ich mięso jest zdrowsze i smaczniejsze. Tak, jest coś w rodzaju więzi między hodowcą a zwierzęciem, to wszystko przekłada się na jakość, którą potem możemy serwować w naszej restauracji…
…w „Borowej Ciotce”. Widzę, że trwa tutaj budowa na zapleczu restauracji.
Rozbudowujemy się by stworzyć salę bankietową, i – głównie na potrzeby tych bankietów, mały hotelik. Jeśli zaś chodzi o zajazd… On funkcjonuje dopiero od roku. Słowa, które do nas pasują w tej chwili, to: „rozwój”, „budowa”. Głównie w sensie obiektów, ale też pracujemy obecnie nad tym by wykorzystać w pełni potencjał tego miejsca oraz naszych możliwości wytwórczych. Elementem tego jest też nasza kuchnia, chodzi o to by miała ona charakter regionalny, ale zarazem współczesny i zdrowy . W tym celu zaprosiliśmy do współpracy znanego w Trójmieście szefa kuchni – Tomasza Mrozika*. Tomek jest właściwą osobą do tego żeby wskrzeszać tradycyjne dania i podawać je w sposób kulinarnie nowoczesny… Współpracujemy też z lokalnymi rzemieślnikami, wytwórcami i rolnikami, którzy wyznają podobną filozofię do naszej, promując przy tym zdrowe jedzenie oraz regionalną tradycję kaszubską.
Podsumowując…
Podsumowując można powiedzieć, że – jeśli chodzi o restaurację, to dopiero zaczynamy, i wszystko jeszcze przed nami.
***
*Tomasz Mrozik – Od 10 lat pracuje w zawodzie , trafił m.in. do restauracji Tłusta Kaczka, która w tym czasie zaczęła być bardzo modna w Trójmieście, a za twórcę tego sukcesu uważa się właśnie Tomasza Mrozika, który teraz rozpoczyna swoją przygodę z „Borową Ciotką” w Lipuszu.