Puchacz. Ptak – widmo, autor: Grażyna Jaszewska [Zaborski Park Krajobrazowy]
Kilka lat temu podczas nocnych opowieści przy dogasającym ognisku, kolega o ornitologicznym zacięciu z żalem w głosie zwierzył się, że nigdy puchacza nie widział. Przy blasku księżyca wygłosił mowę, która mogłaby być początkiem nowego nurtu filozoficznego wśród ornitologów. Do dzisiaj pamiętam jak jednym tchem wyrzucił z siebie twierdzenie, że puchacz to jest ptak widmo. „Nie będę wierzył w jego istnienie dopóki go nie zobaczę. On istnieje tylko w atlasach i przewodnikach”.
Tak, to był typowy przedstawiciel ptasiego agnostycyzmu, który dręczy pewnie wielu „birdwatchingowców” (jak z nowoczesna określa się dziś miłośników podglądania ptaków).
Nic dziwnego, że puchacza jest bardzo trudno zaobserwować lub chociażby usłyszeć. W Polsce populację tego gatunku szacuje się na około 240 do 270 par lęgowych. Mało tego, puchacz występuje tylko w kilku regionach naszego kraju. Najliczniejsza jest populacja wielkopolsko-pomorska, która skupia około 60-70 par. Można więc odnieść wrażenie, że z puchaczem jest tak jak z przysłowiową igłą w stogu siana. Z tym, że on do tych malutkich nie należy. Wręcz przeciwnie, jest największą sową świata.
Puchacz. Sekretne życie
Jak większość sów występujących w Polsce, puchacz prowadzi nocny tryb życia. Oczywiście ten dostojny ptak posiada ku temu wiele przystosowań. Po pierwsze posiada bardzo dobry słuch, ale nie zawdzięcza on tego wcale uszom sterczącym na szczycie głowy. To są tylko ,,fałszywe uszy”, które puchacz stawia w pionie w momencie zaniepokojenia. Prawdziwe uszy schowane są pod piórami na skraju tzw. szlary.
Swoją drogą – nie ma się co dziwić że otwory uszne są ukryte… Wszak są ułożone asymetrycznie.
Cóż, myślę sobie, że gdybym to ja miała uszy ułożone asymetryczne to też bym je ukrywała pod włosami (lub błagała słynnego doktora Ambroziaka o litość).
Wracając jednak do powagi opisu biologii tego gatunku sowy – takie rozmieszczenie aparatów słuchowych umożliwia precyzyjne namierzenie ofiary. Zimą są w stanie dokładnie namierzyć gryzonie przemieszczające się pod warstwą śniegu. A wspomniana wcześniej szlara to nic innego jak koncentrycznie ułożone wokół dzioba, delikatne pióra. Niektórzy mówią, że szlara to nic innego jak twarz sowy. Podobno działa jak antena satelitarna, czyli ma za zadanie wzmacnianie dźwięków.
Kolejnym przystosowaniem sów do nocnego trybu życia, ale i też do drapieżnictwa, są pióra pokryte ,,aksamitnym puszkiem”, który sprawia, że ich lot jest bardzo cichy, wręcz bezszelestny. Kiedyś spotkałam się z określeniem, że sowy przemieszczają się ,,lotem dobrych duchów”. Faktycznie, podczas jednej z wypraw do lasu, gdyby nie kolega, który jest specjalistą od sowich spraw, zupełnie bym przeoczyła puchacza, który zerwał się z gałęzi i przeleciał nam tuż nad głowami. Rzeczywiście lot jego był niesłyszalny i gdyby nie gest kolegi, który wskazał kierunek lotu ptaka, do dzisiaj bym nie wiedziała, że byłam tak blisko puchacza – ptaka widmo.
Fenomen cichego lotu nocnych łowców, to także zasługa ,,mikro-grzebieni”. Znajdują się one na zewnętrznych krawędziach lotek pierwszorzędowych (to te najdłuższe pióra zlokalizowane na skrzydle, najbardziej „na zewnątrz”). Pierwsza zewnętrzna lotka w skrzydle posiada krawędź „piłkowaną” na całej długości, natomiast drugie i trzecie pióro w skrzydle posiadają tylko fragment grzebienia, zaś na kolejnych lotkach cecha ta zanika. „Piłkowane” lotki powodują, że ptak lecąc, przecina fale powietrza, nie tworząc zawirowania i wówczas lot jest prawie niesłyszalny. To pozwala nie tylko zbliżyć się niezauważonym do ofiary, ale nie zakłóca to również dźwięków, które docierają do sowy podczas polowania.
Podniecony jej chrypką
W okresie przed lęgami ptaki intensywnie tokują, często nawołując w duecie. Największa aktywność głosowa u puchacza trwa od lutego do połowy kwietnia, ale to wcale nie znaczy, że w innym terminie ptaki milczą. Poza podanym okresem też mogą pohukiwać, ale wtedy nie mamy pewności, czy ptak jest na właściwym stanowisku lęgowym. Samiec odzywa się najintensywniej o zmroku lub nad ranem. Jest to bardzo donośne, słyszane nawet z 4 kilometrów „pu-hu” lub ,,phuoo”, przerywane co 8 do 12 sekund. Jeśli samicę najdzie ochota, wówczas odpowiada tym samym dźwiękiem, aczkolwiek o oktawę wyższym i zachrypniętym głosem. No tak, być może ta chrypka w głosie samicy jest dla niego bardzo pociągająca.
No i chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć, że te całe nocne koncerty odbywają się… dla jaj.
Ich składanie przypada na okres od lutego do początku kwietnia. Para puchaczy wyprowadza tylko jeden lęg w roku, chociaż część par może w danym roku w ogóle do niego nie przystępować. Raz skojarzona para pozostaje sobie wierna na całe życie.
Ona ubóstwia pohukiwania samca a on jest zachwycony jej zachrypniętym głosem. I tak na dobre i złe, do końca życia.
Własny kąt z rynku wtórnego
Puchacze nie budują własnego gniazda, tylko zajmują te opuszczone przez duże ptaki drapieżne lub bociana czarnego. Jeśli sowa ta na swoim terytorium nie znajdzie na rynku wtórnym odpowiedniego M1, musi polegać na sobie. Wówczas do złożenia jaj wybiera płytkie zagłębienia w ziemi, u nasady pnia drzewa lub gniazduje pod wykrotem. Początkowo jaja złożone w płytkiej niecce gniazdowej leżą bezpośrednio na glebie, dopiero z czasem dołek wypełnia się materiałem pochodzącym z resztek ofiar lub skruszonych wypluwek.
Rzec by można: „biedna samica”. To ona musi swoim kuprem ogrzać jaja spoczywające na ziemi, tym bardziej, że okres inkubacji może się rozpocząć już w lutym, w ujemnych temperaturach. Lęgi, które odbywają się na ziemi, są szczególnie narażone na penetrację drapieżników. Gniazda są rabowane przez lisy, dziki, kuny oraz kruki. Uważa się, że straty w lęgach umieszczonych na ziemi mogą dochodzić nawet do 70%. Dlatego też w miejscach gdzie puchacz posiada swoje terytorium lęgowe, a nie ma odpowiednich miejsc do gniazdowania, jedną z form ochrony czynnej jest budowa sztucznych platform na drzewach.
Samica składa zwykle od 2 do 3 prawie kulistych jaj. ,,Żeby za bardzo się nie przemęczać”, składa je w odstępach 2-3 dniowych. Wysiadywanie rozpoczyna od pierwszego zniesienia, trwa ono przez około 34 dni. Pisklęta klują się niejednocześnie, w związku z czym widoczna jest u nich różnica wielkości. Opisywane były nawet przypadki, że w niedoborze pokarmu starsze pisklęta dokonywały aktu ,,kanibalizmu” na rodzeństwie. Po około siedmiu tygodniach młode puchacze wyglądające jak ,,małe baranki”, podejmują pierwsze próby lotu. W październiku, pierwszego roku życia puchacze podejmują wędrówki, często nieprzekraczające stu kilometrów, ale już wiosną powracają w okolicę w której się wykluły. Na skuteczne, miłosne pohukiwania muszą poczekać do drugiego albo trzeciego roku życia, kiedy to osiągną dojrzałość płciową.
Sztuka mięsa z odrobiną zieleniny i odruch wymiotny
Jak na drapieżnika z zakrzywionym dziobem oraz ostrymi szponami przystało, puchacz odżywia się ssakami oraz ptakami. Nie pogardzi karczownikami (to takie gryzonie), jeżami a nawet młodymi sarenkami. Niekiedy w lesie można spotkać wiszące na gałęzi reszki futra wiewiórki czy skórę jeża… Puchacz potrafi swoje ofiary wciągnąć na konar drzewa i tam rozpocząć właściwe ucztowanie. Kiedyś na terenie Zaborskiego Parku Krajobrazowego, po okresie lęgowym puchacza, w płytkiej niecce gniazdowej znaleziono obrączkę, która należała do uszatki – sowy, która jest podobna do puchacza ale o osiem razy mniejsza.
Dodać jeszcze należy, że największa sowa świata lubi przegryźć danie główne sałatką – w puchaczowym menu pojawia się również pokarm roślinny, w postaci młodych, soczystych roślin zielnych.
Po obfitym posiłku, bogatym w pióra i sierść, których puchacz nie jest w stanie strawić, w jego przewodzie pokarmowym rozpoczyna się formowanie wypluwki. Czyli mieszaniny niestrawionych resztek pokarmu: kości, sierści i piór. Wypluwki usuwane są z organizmu ruchem wymiotnym i mogą mieć długość od 6 do 8 centymetrów, a niekiedy nawet 12. Ktoś by pomyślał, że taka wypluwka to coś okropnego, lecz znaleziona przez ornitologa jest traktowana jak wygrana w totolotka. W końcu to źródło wiedzy o diecie puchacza. Mało tego, niektórzy tworzą wypluwniki, czyli zbiory zawartości wypluwek dla danego gatunku. Na podstawie takich zbiorów zostały opublikowane wyniki, które mówiły o tym, że puchacz na północy kraju odżywia się głównie ptakami, natomiast na południu – gryzoniami.
Puchacz. Gdzie jest? Poszukiwania ptaka widmo
Nic dziwnego, że puchacz w Polsce jest objęty ochroną gatunkową ścisłą. Jest go tak niewiele, że wymaga również ochrony czynnej. Wokół gniazd puchaczy obowiązują strefy ochronne: przez cały rok w promieniu do 200 metrów, a okresowo (od 1 stycznia do 31 lipca) w promieniu do 500 metrów od gniazda. Nie wolno wówczas na takim terenie przebywać, wykonywać żadnych prac leśnych – jednym słowem – nie wolno niepokoić, płoszyć tego ptaka.
W przypadku puchacza, gatunku bardzo wrażliwego nie można mówić o jakichkolwiek zakłóceniach na obszarze lęgowiska, zwłaszcza na etapie wysiadywania jaj. Zaniepokojona samica może nawet porzucić lęgi.
To bardzo istotne, szczególnie w kontekście rozwoju aktywności zwanej „birdwatchingiem”. Coraz więcej ludzi obwieszonych sprzętem fotograficznym, penetruje las. Jeśli chodzi o puchacza – warto się zastanowić czy kolejny zaliczony gatunek i zdjęcie puchacza warte jest jego niepokojenia.
A dla tych, którzy nigdy nie widzieli puchacza w naturze, dedykuję słowa polskiej pisarki i dziennikarki Doroty Terakowskiej:
Złocisty Ptak nie jest po to, aby Go oglądać, ale by w Niego wierzyć. Nie jest po to, aby Go dogonić, ale by Go zawsze, przez całe życie szukać. I właśnie to nadaje sens życiu: wiara i szukanie. A Rubinowe Jajo Złocistego Ptaka, które ponoć spełnia wszystkie życzenia i odpowiada na wszystkie pytania, nie jest po to, aby Je znaleźć, lecz aby o Nim marzyć. Bez nadziei życie nie ma sensu.