Burmistrz Kartuz, Mieczysław Gołuński powiedział w Radiu Gdańsk, że chciałby aby za trzy lata mieszkańcy Kartuz i osoby przyjezdne mogły plażować i kąpać się w jeziorze Karczemnym. Dotychczas mówiło się o rekultywacji jezior kartuskich, która ma trwać na przykład dekadę… Wobec tego postanowiliśmy sprawdzić, czy w ogóle możliwe jest to, o czym mówi publicznie włodarz „Perły Kaszub”. I okazało się, że – ze względów formalno-prawnych, prace rekultywacyjne mogą się jeszcze długo nie rozpocząć.
Plaża nad Karczemnym za trzy lata
Przypomnijmy: w Kartuzach są cztery jeziora: Meilonko, Karczemne, Klasztorne Duże i Klasztorne Małe. Od kilkudziesięciu lat są na tyle zanieczyszczone, że kąpiel w nich jest niemożliwa. Inaczej było w okresie międzywojennym – zachowały się fotografie, na których widać kąpieliska, pływające łódki. Po wojnie przez wiele lat ścieki spuszczano do jezior, które ze sobą połączono. W efekcie mamy taki stan, jak dziś. Choć znakomitą większość źródeł zanieczyszczeń już usunięto (choć nie wszystkie), to głównym (ale nie jedynym) problemem pozostają osady zalegające na dnie. Ich usunięcie stanowi obecnie największe wyzwanie. Analizowane są trzy metody wykonania tego zadania, jeszcze nie podjęto decyzji, która zostanie zastosowana.
Aktualnie trwa analiza mająca wskazać najlepszą metodę rozwiązania tego problemu. Jak podaje Radio Gdańsk: „Władze Kartuz chcą, by decyzja w sprawie wyboru konkretnej metody oczyszczania zapadła nie później niż w przyszłym roku. Wtedy też ma już być gotowy projekt zabezpieczenia zbiorników przed dopływem nieczystości. Niedługo potem mają rozpocząć się prace.
– Chcemy, aby za 3, maksymalnie 4 lata nad jeziorem Karczemnym była już gotowa plaża, a mieszkańcy mogli bez obaw kąpać się w wodzie (…) – mówi Mieczysław Gołuński.”
Czy jest to realne?
Teoretycznie: realne
Z burmistrzem Mieczysławem Gołuńskim nie udało nam się skontaktować, w sekretariacie poinformowano nas, że jest w delegacji i będzie dostępny dopiero w poniedziałek.
Olga Goitowska, Kierownik Wydziału Gospodarki Odpadami i Ochrony Środowiska Urzędu Miasta w Kartuzach, zastrzega, że ciężko jest jej komentować słowa burmistrza. Może jednak wypowiedzieć się w zakresie przyjętych planów. Przyznaje, że same prace rekultywacyjne przewidziane są na okres trzech lat, więc gdyby rozpocząć prace natychmiast, to teoretycznie jest możliwe, że już za trzy lata będzie można kąpać się w jeziorze w Kartuzach. Jednak nie w Karczemnym, jak podaje burmistrz, a w Klasztornym Dużym, które obecnie jest w stosunkowo najlepszym stanie, i najprawdopodobniej najszybciej zostanie doprowadzone do stanu nadającego się do użytku przez plażowiczów.
– Jednak gwarancji, że tak się stanie, na pewno panu nie dam – konstatuje Olga Goitowska.
Opinię tę pośrednio potwierdza dr Barbara Wojtasik z Wydziału Biologii Uniwersytetu Gdańskiego, współautorka publikacji „Piękne i brudne, czyli rzecz o jeziorach kartuskich”.
– Nie mogę jednoznacznie stwierdzić, czy jest to realne, czy nie, nie znając szczegółów przyjętej metody. Jednakże mogę powiedzieć, że przy zastosowaniu najlepszej z możliwych technologii, ściśle dopasowanej do konkretnych warunków, teoretycznie można to zrobić w tym czasie. Co ważne – metoda ta musi być tak dobrana, żeby nie trzeba było przy okazji ewakuować Kartuz – dodaje naukowiec, wspominając jednocześnie, że przykry zapach pochodzący z osadów przy wydobywaniu ich z jeziora może być nie do zniesienia.
Na razie: impas
Jednak, jak się okazało, w obecnej sytuacji problem wcale nie leży w możliwościach technologicznych.
Mówi Olga Goitowska z UM w Kartuzach:
– Rekultywacja jezior w Kartuzach będzie miała sens tylko wtedy, gdy objęte nią zostaną wszystkie cztery jeziora. Są one ze sobą połączone, woda płynie od jeziora Mielonko, przez Karczemne, do dwóch jezior Klasztornych. Gdybyśmy chcieli pominąć na przykład jezioro Karczemne, i rekultywować jeziora Klasztorne, to i tak zostałyby one zanieczyszczone wodami z Karczemnego. Już w tym roku chcieliśmy rozpocząć prace przy rekultywacji wszystkich czterech jezior. Ale, jak na razie, to się nie udaje.
Jak mówi kierowniczka Wydziału Gospodarki Odpadami i Ochrony Środowiska, problem polega na tym, że jezioro Karczemne jest prywatną własnością, a właściciel nie chce wyrazić zgody na prace rekultywacyjne.
– Naprawdę długo z tymi ludźmi rozmawialiśmy, ale niestety nie wyrażają zgody na te prace. Rozmowy utknęły w martwym punkcie.
Zabójczy podatek
Jezioro Karczemne od pokoleń jest własnością jednej z kartuskich rodzin.
Skontaktowaliśmy się z p. Januszem Laska, który jest synem właścicielki jeziora Karczemnego i reprezentuje swoją rodzinę w rozmowach na temat rekultywacji.
– Rzeczywiście, nie doszliśmy do porozumienia z gminą w tej sprawie. Problem polega na tym, że po rekultywacji jeziora, jego wartość znacznie wzrośnie. Wówczas możemy spodziewać się naliczenia przez Urząd Skarbowy podatku od wzbogacenia. To mogą być bardzo duże pieniądze. Jeśli Urząd Skarbowy naliczyłby na przykład podatek dochodowy od kwoty poniesionej na rekultywację, która wynosi 10 milionów złotych – to daje ok. 2 mln zł. podatku… Chcieliśmy wystąpić o interpretację tego przepisu do Izby Skarbowej w Bydgoszczy, której podlegamy, ale czas oczekiwania wynosi w tym przypadku do 3 miesięcy. Na taką zwłokę gmina nie chciała się zgodzić, tłumacząc, że nie ma na to czasu. Urzędnicy chcieli, żebyśmy podpisali porozumienie bez tej interpretacji, na co my z kolei nie mogliśmy się zgodzić. Chcieliśmy też, żeby gmina zabezpieczyła środki na pokrycie takiego podatku, ale tak się nie stało. Aktualnie rozmowy zostały zerwane.
Pan Janusz zastrzega, że absolutnie nie chce stawać na przeszkodzie oczyszczenia jeziora. Jak twierdzi, on również by chciał, żeby służyło społeczeństwu.
Co dalej?
Najprościej byłoby, gdyby Skarb Państwa odkupił od właścicieli jezioro Karczemne. To – według Olgi Goitowskiej, jest niemożliwe.
– To jezioro, jako przepływowe, jest wyłączone z obrotu cywilno-prawnego, więc nawet gdyby była taka chęć, to nie można tego zrobić.
Kwestia: czy jezioro jest przepływowe, jest kwestią sporną, można by rzec, że w tej sytuacji – zasadniczą.
Jak informuje Olga Goitowska, obecnie toczy się sprawa o przejęcie tego jeziora na własność skarbu państwa. Realizacja takiej procedury będzie możliwa, jeśli uzna się, że jezioro Karczemne jest „przepływowe”.
Podobna sprawa toczyła się już w 2012 roku, gdy starostwo powiatowe wpisało się do księgi wieczystej jako właściciel jeziora. Języczkiem uwagi, zarówno wtedy, jak i obecnie, jest właśnie kwestia”przepływowości” jeziora Karczemnego. Zgodnie z obowiązującym od 1962 roku prawem, nacjonalizacji podlegają jeziora „przepływowe”.
– Mamy dokumenty, z których wynika, że jezioro nie jest przepływowe, a to, na co powołało się starostwo, to sztucznie przekopane rowy – mówił w 2012 roku pan Janusz Laska dla Expressu Kaszubskiego.
W 2012 roku sprawę wygrali właściciele jeziora. Jednak sąd nie badał wówczas kwestii, czy jezioro Karczemne jest przepływowe, czy nie. Poszło o sprawy proceduralne związane z nieprawidłowym wpisem do księgi wieczystej przenoszącym własność jeziora na powiat.
Trzy lata coraz mniej realne?
Jak będzie tym razem? Jeśli urzędnicy zdecydują się uruchomić procedurę nacjonalizacji, wówczas można się spodziewać batalii sądowej. Jak wiadomo, to są kolejne miesiące oczekiwania na rozpoczęcie prac rekultywacyjnych.
Wszystko więc wskazuje na to, że coraz mniejsze są szanse, że – tak jak mówił burmistrz, wykąpiemy się w kartuskim jeziorze za trzy lata.