Jak to wygląda na Kaszubach, postanowiłam sprawdzić osobiście, angażując do tego eksperta – czternastoletniego Kubę – swojego syna.
Pokemony. Wiedziałam o nich tyle, że była kiedyś taka bajka. W pewnych kręgach mówiono tak czasem na kobietę. Bardzo nieładnie.
Kiedy pojawiła się aplikacja na smartfony Pokémon Go, gdy zrobiło się głośno na ten temat w mediach, postanowiłam zgłębić wiedzę na temat tych postaci.
Żeby dowiedzieć się więcej, musiałam znaleźć ekspertów w tej dziedzinie. Nic prostszego – zwróciłam się do moich synów, czternasto- i siedemnastolatka.
Zaczęliśmy od samego początku, czyli od zainstalowania aplikacji na moim telefonie. Wybrałam sobie atrakcyjnie brzmiącego „nicka”, przynajmniej tak „stwierdziła” aplikacja. Następnie odbyłam krótki instruktaż. Pokemony trzeba zbierać, nie zabijać, jak mi się na początku wydawało. Zbiera się punkty za każde „złapanie” pokemona, a kolekcja powiększa się o kolejne postacie. Bo jest ich wiele. Najważniejszy, nieosiągalny chyba do zgarnięcia, jest Pikachu.
Ale po kolei… Gra polega na szukaniu i zbieraniu pokemonów w przestrzeni, miejskiej, wiejskiej, jak kto lubi. Jednak pokemony lubią miasta i duże skupiska ludzi. Upodobały sobie główne ulice i parki. Czy również na Kaszubach? Jako redakcyjna specjalistka od wszelkiego typu imprez i wydarzeń, nie mogłam nie zadać sobie tego pytania.
Jak to działa? Kiedy odpalimy aplikację w telefonie, pokazuje nam się mapa, dokładny rozkład ulic, które znajdują się w pobliżu, a na niej porozmieszczane są pokestopy. Są to miejsca, w których m.in. możemy zdobywać pokebule czyli kule, potrzebne nam do oddania strzałów w stronę pokemona.
Te miejsca to najczęściej charakterystyczne obiekty, zabytki, tablice informacyjne, elementy architektury. W związku z tym gracz przemieszcza się według trasy wyznaczonej przez pokestopy napotykając po drodze śmieszne zwierzaczki – mutanty. Powinien je zebrać, czyli de facto trafić kulką, która wyświetla mu się na ekranie.
W całej tej zabawie najciekawsze jest to, że może ona być formą zwiedzania. Do każdego pokestopu trzeba dosyć blisko podejść aby uruchomić w aplikacji bonusy z tego tytułu. W ten sposób mimowolnie ogląda się ten obiekt w przestrzeni jak najbardziej realnej. Może on nas rzeczywiście zainteresować. Odkrywamy również w ten sposób na nowo miejsca, które wydawały nam się już znane. Dzięki pokestopowi dowiedziałam się na przykład, że w Sopocie była kiedyś synagoga żydowska.
Na marginesie dodam, że – oczywiście, słyszałam głosy krytyki tej aplikacji, wiem, że są udokumentowane przypadki np. wtargnięcia na jezdnię graczy (z utkwionymi nosami w smartfonach). Jasne, że to może się zdarzyć, ale słyszeliśmy też już o śmiertelnych wypadkach przy robieniu sobie selfie. Twórca gry wyświetla stosowne ostrzeżenie podczas jej ładowania się – i trzeba po prostu umieć się nią bawić nie robiąc sobie krzywdy.
Jak to wygląda na Kaszubach, postanowiłam sprawdzić osobiście, angażując do tego również swojego syna. A co tam… Trochę go wykorzystam.
Przejeżdżając przez Żukowo od razu znajdujemy wiele pokestopów i nawet dwa pokemony. Jadąc powoli w korku przez jedno rondo a potem drugie, mamy możliwość aktywowania pokestopów i zebrania kilku bonusów. W Żukowie pokestopami są: Urząd Pocztowy, Fontanna, Pomnik Poległych 1920, Ratusz, Pieta, Krzyż na Cmentarzu, Krzyż 1967, Krzyż 1982, Kaplica cmentarna, Regulamin Cmentarza, Trafostacja Nenufary, Kościół Ponorbertański i figurka Matki Boskiej (w aplikacji określona jako „figurka Ma Ryja” – administratorzy powinni natychmiast zareagować i zmienić tę nazwę, która wydaje się co najmniej niestosowna). 13 pokestopów na tak niewielkim obszarze, to chyba sporo. Grających jednak nie widać.
Wyjeżdżając w kierunku Kościerzyny, po prawej stronie pojawia się pokemon, którego złapanie wymaga zatrzymania samochodu. Fioletowy Venonat trafia do mojej kolekcji z największą mocą ze wszystkich pokemonów zebranych do tej pory. W Żukowie były również dwa gym’y . Kuba wyjaśnił mi, że są to miejsca w których można odbyć walkę na pokemony. Miejsce takie może być zajęte już przez jakiegoś gracza, który wystawia do walki swojego pokemona, najczęściej obdarzonego dużą mocą.
***
Droga z Rębiechowa do Kościerzyny zajmuje niecałą godzinę jazdy. Postanowiłam wykorzystać ten czas na pogaduchy z moim synem Kubą. Na temat pokemonów, rzecz jasna.
Gra już od kilku dni i osiągnął poziom 12, więc w moich oczach uchodzi za mistrza.
– Pokemony się zbiera czy zabija, likwiduje? – pytam Kubę.
– Na pewno pokemonów się nie zabija – śmieje się nastolatek. – Nawet jeśli jakaś walka ma miejsce, to pokemony nie giną tylko padają ze zmęczenia. Kiedy rzucamy w nie plastikowymi kulkami to tak naprawdę tylko je łapiemy. One trafiają do naszego zbioru, naszej kolekcji. Nic im złego nie robimy.
– Kto i jak umieścił w grze pokestopy , przecież nikt nie jeździł po całym świecie i nie fotografował miejsc żeby potem wykorzystać je w grze?
– Jest taka gra o nazwie Ingress, studia Niantic Labs, z gatunku: rozszerzona rzeczywistość MMO. Z tej aplikacji importowane są te miejsca, a do Pokémon Go gracze zgłaszają tak zwane portale do gry. Wymaga to własnoręcznego wykonania zdjęcia, oraz opisu obiektu i wysłanie zgłoszenia z danego miejsca za pomocą specjalnego skanera.
– Jako pokestop potrafi pojawić się mural lub graffiti, np. w Sopocie odkryłam dwa takie miejsca, gdzie jeden z nich jest elementem większej budowli, ale drugi to zwyczajne grafitti – „Dymiąca czacha” na ścianie budynku, który wcale nie powinien być tym udekorowany.
– Co ciekawe, graffiti pojawia się dosyć często jako pokestopy, w Gdańsku to dosyć częste, np. są to dzieła kibiców Lechii Gdańsk, albo po prostu zwykłe murale. Na te rzeczy na co dzień nie zwraca się uwagi. Zamysł z pokestopami chyba jest taki, żeby ludzie, którzy jakby nie do końca wiedzą co jest wokół, znajdując pokestopy zauważają, że „coś tu jest”. Sam tak często robię, klikam pokestopa, żeby odebrać parę rzeczy stamtąd, widzę że coś się znajduje w okolicy i się za tym rozglądam, bo jeszcze nigdy tego nie widziałem. Myślę więc, że zamysł jest taki, żeby te miejsca odkryć.
– W praktyce jak to wygląda, miałeś okazję obserwować innych uczestników gry?
– Z kolegami, jak szliśmy, to rozmawialiśmy cały czas – również o tym, co nam się pojawia na ekranie, ale nie tylko. Zatrzymywaliśmy się w jednym miejscu i sobie siedzieliśmy, głównie w Parku Oliwskim, między 3 pokestopami na takim niedużym trawiastym placu, z dwoma ławkami po środku. Pokestopami było: muzeum etnograficzne, drewniane figurki świętych, w tym jedna, która była osobnym pokestopem o nazwie „Zamyślony Chrystus”. Nie wiem czy dużo osób zwraca na to uwagę, ja po części tak. Jeśli pokazuje mi się coś na pokestopie, to staram się to miejsce odnaleźć w rzeczywistości.
– Co będzie, jeśli takie miejsce przestanie istnieć?
To pytanie rozbawiło mojego syna.
– Szczerze mówiąc – nie mam pojęcia. Możemy to sprawdzić zamalowując grafitti w Sopocie.
– Co jeszcze, oprócz pokeboli, można znaleźć na pokestopach?
– Przeróżne przedmioty do wykorzystania w grze. Z najciekawszych można wspomnieć o jajkach, z których mogą wykluć się pokemony. Polega to na tym, że wkładamy takie jajko do specjalnego inkubatora i w zależności od tego jakie jajko mamy, wyklucie się pokemona nastąpi po przejściu odpowiedniego dystansu, dwóch, pięciu a nawet 10-ciu kilometrów. Aplikacja musi być cały czas aktywna i wówczas pożera nasza baterię w telefonie bezlitośnie, a żeby grać, telefon musi być podłączony do Internetu, czyli w miejscowościach w których jest słaby zasięg będzie ciężko grać.
– Jeśli zbiorę danego pokemona w jakimś miejscu, to on się już nikomu nie pokaże?
– Nie, to jest fajne, że pokemony pokazują się, i na ogół są takie same. Gdyby właśnie pojawił ci się Pikachu, co swoją drogą jest dość rzadkie, a jeśli widzisz w swoim otoczeniu ludzi z telefonami to dobrym pomysłem byłoby krzyknąć, że złapałeś dokładnie w tym miejscu Pikachu, właśnie po to żeby inni gracze mogli tam podbiec i go zebrać. Miałem taką sytuację, że pojawił mi się taki pokemon, który nieczęsto się pojawia, i widząc dwóch gości ze smartfonami powiedziałem, słuchajcie pojawił mi się tu taki Machop, to uważajcie…
– Jak ludzie reagują na to, że ich zaczepiasz i mówisz coś o pokemonach?
– Pozytywnie. Na ogół grałem w grupie znajomych i taka interakcja między grupkami jest częsta. Ludzi nie dziwi już, że się do siebie odzywają mówiąc o pokemonach.
Zżerała nas ciekawość, jak to będzie w Kościerzynie, jak wyglądają pokestopy, czy będzie dużo grających i czy będziemy mogli z nimi pogadać. A po drodze w Babim Dole znowu mijamy pokestop. Jest nim „Krzyż Drewniany”.
W Kościerzynie okazało się, że jest sporo pokestopów, głównie skoncentrowanych w okolicach głównego rynku. Zaskakujące było to, że np. pomnik Remusa, który jest najbardziej charakterystycznym obiektem na rynku w Kościerzynie, nie jest uwzględniony jako pokestop, natomiast prosiak z witryny sklepu mięsnego – i owszem. Obeszliśmy rynek dookoła zbierając pokemony, które pokazywały się co jakiś czas. Niestety jak to Kuba podsumował, były marne. Z czego to wynika? Być może z nikłej ilości graczy. Oprócz nas nie było ani jednej grającej osoby. Normalne życie, dzieci biegają kąpiąc się w fontannie, dorośli robią zakupy na straganie z warzywami, ktoś je lody w jednej z czterech kościerskich lodziarni na rynku. Aby pokemonów było więcej, można zastawiać na nie przynęty, ale opłaca się to robić wtedy, gdy jest dużo grających wokół. W innym razie nie pojawią się. „Lure” – tak nazywają się takie miejsca w, których można zaczekać na pokemona.
W Kościerzynie naliczyłam 20 pokestopów, m.in.: Stary Browar Kościerzyna, Pomnik Jana Pawła II, popiersie Tomasza Rogali, Dworzec PKS Kościerzyna, Krzyż przy rondzie, Kościerskie Centrum Informacji czy też Hala Sportowa Sokolnia. Może ich być więcej…
Ciekawiło nas też czy tereny leśne, małe miejscowości są uwzględnione w tej grze. Więc w drodze powrotnej zajechaliśmy pod wejście na punkt widokowy na szczycie Wieżycy. Był zasięg, a na parkingu oczywiście był pokestop i gym. Niestety nie złowiliśmy żadnego pokemona, a w gym’ie był trudny przeciwnik, pokemon Seaking o mocy 532. Nie miałam z nim szans.
Bliżej naszej miejscowości w Pępowie również natknęliśmy się na pokestopa, a ostatni na naszej trasie do domu zarejestrowaliśmy w Rębiechowie i jest nim kapliczka koło sklepu „U Krystyny”.
Pokestopami są często miejsca kultu: kościół, krzyż, pomnik Papieża czy droga różańcowa. Trochę to dziwaczne i niestosowne, aby w chodzić na drogę różańcową, żeby kliknąć w pokestopa i zebrać pokebule.
Ale z drugiej strony, czy bez tej informacji i zdjęcia tego miejsca trafiłabym tam? Nawet nie wiedziałabym, że taka droga istnieje.