1 czerwca w Muzeum Kaszubskim im. Franciszka Tredera w Kartuzach otwarta została wystawa „Zaczarowany Świat Dziecka”.
Jak piszą organizatorzy: „Celem wystawy jest przedstawienie różnych aspektów życia dziecka od końca XIX do II połowy XX wieku, a szczególnie popularyzacja starych form zabaw dziecięcych i zabawek. Wystawa ma cel edukacyjny, ma pokazać w jaki sposób dawniej bawiły się dzieci oraz jakie zabawki służyły im do zabawy. Na ekspozycji obejrzeć można również współczesne zabawki wykonane przez twórców ludowych, zainspirowanych wzornictwem kaszubskim”.
Struganie fujarki przy wypasaniu krów
Zabawki – czy innym są dla samych dzieci, czym innym zaś dla etnografów i kulturoznawców. Dla tych ostatnich są obrazem świata, jaki dorośli pragną przedstawić dziecku, a dzieje się to zawsze w określonych okolicznościach społecznych i historycznych.
Nie inaczej jest w przypadku kaszubskich zabawek prezentowanych w kartuskim Muzeum Kaszubskim.
Zabawki w zbiorach Muzeum Kaszubskiego przedstawiają dawnych rzemieślników (np. kowala, tracza) oraz codzienne zajęcia ludności wiejskiej (np. wyrób tabaki, mielenie mąki, ubijanie masła). Zabawki te miały charakter edukacyjny – pokazywały dzieciom różne rodzaje prac i uczyły je ich przez zabawę. Do ludowego kanonu zabawek, które znajdują się w Muzeum Kaszubskim wpisują się także różnego rodzaju knary, klekotki, wiatraki. Jeśli zaś chodzi np. o klekotki, miały one również wymiar magiczny – za pomocą takich „urządzeń” przepędzano złe moce. Łatwe konstrukcyjnie zabawki wykonywali sami rodzice, nieco bardziej skomplikowane lokalni rzemieślnicy. Kupowano je także na jarmarkach, odpustach.
Dlatego naukowcy patrzą dziś na dawne zabawki jak na narzędzie, które miało służyć wychowywaniu dziecka do życia w społeczeństwie.
Lecz nie tylko dorośli „fundowali” zabawki dzieciom. Często wykonywały je one samodzielnie. Na przełomie XIX i XX wieku podstawowy program nauczania obejmował zaledwie cztery klasy szkoły powszechnej. Naukę rozpoczynano w wieku lat siedmiu, kończyła się, gdy dziecko miało lat jedenaście. Nic więc dziwnego, że dzieci musiały od najmłodszych lat pomagać w gospodarstwie rodzinnym. Do obowiązków młodszych dzieci należało wypasanie bydła czy drobiu. Przy pilnowaniu gęsi, zwierzyny dzieci strugały sobie fujarki czy klekotki, łuki, proce, piszczałki czy olchowe fujarki.
Wbrew pozorom dzisiaj, w dobie masowej kultury i elektronicznych gadżetów, tradycja własnoręcznego wykonywania zabawek nie zanikła całkowicie. 1 czerwca na otwarciu wystawy w Muzeum Kaszubskim, obecne były dwie twórczynie ludowe, które prezentowały swoje prace.
Zaczęło się od urlopu wychowawczego
Pani Alicja Steinka szyje lalki.
– Szyciem lalek zaczęłam się zajmować gdy byłam na urlopie wychowawczym i miałam troszeczkę czasu, i mogłam to robić siedząc w domu. Spodobało mi się to. I tak szyję moje lalki już od dziewięciu lat. Niektóre są według mojego projektu, inne zaś według projektu jednej ze skandynawskich projektantek, która udostępnia swoje wzory. Podstawa takiego wzoru określa tułów, poza tym cała reszta to już indywidualna sprawa każdego artysty. Można taki wzór przerabiać i w dowolny sposób poszczególne elementy dobierać. Częściowo są one szyte maszynowo – większe powierzchnie, natomiast drobne wykończenia szyję ręcznie. To jest bardzo pracochłonne. Wykonanie jednej lalki to jest praca trwająca 10 – 16 godzin. Nie, nie jestem w stanie utrzymywać się z tego zajęcia. Niestety w naszym kraju jest tak, że artyście ludowemu czy komuś, kto wykonuje rękodzieło, bardzo rzadko udaje się z tej pracy utrzymać.
Jak zapewnia pani Alicja, wszystkie lalki są wykonane w stu procentach z materiałów ekologicznych, z bawełny, a wypełnione są materiałem antyalergicznym, miłym w dotyku dla każdego dziecka.
Pani Alicja przyznaje, że najczęściej szyje lalki na zamówienie. W tym celu należy się z artystką skontaktować. Profil Alicji Steinki na Facebooku znajdziesz TUTAJ
Czasem natchnienie, czasem zabawa
Pani Irena Brzeska jest rzeźbiarką.
Na początku rozmowy zaznacza, że jest artystką l u d o w ą.
– Nie jestem wykształcona plastycznie i sama się wszystkiego nauczyłam. Na trzydniowych warsztatach odkryłam że chcę zajmować się rzeźbą i przez wiele lat już to robię. Robię co chcę, co myślę i czuję. Dlatego jestem „ludowa”. Dla mnie artysta ludowy to jest ktoś, kto tworzy dzieła związane z jego życiem, z jego kulturą.
Na dowód pani Irena pokazuje karuzelę, która stoi na gablotce (na zdjęciu powyżej):
– To jest mój pomysł, mój do tego stopnia, że jest to moja rodzina. To jest Krzysiu, Piotruś, mój mąż i ja…
– Nie jestem Kaszubką, choć mieszkam tu od trzydziestu lat, mam tutaj męża i dzieci. Wychowałam się w małej wiosce koło Fromborka i właściwie żyłam w odosobnieniu. Myślę, że właśnie dlatego jestem artystką ludową. Nawet jakby ktoś mnie przeniósł do miasta… Jak jadę do miasta, żeby ten gwar usłyszeć, zdaje sobie sprawę, że ja się tam nie nadaję. Wszystko, co tworzę jest związane z wioską, z takim prostym życiem. To wszystko ze mnie wynika. Artystę ludowego zrzucić do miasta, to nie mógłby myśleć. Od razu by się pogubił.
– Pracuję najczęściej w nocy, kiedy mam spokój. Wtedy człowiek może sobie posiedzieć, pomyśleć… Musi być specyficzny nastrój, tak… Ale nie wszystkie rzeczy, które tworzę, pochodzą z natchnienia. Niektóre rzeźby biorą swój początek ze snów, inne z wyobrażeń, wizji, a niektóre – nie. Inne z chęci zabawy. Rzeźbienie zabawek – ja się tym po prostu bawię. Wykonuje je dla moich dzieci. Te zabawki, które tu widzimy, są cały czas w użyciu.
Rzeczywiście, jakby na dowód słów swojej mamy, syn pani Ireny ściąga z wystawy jedną z marionetek i bawi się nią wprawnie poruszając sznurkami.
***
Zwiedzanie Muzeum Kaszubskiego im. Franciszka Tredera w Kartuzach (sezon letni): od wtorku do piątku 8.oo -16.oo, sobota 8.oo – 15.oo, niedziela 10.oo – 14.oo. Ceny biletów: 6 zł/10 zł. Opłata za przewodnika – 60 zł. Więcej TUTAJ
Korzystałem z publikacji: Zaczarowany świat dziecka Gry i zabawki na Kaszubach, Muzeum Kaszubskie im. Franciszka Tredera w Kartuzach, Towarzystwo Przyjaciół Muzeum Kaszubskiego im. F. Brzezińskiego w Kartuzach.