Dzieciaki przebierają nogami wysłuchując dzwonka. Dzwoni! Hura!
Na korytarzu tłum radosnych dzieci, biega, bawi się, część stoi w grupce i rozmawia z rówieśnikami, inne siedzą i jedzą swoje drugie śniadanie. Za takim scenariuszem wszyscy tęsknili. To był wyjątkowy czas próby dla systemu edukacji, ale w szczególności dla dzieci i młodzieży.
Trudności i złe strony nauczania zdalnego wszystkim są znane, mówi się o tym głośno i powszechnie. Jednak ta szklanka może być do połowy pełna. Z każdego, nawet trudnego doświadczenia można wynieść coś, co nas wzbogaci i zbuduje.
Dlatego warto zapytać uczniów i nauczycieli: co dobrego przyniosło zdalne nauczanie? Czy są jakieś pozytywy kończącego się właśnie czasu spędzonego poza szkołą?
Komfort introwertyka
Lena, uczennica klasy ósmej szkoły podstawowej w Kartuzach, twierdzi, że był to dla niej bardzo ważny rok:
– Pytanie o dobre strony zdalnego nauczania, to bardzo trudne pytanie. Jeśli mam znaleźć jakieś pozytywy…
Znam dużo introwertyków, którzy cenili sobie w tym czasie spokój, swobodę oraz brak otaczającego ich tłumu.
Znam również osoby, które potrafiły się bardziej skupić w domu. Przyznaję, że po powrocie hałas w szkole na przerwach jest bardzo uciążliwy.
Lena stara się dostrzec zalety nauki w domu, jednak chętnie dzieli się wątpliwościami, co będzie teraz, po powrocie do szkoły:
– Niektórzy uczniowie obawiali się po powrocie do szkoły presji nauczycieli. Baliśmy się sprawdzianów, kartkówek i odpytywania. Na szczęście nauczyciele okazali się bardziej wyrozumiali.
Moim zdaniem powrót do szkół jest sensowny tylko wtedy, kiedy nauczyciele skupią się na odbudowaniu relacji.
Uczniowie, którzy rozpoczęli naukę w nowych szkołach nie zdążyli się zapoznać, nawiązać relacji czy też poznać nauczycieli. Dla nas wszystkich był to trudny i niespodziewany rok, nie powinniśmy teraz w ostatnich tygodniach roku szkolnego próbować go nadrobić.
Trzeba naprawić to, co zostało zniszczone – relacje międzyludzkie.
Rutyna osobista
Julia jest uczennicą klasy drugiej technikum weterynaryjnego w Gdańsku:
– Szkoła on-line przede wszystkim nie była tak „napierającym” obowiązkiem jak jest podczas nauczania stacjonarnego. Dojeżdżam do szkoły z małej miejscowości pod Kartuzami, więc nie musiałam tak wcześnie wstawać, wysypiałam się, nie musiałam się martwić o dojazd.
Osobiście wytworzyłam sobie pewną rutynę, zmotywowałam się do odnalezienia i rozwijania nowych zainteresowań.
Na spokojnie mogłam przerabiać tematy i powtarzać materiały do egzaminów. Fajne było to, że poświęciłam więcej czasu na przedmioty, na których bardzo mi zależy. Nauczyłam się samemu organizować czas tak, aby najproduktywniej spędzić dzień. W szkole on-line jest zdecydowanie mniej stresu i nerwów.
Dzięki wolnej przestrzeni można również odnaleźć siebie i rozwijać się w kierunku w którym chcemy, nie myśląc cały czas o szkole.
Julia także nie chce pominąć tego, co już takie fajne nie było:
– Przyznaję, brakowało mi kontaktu z przyjaciółmi i nauczycielami oraz rozmów twarzą w twarz.
Wśród uczniów szkoły podstawowej, klasy czwartej i ósmej dominują wypowiedzi dotyczące kwestii wygody – bo, co oczywiste, nauka w domu jest w pewnym sensie udogodnieniem. Dzieciom najbardziej podobało się to, że lekcje były krótsze, a przerwy dłuższe, że siedziały w wygodnych krzesłach podczas zajęć, a na przykład będąc przeziębione mogły uczestniczyć w zajęciach i nie musiały później nadrabiać zaległości oraz to, że… mogły dłużej pospać. Ta ostatnia okoliczność wydaje się być najczęściej wymienianym przez uczniów pozytywnym aspektem zdalnego nauczania.
Stracone, docenione… odzyskane
Do pełnego obrazu niezbędna jest jeszcze inna perspektywa. Czy nauczyciele również dostrzegają pozytywy „dziwnego” mijającego roku szkolnego?
Pan Ryszard jest nauczycielem szkoły podstawowej w Kartuzach:
– W mojej opinii, dzieci dzięki zdalnej pracy mogły bardziej wypracować samodzielność, samodyscyplinę, oczywiście tylko część uczniów, ponieważ każdy jest inny i ma inne warunki w domu.
Wiele dzieci zrozumiało, jak ważna jest szkoła i kontakt z rówieśnikami, ponieważ jak się coś straci, to z czasem docenia się jego wartość.
Komentarz autorki:
Zdalne nauczanie pokazało, że forma nauki może wyglądać inaczej niż dotychczas, chociaż zmiana, która mogłaby nastąpić, wymagałaby jeszcze dużego nakładu pracy.
Mam mieszane uczucia co do zdalnej nauki. Uważam, że powodzenie takiego sposobu edukacji zależy od warunków domowych, w jakich dzieci i młodzież się uczą. To prawda, że część dzieci popadła w depresję, odczuwała lęk przed wychodzeniem z domu, smutek z powodu braku relacji z kolegami i koleżankami. Zamknięte w czterech ścianach nie czuły się szczęśliwe. Jeśli jednak chodzi o samą naukę – dzieci i młodzież odczuwały mniej stresu, większy komfort psychiczny, co jasno wynika z wypowiedzi zawartych w moim artykule.
Jesteśmy przyzwyczajeni do standardowego systemu nauczania. Wymagamy od swoich dzieci stuprocentowego zaangażowania w pracę, chcemy aby były najlepsze, miały czerwony pasek, zaś nauczyciele czasem uważają, że ich przedmiot jest najważniejszy. Może teraz, po okresie zdalnego nauczania, warto pochylić się nad tą kwestią? Czy oceny rzeczywiście odzwierciedlają naszą wiedzę, inteligencję? Znam mnóstwo osób, które nie były prymusami w szkole, a po jej ukończeniu radzą sobie bardzo dobrze. Szkoła to nie tylko sama nauka, to relacje, przyjaźnie, pierwsze miłości, to poszukiwanie siebie, swoich talentów, to bezpieczeństwo, wychowywanie i przygotowanie do życia we współczesnym świecie. Pandemia jasno wskazała, czego brakowało uczniom. Wnioski z tego powinni wyciągnąć politycy, nauczyciele i rodzice.
Kiedy odwoziłam synów do szkoły po tak długiej przerwie, wychodząc z samochodu usłyszałam: „trochę się stresujemy”.
Aleksandra Cieszyńska