Stacze stoją. Joga powiatowa. Jeden pomyślunek

Stacze stoją. Joga powiatowa. Jeden pomyślunek

Wyszło słońce, pan Brodaty się suszy. Znieruchomiały dalej uprawia jogę powiatową: stoi. Kontempluje znajdującą się naprzeciw Biedronkę. Łączy się z kosmosem miasteczkowego placu

Stoją, jak Kaszuby długie i szerokie. Czasem opierają się o ścianę, o drzewo, czasem nawet przysiądą. Ale siedzenie jest tylko mutacją stania, albo chwilowym odpoczynkiem. Ich zasadniczym zajęciem jest stanie i w tym staniu upatruję sensu.
Stacze. Mają oko na wszystko. Jedni są milczący, inni wręcz przeciwnie – nadpobudliwi. Spotykam ich w zasadzie wszędzie, ale zwracam szczególną uwagę na tych, których widzę za siódmą miedzą, na wsiach i w małych miasteczkach.
Doczekali się kreacji filmowej. Ich postacie – w wersji siedzącej, stały się znakiem rozpoznawczym niezwykle popularnego w Polsce serialu z plebanem i wójtem w roli głównej.
Jednego z nich uczyniłem bohaterem reportażu, który ukazał się niegdyś w Dzienniku Bałtyckim.

***

„Debrzno, pierwsze, co rzuca się w oczy, to spojrzenie pana Brodatego. Być może dla miejscowych jest jak element małej architektury, coś w rodzaju narzutowego głazu, który ma tylko urozmaicić krajobraz. Dla przyjezdnego jest jednak widzialny. Wprowadza niepokój – bo stoi, jakby na coś czekał, a przecież w tym miasteczku niczego doczekać się nie może. Po co więc tak stoi na parkingu, gdzie ludzie parkują swoje drogie samochody?”
(…)
„Przez okno budki z kurczakami widać pana Brodatego. Stoi przy parkingu. Krople deszczu spływają mu po kurtce, po czole, kapią z brody. Pan Brodaty powoli przesuwa się pod drzewo. Ma opuchniętą od alkoholu twarz. Spogląda do góry, w niebo, szukając zlitowania. Patrzy tak, jakby się bał.”
(…)
„Małe miasteczka mają swój urok. Albo przekleństwo – jak kto woli. Nic się nie dzieje poza tym, że ktoś wchodzi i wychodzi z Biedronki. Siedząc na placu, ma się oko na wszystko. Kto i co kupuje, jakim samochodem podjeżdża, jakim odjeżdża.
Pan Brodaty, z miną zbitego psa, stoi. I tylko tyle, po prostu stoi. Jest tego stania wręcz alegorią. Pomnikiem ku czci stania bez celu.
Z nieba sypnęło gradem.
Pan Brodaty porusza się drobnymi kroczkami. Chowa się do budynku urzędu gminy, widać go przez szybę tuż za wejściem. Teraz każdy, kto przekroczy próg urzędu, poczuje specyficzny, kwaśny zapach bezdomności.”
(…)
„Wyszło słońce, pan Brodaty się suszy. Wiatr rozwiewa poły jego płaszcza. Znieruchomiały dalej uprawia jogę powiatową: stoi. Kontempluje znajdującą się naprzeciw Biedronkę. Łączy się z kosmosem miasteczkowego placu.”
(…)
„Znowu pada. Woda spływa panu Brodatemu po płaszczu. Debrzno to jednak nie Wilkowyje. Nie ma tu skąpanej w słońcu ławeczki, na której usiedliby czterej panowie i przerzucali się bon motami. Nie jest tu śmiesznie ani interesująco. Jest za to uporczywe trwanie pana Brodatego, w milczeniu, bez nadziei na jakiegokolwiek powiatowego Godota, który zresztą i tak – jak wiadomo – nigdy by się nie pojawił. I to właśnie milczenie i trwanie jest komentarzem Brodatego do rzeczywistości miasteczka. Komentarzem, który pewnie niczego nie wyjaśnia, ale też nie sili się na spektakularną puentę”.

***

O staczu z Debrzna i z Połęczyna napisałem kiedyś na moim blogu „Słoma z buta” (gdy go jeszcze prowadziłem). Pod wpisem znalazłem głos czytelnika – słowa skierowane bezpośrednio do mnie – jak sądzę.

Ta Polska złośliwość i głupota jest powszechna.
Tylko głupiec, dziecko, albo nienormalny będzie się podśmiewał z innych.
Może ty też kiedyś staniesz się nie ze swojej woli biedny, bezdomny, czego ci z całego serca życzę.
W życiu nigdy nic nie jest do końca wiadome, jak powiedział kiedyś jeden z mądrzejszych ludzi;
  „jeżeli wydaje ci się że stoisz, to uważaj, żebyś nie upadł”.

Podpisano: Rozumny

Nie wiem, dlaczego Rozumny tak źle mi wtedy życzył, ale – rzeczywiście, przyznaje mu rację, przynajmniej w części. Bo gdy my, miastowi, wykształceni, oczytani i aktywni zawodowo na kierowniczych stanowiskach, myślimy o tych wszystkich wioskowych bywalcach podsklepowych ławeczek, często – zamiast spojrzeć prawdzie w oczy, zamalowujemy rzeczywistość różowym kolorem – tak, jak dzieje się to we wspomnianym powyżej serialu. Być może „Rozumny” to właśnie miał na myśli.

O staczu z Połęczyna piszę w artykule: Pomyślunki – z harfą, konno, w Połęczynie

***

Najczęściej spotykam staczy w miejscowości, w pobliżu której mam wiejski domek. Jest ich trzech, są braćmi bliźniakami i nawet miejscowi mają problem z ich rozróżnieniem. Ostatnio widziałem, jak jeden ze staczy stacza się do rowu. Drugi próbował go przytrzymać i zsunął się za nim. Akurat przejeżdżałem samochodem w pobliżu z dziewięcioletnią córką.

– Tato, co się temu panu stało? – zapytała.

– Zmęczył się staniem, zmęczył się życiem.

Życie to nie pejzaż. Na pejzażu stacze wyglądają malowniczo. Ale to nie rekwizyty, tylko ludzie, bardzo często borykający się z problemem alkoholowym, bezdomnością, biedą, beznadzieją, zaburzeniami psychicznymi.

Tak jak w radiu – ostatnio słyszałem taką rozmowę:

– Wygrała pani w naszym konkursie wycieczkę za 10 tysięcy złotych!

Dżingiel. Odgłos gromkich braw. Radio Zeeet!

– … [cisza]

– Nie cieszy się pani?

– [głos starszej kobiety] Wolałabym pieniążki.

– Ale przecież wygrała pani wycieczkę, podróż życia, wybierze sobie pani dowolny kierunek na świecie, proszę sobie wyobrazić: Jamajka, Wyspy Kanaryjski, cokolwiek sobie pani wymarzy – prezenter nie traci rezonu, w tle przygrywa jakaś energetyczna muzyka, audycja ma tempo, rytm. Tylko słuchaczka wszystko psuje.

– Ja proszę pana jestem przykuta do łóżka. Zadzwoniłam do radia z nadzieją, że wygram pieniądze na lekarstwa.

Tak, życie to nie pejzaż, to nie bonmoty na podsklepowej ławeczce, to nie wycieczka z biurem podróży. Nie zmieni tego faktu nawet to, że komercyjne radio wydaje grube miliony żeby stworzyć iluzję, że to jednak pejzaż, dekoracja, ładna fotografia. Jeden taki telefon od starszej pani jest jak podmuch wiatru, który natychmiast burzy domek z kart.

PS. Zamieszczam „ładną fotografię” z Kaszub – mój ulubiony widoczek z Tamowej Góry k. Chmielna. Zdjęć staczy raczej nie publikuję. Zapewne żaden z nich nie chciałby „dać swojej twarzy” do tego felietonu.

Tamowa Góra k. Chmielna - widok Fot. T.Słomczyński

Felieton zawiera fragmenty wpisu opublikowanego na moim [dawnym] blogu, publikowanym przez Dziennik Bałtycki –Słoma z buta

***

Co warto zobaczyć w Debrznie? Sprawdź w artykule: Debrzno. Baszta, rezerwat, tor samochodowy