Maciej Moskwa – fotoreporter, laureat wielu nagród, między innymi zdobywca tytułu Fotoreportera Roku 2015, laureat Grand Press Foto 2015 za zdjęcia z obozu dla uchodźców z Syrii i Iraku. Mieszkaniec Gdańska.
Z Maciejem Moskwą rozmawia Tomasz Słomczyński
Gdzieś ty popłynął?
Zrobiłem traskę najpierw z Gdańska do Sulęczyna rowerem, wyjechałem w środę wieczorem. Rower zostawiłem tam, gdzie wypożyczałem kajak. Od czwartku do niedzieli płynąłem z Sulęczyna do Ustki. Potem, po spływie razem z kajakiem wróciłem do Sulęczyna. Wsiadłem na rower – i do Gdańska. Wszystko łącznie zajęło mi… od środy do niedzieli.
Sam płynąłeś?
Sam.
Lubisz sam podróżować?
Chyba wolę w grupie, ale samemu też było ciekawie. Inaczej.
Na czym polega różnica?
Samemu wszystko idzie bardziej ślamazarnie, chodzi mi o przygotowywanie, rozbijanie, zwijanie biwaku. Nikt nie narzuca tempa. Z drugiej strony – samemu płynie się szybciej. Nie trzeba na nikogo czekać i samemu łatwiej pokonuje się przeszkody. Fajne jest też to, że nie trzeba konsultować decyzji, gdzie spać. Nie ma na tym tle żadnych nieporozumień, wybiera się miejsce – i już.
Mówisz o technikaliach, ale samotne podróżowanie to też jest taka randka ze sobą samym.
Trochę tak, chociaż pięć dni to jest za mało, żeby porywać się na jakieś większe przemyślenia. Za krótko, żeby sobie wyczyścić baniak totalnie, ale i tak się ciesze, że miałem chociaż te pięć dni. Brakowało mi towarzystwa, wspólnego podziwiania przyrody, dzielenia się wrażeniami.
Jak ci się Słupia podobała?
Nie pływam dużo kajakiem i to jest mój pierwszy kilkudniowy spływ… Słupia jest egzotyczna, co tu dużo mówić.
Egzotyczna? I to ty mówisz, który co chwilę jeździsz w dalekie kraje fotografować wojnę, obozy dla uchodźców?
Mieszkam w dużym mieście, w Gdańsku. A na rzece miałem pełno ptactwa, owadów, przyroda w takiej ilości… To jest dla mnie egzotyka. Rzeka jest świetna. Nieuregulowana. Dzięki temu przyroda wręcz „wchodzi” do rzeki.
„Dzika” rzeka?
Mam świadomość, że kilometr, dwa kilometry od brzegów sytuacja pewnie się zmienia, ale tam, w dolinie Słupi jest naprawdę fajna, dzika przyroda. No i sama rzeka jest dość trudna, nikt tam chyba nie wybiera z niej zwalonych drzew. Chociaż, może się mylę, może od czasu do czasu ktoś to wyciąga… W każdym razie teraz jest tam tego masa, to są setki powalonych konarów. To sprawia, że na każdym kilometrze masz trochę walki.
A ludzie? Dużo kajakarzy mijałeś?
Bardzo mało. Minąłem dwie grupy, oni już byli rozłożeni gdzieś na brzegu, a na wodzie to przez ten cały czas chyba za cztery kajaki… Byłem zdziwiony, myślałem, że w okresie długiego weekendu będzie tam pełno ludzi.
To był trudny, wycieńczający wypad?
Trochę tak, ale to dlatego, że ten odcinek, który ja przepłynąłem, normalnie przepływa się w ciągu sześciu dni. Rzeka jest miejscami trudna, ze względu na zwalone drzewa. Trzeba być czujnym , chwila nieuwagi i już możesz znaleźć się w krzakach i wywrócić kajak.
A jak sprzęt? Jak jest tyle badyli w wodzie to łatwo uszkodzić kajak.
To jest jakiś polietylen, więc możesz uderzać… Ciekaw jestem, jak to wyglądało w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych, kiedy to były drewniane kajaki…
Albo płócienne…
No właśnie! Nie wiem ile czasu musieli wtedy kajakarze spędzać na naprawach, bo to jest wręcz niemożliwe, żeby się udawało wszystkie przeszkody ominąć, tym bardziej, że jest dużo przeszkód podwodnych, których nie widać. Kiedyś to musiał być spory wyczyn, teraz sprzęt i technika wszystko ułatwiają.
Ostatnio mi pralka wysiadła. Zawsze się zastanawiałem, jak to było kiedyś, gdy nie było pralek automatycznych. Teraz mam Franię i daję radę.
No tak… (śmiech) Ale z kajakami to chyba nie to samo. Ja miałem ze sobą dużo sprzętu, ale jak pomyślę, że miałbym ze sobą wieźć na przykład taką starą kuchenkę gazową, i cały ówczesnyvsprzęt , to naprawdę chyba to byłby znacznie większy wyczyn.
Albo my dzisiaj bardziej miękcy jesteśmy.
To na pewno (śmiech).
Ile nocy spędziłeś nad wodą?
W sumie cztery noce. Pierwszą na polu biwakowym w miejscu, skąd brałem kajaki, i potem trzy w trasie. Na dziko. Uprzedzę twoje pytanie: zdawałem sobie sprawę, że w ten sposób łamię przepisy, ale zawsze zostawiam po sobie porządek i jeszcze zbieram śmieci po innych.
Dlaczego nie spałeś w wyznaczonych do tego miejscach? Nie było ich?
Było i to dużo takich miejsc. W okresie długiego weekendu były tam zloty sportowych samochodów, umcsa, umcsa, i rechotniki, jak ich nazywam. Ze względu na rechot… Nie czuję się w takich miejscach zbyt bezpiecznie, jak jest nawalona ekipa, a ty śmiesznie wyglądasz bo masz kapelusz na głowie i sam płyniesz kajakiem, więc pewnie jesteś świrem… Nie, nie odważyłem się nocować w wyznaczonych dla kajakarzy miejscach, z których masowo korzystają ludzie, którzy na pewno z kajakami nie mają nic wspólnego.
Podsumowując: dobrze było?
Tak, ale nie potrafię ci tego opowiedzieć… Trzeba samemu popłynąć i to przeżyć.
[Zdjęcia: Maciej Moskwa]