Tekst: Małgorzata Ziemba
[Zduńska Wola – Widawa – Kiełczygłów – Działoszyn – Kamyk]
Dzisiaj dzień siódmy, przedostatni dzień naszej pielgrzymki. Wyruszyliśmy dzisiaj ze Zduńskiej Woli po mszy świętej o godzinie 6:00 w kościele pw. Św. Maksymiliana Kolbe (Zduńska Wola jest miejscem jego urodzenia). Cała trasa do przebycia dzisiaj dla naszych pielgrzymów wynosiła 101 km.
Pielgrzymi rowerowi mieli dzisiaj kilka przygód.
Wyruszyliśmy, jak zwykle – dwiema grupami.
Chcąc przejechać na skróty wybrali wąską drogę. Po chwili jednak asfalt się skończył, a droga zaczęła się zwężać i zwężać… Zaczęły się wyboje, jeziorka na drodze, piasek. Myli się jednak ten, kto myśli, że dla pielgrzymów był to jakiś problem. Wszyscy byli zadowoleni z nowych przygód! Inaczej było z rowerami… Niestety nie każdy był przygotowany do takiej drogi. Pierwsza grupa, mając za przewodnika Patryka i jego cudowną nawigację, wiedziała, którą drogą ma podążać. Problem był z drugą grupą, która nie wiedziała którędy jechać. Kierownik ruchu pierwszej grupy przekazywał trasę wędrówki przez telefon. Punktami orientacyjnymi były: połamane drzewo, kałuża, strzałki zrobione z gałązek… Wkrótce na trasie pierwszej grupy droga piaskowa grupie pierwszej się skończyła, zaczął się asfalt. Problem był z oznakowaniem ostatniej krzyżówki – nie było gałązek. Gałązek nie było, ale była kobieta, która zbierała ziemniaki. Stała tyłem do pielgrzymów, a na dźwięk dzwonków odwróciła się. Jej mina mówiła sama za siebie. Nigdy w tej okolicy nie widziała pielgrzymów. Wzruszyła się ogromnie, zaczęła nam śpiewać „szerokiej drogi”. Pielgrzymi byli pod wrażeniem głosu tej pani. Podziękowali jej za to powitanie i ruszyli dalej.
Kobieta zbierająca ziemniaki okazała się całkiem niezłym punktem orientacyjnym. Kierownik pielgrzymki zadzwonił do drugiej grupy i poinformował, iż w tym miejscu trzeba skręcić w prawo, a następnie w lewo.
***
Pierwsza grupa przeżyła chwilę grozy. Na ulicę wybiegły dwa groźne psy. Na nasze szczęście mieszkańcy, widząc pielgrzymów, szybko wybiegli na drogę i przytrzymali je. Jeden z mieszkańców powiedział że nigdy przez ich miejscowość nie przejeżdżali pielgrzymi, więc są zachwyceni. Pielgrzymi na swoim horyzoncie zauważyli asfalt oraz drugą grupę, która zaczęła ich wyprzedzać.
Po chwili grozy nadeszła chwila szoku.
– Byłem w szoku, jechaliśmy swoim tempem a tu nagle za naszych pleców zauważamy grupę pierwszą, która nas wyprzedzała. Nie mam pojęcia jak to się stało – powiedział jeden z pielgrzymów z drugiej grupy.
***
Kiełczygłów – spotkanie „z Lęborkiem” [równolegle do dwóch grup jadących z Kościerzyny, jadą pielrzymi z Lęborka] na wspólnej „dziesiątce” różańca oraz małym posiłku.
***
65 km trasy – niespodzianka. Obiad, którym była pizza Neapolitana w barze „Perla” w Działoszynie. Wielka radość.
***
Miejscowość Kamyk tu mamy koniec dzisiejszej trasy. Nagle się zatrzymujemy i przechodzimy na pole. Pole to nazywane jest „miejscem płaczu”. Nam do płaczu nie jest. Wręcz przeciwnie.
Jutro będziemy na Jasnej Górze!
[zdjęcia: archiwum prywatne]