„Ostoja” wzywa pomocy

„Nasze funkcjonowanie do końca roku stoi pod wielkim znakiem zapytania”

Pomorski Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt "Ostoja"
Dzięcioł. Fot. Karol Stańczak

Pomorski Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Ostoja” w Pomieczynie znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. Tak trudnej, że jego dalsze funkcjonowanie stanęło pod znakiem zapytania. Ci, którzy na co dzień ratują dzikie zwierzęta, dziś sami potrzebują pomocy – od ludzi. Od ludzi dobrej woli.

Od początku roku do „Ostoi” trafiło prawie tysiąc zwierząt. Kilka dni temu było ich ponad 150, część już – po leczeniu i rehabilitacji, została wypuszczona na wolność. Obecnie przebywa tu ok. 130 zwierzaków.

– Mamy ptaki drapieżne, sześć pustułek, cztery puszczyki, myszołowa, jastrzębia, sowę uszatkę. Leczy się u nas dwadzieścia mew srebrzystych – mówi Aleksandra, pracownica „Ostoi”. – Te ptaki potrzebują świeżej karmy, dla której nie ma zamienników. Chodzi na przykład o ryby, świerszcze, myszy, które kupujemy od specjalistycznych firm.

W ośrodku leczą się również jeże – obecnie w liczbie trzydziestu siedmiu.

– Przyjmujemy dużo jeży, które zostały potrącone przez samochody. Część z nich trafiła pod ogrodowe kosiarki, te mają głębokie rany. Jednak jeśli chodzi o karmę dla nich, sytuacja jest opanowana – tłumaczy Aleksandra. – W tym akurat przypadku nie martwimy się, bo dostajemy karmę dla kotów, którą chętnie te zwierzęta jedzą.

Aleksandra z satysfakcją wspomina o „sukcesach weterynaryjnych”, które ostatnio odnieśli pracownicy „Ostoi”.

– Trafiła do nas wiewiórka z niedowładem kończyn. Nie mogła chodzić. Teraz już powoli zaczyna się poruszać, wspinać na drzewo. Mamy nadzieję, że wydobrzeje. Mamy też mewę śmieszkę, która znalazła się tu w stanie skrajnego wycieńczenia. Tylko podnosiła głowę i zwracała pokarm. Teraz już pożywia się samodzielnie, mamy nadzieję, że za kilka dni nabierze sił i będziemy mogli ją wypuścić.

Zwierzęta z „Ostoi” są wypuszczane na wolność. To nie jest ogród zoologiczny, w którym byłyby trzymane dla uciechy zwiedzających. To szpital, w którym ratowane są po to, by mogły wrócić do natury.

W szpitalu tym obecnie zaczyna brakować pieniędzy na karmę i lekarstwa. Fakty są takie, że z roku na rok zwierząt trafia do „Ostoi” coraz więcej – bo wzrasta świadomość istnienia tego ośrodka wśród ludzi. Jednak wraz z tą popularnością nie idzie zwiększenie środków na funkcjonowanie. Wręcz przeciwnie.

Mówi Beata Rydelek, szefowa „Ostoi”:

– Na przykład Gdańsk, do którego zwracaliśmy się o dotację, był zmuszony zmniejszyć ją w tym roku o 10 tysięcy złotych.

Roczny budżet „Ostoi” w zeszłym roku wyniósł 330 tys. zł., ale w kwocie tej zawierały się również koszty realizacji projektów edukacyjnych, które realizuje ośrodek. Miesięcznie „Ostoja” wydatkowała – na ratowanie zwierząt, ok. 25 tys. zł. W tym roku jednak pensjonariuszy jest więcej.

– Dla normalnego funkcjonowania potrzebujemy rocznie ok. 460 tys. zł. Ale to tylko szacunki, gdyż wszystko zależy od ilości pacjentów, którzy do nas trafią. Niestety, pieniądze na pokarm i leki z dofinansowań są już na wyczerpaniu, więc nasze funkcjonowanie do końca roku stoi pod wielkim znakiem zapytania.

Pracownicy Ostoi proszą o wsparcie finansowe.

– Poszukujemy też sponsora – firmy, która zechce nam pomóc. W zamian oferujemy umieszczenie loga, podziękowania we wszystkich materiałach i mediach, na stronie internetowej, na profilu w mediach społecznościowych – mówi Beata Rydelek.

Wpłaty można dokonywać na numer rachunku bankowego:
43 1160 2202 0000 0002 9318 5246
Bank Millennium S.A
Pomorski Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt Ostoja
Ul. Słupia 30 c, 83-305 Pomieczyno

Pomorski Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt "Ostoja"
Karmienie dzięcioła. Fot. Karol Stańczak