Mgła [FELIETON]

Mgła [FELIETON]

Lubię fotografować mgłę. Lubię mgłę. Przynajmniej staram się ją polubić.

Felieton Tomasza Słomczyńskiego, który został opublikowany w miesięczniku Pomerania w styczniu 2021 roku.


MGŁA

Zwykłem fotografować mgłę. Ospały grudzień był mi w tym bardzo pomocny.

Mgły, koleżanki moje, a może i kochanki, zwykle już na mnie czekały przed świtem, gdy biegłem nad jezioro zaprzężony do psa, który swoim nordyckim zwyczajem, ciągnął swojego pana. Były mgły kartuskie, bliskie domu, nad Klasztornym Dużym i Małym, inne nieco dalsze, gdzie torfowiska koło Kalisk, a jeszcze inne nad jeziorem Wielkie Łąkie, gdzie wyspa na jeziorze. Były wszędzie. Przy Wykrocie i na Półwyspie, Przed Torami i Za Parkingiem. Mleko rozlewało się nad nad Kłodnem i Ostrzyckim, w Bilowskich Buczynach i tam, gdzie Asesor przysiadł na wieki spoglądając na dziewiętnastowieczną przyklasztorną wieś Kartuzy.

Mgły były różne. Czasem ciężkie jak niedospany sen, który oblepia ciało jeszcze długo po podniesieniu powiek, czasem lekkie, że jakby lepiej dmuchnąć, to poszybują nad taflą wody. Czasem więcej zasłaniały, sugerując istnienie zaświatów, czasem tylko udawały tajemniczość ścieląc się płasko nad łąką, jakby chciały wykpić oczekiwania, które im się stawia na dziewiętnastowiecznych landszaftach i we współczesnych thrillerach.

Grudniowe mgły pojawiały się w zastępstwie. Wszak ich starszym i mocniejszym bratem jest grudniowy mrok. To on niepodzielnie i autorytarnie sprawuje rządy. Zdaje się niechętnie ustępować miejsca młodszej siostrze w siwym welonie, zaledwie na kilka godzin, by ponownie zająć swoje dominium tuż po obiedzie. W tym królestwie mglisty poranek jest aberracją, chwilową ekstrawagancją, mleczna biel zaś jedynie antytezą stanu naturalnego, czerni.

Lubię fotografować moment, w którym starszy brat ustępuje na chwilę zawstydzonej młodszej siostrze. Ta zaś wkracza na scenę jak dojrzała i mądra kobieta, nieśmiało i nietrwale, a przecież uparcie i odważnie, niby odsłaniając coś, ale niewiele, być może jakąś przyszłość.

Fotografowałem więc, wracałem do domu i czułem się dziwnie. Bo jesień już minęła, a mgły przecież są jesienne. Grudniowe i styczniowe fotografie powinny być białe i słoneczne, skute lodem i skrzypiące śniegiem na mrozie. Powinny. Tak jak święty Mikołaj powinien, wpadając przez komin strzepywać z ramion śnieg, nie sadzę czy błoto.

Co zrobić jednak, gdy rzeczywistość przynosi nam mgłę, w pakiecie z kolejną dekadą dwudziestego pierwszego wieku. Przynosi mgłę zamiast śniegu i mrozu. Bo grudzień, jaki był – każdy widział. Zimy nie było, a odchodzący rok uznano za najcieplejszy w historii pomiarów. Przyzwyczajmy się, że symbolem świąt będzie deszcz i błoto – dumałem wpatrując się w choinkę.

Polubmy wilgoć i mgłę. Potrzebne są komedie świąteczne, w których on w płaszczu gumowym, ona z parasolką, malowniczo biegną do siebie rozchlapując błoto. Katastrofy klimatycznej, póki co nikt nie odwołał, nikt jeszcze na nią szczepionki nie wynalazł. W strumieniu nieustająco napływających informacji pandemicznych w ubiegłym roku umknęli nam chwytający się za głowę naukowcy obserwujący roztapianie się lodowców. Tak, przyzwyczajajmy się do mgły, błota i deszczu.

Dumałem tak aż tu nagle, tuż po Nowym Roku, spadł śnieg. Nastała zima, jak Pan Bóg przykazał. Kto nie wierzy, niech wyruszy z Trójmiasta w interior. Biała pierzyna zakryła mgliste niejednoznaczności, odarła krajobraz z niepokoju, uśpiła lęki, dała poczucie bezpieczeństwa. Kto by się spodziewał. Może więc w tym roku wszystko będzie jakieś takie bardziej po bożemu, zaskakująco przewidywalne, takie jak niegdyś, żeby nie powiedzieć – normalne?

Być może. Ale równie dobrze śnieg i mróz to może być tylko chwila. Pandemię pewnie odwołamy jesienią, katastrofy klimatycznej – już nie. Pewnie więc jeszcze wróci mgła, trzeba być na to gotowym. Nie pozostaje więc nic innego, jak ją docenić, szukać w niej tego, co zwykliśmy nazywać normalnością. Tak, we mgle, w której wszystko jest niewyraźne i nieokreślone. Tak właśnie robię, fotografuję mgliste poranki, a potem wpatruję się w zdjęcia i dość rozpaczliwie szukam sensu w rozmazanych obrazach, gdzie na dobrą sprawę widać bardzo niewiele.

Kartuzy, styczeń 2021.

Tekst zosta opublikowany w miesięczniku Pomerania w styczniu 2021 roku.


Edit: kwiecień 2021

Zima została na dłużej i okazała się mroźna i „prawdziwa”, jak przed laty. Czy to oznacza, że wszystko na naszej planecie wraca do normy? Oczywiście że nie. Mgły jeszcze wrócą i zadomowią się na dobre.