To kolejny już film o Kaszubach, który powstał w ciągu ostatnich lat. Ich autorami najczęściej są młodzi filmowcy, zafascynowani Kaszubami, chcący dokumentować unikalną kulturę naszego regionu. Tak też jest w przypadku Karoliny Paczkowskiej, która do Kartuz przyjechała z Londynu.
***
Z Karoliną Paczkowską, autorką filmu „Kaszubi” [ang. Keeping up with the Kashubians] rozmawia Tomasz Słomczyński.
Co cię łączy z Kaszubami?
Urodziłam się w Toruniu, ale jak byłam mała rodzice przeprowadzili się do Trójmiasta, więc wychowałam się w Gdyni. Kaszuby były częścią przestrzeni, która mnie otaczała.
Przestrzeni miasta – czyli Gdyni? Czy też Kaszuby zaczynały się za rogatkami?
No właśnie chyba za rogatkami.
A wiesz, ze w Gdyni mieszka kilkadziesiąt tysięcy Kaszubów?
Wiem, ale jest chyba tak że we współczesnym życiu nie widać kultury, wszyscy są zabiegani….
Mówisz teraz o kulturze kaszubskiej?
W ogóle żadnej nie widać. A brakuje tego na co dzień. Ludzie chodzą do banku, do sklepu, patrzą w komputer, w telefon…
Może tak musi być…
Tak po prostu jest.
Ale mówisz, że to niefajne. Nie podoba ci się to.
Po prostu – tak jest. Zawsze interesowała mnie kultura, to w jaki sposób ludzie żyją. I w pewnym momencie, kończąc studia w Londynie, bo skończyłam studia z antropologii wizualnej, więc robiąc dyplom z trzeba było wymyślić sobie jakiś temat. Wiedziałam, że na pewno chcę robić coś w Polsce. Bo interesuje mnie Polska, choć od 10 lat tutaj nie mieszkam. Ciągnie mnie polskość… No i padło na Kaszuby, bo są tak blisko Gdyni, a tak naprawdę nic o nich nie wiedziałam. Przejeżdżałam tylko samochodem, jadąc do Słupska albo do Bytowa. Wiedziałam jedynie – tak ogólnie, że jest język, że jest haft kaszubski… To ogólna wiedza, stwierdziłam że warto się przez nią przebić.
Wiesz, że to jest również moje doświadczenie: przeciętny mieszkaniec Trójmiasta wie tyle samo o Kaszubach – mam na myśli kulturę, a nie nazwy geograficzne, co mieszkaniec Warszawy czy Krakowa.
Tak, myślę że tak właśnie jest. W Trójmieście, generalnie nikt nic nie wie o Kaszubach.
Czy to oznacza, że w kulturze metropolii Trójmiasta nie ma miejsca na kaszubskość? Że ten wątek kulturowy jest odrzucany?
Chyba nie przez wszystkich. Kiedy mieszkałam w Gdyni, pamiętam, że wielu moich znajomych jeździło nad jeziora kaszubskie na wakacje. Ja nie jeździłam. Nie wiem, na ile to był zwykły wypoczynek nad jeziorem, takim samym jak każde inne, pod namiotem, a na ile to była podróż…
Myślisz, że ktoś z nich na takich wakacjach sięgnął po Remusa?
No właśnie. Nie wiem…
PIERWSZY FILM O KASZUBACH, PRACA DYPLOMOWA
Zostawmy to. Porozmawiajmy o twoim filmie. Bo jeden film o Kaszubach już zrobiłaś…
To jest krótki film dokumentalny, nazwałam go „Kaszubi”. To był projekt dyplomowy na studiach magisterskich z zakresu antropologii wizualnej.
Wyjaśnij proszę, co to jest ta „antropologia wizualna”?
Tak, brzmi to dość ciekawie, a jest to robienie filmów dokumentalnych z punktu widzenia kultury. Czyli nie interesuje mnie robienie filmów dokumentalnych o polityce, o sporcie… Ja się interesuję kulturą, tym jak ludzie żyją i co robią…
I do tego jest specjalny, osobny kierunek studiów?
Tak. W Anglii studia magisterskie są jednoroczne, ale ja je robiłam „na pół etatu”, więc zrobiłam je w ciągu dwóch lat.
Twój film spełnił swoją rolę – otrzymałaś dyplom. Jak został oceniony?
Nie chciałabym się za bardzo chwalić, ale film został wybrany jako najlepsza praca dyplomowa na całym roku.
Co podkreślali wykładowcy, gdy tak chwalili twój film?
Zacznę może od tego, jak film powstał. Z dwójką przyjaciół wzięliśmy samochód i wyjechaliśmy na Kaszuby, jeździliśmy po różnych miejscach, po mniejszych i większych miejscowościach. Zaczepialiśmy ludzi w różnych miejscach, w sklepach i na ulicy pytaliśmy, czy ktoś nie chciałby wystąpić w filmie, czy nie chciałby nam opowiedzieć o Kaszubach. Cały film jest obserwacją życia na Kaszubach i przeplatają się tam różne historie. Jest jeden pan, który robi tabakiery z rogów, jest małżeństwo mieszkające w starym kaszubskim domu, który ma ponad 350 lat. Oni nie robią nic nadzwyczajnie kaszubskiego, tylko po prostu są Kaszubami i chciałam zobaczyć, jak ludzie żyją w tym pięknym starym domu. Jest procesja na Boże Ciało. Zauważyłam, że religia jest tu na Kaszubach bardzo ważna. W filmie są też hafciarki, pojechałam również do miejsca pracy, do owczarni… Mamy taki przekrój ludzi – z pracy, z domu, podczas świąt. Ale najciekawszą rzeczą, którą udało mi się nagrać, to jest Pusta Noc, która odbywa się w domu zmarłego, gdzie wystawiona jest trumna, odbywa się czuwanie, ostatnia kawa, ludzie, którzy śpiewają cała noc.
MUCHA NA ŚCIANIE
A wracając do twojego pytania, dlaczego ten film został doceniony… Robiąc ten film najbardziej zależało mi na tym, żeby on był czysto obserwacyjny, żeby nie było żadnego wywiadu, tylko żebyśmy byli tak zwana muchą na ścianie. Jak ta mucha – oglądamy życie, płynące przed nami.
Sami nie uczestnicząc w nim. Czysta obserwacja.
Tak, to daje możliwość spojrzenia z zewnątrz. Chodziło mi o to, żeby nikt nie mówił prosto do kamery i żeby nie opowiadał o swoim życiu. Bardzo mocno pracowałam nad tym, żeby ludzie mi pozwolili przyjechać, niech oni sobie tam robią, co robią, a ja sobie będę chodziła dookoła i nagrywała. Nad tym najbardziej pracowałam i to mi się udało. Chociaż w pewnym momencie się pojawiam, mówię „do widzenia” jednemu z bohaterów… Zdaje sobie sprawę, że to nie jest jakieś wielkie dzieło sztuki, to jest mój pierwszy film, sama wszystko nakręciłam, nagrałam dźwięk, wszystko sama zmontowałam i on jest taki trochę „rozklekotany po bokach”. Ale od czegoś trzeba zacząć.
Swój film o Kaszubach pokazywałaś w Londynie, gdzie robiłaś dyplom. Oglądali go ludzie, którzy o nie wiedzą nic o nas…
Pytali się, czy to jest w Polsce, kim są ci ludzie – Kaszubi, co to za piosenka, chodzi o alfabet kaszubski. Bo to jest śmieszna ta piosenka, rozśmieszyła wszystkich tam w Anglii, że ktoś o widłach śpiewa. My już jesteśmy do niej przyzwyczajeni.
DRUGI FILM O KASZUBACH. RATOWAĆ PUSTE NOCE OD ZAPOMNIENIA
Zdobyłaś więc dyplom i zaczęłaś myśleć o tym, żeby zrobić kolejny film o Kaszubach. Jaka była droga od pierwszego do drugiego filmu?
To stało się naturalnie. Skończyłam pierwszy film i zastanawiałam się co dalej. Mieszkam w Londynie ale cały czas bardzo interesuję się Polską. Podczas realizacji pierwszego filmu udało mi się sfilmować Pustą Noc. Wywarła na mnie bardzo duże wrażenie. O takich rzeczach w ogóle nie słychać, a ja nie wiedziałam o tym, że w ogóle istnieje coś takiego.
Więc następny film będzie o Pustych Nocach?
Tak. Puste Noce to jest coś, co zanika. Ostatni ludzie żyją i to robią. Stwierdziłam że nie ma na co czekać, trzeba to jak najszybciej udokumentować. Napisałam projekt, podanie do ministerstwa kultury o dofinansowanie, nie dostałam go za pierwszym razem, za drugim razem poprawiłam projekt, i dostałam dofinansowanie na napisanie scenariusza. Jestem więc teraz tutaj na Kaszubach, szukamy ludzi, szukamy miejsc, rozmawiamy, wiadomo, że to jest tak, że nie można po prostu znaleźć Pustej Nocy. Jeśli coś takiego się zdarzy, jeśli ktoś umrze, rodzina musi chcieć zorganizować takie odejście, pożegnanie. Rozsyłam więc wici, daję wszystkim znać, że jestem zainteresowana. Mam kilku ludzi że tak powiem, w terenie, którzy trzymają rękę na pulsie i w razie czego, dadzą mi znać. Ja osobiście zdaję sobie sprawę, z wartości udokumentowania tych obrzędów, i mam nadzieję, że nie będzie problemu ze znalezieniem ludzi, którzy pozwoliliby na sfilmowanie Pustej Nocy. Chciałabym też oczywiście porozmawiać ze śpiewakami pustonocnymi.
A tymczasem jeździsz po Kaszubach i robisz tak zwany research – zbierasz informacje, poznajesz ludzi…
Tak. Zaczęłam od odwiedzenia wszystkich osób, z którymi robiłam pierwszy film, to jest niesamowite… Przyjeżdżam po roku i wszyscy mnie witają z otwartymi ramionami, „jak fajnie że jesteś”, „jak fajnie że się nami interesujesz”.
NAMÓWIĆ GO NA KASZUBY
Jakie miejscowości teraz odwiedziłaś?
Szemud, Grabowiec, Bożepole, Kaszuba, Brusy, Węsiory, Kaszubski Uniwersytet Ludowy…
Podróżujesz z chłopakiem, niebawem wracacie do Londynu. Może czas zamieszkać na Kaszubach?
Mój chłopak jest Anglikiem. Chcę go przekonać żeby przeprowadził się do Polski. A jak go przekonam, to potem będę pracowała nad nim dalej, żeby wybrać miejsce, gdzie będziemy mieszkać…
Podoba mu się u nas na Kaszubach?
Tak, bardzo lubi tu przyjeżdżać ze mną. Bardzo nam się tutaj podoba, wszystko jest śliczne, jeziora, natura. We wrześniu stuknie mi 10 lat od kiedy jestem za granicą, i myślę, że to jest dobry moment żeby skończyć wielką międzynarodową przygodę, i wrócić. Bo ja nigdy nie wyjechałam za granicę, żeby tam zostać. Wyjechałam na rok, dla przygody właśnie, i tak zostało.
Zakochałaś się w Kaszubach?
Tak.
Ta miłość przyszła jak byłaś w Londynie?
Do Kaszub? Tak. Chociaż… Trudno powiedzieć. Zawsze byłam zainteresowana polską kulturą. Normalnymi ludźmi. Codziennością. Nie wiem, może jestem wścibska po prostu, i lubię wchodzić ludziom do domów i pytać: „a po co?”, „a dlaczego?”. A wracając do Kaszub… Myśl o tym, żeby się z nimi zawodowo związać powstała w Londynie, ale to pewnie dlatego, że wcześniej mieszkałam w Trójmieście. Chciałam zmienić to, że są tak blisko Gdyni, a ja nic o nich nie wiem. I w ten sposób tak mocno się nimi zainteresowałam. Pojechałam pierwszy raz… I spotkałam tak kochanych ludzi, że teraz to oni – Kaszubi, przyciągają mnie do siebie.
Poniżej: FILM O KASZUBACH KAROLINY PACZKOWSKIEJ pt. „KASZUBI”
[ang: „KEEPING UP WITH THE KASHUBIANS”]